Zakażona koronawirusem 73-letnia kobieta uciekła ze szpitala tymczasowego w Pyrzowicach przez punkt przyjęć. Wykorzystała sytuację, gdy przyjmowano nowego pacjenta i drzwi były otwarte. Natychmiast powiadomiono policję. Kobietę odnaleziono kilometr od placówki. Mimo, iż była wyczerpana, nie wróciła na oddział karetką. Ratownicy najpierw prowadzili ją piechotą, a następnie posadzili na wózku inwalidzkim i wieźli ulicą – informuje „Gazeta Wyborcza”.
O ucieczce pacjentki ze szpitala tymczasowego w Pyrzowicach placówka poinformowała policję w środę. Już pół godziny po pierwszym zgłoszeniu mieszkaniec Ożarowic zadzwonił na komendę i poinformował, że właśnie minęła go trzęsąca się z zimna starsza kobieta, ubrana w klapki. Miała nie reagować na pytania i dziwnie się zachowywać – informuje GW.
Pacjentkę odnaleziono kilometr od szpitala tymczasowego. Mimo prób policjantów, polegających na nawiązaniu kontaktu z kobietą, nie reagowała. Wówczas o sytuacji poinformowano placówkę covidową, jednak okazało się, że w tym czasie szpital nie dysponował wolną karetką.
Kobieta była wychłodzona – liczył się więc czas. Pracownicy szpitala zdecydowali więc o doprowadzeniu kobiety do placówki piechotą. W połowie drogi pacjentka zaczęła jednak słabnąć. Policjanci postanowili przywieźć wózek inwalidzki ze szpitala, ale w strefie czystej nie było żadnego wolnego egzemplarza, co oznaczało, że na miejsce, gdzie czekała 73-latka z ratownikami, nie można było przewieźć go radiowozem — pchał go tam całą drogę lekarz.
Następnie pacjentkę posadzono na wózku, a pracownicy szpitala dopchali ją do placówki. Przed nimi jechał oznakowany, a za nimi nieoznakowany radiowóz. Po dotarciu do szpitala kobieta została ogrzana i zaopatrzona — informuje "GW".

fot. ilustracyjne/Śląski Urząd Wojewódzki w Katowicach