środa, 17 lutego 2021 14:35

Kraków w rękach pseudograficiarzy. Jak temu zaradzić?

Autor Krzysztof Kwarciak - Radny dzielnicowy
Kraków w rękach pseudograficiarzy. Jak temu zaradzić?

Elewacje wielu krakowskich budynków pokrywają paskudne bohomazy, a każdej nocy niszczone są dziesiątki kolejnych fasad. Na niektórych ulicach wszystkie domy mają już niechlubne pamiątki po spotkaniu z wandalami. Napisy szkodzą nie tylko estetyce, ale propagują także nienawiść wobec różnych grup społecznych. Niszczenie elewacji Policja traktuje jako zdarzania niskiej rangi, a sprawcy aktów wandalizmu często pozostają  bezkarni.  W efekcie bazgroły stały się już częścią miejskiego krajobrazu. Czy tak być jednak musi? Naprawdę nie ma na to sposobu?

Od wielu zarządów budynków można usłyszeć, że w ciągu ostatniego roku liczba aktów wandalizmu zdecydowanie wzrosła.  Ciężko jednak dokładnie ustalić skalę zjawiska. Sporo zniszczeń nie jest zgłaszanych Policji ze względu na małe szanse, że uda się złapać sprawców. Dlatego statystyki prowadzone przez mundurowych są zupełne niemiarodajne.

"Walka z pojawiającymi się w przestrzeni miejskiej pseudograffiti to trochę, jak walka z wiatrakami. Wysiłkiem służb, właścicieli i administratorów nieruchomości bohomazy znikają, by w niedługim czasie pojawić się w innym ,,dogodnym” miejscu - napisała w czerwcu 2020 roku Straż Miejska Miasta Krakowa. - Tylko w 2019 r. strażnicy miejscy doprowadzili do usunięcia 794 ,,graffiti”. Tym, dla których czystość i estetyka miasta nie jest obojętna przypominamy o specjalnie dedykowanej do zgłaszania ,,pseudoartyzmu” aplikacji: www.bazgroly.krakow.pl"

Dlaczego tak przybywa niszczących estetyczny ład napisów i rysunków? Być może część osób próbuje w bardzo głupi sposób wyładować frustracje wynikające z pandemii, a powszechna anonimowość spowodowana noszeniem maseczek zachęca do nielegalnych działań. Wielu pseudograficiarzy miało swoje żniwa kiedy miasto zdecydowało się wyłączać oświetlenie na noc.

Problematyczne jest prawo, które utrudnia ściąganie przestępstw. Kłopot pojawia się kiedy oszpecony budynek ma wielu współwłaścicieli. Organy ściągania muszą zapewnić możliwość udziału w postępowaniu każdej osobie dysponującej prawem do nieruchomości. W przypadku budynków wielorodzinnych mury zewnętrzne należą do właścicieli wszystkich  mieszkań. W większych blokach mogą to być nawet setki osób. Gdy w jakimś lokalu nie jest przeprowadzone postępowanie spadkowe albo nie ma kontaktu z kimś kto wyjechał za granicę to sprawa może utknąć w martwym punkcie. I tak często się dzieje. Najgłośniejszym takim przypadkiem jest sprawa seryjnego pseudograficiarza ,,Sicoera”, który zniszczył elewacje setek krakowskich budynków. Mimo oczywistych dowodów większość zarzutów została umorzona właśnie ze względu na problem z ustaleniem współwłaścicieli. Archaiczne prawo bardzo utrudnia walkę z wandalizmem. Samorządowcy i środowiska prawnicze od dawna apelują do Ministerstwa Sprawiedliwości o podjęcie działań zmierzających do zmiany absurdalnych przepisów. Rząd jednak nie dostrzega problemu i obecnie małe są szanse na wprowadzenie nowelizacji, która uławiałaby karanie sprawców zniszczeń.

Policja nie pali się ściągania pseudograficiarzy, a do wyjaśniania spraw przeważnie są angażowane bardzo małe środki. Działania mundurowych często ograniczają się do przejrzenia monitoringu dostarczonego przez właściciela czy zarządcę budynku. Funkcjonariusze rzadko sięgają po bardziej zaawansowane metody śledcze. Pozornie można doszukiwać się logiki w działaniu formacji. Skoro straty finansowe są stosunkowo nieduże to Policja uznaje sprawę za błahą. Wybryki wielu wandali nie mają jednak charakteru incydentalnego, a sporo przestępców seryjnie niszczy wspólną przestrzeń. Dlatego  ustalenie sprawcy dewastacji jednej elewacji może być kluczem do dziesiątek innych spraw. Wielu mieszkańców nie jest wstanie zrozumieć czemu organy ścigania słabo przykładają się do drobnej przestępczości, która jednak jest bardzo uciążliwa dla lokalnych społeczności. Tym bardziej, że Policji nie brakuje sił i środków gdy trzeba realizować polityczne zlecenia płynące od partii rządzącej.

Bardzo mała liczba kamer miejskiego monitoringu nie pomaga również w walce z bazgrołami. W ramach krakowskiego systemu zainstalowanych jest 207 kamer nad, którymi pieczę mają funkcjonariusze Straży Miejskiej. W innych dużych miastach urządzenia rejestrujące obraz liczone są w tysiącach. Mieszańcy w referendum z 2014 roku opowiedzieli się za rozbudową sytemu monitoringu. Miasto nie wiele jednak robi  żeby zrealizować wolę krakowian, a działania służące poprawie bezpieczeństwa cały pozostają w sferze planów. Od dłuższego czasu w nie są już instalowane kamery w nowych lokalizacjach, a sprzęt jest mocno przestarzały. Krakowski samorząd powinien lepiej zabezpieczać swoje mienie. Zbyt rzadko stosowna jest powłoka antygraffiti. Dlatego na wielu nowych inwestycjach bardzo szybko można zaobserwować ślady działania wandali.

foto: Straż Miejska Miasta Krakowa

zobacz też:

Kraków. Monitoring wart 2 mln zł, którego nikt nie będzie obserwował? “To system, który da nam bezpieczeństwo” mówi Łukasz Wantuch
Ten projekt jest moją obsesją - mówi o monitoringu totalnym radny Łukasz Wantuch. Na realizację projektu, o który zabiega od 2011 roku w końcu są pieniądze.
Kraków. 100-letnie drzewa pójdą pod topór. O sprawie alarmuje Krzysztof Kwarciak, radny dzielnicy Zwierzyniec
Wiadomości Kraków. Radny Dzielnicy Zwierzyniec alarmuje o zamiarze wycinki 21 drzew przy ul. Piastowskiej w związku z budową Centrum Muzyki
Krakowska “15 dla zwierząt”. Obywatelski projekt uchwały złożyło Stowarzyszenie Ulepszamy Kraków!
Stowarzyszenie Ulepszamy Kraków! złozyło obywatelski projekt uchwały zawierającej kompleksowy program ,,Kraków miastem przyjaznym dla zwierząt”. W dokumencie znalazło się 15 postulatów, które mają służyć poprawie życia zwierzat.

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka