poniedziałek, 18 maja 2020 20:53, aktualizacja 5 lat temu

Maseczki z Antonowa są jednak do niczego

Autor Tomasz Stępień
Maseczki z Antonowa są jednak do niczego

Wicepremier Sasin nie ma ostatnio najlepszej passy. Najpierw przekonywał, że wybory odbędą się 10 maja – jak się skończyło, wszyscy wiemy. Wcześniej poszedł na lotnisko witać największy samolot świata z maseczkami na pokładzie które, jak się właśnie okazało, nie spełniają norm.

W połowie kwietnia największy samolot świata Antonow An-225 „Mrija” wypełniony środkami medycznymi wylądował na warszawskim Lotnisku Chopina. Jego przylotem ekscytowało się pół Polski, a witała go specjalna delegacja z wicepremierem Sasinem. Była nawet relacja na żywo z lądowania.

Ten największy transport środków medycznych zorganizowały nadzorowane przez Ministerstwo Aktywów Państwowych spółki KGHM Polska Miedź S.A. oraz Grupa LOTOS S.A. Zrealizowały one zamówienie na zlecenie i we współpracy z rządem. Maszyna, mierząca 84 m długości i ponad 18 metrów wysokości,  przywiozła między innymi 7 milionów maseczek ochronnych.

Spółki Skarbu Państwa po raz kolejny udowadniają, że w tym trudnym okresie stają na wysokości zadania i zdają egzamin z bycia społecznie odpowiedzialnymi podmiotami biznesowymi – cieszył się wicepremier Jacek Sasin.

Radość nie trwała długo. Już pod koniec kwietnia portal gazeta.pl twierdził, że maseczki „nadają się tylko na śmietnik” i nie spełniają norm, które zostały zadeklarowane przez producentów. Jak twierdził portal, do obrotu nie dopuścili ich między innymi Amerykanie. Zrobiło się gorąco. Maseczki wzięła w obronę KGHM Polska Miedź, oskarżając gazetę o szerzenie fake newsów. – Maseczki już pomagają w walce z #koronawirus, ich jakość jest potwierdzona badaniami. Hejt nie zatrzyma pomocy dla polskich szpitali – to jeden z Twittów koncernu. Sytuacja zaczęła się zaogniać.

Na szczęście górę wziął zdrowy rozsądek i maseczki postanowiono zbadać. Efekt? Taki, jak można się było spodziewać: maski, zgodnie z oceną Centralnego Instytutu Ochrony Pracy – Państwowego Instytutu Badawczego, nie spełniają norm, które zostały zadeklarowane przez producentów. Potwierdziła to oficjalnie dyrektor naczelny ds. komunikacji KGHM Polska Miedź, Lidia Marcinkowska. Spółka uzyskała raport z badania, które wskazuje na niedostateczną jakość partii sprowadzonych masek. – Niezwłocznie zawiadomiliśmy odbiorcę. Jednocześnie zwróciliśmy się do dostawcy z oczekiwaniem wyjaśnienia i podjęcia jak najszybszych kroków w celu prawidłowej realizacji zamówienia – informuje dyrektor Marcinkowska.

Co dalej z maseczkami? Jak twierdzi portal Onet.pl odesłanie nie wchodzi w grę jest zbyt drogie. – Sam transport Antonowem, za który zapłacił rząd, kosztował ok. 1,6 mln dolarów. W dodatku okazuje się, że koncern kupował maski przez pośrednika — polską spółkę Quantron SA. Teraz trwają analizy, jak wybrnąć z tej sytuacji i kto ma zapłacić za wpadkę z maskami. Pod uwagę branych jest kilka możliwości, w tym żądanie wymiany sprzętu lub zwrotu pieniędzy od dostawcy – pisze Onet.

fot: Ministerstwo Aktywów Państwowych

Polska - najnowsze informacje

Rozrywka