niedziela, 19 lutego 2023 16:08

Dramatyczna bitwa. "Oddział powstańczy dało się ocalić. Nie było jednak na to pomysłu"

Autor Patryk Trzaska
Dramatyczna bitwa. "Oddział powstańczy dało się ocalić. Nie było jednak na to pomysłu"

– Strzelcy rosyjscy znając miejsca, w których mogą przejeżdżać powstańcy, ustawiali się w oknach domów i razili Polaków ogniem. Efektem było, że większość biorących udział w tym ataku została albo od razu zabita albo ciężko ranna – opowiada o jednej z bardziej dramatycznych bitew powstania styczniowego Marcin Florek, Dyrektor Muzeum Ziemi Miechowskiej. Strata konnicy to niejedyny tragiczny moment tej bitwy. Pod cmentarzem zmasakrowani zostali żuławi śmierci. Ze 150 pozostało ich jedynie kilkunastu.

W tym roku mija 160 lat od Bitwy o Miechów. Wydarzenia z czasu powstania styczniowego, które krwawym śladem zapisało się na historii miasta, a jego konsekwencje były odczuwalne przez następne dziesiątki lat. O jej przyczynach, przebiegu oraz heroicznym poświęceniu powstańców rozmawiamy z Marcinem Florkiem – Dyrektorem Muzeum Ziemi Miechowskiej.

Panie dyrektorze, 160 lat temu pod Miechowem doszło do jednego z bardziej dramatycznych starć powstania styczniowego. Jaki jest kontekst historyczny tego wydarzenia?

– W styczniu 1963 r. ukazuje się manifest Komitetu Centralnego Narodowego, który rozpoczyna powstanie styczniowe. Na tej fali do walki ruszyła fala ludzi, w tym spora grupa młodzieży, dla której było to często pierwsze zetknięcie z bronią. Wstępujący w szeregi udawali się do różnych obozów powstańczych na południu Królestwa Polskiego. Na przełomie stycznia i lutego 1863 roku powstał obóz powstańczy w Ojcowie. Trzeba mieć na uwadze, że został uformowany przez naczelnika powstańczego Województwa Krakowskiego, którym został Apolinary Kurowski. Szeregi oddziału szybko zasilali ludzi Galicji, ale także młodzież ze szkół technicznych i Gimnazjum Świętej Anny z Krakowa oraz ochotnicy. Wiemy, że najmłodszy z nich miał 13 lat. Jako że Kurowski był dość dobrym organizatorem, szybko udało się początkowo opanować okoliczne miejscowości. Powstańcy oczyszczają również kolejne miejsca z oddziałów i patroli rosyjskich. Warto wspomnieć o ataku na Sosnowiec i zdobyciu tego ważnego i strategicznego miejsca, co było olbrzymim sukcesem. Na tamtym etapie cały czas były pozyskiwane środki finansowe oraz broń co pozwalało na jako takie funkcjonowanie.

Mimo to, wciąż powstańcy dysponują bardzo niewielką ilością broni. W praktyce oznacza to, że jest utworzony oddział, który dysponuje kawalerią oraz liczną piechotą, jednak jego ruchy bojowe są mocno ograniczone. W tym miejscu trzeba wspomnieć o tzw. Żuawach Śmierci. Był to oddział stworzony przez Francuza, Franciszka Rochebrune’a na wzór żuawów francuskich. Sam Rochebrune już kilka lat wcześniej, przed powstaniem przyjechał do Krakowa, ale w innym charakterze. Był nauczycielem francuskiego, a w późniejszym czasie otworzył w Krakowie szkołę fechtunku, w której uczył walki młodych studentów z Uniwersytetu Krakowskiego. W lutym sformułował on oddział Żuawów Śmierci. Zawołanie "nie cofnę się, lecz zginę" stało się szybko hasłem, doskonale oddającym ducha całej jednostki.

François de Rochebrune w stroju żuawa śmierci/fot. Wikimedia Commons

Trzeba jasno powiedzieć, że w przypadku Bitwy o Miechów po stronie powstańczej walczą nieregularne oddziały, z kolei po stronie rosyjskiej zaś regularna armia rosyjska. Po porażce Rosjan w wojnie krymskiej, która ukazała słabość armii rosyjskiej nowy car Aleksander wprowadził szereg reform, które miały pomóc unowocześnić państwo, a także armię. Rzeczywiście udało się to zrobić, co dowództwo powstańcze zlekceważyło.

Powstańcy, którzy szli z różnych rejonów Polski, nie mieli dużo broni. Na początku powstania było jej zdecydowanie za mało. Dobrze zostało to opisane w książce "Kraków w początkach powstania styczniowego i wyprawa na Miechów", gdzie autor pisze, że na początku powstania był wielki animusz, wielka nadzieja oraz zew do walki. Problem polegał na braku broni i innych instrumentów do walki, które pojawiły się dopiero później. Niespełna trzy tygodnie po utworzeniu oddziału, zapadła decyzja o "zwinięciu" go. Wszystko przez Rosjan, którzy wysłali dwa oddziały, aby do spacyfikowania go. Kurowski podjął decyzję, aby wyruszyć z obozu na Miechów, choć będąc szczerym trzeba przyznać, że wymarsz na miasto był efektem ubocznym. Celem głównym miało być połączenie się z oddziałem Mariana Langiewicza, który stacjonował w Górach Świętokrzyskich. Finalnie do bitwy o Miechów doszło 17 lutego 1863 roku. Niestety skończyła się ona klęską oddziałów powstańczych.

Wiemy, jak skończyła się bitwa, ale taki wynik był z góry przesądzony? Czy były szanse na zwycięstwo?

– Chcąc odpowiedzieć na to pytanie trzeba wiedzieć co mieli jedni, a nie posiadali drudzy i na odwrót. Oddział powstańczy liczył około 2 tysiące walczących, jednak to, co cechowało wstępujących do oddziału to przekonanie o słuszności sprawy. Każdy z nich wierzył w zwycięstwo i wolną Polskę. Na minus powstańców były małe zapasy broni. To byli w większości studenci, ludzie młodzi czy rzemieślnicy, którzy nie mieli skąd wziąć profesjonalnego sprzętu do walki. W praktyce często walczono zwykłymi kijami.

Po drugiej stronie mamy mniej liczny oddział rosyjski. Szacuje się, że było to około 700/800 żołnierzy, jednak trzeba zaznaczyć, że był to oddział wzmocniony. Przed bitwą dołączyły do niego bitne pułki smoleńskie, o czym nie wiedział ani Kurowski, ani sztab dowodzenia. Było to wojsko regularne, zahartowane i zaadaptowane do warunków bojowych.

Ciężko porównać dokładnie te siły. W walce wręcz np. na bagnety, powstańcy wygrywali, co pokazało stracie na cmentarzu miechowskim. Nie byli jednak przygotowani na walkę z tak dobrze wyszkolonymi oddziałami armii rosyjskiej, która ich po prostu zdziesiątkowała.

Za przyczynę klęski Polaków w bitwie o Miechów wymienia się właśnie złe przygotowanie. Jak do tego doszło? Sztab zlekceważył przeciwnika czy może w szeregi wkradł się zdrajca?

– Podawane są różne informacje. Niektórzy rzeczywiście uważają, że w szeregach powstańczych był zdrajca, który po ogłoszeniu, że celem wyprawy będzie Miechów, mógł wyprzedzić oddział i poinformować armię rosyjską. Jednak prawda jest taka, że Rosjanie mieli też swoje "oczy i uszy", które informowały o planach powstańczych. Samo zachowanie Polaków też pozostawia wiele do życzenia w tej sprawie. Podczas ich pobytu w dworze w Czaplach wystrzelono race, co niejako poinformowało rosyjskie oddziały przebywające w Miechowie o tym, że są oni już blisko.

Drugą sprawą są zaniedbania Kurowskiego. Nie wykorzystał innych możliwości na rozegranie tej bitwy. Plan ataku wyglądał jakby został naprędce przygotowany, właśnie podczas pobytu w Czaplach. Uderzenie od południa głównymi siłami było przewidywalne i miało małe szansę powodzenia.

Warto wspomnieć, że wśród powstańców był miechowianin, który wiedział jak niespostrzeżenie wprowadzić oddziały do miasta. Można było dzięki temu próbować ataku z zaskoczenia i próbować zdobywać miasto w ten sposób. Nie zdecydowano się jednak na to. Zresztą samo zdobywanie Miechowa było bardzo trudne. Potrzeba było dużej koordynacji, aby móc liczyć na sukces. Jak pokazała historia, niezespolenie się tych oddziałów przyczyniło się do finalnej klęski powstańczej.

Za klęskę Bitwy Miechowskiej jest odpowiedzialny splot różnych czynników. Pierwsza rzecz to złe zaplanowanie operacji, ale także zlekceważenie przeciwnika. Bitwa zaczęła się spontanicznie, ponieważ Rosjanie wciągnęli polską jazdę w ulicę Krakowską. Tam padły też pierwsze strzały. Konieczne było przegrupowanie i wycofanie się. Wtedy też do walki została rzucona tyraliera żuawów, która przystępuje do ataku ze wzgórza, a potem przemieszcza się na cmentarz miechowski.

W ataku zginęło wielu żuawów śmierci oraz kadry dowódczej. O ile na cmentarzu udało się pokonać Rosjan, choć było to okupione dużą daniną krwi, to później ruszono w stronę rynku znajdującego się w centrum, a to było proszeniem się o klęskę. Wówczas też rozpoczął się atak ze wschodu jazdy Antoniego Lipczyńskiego, który również był nietrafiony. Konnica i kawaleria w warunkach miejskich nie miała prawa odnieść oczekiwanych rezultatów. Strzelcy rosyjscy znając miejsca, w których mogą przejeżdżać powstańcy, ustawiali się w oknach domów i razili Polaków ogniem. Efektem było, że większość biorących udział w tym ataku została albo od razu zabita albo ciężko ranna.

Innym znaczącym czynnikiem, który przyczynił się do finalnej klęski, był fakt, że głównodowodzący Kurowski czekał gdzieś na wzniesieniu i nie wiedział co dokładnie dzieje się podczas samej bitwy. Brak talentu do dowodzenia dał o sobie znak w tym przypadku. Sytuację próbował ratować Rochebrune, jednak był Francuzem i był nie do końca rozumiany przez powstańców - komendy wydawał po francusku, ponieważ znał tylko kilka słów po polsku. Sami powstańcy widząc śmierć swoich towarzyszy, bardzo szybko stracili wiarę w końcowy sukces. Zapanowała panika, rzucali broń na ziemię i uciekali. To było trudne przeżycie dla nich. Nie można mieć do nich pretensji. To nie było wojsko regularne, a oddział stworzony z ludzi, dla których była to pierwsza styczność z bronią.

To o czym mało się mówi to fakt, że oddział powstańczy dało się ocalić. Nie było jednak na to pomysłu. Najprawdopodobniej nie zakładano w ogóle, że można tę bitwę przegrać, a już na pewno nie aż tak bardzo.

Bitwa została przegrana. Jakie konsekwencje dotknęły sam Miechów jak i jego mieszkańców po tym wydarzeniu?

– Trzeba wziąć pod uwagę, że bitwa była krwawa, a wielu powstańców poległo. Po tych wydarzeniach oficerowie i dowództwo rosyjskie starało się nie zaogniać sytuacji w mieście, jednak co innego robili zwykli żołnierze. Kiedy stało się jasne, że bitwa zakończyła się ich zwycięstwem, wpadli w furię. Dodatkowo upili się po odkryciu jednego z miastowych magazynów alkoholu i zaczęli palić i wyrzucać mienie obywateli miasta. We wspomnieniach znajduje się obraz zakłucia bagnetami ówczesnego burmistrza Miechowa Pawła Piotra Orzechowskiego, który miał ponoć wyjść na ulicę w odznaczeniach i stanąć w obronie mieszkańców Miechowa. Został brutalnie zamordowany i wyrzucony na pobocze, gdzie dokonał swojego żywota. Wielu mieszkańców Miechowa tego dnia straciło życie, jeszcze większa ilość była ranna, a samo miasto zostało spalone. Ciężko było znaleźć budynki, które ocalały. Obecne zabudowania w Miechowie, które pamiętają czasy bitwy, można policzyć na palcach jednej dłoni. Nawet urzędy musiały się przenieść do sąsiednich Słomnik. Co ciekawe Miechów nie stracił mimo wszystko praw miejskich, natomiast został mocno poszkodowany, a odbudowa miasta trwała kilkadziesiąt lat. Dodźwignięcie się po tym wydarzeniu nie było łatwe dla nikogo. Do dzisiaj ta bitwa jest upamiętniana w kontekście tego, że tutaj polegli powstańcy, jednak też kładzie się nacisk, że tu zginęło wielu mieszkańców i mieszkanek Miechowa. Przed bitwą w mieście mieszkało około 2 tysiące ludzi. Po bitwie było to zaledwie kilkaset.

Wiadomości o tym szybko rozniosły się po zagranicznych mediach. Nawet papież Pius IX przeznaczył pewną sumę na odbudowę spalonego miasta, co pokazuje, że los Miechowa nie było obojętnym za granicą. Natomiast samo miasto z czasem zaczęło odżywać dzięki napływowi ludności żydowskiej, która zajmowała się handlem.

Represje po bitwie (obraz Franciszka Kostrzewskiego)/fot: Wikimedia Commons

Sama bitwa nie jest bardzo znana. W szkole mało się o niej mówi, a mimo to z roku na rok więcej ludzi się nią interesuje i przychodzi na obchody. Z czego według Pana to wynika?

– Sam trochę uczę w szkolę i wiem, że tej wiedzy jest naprawdę dużo. Bitwa Miechowska jest wydarzeniem bardziej regionalnym i tutejszym. Oczywiście powinniśmy kultywować tę tradycję, zajmować się tę historię i zaszczepiać ją w młodych ludziach. Tu nie chodzi o to, aby gloryfikować porażkę, ale o to, by oddać cześć bohaterom. Wniknąć w ich sytuację, zrozumieć, dlaczego oni ruszyli do walki na śmierć i życie. Teraz trzeba pokazać młodym ludziom, jak to wyglądało, co nie jest proste. Każdy z nas wie, że nauka historii w szkolnej ławce nie jest interesująca. Powinniśmy zabierać młodzież w teren i pokazywać jak to wyglądało, gdzie się wydarzyło i dlaczego. Wydaję mi się, że ta świadomość z roku na rok jest coraz większa, dlatego też zainteresowanie tą historią lokalną też jest większe. Liczę na to, że ten trend w przyszłych latach się utrzyma.

Mogiła poległych pod Miechowem. Fotografia z roku 1914./fot: Wikimedia Commons

Fot. główna - Bitwa pod Miechowem, obraz Eljasza Radzikowskiego/Wikimedia Commons

Miechów - najnowsze informacje

Rozrywka