Zamieszki po otwarciu klubu. Policja użyła broni gładkolufowej i granatów hukowych

– W życiu nie widziałam czegoś takiego. Policja przyjechała pod lokal, wyciągnęła pałki, założyła kaski i weszła do środka. Beż żadnego nakazu, bez żadnego dokumentu, bez podania przyczyny – opowiada właścicielka klubu Face 2 Face. – Zastraszyli wszystkich naszych klientów, kazali wszystkim wyjść. W środku gazowali ludzi, na zewnątrz rzucali granatami hukowymi.

29 wozów i 150 policjantów – takie siły zadysponowała komenda policji do przeprowadzenia w sobotni wieczór interwencji pod klubem Face 2 Face w Rybniku, który wznowił działalność w ramach akcji #OtwieraMY. Skończyło się zamieszkami, w trakcie których policji użyła granatów hukowych, broni gładkolufowej i miotaczy gazu. Zatrzymanych zostało trzech mężczyzn w wieku 30, 44 i 48-lat, którzy – jak twierdzi policja - w czasie interwencji naruszyli nietykalność cielesną funkcjonariuszy. Policjanci wylegitymowali 213 uczestników tego zdarzenia.

Interwencja policji zaczęła się około godziny 22.30. Powodem – jak podają służby – było to, że klub był otwarty pomimo zakazu. Decyzją Państwowego Inspektora Sanitarnego lokal został zamknięty, decyzji nadano rygor natychmiastowej wykonalności. – W związku z powyższym policjanci asystowali pracownikom Sanepidu w przekazaniu dokumentu – informuje policja.

Inne zdanie w sprawie interwencji mają właściciele lokalu. Uważają je za bezprawne. – Policja przyjechała pod lokal, wyciągnęła pałki, założyła kaski i weszła do środka. Beż żadnego nakazu, bez żadnego dokumentu, bez podania przyczyny – opowiada właścicielka klubu Face 2 Face, dziennikarzowi Tomaszowi Dyszkiewiczowi, który relacjonował całe wydarzenie. – Zastraszyli wszystkich naszych klientów, kazali wszystkim wyjść. W środku gazowali ludzi, na zewnątrz rzucali granatami hukowymi.

Poniżej relacja Tomasz Dyszkiewicza. Około 12 minuty słychać i widać wybuchy grantów hukowych.

Fot: screen facebook/Tomasz Dyszkiewicz