– Nikt o zdrowym rozsądku nie uwierzy, że brzoza jest w stanie oderwać skrzydło wielkiego samolotu. To raczej ona powinna być ścięta. Bo nikt nie jest w stanie uwierzyć, że właśnie wtedy jakimś „cudownym” sposobem zostaną zawieszone prawa fizyki – mówił dziś abp Marek Jędraszewski, metropolita krakowski w czasie homilii w katedrze na Wawelu.
Trudno zostawić bez komentarza to, jak po raz kolejny polski Kościół angażuje się w bieżącą politykę. Tym razem, nie po raz pierwszy zresztą, za sprawą metropolity krakowskiego abp. Marka Jędraszewskiego. Dzisiejsza homilia w znacznej części dotyczyła kłamstwa – takiego które dzieli ludzi i narody, które jest silne i bardzo trudno jest z nim walczyć. Ale w pamięci zostanie z niej całkiem co innego – słowa arcybiskupa o katastrofie smoleńskiej. Według abp. Jędraszewskiego powodem katastrofy nie mogła być brzoza. Dlaczego? Bo, według arcybiskupa, rozsądek temu przeczy. Rzeczywiście wygląda na to, że z rozsądkiem ktoś tu jest na bakier. Zwłaszcza opowiadając o siłach, które „żywotnie są zainteresowane tym, aby o prawdzie tego, co się tam wydarzyło przynajmniej nasze pokolenie nie mogło się dowiedzieć”.
Arcybiskup Jędraszewski postanowił w Niedzielę Palmową, która w Kościele katolickim rozpoczyna się Wielki Tydzień i jest początkiem przygotowania duchowego do świąt rozstrzygnąć sprawę odpowiedzialności za tragedię sprzed 12 lat. Po co? Przecież stanowiska w tej sprawie są już dawno określone. Część Polaków jest przekonana, że była to katastrofa lotnicza, inni wierzą w zamach. Ale wszyscy wiedzą, że była to ogromna tragedia. To nas łączy. Arcybiskup postanowił poszukać tego, co dzieli.
Fragment liturgii abp Marka Jędraszewskiego podczas Niedzieli Palmowej w katedrze na Wawelu:
„Tragedia Katynia i walka z kłamstwem katyńskim to doświadczenie ważne dla kolejnych pokoleń Polaków. To część naszej historii. Naszej pamięci i naszej tożsamości. To jednak także część historii całej Europy, świata i przesłanie dotyczące każdego człowieka i wszystkich narodów. Dotyczącej przeszłości i przyszłości ludzkiej cywilizacji.
Zbrodnia katyńska już zawsze będzie przypominać o groźbie zniewolenia i zniszczenia ludzi i narodów. O sile kłamstwa. Będzie też jednak świadectwem tego, że ludzie i narody potrafią w czasach najtrudniejszych wybrać wolność i obronić prawdę.
Tych słów pan prezydent Lech Kaczyński nie zdołał już wypowiedzieć, choć udał się razem z innymi wybitnymi przedstawicielami polskiego narodu, by niejako odkłamać kłamstwo katyńskie. By stanąć u grobów naszych zamordowanych zdradziecko oficerów w 1940 roku. By szukać fundamentu prawdy a prze to pojednania i lepszej przyszłości dla Polski, Europy dla świata.
Zapewne nie mógł przypuszczać, że nie tylko nie będzie mu dane wypowiedzieć tych słów tle także tego, że właśnie wtedy, tym razem w obliczu śmierci jego i wszystkich osób polskiej delegacji zrodzi się kłamstwo smoleńskie, które też dzieli, które też sprawia, że nie można dojść do pełni pojednania w naszym narodzie. Kłamstwo. Bo przecież nikt o zdrowym rozsądku nie uwierzy, że brzoza jest w stanie oderwać skrzydło wielkiego samolotu. To raczej ona powinna być ścięta. Bo nikt nie jest w stanie uwierzyć, że właśnie wtedy jakimś „cudownym” sposobem zostaną zawieszone prawa fizyki. W to nie można uwierzyć.
Ale to kłamstwo trwa. I są siły, które żywotnie są zainteresowane tym, aby o prawdzie tego, co się tam wydarzyło przynajmniej nasze pokolenie nie mogło się dowiedzieć. Żeby to kłamstwo zostało pokryte milczeniem na wzór tego nakazanego milczenia, które zapanowało nad grobami katyńskimi”
fot: Joanna Adamik | Archidiecezja Krakowska