środa, 18 listopada 2020 16:07, aktualizacja 4 lata temu

Kraków. Łukasz Gibała: Igrzyska europejskie? Skupmy się na rozwiązywaniu problemów ważnych dla mieszkańców

Autor Marzena Gitler
Kraków. Łukasz Gibała: Igrzyska europejskie? Skupmy się na rozwiązywaniu problemów ważnych dla mieszkańców

Działania władz Krakowa są pełne sprzeczności. Z jednej strony w planach jest organizacja igrzysk europejskich, które ma przygotować z ramienia rządu Jacek Sasin, z drugiej strony miasto chce podnosić ceny biletów, bo nie ma pieniędzy na miejską komunikację. Z jednej strony Kraków chwali się planami inwestycyjnymi, z drugiej strony skarży na rosnące zadłużenie. O problemach miasta rozmawiamy z radnym Łukaszem Gibałą przewodniczącym Klubu Radnych „Kraków dla Mieszkańców”.

W zeszłym tygodniu dowiedzieliśmy się, że za organizację igrzysk europejskich w Krakowie ma być odpowiedzialny Jacek Sasin. Czy to Pana zaskoczyło?

– Zdecydowanie tak. Wszystkim nam chyba kojarzy się pan Sasin z tą bardzo dziwną akcją drukowania kart wyborczych w wyborach prezydenckich, nielegalnego drukowania - powiedzmy sobie wprost. A nikomu nie kojarzy się ze sportem. Nie przypominam sobie, żeby był związany ze sportem, nie był ministrem sportu, nie zasiadał w żadnej związanej ze sportem komisji sejmowej. Jest to faktycznie nominacja bardzo dziwna i kolejny argument za tym, że te igrzyska nie są profesjonalnie przygotowywaną imprezą. Przypomnę, że Kraków się zgłosił i ta kandydatura została zaakceptowana, a tymczasem ciągle nie znamy biznesplanu, wciąż nie ma analizy korzyści i kosztów. Nie wiemy ile zapłaci za to wydarzenie miasto, a ile państwo. I jeśli ma za nie odpowiadać ktoś, kto kojarzy się w pierwszej kolejności z wyborami kopertowymi, to tym bardziej jest to bardzo ryzykowne przedsięwzięcie i dlatego jestem przeciwko organizacji tej imprezy.

Z jednej strony wydaje się, że po okresie pandemii promocja, przez takie wydarzenie jest jak najbardziej potrzebna, ale z drugiej strony - organizowanie igrzysk to jest chyba najdroższa promocja, z możliwych.

– Faktycznie. W XX wieku wiele miast aspirowało do tego, aby organizować duże imprezy sportowe, bo bilans korzyściami i kosztów był korzystny. Natomiast od pewnego czasu miasta Europy Zachodniej unikają organizacji takich imprez. Nie zgłaszają się. Dlatego w przypadku Igrzysk Europejskich Kraków był jedyną kandydaturą - nikt inny nie chciał ich organizować, bo coraz częściej okazuje się, że koszty są znacznie wyższe niż zyski promocyjne, niż korzyści wynikające z tego, że dodatkowa liczba osób przyjedzie i zostawią tu swoje pieniądze. To się zmieniło i wydaje mi się, że prezydent Krakowa powinien to uwzględnić. Może on żyje jeszcze w jakieś poprzedniej rzeczywistości?

Chyba jednak w ogóle warto organizować duże sportowe wydarzenia, na których spotykają się najlepsi zawodnicy z wielu krajów? To jest też prestiż dla organizatora.

– Jest to prestiż, ale wydaje mi się, że w Krakowie mamy pilniejsze potrzeby i problemy. Przypomnę, że w związku z pandemią wiele osób traci pracę i dobrze by było, żeby prezydent tym się zajął. Mamy też problem ze służbą zdrowia, którym przede wszystkim powinno się zająć państwo, ale miasto też mogłoby bardziej pomagać. Sądzę, że w takiej sytuacji, kiedy nie wiemy, jak długo potrwa pandemia, tym bardziej myślenie o tym, że za trzy lata zorganizujemy jakąś imprezę sportową, wydamy na nią dużo pieniędzy, jest niewłaściwe. Skupmy się na rozwiązywaniu tych problemów, które są teraz, które są poważne i z którymi i władza państwowa, i władza samorządowa radzą sobie kiepsko.

Jednym ze skutków trudnej sytuacji w jakiej znalazło się miasto przez pandemię jest propozycja podwyżki cen biletów, nad którą będą głosować radni na listopadowej sesji Rady Miasta. Uchwała bardzo kontrowersyjna, bo dotyka większości z nas. Jak Pan będzie głosował?

– Zagłosuję przeciw. Uważam, że w takiej sytuacji, gdy mieszkańcy tracą pracę albo część dochodów, bo pracują w mniejszym wymiarze czasu, nie wolno im dokładać dodatkowych kosztów w postaci podwyżek cen biletów komunikacji miejskiej. Faktem jest, że budżet Krakowa jest w kiepskiej sytuacji, ale uważam, że tego nie należy naprawiać przez podnoszenie opłat dla mieszkańców, ale przez szukanie oszczędności i obcinanie kosztów, na przykład kosztów administracyjnych.

Cały czas rośnie zatrudnienie w urzędach, w instytucjach miejskich i tutaj powinniśmy poszukać, gdzie dałoby się ograniczyć zatrudnienie. Można też wstrzymać realizację dużych projektów inwestycyjnych, które mogą poczekać. Na przykład: prezydent chce budować Centrum Muzyki na Cichym Kąciku, a ja uważam, że możemy z tym poczekać dwa albo trzy lata, a te oszczędności przeznaczyć teraz na to, żeby nie trzeba było podnosić cen biletów komunikacji miejskiej.

Jak Pan uważa, czy większość radnych zagłosuje za podwyżkami? Czy są dowody na to, że koszty komunikacji miejskiej są wyższe i trzeba te podwyżki wprowadzić?

– Będzie to starcie merytoryki z polityką. Trzeba pamiętać, że większość w radzie miasta mają radni, którzy zostali wybrani z komitetu wyborczego Jacka Majchrowskiego. I na pewno prezydent, który jest inicjatorem tych podwyżek, będzie w jakiś sposób ich naciskał, żeby je przyjęli. Dlatego boję się, że ponieważ mają większość, ta uchwała przejdzie. Chociaż z nieoficjalnych rozmów z radnymi, również z koalicji popierającej Jacka Majchrowskiego, wiem, że duża część z nich również uważa, że to zły pomysł. Obawiam się jednak, że będą się bali konsekwencji wyrażenia swojego zdania i ostatecznie zagłosują za tymi podwyżkami.

Mnie zaskoczyło to, że w pewnym momencie dyskusji nad tymi podwyżkami prezydent zapowiedział, że nie będą one głosowane na sierpniowej sesji. Nie zgadzał się też z propozycjami ZTM.

– Faktycznie był taki moment, że decyzją prezydenta ten projekt został przesunięty o dwa miesiące. Ale odsunięcie podwyżek w czasie niewiele zmienia, bo sytuacja finansowa ludzi nie zmieniła się na korzyść. Co więcej - wydaje się, że jest jeszcze gorsza. Oczekiwałbym, aby prezydent przyznał się do tego, że w tej sytuacji pomysł z podwyżkami jest pomysłem chybionym. Pokazałby dużą klasę, gdyby się z niego wycofał, ale boję się, że to nie nastąpi.

Czy nie dziwne jest to, że podwyżki wprowadzane są na sezon zimowy, gdy ludzie nie mogą się tak łatwo przesiąść na rowery? Gdy jest gorsza pogoda więcej osób korzysta z komunikacji miejskiej, więc de facto będą musieli płacić więcej. W zimie miasto boryka się ze smogiem, a podwyżka cen biletów zniechęca do korzystania z transportu miejskiego i może skutkować wzrostem samochodów na ulicach.

– Podwyżki faktycznie wprowadzane są w bardzo niekorzystnym momencie, bo po pierwsze w zimie w ogóle ludzie mają większe wydatki, bo na przykład więcej płaci się za ogrzewanie domów. W dodatku mamy pandemię, która spowodowała, że dochody części mieszkańców się zmniejszyły. Do tego możliwość korzystania z alternatywnych środków transportu w Krakowie w zimie jest dużo mniejsza niż w lecie, wiec moment jest fatalny i wprowadzona w takim momencie podwyżka dotknie krakowian dużo bardziej.

Podniesienie cen biletów spowoduje, że część ludzi będzie unikała jeżdżenia komunikacją miejską i być może nawet kupi sobie stare, tanie samochody, bo na rowerze ciężko jeździć w zimie. Będzie więcej zanieczyszczeń, bo przecież korzystanie z transportu publicznego jest dużo bardziej ekologiczne. Wskutek tych podwyżek jakość powietrza w Krakowie jeszcze się pogorszy i smog się zwiększy. Skoro Jacek Majchrowski twierdzi, że leży mu na sercu walka o czystsze powietrze, jest niekonsekwencja i brak logiki w tym, że zamiast promować transport publiczny i obniżać ceny biletów, podnosi je.

Na sesji radni nie mają możliwości skonfrontować swoich uwag z opinią prezydenta, zadać mu pytań, wysłuchać jego zdania, bo miejsce Jacka Majchrowskiego na sali obrad zazwyczaj jest puste.

– Niestety, to prawda. Jestem radnym od ponad dwóch lat i nie przypominam sobie ani jednej takiej dyskusji, w której prezydent wziąłby udział od początku do końca. Czasami pojawiał się na początku obrad, żeby zabrać głos, ale nie był zainteresowany wysłuchaniem tego, co mają do powiedzenia mieszkańcy, czy radni. A najczęściej w ogóle się nie pojawiał.

To jest sytuacja niezwykła, bo w innych miastach – w Warszawie, w Poznaniu czy we Wrocławiu, standardem jednak jest, że prezydent bierze udział jeśli nie w całej sesji, to w najważniejszych dyskusjach i zabiera głos. Można z nim podyskutować, odpowiada również mieszkańcom. Tu mamy do czynienia z prezydentem-widmo, z kimś, kogo niestety nieustannie nie ma.

Czy przeglądał Pan już projekt budżetu na przyszły rok? Ma być ponoć wyjątkowy pod względem wydatków na inwestycje.

– Nie, bo ciągle go nie dostałem. Wiem, że projekt się ukazał, bo przewodniczący rady miasta Dominik Jaśkowiec chwalił się nim w poście na Facebooku. Niestety, ja go nie otrzymałem ani ma maila ani do skrzynki. Mam o to pretensje i uważam, że bardzo dziwnie działa administracja prezydenta i administracja przewodniczącego rady miasta, bo projekt najpierw powinni dostać radni, a dopiero potem przewodniczący powinien o nim pisać na Facebooku i wrzucać skany czy zdjęcia.

Na listopadowej sesji zaplanowane jest głosowanie nad kontrowersyjnym projektem, który zgłosiła grupa radnych, m.in. pan Łukasz Wantuch, dotyczącym ograniczenia możliwości pojawiania się w przestrzeni publicznej materiałów związanych z aborcją. Chodzi o drastyczne zdjęcia abortowanych płodów. Jak Pan będzie głosował w tej kwestii?

– Trzeba doprecyzować, że wnioskodawcy nie mają nic przeciwko wyrażaniu swojego zdania przez przeciwników aborcji. Chodzi jedynie o to, żeby nie mogli tego robić za pomocą treści drastycznych. Tak często rzeczywiście jest, że podczas protestów przeciwników aborcji eksponowane są szokujące, zakrwawione obrazy, a na ich oglądanie narażone są również dzieci. Nie ukrywam, że mi się to nie podoba. Popieram intencję wnioskodawców, niestety moim zdaniem ten projekt jest niezgodny z prawem i wojewoda go uchyli.

Zagłosuję za tą uchwałą, ale boję się, że to niewiele da. Według analizy moich prawników jedyną szansą na to, żeby manifestacje, które polegają na eksponowaniu treści drastycznych i brutalnych były zakazane, jest działanie ze strony prezydenta, który może odmawiać wydania na nie zgody i są ku temu podstawy prawne. Tak na przykład zrobił prezydent Wrocławia, Jacek Sutryk. Prezydent może odmawiać wydania zgody na takie manifestacje, jako na coś, co sieje zgorszenie publiczne – są takie przepisy. Natomiast uchwała nie ma postaw prawnych i najprawdopodobniej zostanie przez wojewodę uchylona.

Liczyłbym bardziej na to, że prezydent będzie korzystał z tych uprawnień , które ma, niż że ta uchwała przyniesie jakiś efekt, choć ją poprę.

Tematem, który być może pojawi się na sesji są kontrowersje wokół kardynała Stanisława Dziwisza po reportażu Marcina Gutowskiego „Don Stanislao. Druga twarz kardynała Dziwisza”. Czy uważa Pan, że rada miasta powinna zabrać stanowisko w tej sprawie, czy jeszcze powinna się wstrzymać?

– Oglądałem reportaż dziennikarzy TVN-u i uważam, że postawione tam tezy są bardzo mocne. Ale też świadectwa, wspierające te tezy są też mocne, a zachowanie samego kardynała jest moim zdaniem bardzo mało wiarygodne. Wiec gdyby pojawiło się głosowanie nad tym, czy odebrać kardynałowi honorowe obywatelstwo Krakowa, zagłosowałbym „za”. Pytanie – czy taki projekt się pojawi. Wystarczy, że mieszkańcy się zmobilizują i zbiorą 300 podpisów – wówczas taki projekt musi trafić pod obrady rady miasta i zagłosuję za nim, bo uważam, że kardynał jest niewiarygodny w swoich tłumaczeniach.

Dziękuję za rozmowę.

zobacz też:

Kard. Dziwisz utraci tytuł Honorowego Obywatela Libiąża? Są wnioski
Do gminy Libiąż trafiły dwa wnioski o podjęcie działań, które miałyby odebrać tutuł honorowego obywatela Libiąża Stanisławowi Dziwiszowi. Jeden z nich złożyło troje radnych, a drugi mieszkaniec gminy. Czy kardynał utraci tytuł? O reportażu wyemitowanym 9 listopada na kanale TVN24 mówi cała Polska. …
Kraków. Pracownicy sanepidu bez dodatku specjalnego i pracy zdalnej. Proszą o pomoc
Pracownicy krakowskiego sanepidu wołają o pomoc. List z zarzutami na dyrektora wysłali do różnych instytucji i posłów.
Kraków. Mieszkańcy mogą stracić możliwość zgłaszania projektów do BO
Mieszkańcy Krakowa mogą stracić możliwość zgłaszania projektów do budżetu obywatelskiego. Zaprezentowana przez urzędników prezydenta Jacka Majchrowskiego propozycja nowego regulaminu bardzo ogranicza wpływ krakowian na miejskie wydatki.

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka