poniedziałek, 23 marca 2020 12:25, aktualizacja 5 lat temu

Dębica: Pamiętajmy o...(49): Publiczna egzekucja w Dębicy Cz.2

Autor Bernard Szwabowski
Dębica: Pamiętajmy o...(49): Publiczna egzekucja w Dębicy 
Cz.2

Jan Stefko, mianowany pierwotnie przez komunistyczne władze pełnomocnikiem do spraw wdrożenia reformy rolnej w powiecie bielskim szybko jednak został zdemaskowany i oskarżony o kolaborację z niemieckim okupantem oraz podpisanie Volkslisty.

Według obecnej interpretacji wydarzeń został aresztowany przez funkcjonariuszy UB (Urząd Bezpieczeństwa) i osadzony w Więzieniu Montelupich w Krakowie, skąd miał zbiec 15 września 1945 roku. Od tego momentu zaczyna się historia, która do tej pory nie została ani wyjaśniona, ani rzetelnie udokumentowana. Przeciwnie, bo zgodnie z powiedzeniem, że im głębiej w las, tym więcej drzew zaczynają się pojawiać kolejne niejasności. Ponieważ sprawą historyka jest zgromadzenie jak największej ilości faktów i ich rzetelna analiza, do sprawy samego dowódcy wrócimy w następnym artykule. Teraz prześledźmy dzieje oddziału.

Oddział „Mściciela” powstał na terenie powiatu brzozowskiego w styczniu 1946 roku. W jego skład weszli zarówno ludzie, którzy mieli nie po drodze z nową komunistyczną władzą, jak i ci, którzy traktowali udział w zbrojnej grupie jako okazję do szybkiego wzbogacenia się. Byli tam zatem dezerterzy z LWP [Ludowe Wojsko Polskie] i MO [Milicja Obywatelska], jak również byli żołnierze AK [Armia Krajowa] oraz ludzie, którzy chcieli przyłączyć się do oddziału. Liczebność jego była płynna, o czym świadczą dane wskazujące stan między 20 a 35 żołnierzy.

Na samym początku oddziałek wchodził z skład większego ugrupowania majora Antoniego Żubryda pseudonim „Zuch”, który działał pod auspicjami NSZ (Narodowe Siły Zbrojne) W dość szybkim czasie oddział „Mściciela” usamodzielnił się i zaczął działać na własną rękę. Czy był to rezultat odgórnego nacisku dowództwa, czy też chęć szybkiego „pójścia na swoje” po wcześniejszym uwiarygodnieniu się w strukturach niepodległościowego podziemia? Wszystko wskazuje, że właśnie tak było. Pierwszą z akcji oddziału było rozbrojenie posterunku MO we wsi Niebylec w powiecie rzeszowskim 26 stycznia 1946 roku. Zdobytą broń załadowano na zarekwirowaną wcześniej furmankę i udali się do Kąt, gdzie była główna kwatera oddziału.

Następnie z polecenia Jana Stefki kilkuosobowa grupa pod dowództwem Józefa Kozłowskiego, mianowanego zastępca dowódcy, udała się do Domaradza, gdzie 9 lutego wtargnęli na posterunek MO. Po sterroryzowaniu załogi zabrano broń oraz elementy umundurowania oraz uprowadzono tamtejszego komendanta Mariana Urycia, którego „Mściciel” postanowił zamordować. Do wykonania wyroku wyznaczono Jana Dąbrowskiego, byłego żołnierza 8 DP [Dywizji Piechoty – wchodziła w skład 2 Armii WP], który został zwerbowany do oddziału pod przymusem po rozbrojeniu. Zamordowanie milicjanta zamykałoby mu drogę odwrotu do jednostki i rodziny. Dąbrowski strzelił do Urycia, ale go tylko ranił. Dobił go Franciszek Noster, inny członek oddziału.

W połowie lutego oddział kwaterował w Komborskie Woli. Wówczas to Jan Stefko podjął decyzję o wyruszeniu do dobrze znanego mu Przecławia, w którym jego dawne miejsce zajął nowy, z ramienia nowych władz, zarządca Alojzy Popiel. Jednocześnie wtedy oddział powiększył się o załogę milicjantów z Węgłowa, łącznie z komendantem Skałą, który został drugim zastępcą „Mściciela”. Wymarsz nastąpił 14 lutego. Kolejnego dnia we wsi Iwierzyce rozbrojono czterech żołnierzy WP, których pod przymusem wcielono do oddziału, a następnie ograbiono miejscową pocztę z zasobów finansowych. Dochodząc do wsi Borek napotkano jadących czterech ludzi: sierżanta i żołnierza WP oraz dwóch funkcjonariuszy PUBP [Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego] w Dębicy – Walentego Dzięgiela i Stanisława Kosydara. Żołnierze zostali rozbrojeni, zaś pierwszego z zatrzymanych Józef Grębosz zabił serią z pistoletu maszynowego. Drugi z zatrzymanych, Stanisław Kosydar, widząc co się dzieje zaczął uciekać. Wówczas to Józef Kozłowski zaczął za nim strzelać. Strzały okazały się śmiertelne. Zwłoki obydwóch zakopano w pobliskim lesie. By nie narobić sobie więcej problemów sześciu zatrzymanych wcześniej żołnierzy wypuszczono. Oczywiście zameldowali oni swoim przełożonym o zaistniałych wypadkach. Ciała Dzięgiela i Kosydara zostały ekshumowane i przewiezione do Dębicy, gdzie urządzono im pogrzeb. Podczas uroczystości szef PUBP w Dębicy porucznik Julian Wojtusik obiecał publicznie, że sprawcy zostaną powieszeni.   (cdn)

Opr. Jacek Dymitrowski,

Foto: Józef Stec -  Trumny ze zwłokami Walentego Dzięgiela i Stanisława Kosydara niesione przez żołnierzy na dziedzińcu kościoła św. Jadwigi w Dębicy

Historia

Historia - najnowsze informacje

Rozrywka