To, co najważniejsze w zdjęciu czterech chłopców siedzących przy stoliku, które najczęściej podpisywane jest jako „Impreza informatyków”, to fakt, że trzech spośród nich zrobiło międzynarodowe kariery. Największą z nich z pewnością Tomasz Czajka, który obecnie pracuje w Space X Elona Muska i bierze udział w projekcie lotów w kosmos, zarabiając przy tym gigantyczne pieniądze. Taki przekaz płynie z mediów. Jednak narracji związanych z fotografią jest znacznie więcej.
Nerd, geek czy po prostu przegryw? Dziś, patrząc na słynne zdjęcie, przymiotników używanych w opisie jego bohaterów z pewnością jest dużo więcej, niż w chwili, kiedy powstawało. W drugiej połowie lat 90., kiedy wykonano fotografię, w Polsce najczęściej używane było jedno – kujon. To, co łączy wszystkie te określenia, to ich pejoratywny wydźwięk, choć powoli zaczyna się to zmieniać (głównie za granicą). W Polsce bowiem ciągle nie mamy mody na naukę. Prezes Polskiego Towarzystwa Informatycznego, Włodzimierz Marciński uważa, że w naszym kraju nadal bardziej cenione jest cwaniactwo.
– Dobrze, że dotyka pan tego tematu, ponieważ powinniśmy budować w Polsce modę na uczenie się, modę na matematykę, a nie modę na takie podejście, że „jestem kiepski z matematyki i się z tego cieszę”. Jeżeli słyszę, jak ktoś w telewizji mówi z dumą: „Byłem noga z matmy” i jest szczęśliwy z tego powodu, to myślę sobie, że powinien raczej zapaść się ze wstydu pod ziemię. Nie mamy w Polsce mody na uczenie się, raczej modę na cwaniactwo.
Prezes PTI nie do końca zgadza się także z tym, żeby postrzegać czwórkę chłopaków ze zdjęcia, które wykonano nie podczas Olimpiady Matematycznej w Zwardoniu, jak podawała część mediów, ale na letnim obozie naukowym olimpiady matematycznej w Domu Wczasowym „Zgoda” w Zwardoniu, jako kujonów:
– Bardzo często ci ludzie są po prostu nieprzeciętnie zdolni. Nie potrzebują wcale dużo czasu na naukę. Co więcej, oni uczą się więcej, ale robią to dla przyjemności. Poza tym, tutaj nic nie jest czarno-białe, jest dużo odcieni szarości. Są tacy, którzy, wystarczy, że spojrzą na notatki, potem na zadanie, i już wiedzą, jak je rozwiązać. Są jednostki wyjątkowo zdolne. Są też mniej zdolni, którzy, jeśli mają ambicję, to poświęcają więcej czasu na naukę i, pracując w ten sposób, nadrabiają braki.
Rozkodowani
Gdy zdjęcie stało się popularne jako mem, media podchwyciły temat, starając się dowiedzieć, kim jest tajemnicza czwórka w tureckich swetrach. Sporo czasu na poszukiwania poświęcił także Andrzej Tarnowski, którego artykuł ze stycznia 2020 r. zatytułowany Bohaterowie „imprezy informatyków”. Kiedyś wyśmiewani, dziś wielce doceniani jest chyba jednym z najrzetelniejszych. Zostały w nim opisane i przybliżone losy Tomasza Czajki, Jana Pelca, Marcina Petrykowskiego i Piotra Przytyckiego, bo tak właśnie (w kolejności alfabetycznej) nazywają się młodzi mężczyźni ze zdjęcia. Jak przyznał autor, swoją pracę pisał z myślą o tym, by przełamać negatywny przekaz, który płynął z memów:
– Głównym powodem napisania tego artykułu była chęć "odśmieszenia" wizerunku bohaterów zdjęcia "impreza informatyków". Zdecydowana większość memów przedstawiała ich jako typowych przegrywów, a to w ogólnym rozrachunku oczywiście nie jest zgodne z prawdą.
Na zgłębienie losów czwórki bohaterów Tarnowski poświecił dobrych kilka godzin. Podczas poszukiwań nie zabrakło też niespodzianek.
– Przewertowałem wszystkie możliwe informacje dotyczące owej "czwórki imprezowiczów". Najwięcej informacji było rzecz jasna o Tomaszu Czajce, który zrobił zawrotną karierę w Google i SpaceX. Jak wiadomo, jednym z bohaterów "imprezy informatyków" jest Marcin Petrykowski. Jednak nie każdy wie, że jest dwóch znanych Polaków na świecie o tym nazwisku... jeden jest obecnie prezesem przedsiębiorstwa teleinformatycznego Atende, a drugi programistą w międzynarodowej firmie Tieto. I to właśnie on pozował do tego zdjęcia
– powiedział podczas rozmowy z Głosem24 Tarnowski. Jak sam przyznaje z żalem, nie dane mu było porozmawiać z bohaterami fotografii:
– Miałem jedynie kontakt z tym pierwszym Marcinem Petrykowskim, który poinformował mnie, że nie pozował do tego zdjęcia.
Co wy, ludzie, wiecie?
Prezes PTI zapytany o słynne memy, przyznał, że je widział. Jednak ich wydźwięk wzbudził w nim niesmak. Samo zdjęcie nie niesie dla niego takich skojarzeń, jakie wywołuje w internetowych twórcach, którzy dorabiali do niego podpisy czy dymki z dialogami. Dla Marcińskiego to normalna fotografia, normalne ubrania. Co może być w tym śmiesznego?
– Zdjęcie jak zdjęcie. To są określone lata, wtedy tak się młodzież nosiła. To są chłopcy z nie najbogatszych rodzin, których wtedy było stać na takie ubranie, a nie inne. Poza tym, pewnie nie przywiązywali specjalnego znaczenia do tego, czy noszą markowe rzeczy, bo tematami ich rozmów były algorytmy, a nie moda. Na naśmiewanie się z tego zdjęcia patrzyłem z politowaniem, myśląc sobie: co wy, ludzie, wiecie? Uważam też, że śmieją się ci, którzy zazdroszczą. A chłopakom z tego zdjęcia jest czego zazdrościć. Jednocześnie daje się zauważyć, że w Polsce nie szanuje się wiedzy, która jest najważniejsza.
Marcińskiego oburzają przedstawienia bohaterów zdjęcia jako „przegrywów”. Dla prezesa PTI memy są dowodem niskiej świadomości społecznej młodzieży na temat tego, jak wygląda współczesny świat. Choć na co dzień korzystają z jego dobrodziejstw, czego najlepszym dowodem są wspomniane memy, które nie mogłyby powstać bez rozwoju internetu i technologii cyfrowej.
– Większość nie zdaje sobie sprawy z tego, co jest ważne w dzisiejszym świecie. Nie jest to zresztą żadną tajemnicą. Wszyscy obserwujemy, że świat się gigantycznie zmienia, a możliwe jest to głównie dzięki rozwojowi technologii cyfrowej. A technologia cyfrowa to są wszystkie rzeczy związane już nie tylko z oprogramowaniem. Mało kto z nas zdaje sobie też sprawę, jaki tak naprawdę jest świat, który nas otacza
– mówi Marciński i dodaje, że wcale nie trzeba posiadać tajemnej wiedzy, żeby móc ocenić kierunek zachodzących przemian:
– Widać gołym okiem, co się dzieje. Telefonia przewodowa, żeby uzyskać 100 mln abonamentów, potrzebowała 75 lat. Internet potrzebował na to 25 lat, telefonia komórkowa, aby korzystało z niej 100 mln abonamentów, potrzebowała bodajże 14 lat, natomiast sklepy z aplikacjami komputerowymi (jak np. Apple Store) potrzebowały na to dwa lata. Żeby było śmieszniej, wypuszczona w Chinach dwa lata temu gra Honor of Kings potrzebowała sześć miesięcy, by grało w nią 100 mln osób. Tak więc, to się wszystko gigantycznie zmienia i przyśpiesza, dzięki rozwojowi technologii cyfrowej. Jeżeli więc inwestuje się swoją wiedzę i wiąże przyszłość zawodową z tą dziedziną, to umiejętności cyfrowe są umiejętnościami przyszłości. W tej chwili 90% nowopowstających miejsc pracy to są takie miejsca, gdzie potrzebna jest znajomość technologii cyfrowej. Bez tego świat się już nie obędzie i wszystko będzie szło w kierunku cyfryzacji.
Dlatego dla szefa PTI czwórka chłopców ze zdjęcia nigdy nie była „przegrywami”. Wręcz przeciwnie, od początku, w jego mniemaniu, uchodzili za „wygrywów”, ponieważ inwestowali swój czas w rozwój zdolności, które później zaowocowały. W przenośni i dosłownie.
– Jeżeli ktoś kończył Wydział Matematyki i Mechaniki na Uniwersytecie Warszawskim, to ma w każdym miejscu pracy na świecie otwarte drzwi, ponieważ pracodawcy wiedzą, że tacy ludzie mają gigantyczną wiedzę. Studenci z tego kierunku, może za wcześnie, ale takie jest życie, zaczynają pracować już w trakcie studiów i to za horrendalne pieniądze. Nie jest niczym niezwykłym, jeżeli student czwartego roku dostaje pracę z wynagrodzeniem rzędu 10 tys. dolarów miesięcznie. To powoduje, iż zdarza się, że ci ludzie nie kończą studiów, bo mają już fach w ręku, zarabiają gigantyczne pieniądze i pracę znajdą bez problemu. To jest technologia, która jest technologią przyszłości. To, że potrzebujemy takich ludzi, jest oczywiste, bo jeżeli spojrzymy na to, jakich specjalistów i w jakich zawodach jest obecnie największy deficyt nie tylko w Polsce, ale i na świecie, to są to przede wszystkim zawody w otoczeniu świata cyfrowego. Skoro już dwa lata temu mówiło się, że krajach UE jest zapotrzebowanie na 800 tys. specjalistów od IT, to w świecie ta liczba sięga milionów, przy spadającym rynku pracy, bo jednak automatyzacja robi swoje. Mimo to, przy ogólnym trendzie spadku zapotrzebowania na siłę roboczą, akurat zapotrzebowanie na siłę roboczą związaną z technologiami cyfrowymi jest gigantyczne. Właściwie to powinniśmy już przestać mówić o zapotrzebowaniu na siłę roboczą, dziś liczą się kreatywne umysły!
Niezrozumienie
Jednak, aby pójść na studia, najpierw trzeba zdać maturę. Okres szkolony to jednak, paradoksalnie, nie jest wymarzony czas dla osób ponadprzeciętnie uzdolnionych, które poświęcają się swojej pasji, zwłaszcza jeśli jest ona powiązana z przedmiotami ścisłymi. I nie chodzi wcale o to, że trzeba się uczyć innych, „nudnych” przedmiotów. Najtrudniejsze bowiem okazuje się nawiązanie i utrzymanie relacji z rówieśnikami, którzy zwykle nie podzielają zainteresowań do matematyki czy fizyki. Okazuje się także, że w późniejszym okresie życia ta sytuacja wcale nie musi się zmienić. Niezrozumienie towarzyszy wybitnie uzdolnionym przez całe życie.
– Geniuszom niestety często nie jest łatwo w życiu. Powszechnie uważa się, że osoby nieprzeciętnie uzdolnione cechują niższe kompetencje społeczne. Trudniej przychodzi im towarzyskie udzielanie się, nawiązywanie nowych znajomości, a także ich utrzymywanie. Badania naukowe częściowo potwierdzają te założenia. Sama szczera pasja, którą mogą być np. nauki ścisłe, dla przeciętnej osoby jest ciężka do zrozumienia i nierzadko również do zaakceptowania w bliskiej relacji.
– powiedziała w rozmowie z redakcją Głosu24 Urszula Węgrzyk, psycholog. Jej zdaniem mocne skupienie się na pasji, w kierunku której jest się uzdolnionym, może rzutować także na związki damsko-męskie. Przykładów nie trzeba szukać, a jednym z „najgłośniejszych” może być fakt, że po 27 latach rozpadł się związek Billa i Melindy Gatesów. Założyciel Microsoftu uchodzi za osobę wykazującą objawy zespołu Aspergera, który uznawany jest za łagodne zaburzenie rozwoju i funkcjonowania ośrodkowego układu nerwowego ze spektrum autyzmu. Co ciekawe, lekarz, którzy jako pierwszy zdefiniował tę przypadłość – Austriak Hans Asperger, sam w dzieciństwie przejawiał opisane przez siebie objawy. Od wczesnych lat posiadał wyjątkowe zdolności językowe i bardzo dobrą pamięć. A do tego był samotnikiem. Wracając jednak do Gatesa, nie ma wątpliwości, że to właśnie dzięki owym „zaburzeniom” i mocnemu skoncentrowaniu się na informatyce, która była jego pasją, mógł on odnieść tak ogromny sukces i dokonać przełomu w tej branży. Zresztą podobnych przykładów ze świata komputerów i technologii cyfrowych można by mnożyć.
– Relacje u osób szczególnie uzdolnionych znajdują się często na drugim miejscu względem ich zainteresowań. Bycie w związku z osobą ponadprzeciętną wymaga ogromnego zrozumienia, a także otwartego umysłu i akceptacji odmienności. Na szczęście, w moim odczuciu, w obecnych czasach geniusze mają łatwiej. Dawniej częściej bywali wyśmiewani, wytykani palcami i odtrącani z powodu swojej odmienności. Aktualnie tego typu zachowania oczywiście nadal mają miejsce, jednak otwartość społeczna w stosunku do takich osób jest większa. Dodatkowo istotnym elementem jest dostępność pomocy psychologicznej, która pozwala zaopiekować wyjątkowość zarówno małych geniuszy, jak i tych dorosłych
– powiedziała nasza ekspertka.
Światowy Top
Co do tego, że przynajmniej trzech z czterech bohaterów ze słynnego zdjęcia odniosła sukces, nie może być wątpliwości. Najmniej informacji jest o Janie Pelcu, który na zdjęciu zajmuje pierwsze miejsce po lewej. Andrzejowi Tarnowskiemu udało się dowiedzieć tylko tego, że pochodzi on z Lublina:
– Dzisiaj o nim prawie nic nie wiadomo... i ciężko jednoznacznie stwierdzić, czy ma coś wspólnego z matematyką.
Jednak cała uwaga mediów skupiona jest na Tomaszu Czajce i to nie tylko dlatego, że jako jedyny z „imprezowiczów” nie posiada okularów.
– Uważam, że Tomasz Czajka jest obecnie jednym z najlepszych programistów na świecie i nie przypadkiem sprawuje ważną funkcję w firmie prowadzonej przez samego Elona Muska. Zresztą fakt, iż ostatnimi laty pracował nad oprogramowaniem systemów sterowania rakiety Falcon Heavy, najlepiej świadczy o tym, jak duży wpływ jego działalność ma dla rozwoju kosmonautyki
– powiedział Głosowi24 Tarnowski i dodał:
– Tak naprawdę międzynarodową karierę zrobiło trzech z nich, a są to programiści Tomasz Czajka i Marcin Petrykowski oraz naukowiec-matematyk Piotr Przytycki. Dodam przy tym, że Czajka, Petrykowski i Przytycki zrobili światową karierę głównie dzięki swojemu talentowi i ciężkiej pracy. A to zdjęcie wykonane 23-lata temu jest kultowym już dokumentem potwierdzającym to, że już jako nastolatkowie bardzo pasjonowali się informatyką i matematyką. Tak więc za granicą są oni znani dzięki swoimi wielkim osiągnięciom, a w Polsce głównie przez to "memowe" zdjęcie. Choć na całe szczęście ostatnimi laty zaczyna się to zmieniać. Na koniec zdradzę, że na portalu dobreprogramy niebawem planuję opublikować biografię Tomasza Czajki.
Polskie Towarzystwo Informatyczne wspiera olimpiadę z tego przedmiotu, choć jego prezesowi marzy się, żeby jej uczestników przybywało:
– Chciałbym widzieć chłopców i dziewczęta przy takich stolikach, jak ten ze zdjęcia, dużo więcej niż kilkoro. Ale zaledwie tak niewielu spowodowało, że o polskiej szkole algorytmiki i programowania mówi się na świecie.
Dla wybitnych wyjątkowo dużo
Czym dokładnie jest owa polska szkoła algorytmiki i programowania? Jej nazwa i specyfika nie są specjalnie znane, dlatego w celu rozpropagowania polskiej myśli informatycznej, PTI realizuje projekt landofitmaster. Jak powiedział nasz rozmówca, są w naszym kraju placówki, które potrafią kształcić swoich studentów w specyficzny sposób. Okazuje się, że na wiedzę tam przekazywaną w ostatnich latach zaistniał jeszcze większy popyt, niż wcześniej. Fachowcy z zakresu kodowania niskopoziomowego są obecnie rozchwytywani i nic nie przemawia za tym, żeby miało się to zmienić.
– W Polsce niektóre uczelnie potrafią uczyć bardzo dobrze myślenia algorytmicznego i programowania, które się nazywa niskopoziomowym. W tej chwili jest boom na tego typu oprogramowanie, bo w tej chwili elementy programowalne są wszędzie. Fachowo nazywa się to systemami wbudowanymi. I dla przykładu, tylko w samochodzie jest ich od groma. Musimy sobie też zdawać sprawę z tego, że, jeżeli ktoś jest w tej dziedzinie od młodości dobry, jeśli jest to jego pasja, to taki ktoś na przed sobą gigantyczne możliwości i świetlaną przyszłość. Niezależnie od tego, czy będzie pracował w Polsce, czy za granicą.
Choć zawód programisty bądź informatyka z pewnością jest zawodem przyszłości, to nie oznacza, że nie będzie się to zmieniało i, podobnie jak w innych dziedzinach gospodarki, ludzi będą zastępowały automaty. Ale żeby maszyny mogły tworzyć oprogramowanie, to muszą nimi sterować ludzie. Zdaniem Włodzimierza Marcińskiego, tacy jak czwórka bohaterów ze słynnego zdjęcia:
– To są właśnie ci wyjątkowi, wybitni ludzie, których możemy spotkać np. na olimpiadzie matematycznej. W tej branży będzie mnóstwo pracy, a dla wybitnych wyjątkowo dużo. Nie wiem, czy pan czytał taką książkę „Jak działa Google” (nawiasem mówiąc, polecam), w której autorzy, opisując historię tej firmy, napisali, że stała się ona wielka, ponieważ jej założyciele przyjęli za swoje hasło: „Przyjmujemy tylko kreatywnych geniuszy”. Nie dobrych, czy bardzo dobrych w swoim fachu, ale kreatywnych geniuszy. I początkowo się z nich śmiano, że w ogóle nie będą mieli pracowników. I co się okazało? Ustawiła się do nich kolejka, bo mnóstwo młodych ludzi chciało być w gronie kreatywnych geniuszy. Dlatego życzmy sobie takich zdjęć przy stoliku jak najwięcej.