poniedziałek, 30 października 2023 05:25, aktualizacja rok temu

W Polsce znalazł miłość i swoje miejsce na ziemi. Odwdzięcza się namiastką prawdziwej Turcji

Autor Mirosław Haładyj
W Polsce znalazł miłość i swoje miejsce na ziemi. Odwdzięcza się namiastką prawdziwej Turcji

– Nie ma dobrej kuchni tureckiej bez chociażby serów pochodzących właśnie z Turcji, a także kawy czy herbaty po turecku, zaparzanej zgodnie z rytuałem i w odpowiednich czajniczkach. Na szczęście czasy się zmieniły i produkty można sprowadzić do Polski – mówi w rozmowie z Głos24 pochodzący ze Stambułu Taner, który na co dzień przybliża Polakom kuchnię, język i kulturę swojego kraju.

Pochodzący ze Stambułu Taner przyjechał do Polski na studia w 2017 roku. Spodobało mu się tak bardzo, że został do dziś. Tu znalazł żonę i swoje miejsce na ziemi. Na co dzień w sercu Krakowa prowadzi lokal Çay la Simit, ale zajmuje się również edukacją – pomaga Polakom lepiej poznać Turcję, a Turkom Polskę. W rozmowie z Głos24 opowiada o swoich doświadczeniach.

Taner i uczestnicy warsztatów językowych/ Fot. archiwum prywatne Tanera
Taner i uczestnicy warsztatów językowych/ Fot. archiwum prywatne Tanera

Jak to się stało, że przyjechał pan do Polski?
– Do Polski przyjechałem na studia w 2017 roku. Miałem wtedy niewiele ponad 20 lat i byłem studentem anglistyki na uniwersytecie w Muğli - pięknym mieście położonym 20 km od wybrzeża Morza Egejskiego i blisko znanego Polakom kurortu Marmaris. Nadarzyła się okazja, aby przyjechać do Polski i spędzić semestr w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Oświęcimiu w ramach programu Erasmus+. I tak zostałem na dłużej.

Co urzekło pana w Polsce?
– W Polsce najbardziej spodobało mi się dużo zieleni – choć przecież przyjechałem tutaj jesienią, która potrafi być zimna i ciemna, ale z drugiej strony – bardzo kolorowa. Panują tu również cisza i spokój, nie ma tak dużego gwaru, jak w tureckich miastach. Oświęcim, do którego przyjechałem, zresztą wieczorem nieco zamiera, co było dla mnie trochę szokiem. Ale nawet Kraków, porównując go do Stambułu (gigantycznej i zawsze ruchliwej metropolii), wydaje się być pod tym względem małym miasteczkiem. Co oczywiście nie jest minusem – wręcz przeciwnie. Ludzie też okazali się być bardzo życzliwi i przyjaźni.

Taner i uczestnicy warsztatów językowych w Stambule, meczet Süleymana
Taner i uczestnicy warsztatów językowych w Stambule, meczet Süleymana/ Fot. archiwum prywatne Tanera

Czy łatwo było się panu zaaklimatyzować?
– Może to dziwne, ale mimo różnic kulturowych i innych krajobrazów za oknem, od razu czułem się tutaj dobrze. Nie czułem się obco. Czasem tęsknię za domem, za rodziną, która mieszka w Turcji. Ale okazuje się, że nie są tak daleko. W ostatnich latach jest coraz więcej połączeń do Turcji, także lotów czarterowych, mamy internet, możemy ze sobą porozmawiać w każdej chwili. Pomogło mi na pewno to, że lubię uczyć się języków, podróżować i poznawać ludzi. Jeszcze jako student pracowałem w Turcji w turystyce i może dzięki temu różnorodność mnie przyciąga, a nie odpycha. Od początku pobytu uczyłem się też języka polskiego. Polacy zawsze bardzo doceniają, gdy ktoś próbuje mówić w ich języku, nawet jeśli robi to z pomyłkami lub czasami trudno mnie zrozumieć.

Prowadzi pan profile promujące język polski i polską kulturę wśród Turków oraz język turecki i turecką kulturę wśród Polaków. Skąd ten pomysł?
– Będąc w Polsce, zauważyłem, że wiele osób interesuje się Turcją. To ludzie, którzy jeżdżą na wakacje i wracają do Polski zauroczeni turecką kulturą. Często chcą poznać ją bliżej, ale też rozpocząć naukę języka tureckiego. Na pewno dużym impulsem są też tureckie seriale, bardzo popularne w Polsce, zwłaszcza wśród kobiet [śmiech]. Ale oczywiście nie tylko. Wiele osób chce uczyć się podstaw języka tureckiego, choćby ze względu na kontakty handlowe i biznesowe. Choć angielski jest głównym językiem komunikacji, to wiadomo, że, znając podstawy tureckiego, jest prościej i łatwiej zjednać sobie kontrahentów [śmiech]. Stąd mój profil na Instagramie @turkishwithistanbulite, który obserwuje już niemal 10 tysięcy osób. Ale też grupy na Facebooku i strona internetowa.

Z polskim jest podobnie. Wiele osób przyjeżdża z Turcji do Polski i Krakowa, nie tylko turystycznie, ale też żeby pracować w korporacjach czy mniejszych biznesach. Ponieważ lekcje prowadzę przez internet, chętni jeszcze przed przyjazdem do Polski mogą nauczyć się podstaw języka. I oczywiście poznać kulturę Polski, ale też kuchnię i tradycje, tak bardzo odmienne od tureckich. A to często bardzo ważne. Mało kto zdaje sobie chociażby sprawę, że jesienią w Polsce robi się tak wcześnie ciemno [śmiech].

Taner i uczestnicy warsztatów językowych w Stambule/ Fot.: archiwum prywatne
Taner i uczestnicy warsztatów językowych w Stambule/ Fot.: archiwum prywatne Tanera

Oprócz lekcji i zajęć prowadzonych przez internet organizuję też warsztaty i spotkania kulturowo-językowe. Wraz z polskimi miłośnikami tureckiej kultury i języka jeździmy do Stambułu, Antalyi i w inne miejsca, aby właśnie tam móc się uczyć i poczuć prawdziwego ducha miejsca. Bo to zdecydowanie lepsze niż zorganizowane wyjazdy z biurem podróży. Spotykamy się z mieszkańcami, zwiedzamy mniej turystyczne atrakcje czy knajpki odwiedzane tylko przez “lokalsów”. Ostatnio odwiedziliśmy też Polonezköy, czyli niewielką osadę polskich migrantów na obrzeżach Stambułu. Choć dziś osoby polskiego pochodzenia stanowią tam już mniejszość, to na wójta wybiera się tradycyjnie Polaka.

Taner i uczestnicy warsztatów językowych w Stambule/ Fot.: archiwum prywatne
Taner i uczestnicy warsztatów językowych w Stambule/ Fot.: archiwum prywatne Tanera

Z jakimi reakcjami ze strony odbiorców się pan spotyka w swoich social mediach?
– Prowadzone przeze mnie profile są kierowane do specyficznej grupy ludzi – zazwyczaj odwiedzają je osoby, które już są zainteresowane językiem i kulturą Turcji, ale też innymi kulturami. Dlatego są to niemal zawsze reakcje bardzo pozytywne. Ludzie, z którymi się spotykam i których w pewien sposób jednoczę przez kursy językowe, wyjazdy i spotkania, często nawiązują przyjaźnie, spotykają się ze sobą – nawet w różnych miejscach Polski, jadąc często kilkaset kilometrów tylko po to, by razem miło spędzić czas. Choć wiadomo – internet ma to do siebie, że może z niego korzystać każdy. Ale z rasizmem czy innymi uprzedzeniami w sieci spotykałem się bardzo rzadko. Kilka razy pojawił się jakiś niemiły komentarz pod jakimś postem. Podobnie w życiu codziennym. Myślę, że jednak Turcja dla większości osób w Polsce kojarzy się z czymś fajnym, z wakacjami i urlopem, piękną pogodą, dobrym jedzeniem... I tego się trzymajmy!

Lokal Çayla Simit/ Fot.: Olga Nowak
Lokal Çay la Simit/ Fot.: Olga Nowak

Ostatnio stara się pan zarazić krakowian stambulskimi smakami. Dzięki panu i pana żonie Agnieszce, na mapie Krakowa powstało wyjątkowe miejsce.
– Od początku pobytu w Polsce bardzo tęskniłem za tureckimi smakami. Oczywiście, w wielu miejscach można znaleźć kebab, jednak brakowało mi typowych, tureckich wypieków, z których słynie chociażby mój rodzinny Stambuł. Też moi tureccy znajomi mówili, że bardzo za tym tęsknią. Jedyny tego typu lokal znajduje się w Warszawie. Stąd idea powstania Çay la Simit. Ale też z chęci pokazywania, że turecka kuchnia ma o wiele więcej do zaoferowania, niż nam się wydaje. Bo oczywiście większość osób zna wspomniany już kebab czy baklavę, ale wachlarz jest o wiele większy. To też açma, czyli tureckie bułeczki, czy simit - typowy dla Stambułu obwarzanek, sprzedawany w każdym zakątku miasta i najczęściej jedzony w towarzystwie pysznej tureckiej herbaty. Stąd też nazwa lokalu, który stworzyliśmy - Çay la Simit, czyli po polsku: herbata z simitem. Można ich tu spróbować, a nasze wypieki to nie są produkty z mrożonki jak w niektórych miejscach. Ale świeże, pachnące i jeszcze ciepłe produkty wypiekane na miejscu przez stambulskich piekarzy i cukierników, którzy niedawno przeprowadzili się do Krakowa.

Jak pan wspomniał, w znajdującym się przy ul. św. Tomasza Çay la Simit pracują tureccy mistrzowie cukiernictwa i można więc spróbować tu prawdziwych specjałów. Czym jeszcze wyróżnia się to miejsce?
– Oprócz słodkich i wytrawnych wypieków można też u nas spróbować nie tylko oryginalnej tureckiej herbaty czy kawy, ale też kawy z dzikich pistacji. Zapraszamy też oczywiście na typowe stambulskie śniadania, które są prawdziwą ucztą dla zmysłów - są bardzo kolorowe i zapełniają cały stół. To mnóstwo przekąsek podanych w towarzystwie naszych wypieków – oliwki, kajmak, świeże warzywa, typowe tureckie sery. A także dania na ciepło przygotowywane przez naszych kucharzy. Chociażby menemen, czyli jajka po turecku podawane z warzywami.

Lokal Çay la Simit/ Fot.: archiwum prywatne Tanera

Pochodzi pan ze Stambułu. Za czym pan tęskni na co dzień?
– Tęskniłem za jedzeniem. Bardzo! Choć w Krakowie też mamy obwarzanki... Ale z tej tęsknoty do tureckich simitów nie tylko narodziła się piekarnio-cukiernia Çay la Simit i bardzo się z tego cieszę [śmiech]. Choć nie jesteśmy w stanie przygotowywać wszystkich dań typowych dla kuchni tureckiej, mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej w różnych miejscach w Polsce. W Warszawie tureckich restauracji jest już naprawdę sporo, mam nadzieję, że będą pojawiać się też w Krakowie.

Uchyli pan rąbka tajemnicy? Wiadomo, że podstawą każdej kuchni są składniki. Czy zdobycie odpowiednich produktów jest problematyczne? Korzysta pan z oryginalnych tureckich składników czy ich odpowiedników?
– Tam, gdzie jest to możliwe i bez uszczerbku dla jakości dań, można korzystać z polskich odpowiedników – to chociażby warzywa czy owoce, które i tak w większości są sprowadzane do Polski z południa Europy [śmiech]. Ale w większości korzystamy z oryginalnych tureckich produktów. Nie ma dobrej kuchni tureckiej bez chociażby serów pochodzących właśnie z Turcji, a także kawy czy herbaty po turecku, zaparzanej zgodnie z rytuałem i w odpowiednich czajniczkach. Na szczęście czasy się zmieniły i produkty można sprowadzić do Polski. Dlatego, jeśli czytelnicy mają ochotę poczuć klimat Turcji, a nie mają możliwości wybrać się do mojego kraju, to serdecznie zapraszam w odwiedziny do naszego lokalu przy ul. św. Tomasza w Krakowie. Robimy wszystko, aby naszym gościom dać chociaż namiastkę tego, jak celebruje się chwile w Turcji.

Taner i uczestnicy warsztatów językowych w Stambule / Fot. archiwum prywatne Tanera 

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka