niedziela, 15 stycznia 2023 11:00

[HISTORIA] Czy Buffalo Bill był w Krakowie?

Autor Tomasz Stępień
[HISTORIA] Czy Buffalo Bill był w Krakowie?

Wszyscy, którzy tego dnia przyszli na krakowskie Błonia, wstrzymali oddech. Grupa rosłych Indian, wrzeszcząc niemiłosiernie, wśród huku i dymu, wybijała jeden po drugim kawalerzystów w niebieskich kurtkach. Gdy padł ostatni, okrzyki wojenne Indian umilkły. Powoli kończyło się przedstawienie, jakiego Kraków jeszcze nie widział – 6 sierpnia 1906 r. pod Wawelem rozbił swoje namioty słynny Buffalo Bill ze swoim widowiskiem Wild West Show.

Buffalo Bill Cody był postacią nietuzinkową. Musiał szybko dorosnąć – jego ojciec, znany w okolicy przeciwnik niewolnictwa, zmarł po tym, jak został dźgnięty nożem w jakiejś ideologicznej sprzeczce. Bill miał wtedy 11 lat. Ale już wtedy był świetnym jeźdźcem, więc łatwo znalazł pracę jako poganiacz bydła i woźnica. Gdy miał 14 lat, w 1860 roku, gruchnęła wiadomość, że w Kalifornii znaleziono złoto i  Cody już się tam wybierał, ale po drodze spotkał agenta Pony Express, szybkiej poczty konnej działającej na obszarze Wielkich Równin i Gór Skalistych, podpisał więc z nim kontrakt i został jeźdźcem. Wtedy poznał człowieka, który stał się legendą - Dzikiego Billa Hickoka - rewolwerowca, zwiadowcę, szeryfa i… hazardzistę, znanego ze swoich umiejętności strzeleckich. Zostali przyjaciółmi i niedługo potem, w czasie wojny secesyjnej służyli razem jako zwiadowcy. Bill, jako zaledwie jeden czterech cywilnych skautów, otrzymał Medal Honoru za męstwo w akcji.

Buffalo Bill Cody w 1880 r./fot. Wikimedia Commons

Ale prawdziwy rozgłos, a przy okazji pseudonim, przyniosło Buffalo Billowi co innego – polowania na bizony. W drugiej połowie lat 60-tych XIX w. kolej w Stanach Zjednoczonych rozwijała się w błyskawicznym tempie. Dla tysięcy robotników budujących nowe linie potrzebne były góry jedzenia. W 1867 r. Cody zdobył kontrakt na dostarczane mięsa bizonów robotnikom pracującym przy Kansas Pacific Railroad, a do tego – jak się okazało – miał naprawdę duży talent. Wiedział, jak tropić stada, do których osobników strzelać najpierw, ale przede wszystkim miał świetne oko i ze swojej strzelby kaliber .50 zabijał tyle zwierząt, ile tylko mógł. Jak sam się przechwalał, ustrzelił 4 282 bizonów w zaledwie osiemnaście miesięcy. Niestety jego skuteczność przyczyniła się do popularyzacji polowań na te zwierzęta i wkrótce strzelano do nich nie po to, żeby zdobyć żywność, ale dla sportu i zabawy. Setki mężczyzn z całych Stanów chciało spróbować tego, jak smakuje upolowanie największego zwierzęcia Ameryki Północnej. Za nimi ruszyli dziennikarze, aby dokumentować polowania - gazety chciały pisać jak najwięcej o nowej pasji Amerykanów. Podobno właśnie wtedy Buffalo Bill dostrzegł swoją szansę na prawdziwą sławę. Umiał opowiadać, więc autorzy tanich powieści o śmiałkach przemierzających Dziki Zachód chętnie spisywali jego historie. Gdy miał 23 lata jeden z nich napisał opowiadanie oparte na przygodach Cody'ego, a chwilę powstała cała powieść, drukowana w odcinkach w Chicago Tribune. Jednak prawdziwą pasją Buffalo Billa była scena. Razem z Johnem Bakerem Omohundro, znanym jako Texas Jack i włoską tancerką Giuseppiną Morlacchi w Chicago zadebiutowali z programem The Scouts of the Prairie (Zwiadowcy na prerii – przyp. red). Cody zaprosił też starego przyjaciela, Dzikiego Billa Hickoka, do przyłączenia się do grupy, ale ten nie nadawał się do show biznesu. Nie lubił grać, często chował się za sceną, a w końcu – w czasie występu - strzelił do reflektora, który zaświecił mu w oczy. Musieli się rozstać.

Od lewej: Dziki Bill, Texas Jack Omohundro i Buffalo Bill/fot. Wikimedia Commons

Choć pierwsze występy zostały chłodno przyjęte przez krytyków, publiczność waliła drzwiami i oknami, a – jak się okazało – Buffalo Bill miał niewątpliwy talent estradowy. Pomysłów mu nie brakowało. Time opisuje jego popisowy numer z tamtego okresu: „Cody i jego zwiadowcy walczą z grupą wojowników z plemienia Czejenów. Indianie zdają się zyskiwać przewagę, ale właśnie wtedy, gdy wydaje się, że cała nadzieja jest stracona, Buffalo Bill - ubrany w elegancką aksamitną czarną marynarkę - celuje w wodza Yellow Hand i strzela. Czejeni zostają pokonani. Buffalo Bill podchodzi do martwego wodza, wyjmuje nóż i jednym ruchem ścina skórę z włosami z głowy Żółtej Ręki. Bill triumfalnie unosi skalp w powietrze. „Za Custera!” – krzyczy. Publiczność wiwatuje. Niektórzy płaczą. Dla wszystkich oskalpowanie Żółtej Ręki jest aktem sprawiedliwości za klęskę i śmierć generała Custera w bitwie nad Little Bighorn”.

Początkowo skromny program z czasem rozrósł się i w końcu w przedstawieniu brało udział ponad 200 osób. Byli prawdziwi Indianie, rewolwerowcy, kowboje, czarnoskórzy wojownicy, meksykańscy vaqueros i argentyńscy gauchos, ale też Turcy i Mongołowie. Wszyscy w sowich wspaniałych kolorowych strojach. Artyści odtwarzali jazdę pocztowców Pony Express, ataki na dyliżans, napad Indian na osadników. Były też prawdziwe gwiazdy. W „Wild West Show” – bo taki tytuł nosiło teraz widowisko – występował Siedzący Byk, wódz Siuksów, rzeczywisty pogromca generała Custera, była Annie Oakley, strzelczyni wyborowa, która w trakcie show wystrzeliwała asystentowi, (którym był zazwyczaj jej mąż) dziesięciocentówkę spomiędzy palców lub papierosa z ust, czy Calamity Jane – popisująca się jazdą konną i strzelaniem.

Siedzący Byk, Annie Oakley, Calamity Jane/ fot. Wikimedia Commons

Amerykanie uwielbiali przedstawienia Buffalo Billa. Nic dziwnego. Oferowały im wszystko, czego wtedy oczekiwała biała część amerykańskiego społeczeństwa. Indianie byli nieokrzesani i dzicy, biali mężczyźni szlachetni i odważni, a przede wszystkim walczyli i zwyciężali z „dzikusami”. Choć, trzeba przyznać, Wild West Show miał też spore walory edukacyjne - to była żywa lekcja historii. Pokazy dawały Indianom możliwość nie tyle odgrywania roli, ale po prostu bycia sobą. Strzelali łuków, jeździli na koniach, a widzowie mogli to zobaczyć na własne oczy. Wszyscy aktorzy, którzy występowali, byli autentyczni i w opinii wielu krytyków przedstawienia były elementem kształtowania mitu Dzikiego Zachodu w takiej postaci, w jakiej chcemy widzieć go dzisiaj. Wild West Show stał się najpopularniejszym programem w Ameryce, a Buffalo Bill jednym z najbardziej znanych artystów na świecie. Nic dziwnego, że po kilku trasach po Ameryce Cody zdecydował się na występy w Europie, gdzie show oglądali między innymi Książę Walii, późniejszy król Edward VII, królowa Wiktoria, przyszły cesarz Wilhelm II i przyszły król Jerzy V. W czasie pobytu w Rzymie Buffalo Bill chciał zorganizować wytęp w Koloseum, ale nie pozwolił nie pozwolił na stan budowli. Amerykanin musiał zadowolić się starożytnym amfiteatrem w Weronie. W sumie w Europie odbył osiem tras, pierwsze cztery między 1887 a 1892, a ostatnie cztery od 1902 do 1906. W czasie tej ostatniej zawitał do Krakowa.

Buffalo Bills Wild West Show, 1890/ fot. Wikimedia Commons

Wild West Show wywołało w dawnej stolicy Polski wielkie poruszenie. Jak relacjonował krakowski Czas, już koło godziny 4 rano ciekawscy krążyli niecierpliwie wzdłuż ul. Lubicz (okolice dworca PKP) i Basztowej, oczekując pojawienia się egzotycznych postaci na pełnym wybojów bruku krakowskim. O  wpół do 7 na szerokim chodniku ulicy Basztowej było podobno tak gwarno jak na Rynku w południe. Było na co czekać. Buffalo Bill i jego grupa przybyli do Krakowa trzema pociągami z łącznie 59 wagonami, wypełnionymi wykonawcami, zwierzętami, belkami, namiotami i innym sprzętem. Po rozładowaniu pierwsze olbrzymie wozy z namiotami, ławkami oraz rekwizytami do przedstawień, zaprzężone w trzy, a nierzadko nawet w cztery pary koni, przejechały ulicą Basztową w kierunku Błoń, a za nimi cały pochód wykonawców. Jak wspomina gazeta, duże zainteresowanie wywołało „ukazanie się kilku bajecznie kolorowych postaci Indyan, wysokich, barczystych, o rozczesanych, bujnych, hebanowych włosach, o cerze, która wywoływała niepochlebne, a niedowierzaniem w ich autentyczność przepojone komentarze kumoszek i ich męskich akompaniatorów. Po gromadkach pieszych zaczęły się pojawiać postacie Indyan na pięknych, smukłych koniach, na których zarazem widać było wyraźnie ślady zmęczenia. Główny oddział jeźdźców, złożony z przedstawicieli najróżniejszych ras i narodowości, a liczący około 200 osób, przeciągnął ulicą Basztową około godz. wpół do ósmej”.

ul. Basztowa w Krakowie/fot. NAC

Ci, którzy doczekali do 9-tej, mogli zobaczyć 60-letniego Buffalo Billa Cody’ego, w towarzystwie – co odnotowane - młodej damy. Wszyscy ciągnęli w kierunku Błoń, gdzie naprzeciwko wejścia do Parku Jordana rozpoczęło się budowanie ogromnego namiotu. Na dziennikarzach Czasu spore wrażenie zrobiła sprawność organizacyjna Amerykanów. Gdy jedni wbijali pale i stawiali maszty, inni już odprowadzali zwierzęta. Osobny akapit poświęcili przygotowaniu posiłku: „W kuchni polowej gotuje się wszystko w wielkich kotłach parą, a mięso piecze się i smaży w odpowiednich, hermetycznie zamkniętych naczyniach. Herbata, kawa i kakao przygotowuje się w olbrzymich maszynach. W 20 minut już było gotowe śniadanie i do nakrytych stołów osiadło około 500 ludzi, po każdym, który wstał, zajmował miejsce ktoś drugi. Nikt nie dostaje wydzielonych porcyj; każdy może jeść, ile chce i nabierać, ile razy chce;  dyrektorowie przedsiębiorstwa i najniższy robotnik dostają to samo jedzenie”.

Krakowskie Błonia w roku 1926/fot. NAC

Artyści dali w Krakowie 4 przedstawienia – popołudniowe i wieczorne w sobotę 4 sierpnia i podobnie w niedzielę, 5 sierpnia. Ceny biletów wahały się od 2 do 8 koron (za miejsce w loży). Trzeba przyznać, ceny były przystępne - za przyzwoitą uchodziła wówczas miesięczna pensja w wysokości 100 koron. Można było też wykupić całą 6-miejscową lożę za 48 koron. Dzieci, niezależnie od miejsca, płaciły o połowę mniej. Z relacji, które pojawiły się w prasie widać, że występ nie rozczarował. „W gwałtownem tempie wpadają na preryę postaci konne i jak zrośnięte z koniem; Indyanie kilku szczepów, z naczelnikami, noszącymi dźwięczne imiona „Żelaznej ręki'', „Płomiennego Ogona", „Samotnego Niedźwiedzia", „Lotnej Strzały". Postaci jaskrawo umalowane, o głowach otoczonych piórami, które spadają w majestatycznych liniach, przedstawiają się malowniczo, zwłaszcza w kolorze. […] Pod sztandarem gwiaździstym, ukazuje się wódz tych wszystkich plemion i ludów – pułkownik Cody. Na pięknym koniu, w szarym mundurze, podjeżdża Buffalo Bill na front swych oddziałów i zdjęciem kapelusza wita gości. […] Na preryi dzieją się ciekawe rzeczy: Emigranci ciągną karawaną na Daleki Zachód, wśród napadów Indyan; koniokrad wykonuje swe rzemiosło i łapie na „lasso"; stary dyliżans odpiera atak czerwonoskórych; weterani artylerii amerykańskiej manewrują z działami. Wreszcie, wśród rozrzutnego nakładu huku i dymu, rozgrywa się w oczach na preryi „ostatnia bitwa jenerała Custera", czyli „walka pod Little Big Horn". Całe wojsko Custera pada trupem – przedstawienie doszło zenitu i chyli się ku końcowi.” – relacjonuje Czas. Co ciekawe, w niedzielę o 10.30 drużyna futbolowa złożona z pracowników Wild West Show rozegrała mecz z piłkarzami Akademickiego Klubu Footballowego, który miesiąc później przybrał nazwę "Cracovia". Był to pierwszy międzynarodowy mecz krakowskiego klubu, choć – ze względu na to, że drużyna Buffalo Billa nie była zorganizowanym klubem – w oficjalnych statystykach nie jest odnotowywany. Tak czy inaczej, krakowianie wygrali 1:0. W ramach ostatniego europejskiego tournée w 1906 r. na terenach dzisiejszej Polski Wild West Show dał jeszcze występy w Przemyślu, Rzeszowie, Tarnowie, Bielska-Białej i Cieszynie.

Buffalo Bill Cody występował w swoim programem o Dzikim Zachodzie do 1916 roku. Miał wtedy 71 lat i często trzeba było mu pomagać wsiąść na konia. Robił to za kulisami. Jego ostatni publiczny występ miał miejsce zaledwie dwa miesiące przed śmiercią. Zmarł 10 stycznia 1917 roku w Denver w Kolorado. Przeżył swojego przyjaciela, Dzikiego Billa Hickoka, który w 1876 w Deadwood został znienacka zastrzelony w czasie partii pokera. Trzymał wtedy w dłoni parę asów, parę ósemek (wszystkie czarne) i waleta lub damę karo (czerwoną). Od tego czasu taki układ kart nazywany jest „ręką umarlaka”.

Historia

Historia - najnowsze informacje

Rozrywka