wtorek, 29 listopada 2022 13:05

Święty dzik, umęczony niedźwiedź. Niezwykłe obrazy Marty Jamróg w Nowym Sączu

Autor Marzena Gitler
Święty dzik, umęczony niedźwiedź. Niezwykłe obrazy Marty Jamróg w Nowym Sączu

– To naprawdę zadziwiające, kiedy ludzie burzą się na obraz dzika na moich dzikonach, a tym czasem wizerunek św. Augustyna, który zostawił swoją żonę i dziecko im nie przeszkadza – mówi Marta Jamróg, która od kilkunastu lat tworzy dzikony – obrazy nawiązujące stylistyką do ikon, ale w ich centrum są zwierzęta. W ostatnim roku dużo miejsca w swojej twórczości poświęciła też tematyce śmierci, wstrząśnięta wojną w Ukrainie, z którą czuje się bardzo związana. O źródłach jej wyjątkowej twórczości i hejcie od środowisk konserwatywnych, z którym się spotkała rozmawiamy z artystka, której prace będzie można wylicytować m.in. na ratowanie Odry.

W Nowym Sączu do 17 grudnia można oglądać wyjątkowe obrazy. Marta Jamróg – artystka z Podkarpacia, łączy na desce motywy religijne z przepięknymi obrazami zwierząt. Artystka, która jest absolwentką Małopolskiego Uniwersytetu Ludowego we Wzdowie, tworzeniem obrazów zajmuje się od kilkunastu lat. Od 2013 r. maluje dzikony, które mają na celu poszerzanie kręgu współodczuwania na zwierzęta i naturę. Jej prace pokazują umęczone albo chwalebne zwierzęta, które noszą kapłańskie szaty. Jednych to zachwyca – jej prace szybko się sprzedają i artystka utrzymuje się ze swojej sztuki, którą tworzy we własnej pracowni - Jasielskiej Pracowni Ikon (bo zaczynała właśnie od tworzenia ikon). Innych – zwłaszcza niektórych twórców tradycyjnych ikon jej obrazy bulwersują. Jej dzieła znajdują się w prywatnych kolekcjach w Polsce i za granicą. Ma za sobą kilka wystaw zbiorowych i indywidualnych.

Marta Jamróg w swojej pracowni - fot. Fb. Jasielska Pracownia Ikon

Na wystawie w Małej Galerii w Nowym Sączu zobaczymy też obrazy poświęcone tematyce śmierci, które powstały po wybuchu wojny w Ukrainie. - Czuję, że śmierć jest trochę bliżej nas niż była przed 24 lutego. Dotykamy jej na co dzień – mówi artystka.

Nazywasz swoje obrazy dzikonami, ale też nie podoba ci się to, że przypięto ci łatkę, że to co tworzysz to ikony, w których centrum zamiast świętych są zwierzęta. Trudno nie zauważyć tych odniesień religijnych. Jak teraz postrzegasz swoją twórczość?

– Moje obrazy z religią mają niewiele wspólnego. Ja absolutnie nie jestem religijna, jestem wręcz osobą antyreligijną. Nie podoba mi się instytucja kościelna, natomiast czerpię inspiracje ze sztuki sakralnej. Robię coś, co można nazwać zapożyczeniem kulturowym, ale ja bym z tym polemizowała.  Ponieważ sfera religijna wchodzi w przestrzeń publiczną: do szkół, do parków czy na skwery, uważam, że ja, jako osoba niekatolicka mogę z tego czerpać i zapożyczać. Oczywiście są osoby, które nie zgadzają się z moją twórczością. Twierdzą, że wykorzystuję te środki, które ich zdaniem należą tylko do jednej grupy. Ja jednak uważam, że ta strefa religijności należy też do mnie, bo żyję w tej kulturze, w tej przestrzeni, gdzie te symbole religijne są mi narzucane, mimo, że ja bym sobie tego nie życzyła. Nie ukrywam też, że malarstwo ikonograficzne zawsze bardzo do mnie przemawiało. Interesowałam Wschodem, kulturą ukraińską, łemkowską i huculską. To budziło we mnie podziw i chęć zgłębiania tej tematyki ale nie pod kątem teologicznym, a czysto malarskim i etnologicznym.

Dzikona stworzona w październiku 2019 dla lokalnego browaru Ursa Maior jest dzisiaj niezwykle aktualna - fot. Fb. Jasielska Pracowania Ikon

Pisania ikon nauczyłam się w Małopolskim Uniwersytecie Ludowym. Zaczęłam to robić, bo po prostu jakoś do tego bardzo mnie ciągnęło. Z czasem, kiedy już się wprawiłam, postanowiłam uzupełniać te ikony o moje własne przemyślenia. Tak zaczęły powstawać dzikony. W swojej twórczości chcę zwracać uwagę na istoty czujące, jakimi są zwierzęta. Ikony są antropocentryczne czyli skoncentrowane tylko na człowieku i przedstawiają ludzi, którzy z założenia byli święci. Jednak dla mnie te osoby niekoniecznie zawsze były takim wzorem cnót. Były to też osoby, które czyniły wiele zła jak na przykład św. Augustyn, albo święci władcy, którzy mordowali, stręczyli i prowadzili wojny. To naprawdę zadziwiające, kiedy ludzie burzą się na obraz dzika na moich dzikonach, a tym czasem wizerunek św. Augustyna, który zostawił swoją żonę i dziecko im nie przeszkadza.

Praca Marty Jamróg - fot. arch artystki

Zwierzęta są bardziej czyste od ludzi. Są bezinteresowne, żyją instynktownie, nie mają też złych intencji, a jednak nie zawsze okazuje im się należyty szacunek, a najgorsze jest to, że my jako ludzkość odbieramy zwierzętom hodowlanym i zwierzętom dzikim prawdo do życia. Najpierw je rozmnażamy, a potem je zabijamy i zjadamy. Chciałam ten krąg współodczuwania rozszerzyć właśnie na zwierzęta. Nadać im jakiegoś rodzaju podmiotowość. Natomiast na moich najnowszych obrazach poruszam temat śmierci, choć wykorzystuję też wizerunki zwierząt.

Najnowsze prace Marty Jamróg są poświęcone tematyce śmierci - fot. arch. Marta Jamróg

Co sprawiło, że ten temat jest dla ciebie teraz taki ważny?

– Przede wszystkim to wojna, która toczy się w Ukrainie. Ona mnie bardzo dotknęła, dlatego, że mam znajomych na Ukrainie i mieszkałam jakiś czas we Lwowie. Obserwuję jak wychodzą z nas różne traumy wojenne, które są pokoleniowe, bo sięgają jeszcze II Wojny Światowej. Obecna jest we mnie groza i takie wyczekiwanie na to, co może nadejść. Pewnego rodzaju niepewność jutra i brak stabilności, bo nic nie jest pewne w zaistniałej sytuacji geopolitycznej. Czuję, że śmierć jest trochę bliżej nas niż była przed 24 lutego. Dotykamy jej na co dzień. My, jako Polacy, na razie tylko czytając media i żyjąc po sąsiedzku z Ukraińcami, których jest bardzo dużo w kraju. A osoby, które zostały na Ukrainie, mierzą się z tematem śmierci każdego dnia. Nie umiem przejść nad tym obojętnie. Cały czas o tym myślę. Uważam, że śmierć może być też pewnego rodzaju transformacją, tak samo jak powrócenie do traum wojennych i przeżycie ich na nowo. Dlatego nie chcę jednak śmierci demonizować, bo uważam, że ona może być wielowymiarowa. Może się dziać na poziomie fizycznym, ale też na poziomie duchowym. Jeżeli chodzi o poziom duchowy, to może być nawet oczyszczająca, transformująca i wyzwalająca w ostatecznym rozrachunku. Próbuję jej dotknąć, żeby ją oswoić.

Praca Marty Jamróg - fot. arch artystki

Śmierć bardzo często stawia pod znakiem zapytania całą naszą aktywność. Życie jest tak kruche, Wszystko może w każdej chwili się skończyć. Jak sobie z nią radzisz?

– Nie jestem osobą religijną, ale to nie znaczy, że nie jestem osobą poszukującą duchowych ścieżek, bo uważam, że jest coś takiego jak życie duchowe, czy życie w innym wymiarze. Nie wiem co się z nami dzieje po takiej fizycznej śmierci, ale rozpatruję wiele koncepcji i biorę je pod uwagę. Jedna z nich mówi, że jest życie w innym wymiarze – jako dusza odchodzimy do innego wymiaru, a potem albo powracamy na Ziemię, albo tam zostajemy, albo może udajemy się na inną planetę? Jest też taka koncepcja, że po prostu znikamy i nas nie ma. Taki niebyt. Ta koncepcja chyba najbardziej byłaby mi bliska, ale tak jak wspomniałam, badam ten temat i nie wiem gdzie leży prawda. Nie przyjmuję żadnej odpowiedzi za oczywistą, rozważam różne opcje.

Wystawa prac Marty Jamróg w Małej Galerii w Nowym Sączu - fot. Fb. Mała Galeria w Nowym Sączu

Jakie obrazy zobaczymy na wystawie w Nowym Sączu i jak w ogóle tam trafiłaś ze swoimi pracami?

– Zaprosiła mnie Marcelina Pachota z Małej Galerii w Nowym Sączu. Na wystawie zaprezentuję obrazy, które malowałam od 2019 roku aż do teraz. Będą to prace, które obejmują właśnie tematykę zwierząt i tematykę śmierci, ale też będą dwa obrazy o punktach energetycznych.

Twoja wystawa odbywa się w Nowym Sączu. Sądecczyzna to rejon bardzo konserwatywny. Czy nie obawiasz się, że twoje dzikony spotkają się tam z hejtem?

– Staram się o tym nie myśleć i nie przejmować ewentualnymi zgrzytami, bo gdybym miała się tym przejmować, to w ogóle bym nie robiła tego, co robię. Ja już mierzyłam się z hejtem i z różnymi nieprzychylnymi opiniami. Mam do tego dystans, tak samo jak mam dystans do pochwał. Uważam, że każdy artysta powinien mieć bardzo duży dystans do swoich prac i swojej twórczości. Gdy za bardzo przywiązujemy wagę do pochwał, to one budują naszą osobowość i stają się motorem do działania. Tymczasem motywację do pracy powinniśmy odnajdować w nas samych. To nasza własna chęć ekspresji i komunikacji własnych przemyśleń powinna nas motywować, a nie opinie innych. Oczywiście, krytyka się zdarza i to jest normalne w świecie sztuki. Tak samo jak krytykowani są aktorzy, piłkarze, czy muzycy. To jest konsekwencja tego zawodu. Jeżeli tej krytyki nie ma to też jest coś nie tak. Jak jest krytyka to ja się nawet cieszę, bo to oznacza, że poruszam w kimś emocje, skłaniam do refleksji. A niech mnie krytykują! Zapraszam do dyskusji.

Jak powstają twoje obrazy? Gdzie szukasz inspiracji?

– Inspiracji szukam często w sztuce ikonopisarskiej, co można na moich obrazach zauważyć. Przeglądam albumy, chodzę na wystawy, spotykam się ze znajomymi, z którymi rozmawiamy o sztuce. Dużą rolę odgrywają też moje własne przemyślenia.

Obrazy maluję na dwóch rodzajach desek. Maluję na deskach nowych, albo na deskach znalezionych, starych, które mają już w sobie jakąś zapisaną historię. Wynoszę je na przykład ze starych, rozwalających się chałup. Czasem też dostaję takie deski od moich znajomych. Nowe deski z kolei zamawiam u stolarza.

Wolę malować na starym drewnie, to jest bardziej ekologiczne - to taki recykling. Stare drewno do mnie też bardziej przemawia. Ma w sobie zapisane historie, które, jak sobie wyobrażam, wychodzą potem z tego drewna podczas procesu malowania. Potrzebują tylko pędzla jako takiej magicznej różdżki.

Zawsze pracuję na drewnie, które jest gruntowane. Czasem robię bardzo prosty, uproszczony szkic. Maluję farbami akrylowymi, wymieszanymi suchym pigmentem.

Dzikona Marty Jamróg - fot. arch. Marta Jamróg

Dlaczego zdecydowałaś się na akryl, skoro jesteś osobą świadomą że świat, w którym żyjemy potrzebuje ochrony. Akryl to jednak chemia, a tempera jajeczna jak wiemy, potrafi przetrwać nawet kilkaset lat, prawie 1000 lat.

– Maluję pigmentami suchymi, ale nie wykorzystuję do tego tempery jajecznej, bo po prostu jej nie lubię. Nie lubię używać jajek. Jeżeli chodzi o malarstwo to nie mamy zbyt wiele możliwości, aby było ekologiczne, bo na przykład ja też werniksuję obrazy, aby je zabezpieczyć i to też jest chemia. Moim zdaniem nie możemy żyć całkowicie oddzielając się od chemii. Chociażby nawet jadąc do Nowego Sącza zużyłam benzynę. Nie da się żyć w stu procentach ekologicznie. Uważam, że jest to niemożliwe. Na przykład mam psa, dla którego muszę kupować suchą karmę, która jest z mięsa, bo pies musi jeść mięso. Chociaż są takie karmy, które są tylko roślinne, ale nie uważam, żeby to było dobre dla psów, które przecież są mięsożerne. Nie da rady od tego uciec. Potrzebny jest pewien dobry kompromis. Jeżeli są możliwości, to zawsze staram się żyć jak najbardziej w poszanowaniu natury, chociażby sama nie jem mięsa od dwudziestu dwóch lat.

Ryba Serca - praca Marty Jamróg przeznaczona na aukcję dla ratowania Odry - fot. arch. artystki

Kto kupuje twoje prace? Czy będzie można ja nabyć na wystawie?

– Moja prace kupują bardzo różne osoby. Są to kolekcjonerzy, ale też osoby nie zajmujące się sztuką na co dzień. Znajdują mnie często w mediach społecznościowych na Instagramie czy Facebooku. Są też osoby zza granicy. Muszę zaznaczyć, że większość moich odbiorców to bardzo fajne osoby, które bardzo mnie wspierają w tym co robię.

Gdyby ktoś chciał kupić moją pracę, to odsyłam do dwóch aukcji, które niebawem się odbędą. Pierwsza z nich odbędzie się na początku grudnia w Krakowie, w Domu Aukcyjnym Róży Wroniszewskiej. Jest to aukcja poświęcona Odrze. Oddałam tam swoją pracę wraz z innymi artystkami z Koalicji Siostry Rzeki, z którymi działamy na rzecz polskich rzek. Jest to akcja charytatywna na ratowanie rzeki Odry.

Druga aukcja będzie 7 grudnia w Domu Aukcyjnym Desa Unicum (Sztuka dzisiaj. Wybór kuratora – przyp. red.). Tam będzie można kupić mój obraz ("Bardzo ciężki żywot niedźwiedzia cyrkowego" – przyp. red.). Jeżeli ktoś jest zainteresowany kupnem prac poza aukcjami to może do mnie napisać w tej sprawie.

fot. arch. Marty Jamróg i Fb. Mała Galeria w Nowym Sączu

"Bardzo ciężki żywot niedźwiedzia cyrkowego" - dzikona Marty Jamróg, którą można wylicytować
Nowy Sącz

Nowy Sącz - najnowsze informacje

Rozrywka