środa, 7 czerwca 2023 16:32

79 ofiar. Jedną trzecią stanowiły dzieci. "Brutalność tych działań nie miała w tym czasie precedensu"

Autor Mirosław Haładyj
79 ofiar. Jedną trzecią stanowiły dzieci. "Brutalność tych działań nie miała w tym czasie precedensu"

Pacyfikacja Nasiechowic była wynikiem nieodpowiedzialnych działań jednej z lokalnych grup konspiracyjnych. Jej twórcą i dowódcą był Stanisław Borzęcki "Tatarski". Niemcy szybko wpadli na trop siatki Borzęckiego i zaczęli ją rozbijać. Na początek czerwca zaplanowano jednak działania o charakterze masowym – mówi w rozmowie z Głosem24 historyk, dr Dawid Golik. – Akcję przeprowadzono 4 czerwca, a kierował nią szef Kripo z Miechowa Phillip Riedinger. W wyniku operacji zginęło tego dnia najprawdopodobniej aż 79 osób, z czego niemal jedną trzecią stanowiły dzieci i niepełnoletnia młodzież. Brutalność tych działań nie miała w tym czasie precedensu w skali całej Małopolski.

W tym roku przypada 80. rocznica rozpoczęcia na szeroką skalę niemieckich akcji pacyfikacyjnych wymierzonych w mieszkańców małopolskich wsi. W związku z wydarzeniami z 1943 r. oddział Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie przypomina najważniejsze miejsca i fakty związane z tymi tragicznymi wydarzeniami. – Na terenie obecnego województwa małopolskiego akcje pacyfikacyjne, w których jednorazowo ginęło od kilku do kilkudziesięciu Polaków, objęły w samym 1943 r. niemal sto miejscowości. Do symboli urosły zbrodnie w Nasiechowicach (4 czerwca), Krzeczowie (20 czerwca), Kaszowie (1 lipca), Liszkach (4 lipca) Radwanowicach (21 lipca) czy będącej już wówczas w granicach Krakowa Woli Justowskiej (28 lipca). Kilkukrotnie pacyfikowane były także podhalańskie wsie Waksmund i Nowe Bystre – mówi w rozmowie z Głosem24 dr Dawid Golik kierownik pionu poszukiwań i identyfikacji krakowskiego oddziału IPN. – Tylko w wymienionych wyżej miejscowościach śmierć poniosło w 1943 r. blisko 250 osób – dodaje.

  • Czytaj także:
Zidentyfikowano czterech Wyklętych z Małopolski. Wśród nich „Beskidzkiego Janosika”
– Zdecydowanie najgłośniejszą postacią spośród całej czwórki był bez wątpienia Jan Sałapatek „Orzeł”. To legendarna postać, żołnierz zarówno pierwszej, jak i drugiej konspiracji, zwany „beskidzkim Janosikiem”. Bezpieka dopadła go dopiero w 1955 r. i w czasie próby zatrzymania został śmiertelnie rann…

Pierwszym z masowych ludobójstw, którego niemiecki okupant dopuścił się latem 1943 r. było to dokonane 2 czerwca we wsi Ispina (pow. bocheński, gmin Drwinia). – Wczesnym świtem niemiecka żandarmeria z Wieliczki dowodzona przez Johanna Krewera, przeprowadziła obławę w leżącej na północ od Puszczy Niepołomickiej wsi Ispina. Niemcy otoczyli wieś i wyprowadzili mieszkańców z ich domów. Ujętych wówczas kilkudziesięciu mężczyzn zgromadzono w pobliżu budynku nadleśnictwa. Posadzono ich w dwóch rzędach i rozkazano każdemu trzymać ręce na karku. Funkcjonariusze niemieccy przesłuchiwali indywidualnie każdego z zatrzymanych. Zadawali pytania o posiadaną pracę, gospodarstwo, źródło utrzymania, liczbę członków rodziny. Spośród zgromadzonych wytypowali 9 osób, które następnie wywieźli do lasu „Mokre” w kierunku Chobotu. Pozostali mężczyźni zostali wypuszczeni i otrzymali polecenie pozostania w domach. Uprowadzonym nakazano wykopać na skraju lasu dół, mający stać się ich mogiłą. Po brutalnych torturach wszyscy zostali straceni. Jeszcze przed egzekucją Niemcy w trakcie prowadzenia obławy zastrzelili 4 inne osoby (w tym jedną kobietę). Wśród zamordowanych tego dnia byli mieszkańcy Ispiny i okolicznych miejscowości, w tym żołnierze podziemia niepodległościowego (AK i BCh). Po kilku dniach od dokonania pacyfikacji rodziny odnalazły ciała bliskich i złożyły na pobliskich cmentarzach – możemy przeczytać w artykule poświęconemu zbrodni na stronie internetowej IPN.

4 czerwca 1943 funkcjonariusze niemieckiej policji kryminalnej (Kripo - Kriminalpolizei) oraz Gestapo z Miechowa przy wsparciu jednostek miejscowej żandarmerii i "granatowej policji"  dokonali pacyfikacji miejscowości Nasiechowice, Zagaje Zarogowskie, Pojałowice i Muniakowice (pow. Miechów). Tego samego dnia niemiecki okupant dokonał również krwawego odwetu we wsi Więcławice Stare (pow. Kraków). Funkcjonariusze miechowskiej żandarmerii rozstrzelali tam trzech mieszkańców pobliskiej wsi Pielgrzymowice za działalność konspiracyjną.

O przyczynach niemieckich akcji pacyfikacyjnych oraz wydarzeniach z Nasiechowic rozmawiamy z dr Dawidem Golikiem, kierownikiem pionu poszukiwań i identyfikacji krakowskiego oddziału IPN.

Wydarzenia z 2 i 4 czerwca '43 r. z Ispiny i Nasiechowic  rozpoczynają tragiczny rozdział w historii II wojny światowej w  Małopolsce. To właśnie wtedy rozpoczęły się zakrojone na szeroką skalę akcje pacyfikacyjne wymierzone w mieszkańców małopolskich wsi. W tym roku przypada 80. rocznica tamtych wydarzeń. Jakie były motywy Niemców podjęcia tak drastycznych kroków? Dziwi także skala tego zjawiska.

– To nie do końca jest tak, że dopiero w połowie 1943 r. rozpoczynają się tego typu działania na małopolskiej wsi. Akcje represyjne, mordy, egzekucje - to  wszystko stopniowo pojawia się już wcześniej, ale  rzeczywiście mniej więcej w czerwcu wybucha z niespotykaną wcześniej  siłą. Niemcy starają się bowiem, dość rozpaczliwie, przy pomocy akcji  pacyfikacyjnych zablokować tworzenie się w tym czasie pierwszych oddziałów partyzanckich i zbrojnych grup konspiracyjnych. Uderzają więc nie tylko w podziemie, ale też przede wszystkim w jego zaplecze, współpracowników, rodziny partyzantów  - czyli w małopolską wieś. Akcji tego typu, w których jednorazowo ginęło od kilku do kilkudziesięciu osób, można wskazać na  terenie Małopolski około stu w samym tylko 1943 r., a były one kontynuowane aż do końca okupacji. Miały też różny charakter - od  niewielkich stosunkowo akcji realizowanych przez niemiecką żandarmerię,  jak ta w Ispinie, po zorganizowane tzw. duże operacje, czego przykładem  są Nasiechowice, a później również m.in. Krzeczów  w pow. myślenickim.

Zbiorowa mogiła niemieckiego terroru w nasiechowickim lesie/Fot.: UG Miechów
Zbiorowa mogiła niemieckiego terroru w nasiechowickim lesie/Fot.: UG Miechów

Polska wieś to szerokie pojęcie, zamieszkiwali ją zarówno Polacy jak i Żydzi, a także inne mniejszości narodowe. Trzeba też pamiętać o majątkach ziemskich i ich właścicielach. Na czym polegały represje Niemców? Wspomnieliśmy o pacyfikacjach Ispiny i Nasiechowic  – czy mordowanie mieszkańców było jedyną i „pierwszą” krzywdą, jaka dotykała mieszkańców małopolskich wsi? Niemcy, wkraczając do danej miejscowości, zaczynali od mordowania?

– Niemiecka polityka wobec polskiej wsi ewoluowała. Pamiętajmy, że już od przełomu  1939 i 1940 r. zaczynają się działania wymierzone w jej mieszkańców. Są  to przede wszystkim wysiedlenia na teren Generalnego  Gubernatorstwa z ziem wcielonych bezpośrednio do III Rzeszy, później  także siłowe próby osiedlanie niemieckich kolonizatorów na Zamojszczyźnie. Bardzo trudna była też sytuacja ekonomiczna wsi – Niemcy traktowali ziemie polskie jako rezerwuar siły roboczej, ale też bez skrupułów wykorzystywali tereny wiejskie gospodarczo. Mieszkańcy oddawać musieli  obowiązkowe świadczenia rzeczowe, tzw. kontyngenty, wyznaczano młodzież  do przymusowej służby budowlanej oraz na roboty do Niemiec. Również dobrze prosperujące dotychczas majątki ziemskie trafiały pod zarząd powierników i realizowano za ich pomocą  niemiecką politykę rolną. Oczywiście poza wyzyskiem ekonomicznym  równolegle mieszkańców wsi dotykały też fizyczne represje. Pierwsze  pacyfikacje, w odwecie za działalność rzekomych partyzantów  spadały już na nią podczas kampanii polskiej 1939 r., później głośne  były zbiorowe represje na mieszkańcach wiosek wspomagających legendarnego "Hubala". Nie zapomnijmy,  że częścią polskiej wsi byli też mieszkający tam Żydzi, których Niemcy na oczach ich sąsiadów niemal w całości wymordowali w 1942 r. Zresztą Niemcy  zręcznie wykorzystywali przykład represji na Żydach, w celu zastraszenia  Polaków. Niejednokrotnie podkreślali, że jeżeli Polacy będą wspierać  podziemie albo nie będą lojalni wobec okupantów, to skończą tak jak  Żydzi.

Dowodzący pacyfikacją Nasiechowic komendant komisariatu Kripo w Miechowie SS-Untersturmführer Phillip Riedinger po aresztowaniu/Fot.: IPN
Dowodzący pacyfikacją Nasiechowic komendant komisariatu Kripo w Miechowie SS-Untersturmführer Phillip Riedinger po aresztowaniu/Fot.: IPN

Jak przebiegały akcje pacyfikacyjne? Czy były one do siebie podobne? Posiadały wspólny modus operandi?

– Represje mogły przybierać różny charakter. Część z nich miała charakter doraźnych działań, realizowanych przez pojedynczych żandarmów niemieckich w towarzystwie policjantów "granatowych".  Na podstawie donosu lub w wyniku śledztwa grupy takie przeprowadzały aresztowania i rewizje u konkretnych osób, część z nich aresztując, a innych - ku przestrodze -  na miejscu rozstrzeliwując. Charakterystyczne jest też to, że niekiedy żandarmi i granatowi policjanci tworzyli przebrane za partyzantów grupy prowokacyjne, które najpierw badały nastroje w poszczególnych miejscowościach, sprawdzały, kto może udzielać "leśnym" pomocy, a później przystępowały już otwarcie do likwidowania tych osób. Najbardziej spektakularne były jednak duże operacje kierowane bezpośrednio przez funkcjonariuszy policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa - z pionów Gestapo i Kripo -  które miały na celu ukaranie całych miejscowości. Do tych akcji wykorzystywano poza żandarmerią, także podległy miejscowej administracji niemieckiej Sonderdienst, a niekiedy również wojsko. Otaczano wówczas wieś, na podstawie uzyskanych wcześniej danych dokonywano aresztowań i po krótkim śledztwie przeprowadzano egzekucję wybranych osób. Zdarzało się jednak, że sprawcy zabijali ludzi na miejscu - na polach, drogach, w ich własnych domach. Później w raportach nazywano to niekiedy starciami z "bandami", w czasie których w walce likwidowano partyzantów. Za takie "bohaterskie" akcje niemieckim policjantom przyznawano odznaczenia, udzielano pochwał.

Grób rodziny Byczków zamordowanych 13 maja 1943 r./ Fot.: MUW
Grób rodziny Byczków zamordowanych 13 maja 1943 r./ Fot.: MUW

Czy były miejscowości, które uniknęły losu Ispiny i Nasiechowic oraz innych jej podobnych?

– Represje, w takiej czy innej formie, dotknęły właściwie niemal wszystkich miejscowości Małopolski. Ale wiele z nich, na szczęście, nie musiało doświadczać takich zbrodni. Wiele zależało od szczęścia, od tego gdzie akurat podziemie przeprowadziło jakąś zbrojną akcję albo gdzie spodziewano się zastać partyzantów. Jako pretekst wystarczał donos, nie zawsze zgodny z prawdą. Najmocniej ucierpiały te miejscowości, które rzeczywiście były oparciem dla rodzącej się lub działającej partyzantki, gdzie ludzie konspiracji mieli swoje rodziny, gdzie ukrywano wyposażenie i broń. Warto dodać, że Armia Krajowa długo starała się wstrzymywać z działaniami zbrojnymi m.in. właśnie dlatego, żeby uniknąć brutalnego odwetu ze strony Niemców. Niektóre regionalne organizacje oraz szczególnie grupy komunistyczne Gwardii Ludowej nie myślały tak dalekowzrocznie. To często właśnie ich aktywność prowokowała obławy i ściągała na ludność wiejską niepotrzebne represje.

Wracając do samych Nasiechowic, co wiemy o wydarzeniach z 4 czerwca?

– Pacyfikacja Nasiechowic była właśnie wynikiem nieodpowiedzialnych działań jednej z lokalnych  grup konspiracyjnych. Jej twórcą i dowódcą był Stanisław Borzęcki  "Tatarski", a nosiła ona nazwę Polskiej Wojskowej Organizacji Rewolucyjnej. "Tatarski" wciągał do grupy, a później też do pomocy działającemu w jej strukturach oddziałowi partyzanckiemu, bardzo wielu mieszkańców Ziemi Miechowskiej. Jednocześnie nie był skłonny podporządkować się Polskiemu Państwu Podziemnemu, które obawiając się wsyp próbowało wyhamować jego działalność. Niemcy szybko wpadli na trop siatki Borzęckiego i zaczęli ją rozbijać. Aresztując poszczególnych jej członków, a później także przy pomocy konfidentów i agentów, zyskiwali dane na temat współpracowników "Tatarskiego". Już w maju 1943 r. zamordowano współpracującą z konspiratorami trzyosobową rodzinę Byczków w Sławicach Szlacheckich. Na początek czerwca zaplanowano jednak działania o charakterze masowym, których celem były Nasiechowice oraz leżące koło nich Zagaje Zarogowskie, Pojałowice i Muniakowice. Akcję przeprowadzono 4 czerwca, a kierował nią szef Kripo z Miechowa Phillip Riedinger. Na podstawie uzyskanych już wcześniej danych przeprowadzono aresztowania, a następnie zatrzymane osoby rozstrzeliwano - w większości nad wykopanymi wcześniej dołami śmierci. W wyniku operacji zginęło tego dnia najprawdopodobniej aż 79 osób, z czego niemal jedną trzecią stanowiły dzieci i niepełnoletnia młodzież. Brutalność tych działań nie miała w tym czasie precedensu w skali całej Małopolski. Nie był to jednak koniec represji - akcję powtórzono miesiąc później, 1 lipca, kiedy funkcjonariusze żandarmerii, Sonderdienstu, a nawet straży pocztowej - Postschutzu - z Miechowa ponownie zjawili się w  Nasiechowicach. Zamordowano wówczas kolejnych 12 osób.

Jeden z grobów ofiar pacyfikacji Nasiechowic z 4 czerwca 1943 r./Fot.: MUW
Jeden z grobów ofiar pacyfikacji Nasiechowic z 4 czerwca 1943 r./Fot.: MUW
  • Czytaj także:
Krwawa Wigilia w Ochotnicy: “Kiedy upadała martwa w śnieg, w dalszym ciągu przytulała do siebie dziecko”
Pacyfikacja Ochotnicy (obecnie powiat nowotarski) w 1944 r. według rożnych rachunków pochłonęła od 52 do 56 ofiar, głównie osób starszych, kobiet i dzieci. – Uwieczniona na pomniku Maria Kawalec nazywana jest „ochotnicką Nike”. To chyba najbardziej znana ofiara Krwawej Wigilii. Zginęła uciekając prz…

Fot. gł.: UG Miechów/IPN Kraków

Miechów - najnowsze informacje

Rozrywka