środa, 13 kwietnia 2022 12:49

Kraków: Dramatyczna sytuacja na peronie 4. "Ludzie przychodzą i pytają, gdzie mogą za darmo zjeść"

Autor Joanna Jamróz-Haładyj
Kraków: Dramatyczna sytuacja na peronie 4. "Ludzie przychodzą i pytają, gdzie mogą za darmo zjeść"

Wolontariusze z krakowskiego dworca apelują o pomoc. Artykuły się kończą, a potrzebujących przybywa. O sytuacji przy peronie 4. opowiada nam koordynatorka grupy 100 wolontariuszy, Vera Dabraliubava.

Wolontariusze z krakowskiego dworca poinformowali na facebookowej grupie pomocowej, że w zlokalizowanym przy peronie 4. punkcie pomocowym brakuje potrzebnych Ukraińcom artykułów.

– Punkt będzie istnieć, ale potrzebujemy wielu rzeczy

– mówi w rozmowie z naszą redakcją Vera Dabraliubava.

Vera Dabraliubava / Fot. archiwum prywatne
Vera Dabraliubava / Fot. archiwum prywatne

Vera jest na dworcu od samego początku. Sama zebrała grupę osób, które komunikują się za pośrednictwem Telegrama, by jak najskuteczniej nieść pomoc uchodźcom. Obecnie koordynuje ponad setką wolontariuszy. Są wśród nich Ukraińcy, Białorusini, Polacy, Rosjanie i Amerykanie.

– To, co rozdajemy, zbieramy sami. Jeśli czegoś bardzo potrzebujemy, dzwonimy na Berka Joselewicza. Wtedy możemy coś od nich przywieźć, ale tam jest coraz mniej artykułów, bo pomocy jest coraz mniej, a potrzebujących przybywa.

Na pytanie, czego najbardziej w tej chwili potrzeba, odpowiada:

– Dla dzieci Sudocrem, zasypka (talk), płyn do mycia, szampon, pampersy (5 i 6), majtki i rajstopy, kredki, ołówki, markery. Dla dorosłych dezodoranty, mydło, szampony, ręczniki, płatki kosmetyczne/wata, patyczki do uszu, kremy do rąk/ciała/twarzy. Oprócz tego: dania instant, woda, soki, bułki, herbatniki, słodycze i jednorazowe sztućce.

Z relacji Very wynika, że jej grupa posiada na terenie dworca trzy magazyny, zlokalizowane przy poczekalni między 3. a 4. peronem. Wolontariuszka prosi o pomoc i podpowiada, że, jeśli ktoś ma do oddania kilka rzeczy, może je przywieźć bezpośrednio na dworzec, ale, jeśli darów jest dużo, prosi o dostarczenie ich na Berka Joselewicza 21.

Vera uważa, że pomoc byłaby efektywniejsza, gdyby udało się ją połączyć z pomocą niesioną przez Urząd Miasta:

– Bardzo byśmy chcieli, żeby Urząd Miasta zaczął z nami współpracować, żebyśmy wspólnie mogli podejmować decyzje. Na pewno moglibyśmy w wielu sprawach podpowiedzieć. Nikt nie chce z nami rozmawiać, zaprosić nas na spotkanie operacyjne i zapytać, jak pomóc. Jeśli ktoś siedzi w urzędzie, a nie na dworcu, to może nie bardzo orientuje się, co dzieje się i czego potrzeba, a my chętnie przekażemy takie informacje

– wyjaśnia.

Na dworcu wciąż potrzeba zorganizowanej pomocy, wciąż przebywają tam uchodźcy:

– Wczoraj w nocy byłam na zmianie i mogę powiedzieć, że wszystkie miejsca były zajęte. Miejsca w hostelach też brak

– mówi nam wolontariuszka.

Vera zwraca uwagę, że osoby, które teraz przyjeżdżają do Krakowa, bardzo potrzebują wsparcia.

– Mamy osoby w psychozie. Czasem musimy im pomóc przymusowo. Często wspomagali nas specjaliści ze szpitala na ul. Kopernika, uruchomiłam swoje kontakty, żeby coś zdziałać. Wiele razy próbowałam prosić o pomoc, ale bezskutecznie.

Wolontariuszka opowiada nam, że codziennie 500 miejsc w poczekalni jest zajętych.

– Przy czwartym peronie zostawiamy tylko tych, którzy wiedzą, że jadą za kilka godzin. Pracownicy Urzędu Miasta przychodzą o 10:00, żeby zrobić zdjęcie. Wtedy tam jest pusto. Zawsze mówię, żeby przyszli za godzinę, bo wtedy pojawiają się kolejni Ukraińcy.
Vera Dabraliubava / Fot. archiwum prywatne
Vera Dabraliubava / Fot. archiwum prywatne

Zdaniem Very na dworcu nie ma wystarczająco dużo osób.

– Potrzeba nam np. kierowców, którzy w nocy będą mogli przetransportować Ukraińców. Pomocy jest coraz mniej. Wcześniej było dużo produktów. Ludzie potrzebują jedzenia. Oni przychodzą i pytają, gdzie mogą za darmo zjeść. Z ubraniami jest lepiej. Na początku pomocy było za dużo, a teraz zdarza się, że jej nie ma w ogóle. Przychodzą pojedyncze osoby, które coś przynoszą. Wpuszczamy je do poczekalni i czasami same przekazują dary Ukraińcom. Wczoraj ktoś przyszedł z restauracji na Kazimierzu, codziennie jedzenie przekazują pracownicy restauracji McDonald's.

Vera uważa, że należy dążyć do tego, by przewozić Ukraińców do innych miejscowości, w których jest możliwość przyjęcia uchodźców.

– Wolontariusze z Przemyśla pisali wczoraj, że proszą, aby zabrać Ukraińców do Krakowa. Wszyscy czekają na drugą falę uchodźców. Uważam, że, jeśli ktoś nie chce jechać za granicę, to trzeba go przetransportować do innych miejscowości

– mówi. Jednak w kwestii podróży pojawia się pewien problem:

– Nie wiem, zgodnie z jakim schematem przybijają Ukraińcom pieczątki na granicy. Widziałam już wszystko, nawet pieczątki na plastikowych dowodach. Niektórzy jednak przyjeżdżają bez pieczątek, a PKP rozdaje darmowe bilety tylko na ich podstawie. PKP tłumaczy, że Ukraińcy, którzy nie są uchodźcami, jeździli bezpłatnie. Ci, którzy przyjeżdżają z Przemyśla i zatrzymują się w Krakowie, nie mogą jechać dalej. Nawet jeśli mają nagrane schronienie w głębi kraju czy dalej za granicami (w Niemczech czy Holandii), ale nie stać ich na kosztowne bilety. Dlatego zostają w Krakowie, by wyrobić PESEL. Bezpłatne bilety są wydawane na podstawie numeru PESEL lub pieczątki. Problemem jest, gdy sytuacja dotyczy matek z małymi dziećmi albo starszej osoby, która sama nie może dojść do toalety. Komu matka ma zostawić dziecko, żeby stać cały dzień w kolejce po PESEL? W Urzędzie Miasta radzą, aby te osoby jechały do gminy. A jak one mają tam dotrzeć? Do obcego miasta, nie znając języka, mając dziecko, nie mogąc się ruszać. Te zasady są od 1 kwietnia. Nie wiadomo, co z tymi ludźmi robić. Oni siedzą na dworcu i czekają.

Vera niesie pomoc na dworcu zarówno w dzień, jak i w nocy. Na pytanie, jak daje radę, odpowiada:

– Źle, w dodatku sama mam swoją pracę, ale u nas wszystko opiera się na ludziach. Mam naprawdę wspaniałą ekipę, która pomaga. Wiem, że będziemy pomagać do ostatniej potrzebującej osoby.
Wolontariusze na krakowskim dworcu / Fot. archiwum prywatne

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka