O niecodziennej interwencji na terenie gminy Niepołomice poinformowali na facebookowym profilu KTOZ Joanna i Eryk. Zgłoszenie dotyczyło ośmiu zaniedbanych psów. Inspektorzy na długo zapamiętają tę historię.
Na facebookowym profilu KTOZ pojawił się wpis z cyklu "z pamiętnika inspektora". Jak przekonują Joanna i Eryk, ta interwencja na długo zapadnie w ich pamięci.
-Do biura Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami wpłynęło zgłoszenie, jakoby w jednej z miejscowości w gminie Niepołomice, mieszkało 8 psów w bardzo złych warunkach. Według osoby zgłaszającej, zwierzęta miały być niewyprowadzane na spacer i w złej kondycji. Na miejscu zastaliśmy mężczyznę, który, usłyszawszy jaki jest cel naszej wizyty, czym prędzej sprowadził do nas przebywającą na posesji kobietę, twierdząc, że to ona jest właścicielem zwierząt.
Pani poinformowała nas, że ma 6 psów, ale są to szczeniaczki i nie posiada żadnych dokumentów, ani szczepień, bo jeszcze nie zdążyła ich zrobić. Zapytaliśmy pani, czy możemy wejść do środka i zobaczyć zwierzaki (wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, w jakim tempie będziemy stamtąd wychodzić). Gdy tylko drzwi do domu zostały otwarte, odór bijący ze środka, prawie zwalił nas z nóg. Naprawdę nie mieliśmy ochoty tam wchodzić, ale cóż było robić? Musieliśmy sprawdzić, co dzieje się ze zwierzętami
-relacjonują inspektorzy i dodają:
-Pamiętacie może, jak jakiś czas temu byliśmy na interwencji, gdzie prawie 70 psów mieszkało w jednym pomieszczeniu z właścicielką? Powiem Wam uczciwie, że tamten zapach był niczym, w porównaniu z tym, co poczuliśmy tutaj. Pani otworzyła drzwi do pokoju, w którym przebywały zwierzęta. Zobaczyliśmy kilka bardzo mocno wychudzonych i przerażonych psiaków oraz drobnego chłopca, który, jak się później okazało, ma 15 lat. Niestety panujący wewnątrz smród był nie do wytrzymania i - pomimo najszczerszych chęci -musieliśmy wyjść na zewnątrz, żeby spokojnie porozmawiać z właścicielami domu. Poinformowaliśmy ich, że wzywamy na miejsce policję oraz Urząd Gminy, gdyż zwierzęta znajdujące się w mieszkaniu są w tak złym stanie, że nie możemy ich tam pozostawić, ponieważ zagrażałoby to ich zdrowiu lub życiu.
Jak się okazało kobieta skłamała. W mieszkaniu znajdowało się 8 psów, z czego 6 były to prawie roczne dzieci z suczką plus jeden dorosły samiec.
-Pod tym adresem mieszka jeszcze jeden pies, ale należący do dziadka - co do stanu tego zwierzaka, nie mieliśmy absolutnie żadnych zastrzeżeń. Wezwaliśmy na miejsce patrol policji i poprosiliśmy też o przyjazd przedstawicieli Urzędu Gminy oraz Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Według słów zgłaszającej, GOPS był informowany wielokrotnie o złej sytuacji chłopca mieszkającego pod tym adresem, jednak bez rezultatu. Zgłaszająca poinformowała nas, że było też sygnalizowane, że chłopiec nie uczęszcza do szkoły i nigdy nie opuszcza domu. Również bez odzewu ze strony odpowiednich organów. Pozostało nam czekać na wezwane służby
-relacjonują inspektorzy i dodają:
-Policja szybko pojawiła się na miejscu. Kiedy jednak weszli do środka, pospiesznie stamtąd wyszli, mówiąc, że kilka lat już pracują i jeszcze czegoś takiego nie widzieli, a raczej nie czuli.... Po przeprowadzeniu wywiadu, postanowili wezwać karetkę pogotowia. Ich zdaniem, chłopiec nie powinien dłużej mieszkać w tych warunkach. Oni również wykonali telefon do GOPS-u, wzywając ich do przyjazdu.
W międzyczasie prowadziliśmy pertraktacje z gminą, prosząc o przyjazd i zabezpieczenie zwierząt.
W końcu, po wielu telefonach, udało się ustalić wspólny plan działania. Na miejsce został wezwany lekarz z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Wieliczce, który miał ocenić, czy zwierzęta są rzeczywiście w tak złym stanie, jak twierdzili inspektorzy i zadecydować o ich losie.
-Przybyli na miejsce pracownicy Powiatowego Inspektoratu Weterynaryjnego nie wahali się ani chwili: "dalszy pobyt psów w tym miejscu nie wchodzi w grę, zwierzęta muszą zostać odebrane, a wobec właścicieli powinno zostać wszczęte postępowanie o zakaz posiadania zwierząt". Diagnoza PIW całkowicie pokrywała się z naszą. Stwierdzono bardzo duże wychudzenie zwierząt oraz zaniedbanie (poprzerastane pazurki, brak jakichkolwiek szczepień, ogromna ilość pcheł).
W międzyczasie, po którymś z kolei telefonie, na miejsce dotarł pracownik gminy oraz karetka. Lekarz owszem, stwierdził wychudzenie chłopca, jednak nie wydał decyzji o zabraniu go. Zaznaczamy, że ani lekarz, ani sanitariusze, nie byli w stanie wytrzymać w tym smrodzie, w jakim mieszkało to dziecko. Po kolejnym telefonie, tym razem z policji, na miejscu pojawiły się Panie z GOPS-u. To co od nich usłyszeliśmy, odnośnie tej interwencji, jest zbyt bulwersujące, żeby to tutaj przytoczyć... Przedstawicielowi gminy oraz inspektoratu, udało się namówić właścicielkę do zrzeczenia się wszystkich psów na rzecz gminy. Wiedzieliśmy jednak, że nie możemy opuścić posesji, zanim na miejsce nie dotrą pracownicy schroniska, z którym gmina ma podpisaną umowę. Nim jednak rzeczony pracownik dotarł po zwierzaki, na miejscu zjawił się technik policyjny, który miał zrobić oględziny posesji oraz spisać zeznania, potrzebne do założenia sprawy o znęcanie się nad zwierzętami. Pomimo kilku godzin wietrzenia, w mieszkaniu nadal ciężko było wytrzymać. Kiedy zostałam poproszona o wejście do środka wraz z w/w technikiem, po 10 minutach zaczęłam odczuwać silny ból głowy. Przypominamy, że w mieszkaniu (NIGDY NIE WIETRZONYM) od wielu miesięcy przebywał chłopiec oraz zwierzęta (o schorowanym dziadku już nawet nie wspominając). Celowo wymieniam tylko ich, bo niestety ani chłopiec, ani dziadek, ani psy, nie mieli możliwości wyboru miejsca, w którym przyszło im mieszkać.
-wspominają inspektorzy i dodają:
-Kiedy na miejsce dotarł pracownik schroniska, z którym gmina ma podpisaną umowę, wreszcie, po 6 godzinach, mogliśmy opuścić teren posesji. Niestety później, tego samego dnia otrzymaliśmy informację, że właścicielka psów wraz z synem i konkubentem, opuścili posesję. Po raz kolejny my - organizacja, która powinna z założenia pomagać przede wszystkim zwierzętom, musieliśmy podjąć działania, żeby pomóc ludziom. Tutaj pomocy wymagali chłopiec i dziadek. Zwierzaki są już na szczęście bezpieczne, ale czekamy na ruch służb odpowiedzialnych za pomoc ludziom. Uważamy, że najwyższy czas, żeby podjęte zostały odpowiednie kroki w tej sprawie. Na koniec pragnę ogromnie podziękować policjantom z komisariatu w Niepołomicach, którzy pokazali ogromne zaangażowanie oraz empatię dla chłopca i zwierząt oraz pracownikom Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Wieliczce za wsparcie naszych działań.
A ja zasypiam z bólem głowy i potwornym niesmakiem, jaki pozostał mi po tej interwencji
Inf.: KTOZ