Obowiązująca od pół roku uchwała antysmogowa była szumnie przedstawiana jako koniec kopciuchów w Małopolsce. Na początku nowego sezonu grzewczego nie widać jednak, żeby jakość powietrza znacznie się poprawiła po wprowadzeniu nowego prawa.
Już w pierwszych dniach listopada mapy prezentujące stężenie pyłów. Całe były pokryte złowrogimi ciemnoczerwonymi punktami, a niektóre stacje pomiarowe odnotowywały przekroczenia norm liczone w setkach procentów. Jak to często bywa, obietnice polityków dosyć mocno rozminęły się z rzeczywistością.
Przesadą byłoby jednak stwierdzenie, że nic się nie zmienia. Tyle że zamiast rewolucji, mamy bardzo powolną ewolucję, która w dodatku jest przeprowadzana w chaotyczny i niezbyt przemyślany sposób. Żeby powietrze wreszcie było czyste, konieczne jest sukcesywne rozszerzanie zakazu palenia węglem oraz drewnem na kolejne części województwa. Nie da się tego zrobić w krótkim czasie, ale trzeba stworzyć, chociaż jakiś plan działań. Można odnieść wrażenie, że rządzący województwem boją się jednak odważnych decyzji i wolą udawać, że małe zmiany są wielkim przełomem. Gdyby samym słowem dało się zwalczać smog, to pewnie żylibyśmy w najczystszym na świecie miejscu.
W wielu małopolskich gminach nadal bardzo popularne są stare kopciuchy, a powietrze w całym regionie należy do najbardziej zanieczyszczonych w Europie. Od 2019 roku w Krakowie obowiązuje zakaz używania paliw stałych. Według danych Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, dzięki likwidacji kopciuchów w naszym mieście poziom smogu jest o około 40-50% niższy. Odnotowywane wartości skażenia nadal jednak znacząco przekraczają normy, a ciągle jeszcze przez ponad 100 dni w roku brudne powietrze stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia.
Więc sytuacja się poprawiała, ale sporym nadużyciem byłoby mówienie, że jest już dobrze. Dużo zależy od perspektywy, z jakiej patrzy się na problem. W wielu miastach Europy Zachodniej ogłaszano by alarmy smogowe i zamykano szkoły gdyby czujniki pokazywały liczby, które u nas są traktowane jako całkiem akceptowalne. Poza tym optymistyczne dane opierają się na średnich wartościach dla całego miasta. W sezonie grzewczym paradoksalnie najlepsze powietrze jest w centrum Krakowa, a sytuacja się pogarsza im bliżej gmin ościennych, gdzie ciągle jeszcze można palić węglem i drewnem. Szacuje się, że za większość zanieczyszczeń w naszym mieście odpowiadają pyły nawiewane z innych miejscowości.
Dlatego bez szerszych zmian w województwie nie uda się osiągnąć przełomu. Niestety na tle Krakowa reszta Małopolski wypada dosyć blado. Efekty kolejnych uchwał i programów dotyczących regionu są na razie, delikatnie mówiąc, dosyć ograniczone. Oczywiście jeżeli by brać pod uwagę wymierne rezultaty, a nie PR, bo na tym polu bez wątpienia sukcesów władzom różnych szczebli nie brakuje.
Swego czasu Polski Alarm Smogowy postanowił w obrazowy sposób pokazać, jak bardzo zanieczyszczone jest powietrze. Podczas akcji „Zobacz czym oddychasz”, w wielu miejscowościach ustawiono instalacje, które składały się z białego materiału przypominającego płuca i wentylatora imitującego oddychanie. Po kilkunastu godzinach płótno stawało się całe czarne, a w środku gromadziła się spora ilość osadu. Możliwość naocznego zobaczenia, co wraz z powietrzem dostaje się do naszych organizmów, była szokiem dla wielu osób przyglądających się instalacjom.
Trudno się dziwić, że do lekarzy zgłaszają się pacjenci, którzy mają zmiany w płucach jak nałogowi palacze, mimo że nigdy nie sięgnęli po papierosa. Skażenie sprawia, że tysiące osób umiera przedwcześnie, a wielu ludzi musi się zmagać z chorobami układu oddechowego i krążenia. Powszechne ogrzewanie węglem, a czasem zwykłymi śmieciami w połączeniu z górzystym terenem, który utrudnia cyrkulację powietrza stanowi zabójczą mieszankę. W tym wypadku to nie jest niestety tylko przenośnia.
Na emisję zanieczyszczeń wpływa nie tylko rodzaj stosowanego paliwa, ale również sposób jego spalania. Współczesne piece mają trochę większą sprawność od starych konstrukcji. Dlatego potrzebują one mniej paliwa i podczas ich pracy więcej sadzy się wypala, co ogranicza pył unoszący się do komina. Nowsze kotły na węgiel oraz drewno mogą trochę zredukować powstawanie smogu, ale są tylko mniejszym złem, bo nadal generują spore ilości szkodliwych dla zdrowia substancji. Różnica jest taka jakby nałogowy palacz, zamiast palić trzech paczek papierosów dziennie, ograniczył się do "tylko” dwóch opakowań.
Producenci kotłów i silne lobby skupione wokół składów węglowych próbują jednak przedstawiać nowsze kopciuchy, jako ekologiczną alternatywę dla innych źródeł ogrzewania często pokazując wyrwane z kontekstu dane. Mimo zapewnień sprzedawców praktycznie każdy inny sposób ogrzewania jest nieporównywalnie bardziej przyjazny dla otoczenia, bo instalacje gazowe czy olejowe nie emitują żadnych pyłów.
Obowiązująca w całej Małopolsce uchwała nie zabroniła palenia węglem i drewnem, a jedynie zostało zakazane wykorzystywanie najstarszych kotłów. Od 2024 roku nie można palić w piecach niespełniających żadnych norm, a od 2026 roku dopuszczalne będzie stosowanie tylko nowocześniejszych konstrukcji. Brakuje jednak odwagi, żeby pójść dalej i stworzyć jakiś konkretny plan stopniowego odchodzenia od węgla i drewna.
Poza Krakowem palenie paliwami stałymi ma być od 2030 roku zakazane tylko w 7 gminach spośród 182 miejscowości, jakie są w Małopolsce. W przypadku niektórych samorządów restrykcje mają objąć jedynie ich centra. Regulacje zostały wprowadzone wskutek oddolnych wniosków lokalnych samorządów. Dobrze, że są określane normy, jakie mają spełniać kotły, ale powinno to być połączone z jakimś klarownym planem dalszych ograniczeń w zatruwaniu powietrza w tych miejscach, gdzie jest odpowiednia infrastruktura, żeby stosować alternatywne źródła energii.
Oczywiście, zmiany trzeba dokonywać przy zapewnieniu podobnego wsparcia dla mieszkańców jak w Krakowie. Obecnie wiele osób, aby dostosować się do uchwały antysmogowej, kupuje nowe piece na węgiel, na co często jest przyznawane dofinansowanie. Siłą rzeczy jak teraz zostaną poczynione spore inwestycje, to ciężko będzie mówić o zmianie sposobu ogrzewania w najbliższych latach. W dodatku przedstawienie obecnej uchwały Sejmiku jako przełomu i epokowego wydarzenia, które położy kres używaniu kopciuchów, pokazuje, że władze województwa dosyć mało ambitne rozwiązania traktują jako docelowe. Zatem czy w przyszłości będziemy oddychać tylko nieco mniej zatrutym powietrzem? Wydaje mi się, że trzeba sobie stawiać jednak ambitniejsze cele.
fot: Pixabay / Zdjęcie ilustracyjne