niedziela, 13 marca 2022 13:40

"W sercu Krakowa dzieją się rzeczy niestworzone!" Mimo że opadają z sił, wciąż chcą pomagać Ukraińcom

Autor Joanna Jamróz-Haładyj
"W sercu Krakowa dzieją się rzeczy niestworzone!" Mimo że opadają z sił, wciąż chcą pomagać Ukraińcom

W sercu miasta, na krakowskim Kazimierzu (przy ul. Berka Joselewicza) mieszkańcy niosą bezinteresowną pomoc uchodźcom wojennym. O potrzebach Ukraińców i ogromnych sercach wolontariuszy rozmawiamy z ich koordynatorką Kati Płachecką.

Do Krakowa trafiło już ponad 90 tys. Ukraińców, a mieszkańcy stolicy Małopolski kolejny raz pokazują, że można na nich liczyć. Wielu krakowian zaangażowało się w niesienie pomocy. Wolontariusze pojawiają się wszędzie tam, gdzie przebywają uchodźcy, starając się być z nimi oraz dla nich nie tylko w dzień, ale i w nocy. Tak jest w jednym z punktów na krakowskim Kazimierzu. Jak informuje nas pracująca tam w charakterze wolontariuszki właścicielka agencji marketingowej dla gastronomii Kati Płachecka, to właśnie na krakowskim Kazimierzu, przy ulicy Berka Joselewicza 21/2 "dzieją się rzeczy niestworzone!"

Kati Płachecka/ fot. archiwum prywatne
Kati Płachecka/ fot. archiwum prywatne
– Na parterze działa wielki magazyn darów zorganizowany przez społeczność ukraińską. Na 1. piętrze mieszkają osoby, które dopiero co przyjechały do Krakowa. Potrzebują uspokoić się, wyspać, zebrać siły na dalszą podróż lub znaleźć lokum tu w Krakowie. Sytuacja zmienia się bardzo dynamicznie

– relacjonowała pierwszego dnia pracy wolontariuszka.

Jednego dnia rano w punkcie przebywało tylko 15 osób, a wieczorem goszczono ich już 30 (plus dzieci).

– Jest ciepło, są zabawki dla dzieciaków, mają gdzie spać… jedyny szkopuł to brak prawdziwej kuchni i ciepłych posiłków! Na miejscu przez całą dobę pracują wolontariusze sortujący dary, a tych są całe hałdy. Co chwilę ktoś przynosi nowe rzeczy. W powietrzu czuć adrenalinę, wolontariusze uwijają się, bo na Berka przyjedzie jutro TIR, który zabierze rzeczy na Ukrainę. Są ekstremalnie poważni, a po ich oczach widać, że duchem są na tej wojnie. Nie chcą odpoczywać, jeść, iść do domu

– wspominała pierwszego dnia pracy na Kazimierzu właścicielka agencji marketingowej. Kati zajmuje się organizacją dyżurów osób, które chcą pomagać przygotowywać na miejscu posiłki dla rezydentów domu i wolontariuszy. Do dyspozycji mają: aneks kuchenny, mikrofalówka, opiekacz do kanapek, toster, ekspres do kawy, warnik z herbatą, noże, jednorazowe naczynia, a także całe zaplecze produktów suchych.

Punkt pomocowy przy ulicy Berka Joselewicza 21/2 / fot. archiwum prywatne
Punkt pomocowy przy ulicy Berka Joselewicza 21/2 / fot. archiwum prywatne

Ponieważ na Instagramie wolontariuszkę obserwuje kilkadziesiąt tysięcy osób, postanowiła wykorzystać zasięgi, żeby pomóc uchodźcom.

– Dzięki zrzutce zorganizowanej na moim Instagramie, w 24 godziny zebrałam przeszło 18 tysięcy złotych

– poinformowała Kati. Zebrane środki przeznaczy na zakup jedzenia dla matek i dzieci, które schronienie znalazły w budynku Misji Słowiańskiej oraz dla wolontariuszy, którzy ciężko pracują w magazynie pod tym samym adresem. W sobotę (12 marca) na koncie zbiórki (do której wciąż można dołączyć) było ponad 22 tys. zł, a do końca akcji pozostało jeszcze 19 dni.

– Wspierające mnie wolontariuszki już dziś zrobiły pierwsze, adekwatne do potrzeb zakupy, po raz pierwszy nie płacąc za nie wyłącznie z własnej kieszeni! Cieszę się, że zdecydowałam się na Zrzutkę, ponieważ zebrana kwota daje mi potężny komfort planowania działań na Berka na najbliższe (jak sądzę) 2 miesiące. Codzienne wyżywienie 60 osób to nie jest pestka, a przecież chcemy pomagać też osobom z zewnątrz, które przychodzą pod ten adres po pomoc

– dodała.

Z Kati Płachecką porozmawialiśmy o tym, jak dziś funkcjonuje punkt pomocy Ukraińcom przy Berka Joselewicza.

Ilu Ukraińcom aktualnie pomagacie?

– Przy Berka Joselewicza 21/2 (w budynku Misji Słowiańskiej) mieszka obecnie około 35 kobiet z dziećmi. Mówię około, ponieważ ta liczba ciągle się zmienia - rodziny przebywają tu zazwyczaj tylko przez kilka pierwszych dni, zanim znajdą mieszkanie lub podejmą decyzję o dalszej podróży. Dzieciaki są w każdym wieku - od malucha po nastolatka.  

Jak to się stało, że zajęłaś się pomocą na rzecz uchodźców?

– W niedzielę (27 lutego) od znajomych dowiedziałam się o powstaniu centrum dla uchodźców na krakowskim Kazimierzu. Chwilę potem dostałam na Instagramie wiadomość od jednej z wolontariuszek - Kateryny, która prosiła mnie o pomoc w zakresie posiłków. Powiedziała mi o tym, jak zmęczeni i straumatyzowani ludzie z małymi dziećmi trafiają tu prosto z dworca i nie ma dla nich ciepłego jedzenia. Budynek przy Berka Joselewicza 21/2 nie posiada kuchni z prawdziwego zdarzenia. Na miejscu naprędce robiono kanapki, rozdzielano przyniesione dary. Na początku ciepłych obiadów po prostu nie było. To było dla mnie wezwanie do działania - zaczęłam pomagać. Wezwałam do pomocy całą moją instagramową społeczność i krakowskich restauratorów. Po 48 godzinach odpisywania na setki wiadomości od osób gotowych do działania, miałam gotowy plan śniadań, obiadów i kolacji na cały następny tydzień.  

Wspominałaś, że urzekła Cię gościnność jednej z Ukrainek?

– Gdy po raz pierwszy przyszłam do magazynu, by zorientować się w sytuacji, pani pełniąca dyżur w kuchni nie chciała mnie wypuścić bez zjedzenia zupy - tego dnia ktoś podarował barszcz. Czułam się, jakbym odmawiała własnej babci, a wszyscy wiemy, że tego się babciom nie robi!

Czego na tę chwilę najbardziej potrzebujecie?

– Nieustannie potrzebna jest żywność - mąka, cukier, olej, konserwy, kasze, słoiczki i kaszki dla dzieci, musy owocowe, gotowe dania instant.  Oprócz tego szybko kończą się leki, pieluchy dla dzieci, płyny do mycia dla dzieciaków i dorosłych, pasty i szczotki do zębów, baterie. W Krakowie codziennie pojawiają się tysiące nowych osób z Ukrainy, więc te potrzeby będą tylko rosły.  

Jak osoba zainteresowana może Wam pomóc?

– Po pierwsze, jeśli ktoś może ugotować i przywieźć ciepłe posiłki, niech się do mnie zgłosi. Mamy już kilkanaście chętnych restauracji, ale nie chcemy obciążać za mocno tej garstki miejsc. Po drugie, można przyjść sortować dary albo szykować posiłki (śniadanie robimy od 7:00, obiad mam nadzieję ściągać “z miasta”, kolacje szykujemy od 17:00). Do sortowania darów można przyjść w dowolnym momencie, przez całą dobę. Jeżeli ktoś chce szykować posiłki, niech zgłosi się do mnie, żebym mogła wpisać taką osobę do grafiku! Wystarczą 2-3 osoby przy każdym z posiłków. Za dużo osób to niepotrzebne zamieszanie. Po trzecie, można przynieść dary. Punkt przy Berka Joselewicza 21/2 działa całą dobę. Jeśli ktoś chce coś dostarczyć, dobrze by było, żeby pomyślał o tym, że to musi być zdatne do spożycia bez lodówki za kilka/kilkanaście dni.

Zapewniliście potrzebującym pierwszą pomoc, co dalej?  

– To pytanie, które wszyscy sobie zadajemy. Po dwóch tygodniach ciężkiej fizycznej pracy, wolontariusze opadają z sił. Brakuje pomocy finansowej „z góry”.  Codziennie widzimy jednak nowe twarze ludzi, którym trzeba pomóc. Robimy to dzień po dniu.

Punkt pomocowy przy ulicy Berka Joselewicza 21/2 / fot. archiwum prywatne
Punkt pomocowy przy ulicy Berka Joselewicza 21/2 / fot. archiwum prywatne

Fot.: Kati Płachecka

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka