W regionie tarnowskim coraz częściej do osób potrzebujących pilnej pomocy medycznej wysyłani są strażacy. Wszystko za sprawą licznych wyjazdów karetek do tak zwanych covidowców. Wolnego ambulansu nie było dla potrzebującego pomocy 76-latka. Na pomoc ruszyli strażacy, jednak mężczyzny nie udało się uratować.
Karetki pogotowia ratunkowego coraz dłużej oczekują na przekazanie pacjenta covidowego do szpitala. W następnej kolejności pojazd musi zostać zdezynfekowany, a to sprawia, że niekiedy ambulanse są wyłączone z niesienia pomocy innym pacjentom przez kilkanaście godzin. W ostatnich tygodniach na pomoc chorym coraz częściej ruszają strażacy.
Minionej nocy, na ulicy Lwowskiej w Tarnowie pomocy potrzebował 76-letni mężczyzna. Miał gorączkę i duszności, doszło także do zatrzymania krążenia. Reanimacja, którą podjęli strażacy trwała 40 minut. Tyle też czekano na karetkę. Niestety, mimo wysiłku, mężczyzna zmarł.
Wczoraj, w Tarnowie, strażacy interweniowali aż sześciokrotnie. U czterech osób doszło do zatrzymania krążenia.
Podobne interwencje podejmują także strażacy z jednostek znajdujących się w sąsiednich powiatach – dąbrowskim czy brzeskim. Wolnej karetki nie było także dla 65-letniej kobiety, która zasłabła na ulicy w Oświęcimiu. Niestety, jej życia także nie udało się uratować.
Po chorego w Gdowie przyleciał śmigłowiec LPR. Podobnie jak w poprzednich przypadkach, wolnej karetki nie było.
fot. ilustracyjne/PSPR Tarnów