sobota, 26 sierpnia 2023 21:54, aktualizacja rok temu

“Za mało polscy dla Polaków, za mało niemieccy dla Niemców”. Daria Kaszubowska opowiada o trudnych doświadczeniach Kaszubów

Autor Joanna Jamróz-Haładyj
“Za mało polscy dla Polaków, za mało niemieccy dla Niemców”. Daria Kaszubowska opowiada o trudnych doświadczeniach Kaszubów

Daria Kaszubowska w swojej najnowszej powieści „Sztorm” ponownie zabiera czytelników w podróż na malownicze Kaszuby. – Kaszuby to moja ukochana Tatczëzna (Mała Ojczyzna). I nie są to puste słowa – mówi w rozmowie z Głosem24 pisarka, dodając: – Fascynuje mnie nasza historia odmienna od historii Polski, nasz język, nasze wierzenia, mentalność.

Pierwsza wzmianka o Kaszubach pochodzi z XIII wieku. Wielu kojarzy ten malowniczy, leżący w północnej Polsce region z kaszubskim językiem, flagą, haftem (kaszëbsczi wësziwk), kuchnią czy atrakcjami turystycznymi.

Pochodząca z Kaszub pisarka Daria Kaszubowska w najnowszej powieści „Sztorm” zabiera czytelników w podróż do swojej Tatczëzny (Małej Ojczyzna), by odkryć przed nimi coś więcej – niełatwą historię tego regionu.

– Pierwsza wojna światowa była trudnym doświadczeniem dla Kaszubów. Jako obywatele Cesarstwa Niemieckiego byli zmuszeni walczyć w armii kajzera, choć często sercem byli za Polską. Komu się udało – przedzierał się na drugą stronę. To jednocześnie oznaczało, że od tej pory walczył przeciwko swoim braciom, ojcu, kuzynom, przyjaciołom. Nie mógł wiedzieć, czy jego kula nie trafia w bliską mu osobę. To dylematy, które trudno sobie wyobrazić

– mówi w rozmowie z Głosem24 pisarka, z którą porozmawialiśmy przy okazji premiery "Sztormu".

Daria Kaszubowska/ Fot.: archiwum prywatne D. Kaszubowskiej
Daria Kaszubowska/ Fot.: archiwum prywatne D. Kaszubowskiej

W swojej najnowszej książce ponownie zabiera pani czytelnika na Kaszuby. Dlaczego?

– Wprawdzie piszę od zawsze i były momenty w życiu, gdy myślałam o wydawaniu książek, ale tak naprawdę zdecydowałam się na ten krok dopiero wówczas, gdy uświadomiłam sobie, że Kaszuby są w Polsce regionem jeszcze mało znanym, kojarzonym wyłącznie z ładnymi widoczkami i przyśpiewką „Kaszubskie Nuty”. Chciałam zmienić ten obraz, pokazać kaszubską kulturę, historię, tradycje i wierzenia. W ten sposób najpierw powstała powieść obyczajowa „Serce na Kaszubach”, później romans „Smak tabaki”, a teraz „Sztorm”, pierwszy tom Sagi Kaszubskiej. Niedługo na rynku ukażą się kolejne powieści, w tym książka dla dzieci „Franc i tajemnica jantaru”. Wszystkie pokazują Kaszuby, ale każda z nieco innej strony. Kaszuby to niekończące się źródło inspiracji.

Pisanie książek z historią w tle nie jest łatwe. Wręcz przeciwnie wymaga od autora porządnego researchu. Podobno podczas prac nad „Sztormem” zginęło pani biurko?

– Cóż, to może brzmi zabawnie, ale tak było. I ledwo je odkopałam z książek, notatek, map i innych materiałów, a zaczyna ginąć na nowo, bo pracuję nad kolejnymi tomami. Never ending story. Ale to nie tak, że ja zaczęłam się interesować Kaszubami ze względu na Sagę Kaszubską. Historia fascynowała mnie od zawsze, szczególnie historia Kaszub. Teraz tylko pogłębiam tę wiedzę i próbuję przełożyć na losy bohaterów sagi.

Jak wyglądały pani prace nad książką? Co było dla pani najtrudniejsze?

– W każdej powieści zawsze najtrudniejsze jest dla mnie doprowadzenie pracy do końca, podczas gdy po głowie tłucze się już milion innych pomysłów na nowe książki. Zdobywanie materiałów, czytanie fachowej literatury, rozmowy z ludźmi, czyli cały ten tak zwany research – to uwielbiam. Wymyślanie opowieści, tworzenie bohaterów – uwielbiam. Pisanie jako takie – uwielbiam. Nie znoszę natomiast tkwić przez wiele tygodni w tej samej powieści, choćby nie wiem, jak bardzo była ciekawa, bo w międzyczasie interesuje mnie tyle innych spraw…

Co przyniosło pani najwięcej satysfakcji?

– Niezwykle satysfakcjonująca była pozytywna odpowiedź wydawcy. Piszę książki dla Wydawnictwa eSPe, Wydawnictwa Mięta oraz Wydawnictwa Flow i za każdym razem, gdy przychodzi wiadomość, że są zainteresowane moimi propozycjami, czuję niesamowite podekscytowanie, bo to zawsze początek wspaniałej przygody.

Jedną z książek, którą polecała pani niedawno w mediach społecznościowych, był “Strzał w plecy”. Czy któraś z 30 historii została bądź zostanie przez panią zapożyczona do sagi?

– „Strzał w plecy. Szos w chrzebt” to trzydzieści relacji Kaszubów pamiętających drugą wojnę światową. Zebrał je i spisał doktor Eugeniusz Pryczkowski. Miałam przyjemność robić w tej książce korektę. Ale ta publikacja nie mogła mi pomóc w pisaniu „Sztormu”, bo po pierwsze: wyszła drukiem już po zakończeniu prac nad „Sztormem”, a po drugie: traktuje o II wojnie na Kaszubach, podczas gdy ja opisuję I wojnę. Jest to jednak tak wartościowa pozycja, a opowieści są tak interesujące i nieraz wstrząsające, że z pewnością będą inspiracją dla dalszych losów bohaterów… Choć zdradzę, że i dalsze losy już od dawna mam wymyślone i jeśli coś zmienię, to niewiele.

Daria Kaszubowska/ Fot.: archiwum prywatne D. Kaszubowskiej
Daria Kaszubowska/ Fot.: archiwum prywatne D. Kaszubowskiej

Akcja rozpoczyna się w 1914 roku. Pierwsza wojna światowa odciska piętno na rodzeństwie Stoltmanów Janek, Anton i Bruno walczą przeciwko sobie we wrogich armiach.

– Pierwsza wojna światowa była trudnym doświadczeniem dla Kaszubów. Jako obywatele Cesarstwa Niemieckiego byli zmuszeni walczyć w armii kajzera, choć często sercem byli za Polską. Komu się udało – przedzierał się na drugą stronę. To jednocześnie oznaczało, że od tej pory walczył przeciwko swoim braciom, ojcu, kuzynom, przyjaciołom. Nie mógł wiedzieć, czy jego kula nie trafia w bliską mu osobę. To dylematy, które trudno sobie wyobrazić.

Mieszkańcy Pomieczyna są podzieleni część z nich to zwolennicy Polski, reszta Niemiec.

– Dodajmy, że podzieleni są mieszkańcy Pomieczyna w powieści. Czyli de facto: w fikcji. Jak naprawdę wyglądało to ponad sto lat temu, dziś trudno sobie wyobrazić, a nie zachowały się żadne przekazy pisemne czy ustne. Pomieczyno w Sadze Kaszubskiej pełni rolę bardziej symboliczną – jest taką symboliczną kaszubską wsią z tamtego okresu. A Kaszuby rzeczywiście po pierwszej wojnie były podzielone na zwolenników Niemiec i zwolenników Polski. Pamiętajmy, że od 1772 do 1920 były tu Niemcy, a to przecież ogrom czasu, kilka pokoleń.

Z książki dowiadujemy się m.in., że Kaszubom ze względu na ich pochodzenie na początku XX wieku nie było łatwo. Byli "za mało polscy dla Polaków, za mało niemieccy dla Niemców". Jeden z bohaterów miał problem z otwarciem kancelarii adwokackiej nie dostał na jej prowadzenie zgody.

– Mowa o Franciszku Kręckim, który jest postacią prawdziwą, a w „Sztormie” pojawia się jako człowiek, który wciąga jednego z głównych bohaterów – Piotra Stoltmana – do środowiska Młodokaszubów. Kręcki był wybitnym umysłem, doktorem prawa. Miał uprawnienia do otwarcia kancelarii adwokackiej, jednak władze pruskie takiej zgody mu nie udzieliły. Dlatego trudno się dziwić, że Kaszubi często ulegali presji germanizacji – walczyli o lepszy byt dla siebie i swoich dzieci. Sama mam w rodzinie przodków, którzy ulegli tej presji. Ale wracając do Kręckiego, on akurat pozostał niezłomny.

“My, Kaszubi, potrafimy się wspierać w trudnościach” – to słowa, które wypowiada jeden z pani bohaterów. Jacy jeszcze są mieszkańcy Kaszub?

– Jestem przeciwniczką generalizowania i stereotypów, ale rzeczywiście istnieje coś takiego w świadomości społecznej, jak „cechy przypisane danemu narodowi”. Idąc tym tropem, można zauważyć, że i Kaszubi mają cechy wspólne. Są konsekwentni (niektórzy powiedzieliby: uparci) w dążeniu do celu. Gościnni, choć jednocześnie nieufni w stosunku do obcych. Silni i niezłomni, bo wychowani w niełatwych warunkach.

Podobno “Sztorm” miał być kryminałem?

– Przede wszystkim miał być jednotomową powieścią. Jak to się stało, że zmienił się w siedem tomów? Ot, zagadka! Pierwotnie miałam myśl, by pokazać przechodzenie Kaszub z rąk niemieckich do rąk polskich, czyli niełatwe lata 1918-1920. Aby nie zanudzić czytelników nawałem informacji historycznych, postanowiłam wpleść w to zagadkę kryminalną. I tak pisałam, i pisałam, i pisałam… I bardzo gruby wyszedł ten kryminał. Tak gruby, że zrobiła się z niego saga.

”Sztorm” to opowieść o Kaszubach i ich barwnej, choć niełatwej historii, o marzeniach, rodzinie, miłości i stracie. Do kogo adresowana jest saga?

– Do wszystkich, którzy lubią ten typ literatury, czyli powieści historyczne. Nie jest to łatwa lektura, na pewno wymaga skupienia, przyswojenia wielu faktów, oswojenia się z wieloma bohaterami, później z ich dziećmi, wnukami. Ale starałam się, by bohaterowie byli charakterystyczni, a informacje o Kaszubach podane w lekkostrawny sposób, a nie jako ciężkie bloki wiadomości. Do tego w powieści jest sporo emocji, miłość, nienawiść, dylematy, spory rodzinne, wątek kryminalny. Jestem pewna, że może zaciekawić nawet opornych.

W ręce czytelników oddała pani “Sztorm”, który otwiera Sagę kaszubską. Na serię będzie się składać 7 powieści. Czy dotrzemy w nich do współczesności?

– Plan jest taki, by skończyć w roku 1990. Ale plany planami, a pisanie może wymknąć się spod kontroli, szczególnie, że ja się z bohaterami zżyłam i kto wie, może pociągnę ich historię aż do 2023 roku, do pra-prawnuków?

Czy już rozpoczęła pani pracę nad kolejnymi tomami?

– Tak, prace są bardzo zaawansowane.  Jeśli dobrze pójdzie, kolejne tomy będą pojawiać się co trzy miesiące.

Kreśli pani w książce piękny obraz Kaszub. Nic dziwnego jest Pani Kaszubką z krwi i kości. Jakie są Kaszuby, które pani zna?

– Kaszuby to moja ukochana Tatczëzna (Mała Ojczyzna). I nie są to puste słowa, zawsze czułam się bardzo związana z tą ziemią, tradycją, językiem, ludźmi, choć przez wiele lat nie potrafiłam tego nazwać. Wiedziałam, że tu się urodziłam i tu umrę. Że dom wybuduję na ziemi przodków. Że tu wychowam dzieci. Tutaj wszystko jest mi drogie, bliskie. Lubię podróżować, poznawać nowe kultury, ale zawsze z ulgą wracam na Kaszuby. Serce by mi pękło, gdybym była zmuszona zamieszkać poza Kaszubami. Kaszuby zachwycają mnie nie tylko pięknymi krajobrazami, ale przede wszystkim swoją odrębnością. Fascynuje mnie nasza historia odmienna od historii Polski, nasz język, nasze wierzenia, mentalność.

Oprócz pisarstwa zajmuje się pani dziennikarstwem, działa w Kole Gospodyń Wiejskich, jest strażaczką i wychowuje czwórkę dzieci. Jak znajduje pani czas na pisanie książek, w dodatku z historią w tle?

– Wszystko jest kwestią organizacji. Po pierwsze: skupiam się przede wszystkim na mężu i dzieciach, bo oni są dla mnie najważniejsi. Po drugie: odkąd urodziłam dzieci, a potem też zaczęłam wydawać powieści, nieco mniej angażuję się w życie społeczne, czyli staram się przychodzić na spotkania, jeśli mam czas i możliwości. Wtedy angażuję się w działania, na przykład w tym roku wystawialiśmy z KGW Zarąbiste Babki Jasełka, a ja grałam rolę Heroda, ale jednocześnie nie drę szat i nie posypuję głowy popiołem, jeśli nie zawsze wszędzie jestem obecna. Po trzecie: artykuły do „Pomeranii” również piszę wyłącznie z doskoku, nie jest to stały etat, a jedynie próba podratowania domowego budżetu, a jednocześnie odskocznia od rutyny i możliwość poznawania fajnych ludzi. Po czwarte: moje hobby poza pisaniem to ruch, czyli taniec, spacery, nordic walking, a to mi pozwala dbać o formę (byłoby łatwiej, gdybym nie była uzależniona od czekolady), poza tym w niektóre z tych czynności angażuję dzieci, więc jest to przy okazji fajnie spędzony czas razem. Pozostałe wolne chwile (a także noce) wykorzystuję na pisanie. Nie jest lekko, ale jest to dla mnie na tyle ważne, że nie chcę rezygnować z pisania o Kaszubach.

Daria Kaszubowska, Saga kaszubska t.1. Sztorm, fot. materiały Wydawnictwa Flow
Daria Kaszubowska, Saga kaszubska t.1. Sztorm, fot. materiały Wydawnictwa Flow

Daria Kaszubowska, Saga kaszubska t.1. Sztorm,

Kaszuby, 1914 rok. Pierwsza wojna światowa odciska piętno na rodzeństwie Stoltmanów. Janek, Anton i Bruno walczą przeciwko sobie we wrogich armiach. W tym czasie najmłodszy z braci, Piotr, który robi karierę jako gdański prawnik, decyduje się zaryzykować swoją pozycję, by budzić w społeczeństwie kaszubskim ducha patriotyzmu. W rodzinnej wiosce, podzielonej między zwolenników Niemiec a Polski, dochodzi do brutalnego morderstwa. Te przełomowe wydarzenia sprawią, że nic już nie będzie wyglądało jak dawniej…

Daria Kaszubowska snuje swoją sagę w rytmie muskanych powiewem wiatru łanów zboża. Odmalowuje wielobarwny niczym ukwiecona łąka obraz krainy, w której sielska sceneria staje się tłem wielu dramatów. Jej słowa zapisują się w sercach czytelników niczym kaszubski haft, budząc uznanie i szacunek wobec ludzi, którzy z miłości do swojej małej ojczyzny gotowi byli dokonać wielkich czynów.

Fot. główne: Wikipedia, archiwum prywatne Darii Kaszubowskiej

Polska - najnowsze informacje

Rozrywka