niedziela, 9 kwietnia 2023 15:50

Szpitalny kapelan: "Jeśli zatrzymamy się tylko na cierpieniu, to nigdy z niego nie zejdziemy"

Autor Mirosław Haładyj
Szpitalny kapelan: "Jeśli zatrzymamy się tylko na cierpieniu, to nigdy z niego nie zejdziemy"

Wielki Tydzień to dla katolików czas refleksji nad życiem i śmiercią. W szczególny sposób kierują oni swoje spojrzenia na krzyż. O cierpieniu rozmawiamy z augustianinem, o. Markiem Donajem, proboszczem parafii św. Katarzyny  Aleksandryjskiej w Krakowie oraz wieloletnim kapelanem Szpitala Uniwersyteckiego Collegium Medicum.

Uważam, że do wiary nie da się zmusić, nie da się przekonać, nie można jej też narzucić. Natomiast wiem jedno. To, że ktoś dziś w obliczu trudnych wydarzeń nie wierzy, to nie znaczy, że tak musi być zawsze. Zauważyłbym też, że krzyż to symbol zwycięstwa. Jeśli zatrzymamy się tylko na cierpieniu, to nigdy z niego nie zejdziemy. A przecież Chrystus nie został na krzyżu – mówi w Rozmowie z Głosem o. Markiem Donajem, proboszcz parafii św. Katarzyny  Aleksandryjskiej w Krakowie, wieloletni kapelan Szpitala Uniwersyteckiego Collegium Medicum a także autor książki "Utraceni".

Czas Wielkiego Tygodnia w sposób szczególny kieruje nasze spojrzenia na krzyż, który jest synonimem cierpienia. Wielu zmaga się z problemem pogodzenia wiary w kochającego, miłosiernego i wszechmocnego Boga z cierpieniem wynikającym z chorób i nieszczęść dotykających nasze ciała. Zwłaszcza, gdy idzie o dzieci… To rodzi wewnętrzny bunt, niezgodę na takiego Boga, który dopuszcza do takich sytuacji. Jest to też jeden z argumentów podnoszony w dyskusjach dotyczących wiary i jej braku.
– Każdy ma prawo do własnego sposobu przeżywania cierpienia. Człowiek może przechodzić trud, ufając Bogu. Może też się buntować. Przecież nawet jak się buntuje, to kieruje swoje myśli do Niego. Wierzy w Niego. Hiob też się buntował, tylko często zapominamy o tym wspomnieć. Uważam, że do wiary nie da się zmusić, nie da się przekonać, nie można jej też narzucić. Natomiast wiem jedno. To, że ktoś dziś w obliczu trudnych wydarzeń nie wierzy, to nie znaczy, że tak musi być zawsze. Zauważyłbym też, że krzyż to symbol zwycięstwa. Jeśli zatrzymamy się tylko na cierpieniu, to nigdy z niego nie zejdziemy. A przecież Chrystus nie został na krzyżu.

Choroba, zwłaszcza kogoś bliskiego w wielu przypadkach może sprawić, że odsuwamy się od Boga, a nawet obrażamy się na Niego… W takich przypadkach tłumaczenie, że cierpienie jest tajemnicą i wskazywanie na Hioba nie bardzo przekonuje.
– Nie chodzi o to, aby przekonać kogoś, że jest inaczej. Choroba czy cierpienie to także wynik pewnych naturalnych, biologicznych uwarunkowań, więc prędzej czy później trzeba to w sobie zaakceptować. I myślę, że Hiob jest przykładem osoby, która to zrozumiała. Przecież on nie uważał, że cierpienie wynika z Bożej tajemnicy, ale jest wpisane w życie na ziemi.

Posługiwał ojciec w szpitalu, gdzie na co dzień widywał cierpiących. Jak ludzie reagują na habit w ciężkich sytuacjach?
– Nie ma jednego schematu reakcji. Poza tym to nie na habit ludzie reagują, co najwyżej na osobę. Każdy reaguje inaczej. I jest to uzależnione nie tylko wiarą, ale daną sytuacją; okolicznościami, samopoczuciem, stanem zdrowia.

Czy miał Ojciec sytuację, że ktoś go wyprosił z sali lub wręcz przeciwnie, po latach chciał się np. wyspowiadać i wspólnie pomodlić?
– Szpital to nie miejsce spektakularnych nawróceń. W obliczu cierpienia sama akceptacja księdza już wiele znaczy. Niekiedy po wielu tygodniach milczenia pacjent prosi o rozmowę, ale nie jest to jeszcze gwarancja nawrócenia. Czasami człowiek potrzebuje, żeby skonfrontować to, co go spotkało, z tym, jaka jest jego wiara.

Jak Ojciec radzi sobie z cierpieniem i w cieniu śmierci? Pytam, ponieważ w swojej książce „Utraceni” wyznał Ojciec, że jest „mężczyzną i kapłanem, który nie oswaja się z cierpieniem”, a ciężkie doświadczenia przygniatają…
– Spotkanie z cierpieniem kieruje moją uwagę na tych, którzy są bezsilni wobec tego doświadczenia. Ale muszę pamiętać, że wciąż spotykam się z ludźmi, którzy żyją i nie chcą słyszeć, że są – jak to Pan określił – „w cieniu śmierci”. Chęć życia jest większa niż myśl o śmierci.

Czy jest coś pozytywnego, co daje nam nadzieję w sytuacji ciężkiej choroby?
– Świadomość, że jest ktoś, kto kocha. Lub chociażby kto się zainteresuje, poda kubek wody. Najcenniejszym darem jest poczucie, że ktoś o mnie myśli, nawet wtedy, gdy nie może ulżyć w cierpieniu.

Czytaj także:

O. Marek Donaj OSA: Cierpienie widywałem codziennie, ale nie potrafiłem się do niego przyzwyczaić
Czy da się oswoić cierpienie związane z chorobą lub utratą bliskiej osoby? Na to pytanie odpowiada augustianin o. Marek Donaj.

Fot.: archiwum prywatne

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka