Doniesienia dotyczące końca 4. fali na pewno nie dotyczą Krakowa. Takie wnioski płynął z analizy danych dotyczących liczby zakażeń i zgonów w stolicy Małopolski.
Po wczorajszym szczycie nowych zachorowań w Krakowie, gdy odnotowano 1 032 nowe zakażenia, w dzisiejszym raporcie sytuacja wcale nie jest lepsza. Choć czwartkowy rekord nie został pobity, spadek liczby przypadków o 80 nie jest szczególnie optymistyczny i wyraźnie pokazuje, że nie może być mowy o przypadku. Doskonale obrazuje to poniższy wykres, na którym wyraźnie można zaobserwować rosnącą tendencję zakażeń w mieście.
5 stycznia na konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski odniósł się do zwiększonej ilości nowych zakażeń, jakie odnotowywane były od czasu świat Bożego Narodzenia. Szef resortu zdrowia nazwał wówczas wzrost zachorowań "poświąteczną anomalią" a całą sytuację przejściową. Zapowiedział, że dodatkowe obostrzenia nie będą wprowadzane. Tymczasem ilość zakażeń nie maleje a wzrostowa tendencja zarysowuje się coraz wyraźniej.
Niestety Małopolska jest jedynym regionem, w których sytuacja wygląda tak źle. Wyraźna przewaga województwa nad innymi rejonami i fakt, że stanowi prawdziwy ewenement w skali kraju nie napawa dumą. Obecna sytuacja w jakiej znalazło się województwo małopolskie, każe zapytać o przyczynę takiego stanu rzeczy, zwłaszcza, że ościenne województwa nie posiadają tak wysokiego wskaźnika zakażeń na 100 tys mieszkańców
Średnia zakażeń z ostatnich 7 dni na 100 tys. mieszkańców dla województwa wynosi 50,9 a w wśród powiatów pierwsze miejsce zajmuje Kraków, którego współczynnik zakażeń wynosi 91,2. Trzeba wyraźnie nadmienić, że stolica Małopolski bije na głowę pozostałe rejony, gdyż w drugim w kolejności powiecie pod względem liczby zakażeń na 100 tys. mieszkańców, czyli powiecie krakowskim, wskaźnik ten wynosi 62,0. To przepaść.
Wynik dla Krakowa z 13 stycznia przebił ten z 12 listopada 2020 roku, czyli jest najgorszy od 16 miesięcy. Wtedy ilość zakażeń wyniosła 1005 i stanowiły szczyt drugiej fali. Obecnie jednak statystyki są bardziej niepokojące. Początkowemu spadkowi zakażeń obserwowanym na początku grudnia zeszłego roku, towarzyszyła nadzieja na zakończenie 4. fali. Pytanie więc, czy obecnie mamy do czynienia z ciągiem dalszym wcześniejszych zakażeń, czy jest to nowa, nakładająca się na poprzednią.
Ponadto osiągnięty w czwartek wynik jest wyższy od tego z listopada 2020 r., co oznacza, że koronawirus, nadal stanowi zagrożenie a jego aktywność słabnie jedynie sezonowo. Niestety okazuje się także, że wynik osiągnięty przez krakowian w konkursie „Małopolska ZAszczepiona”, choć zagwarantował tytuł laureata i pierwsze miejsce wśród najlepiej zaszczepionych gmin w województwie, to okazał się niewystarczający w przypadku zapobiegnięciu wzrostowi zachorowań.
Przypomnijmy w Krakowie jest już ponad 70 proc. osób zaszczepionych przynajmniej jedną dawką a podwójną dawkę preparatu przyjęło już blisko 67 proc. krakowian.
Wykresy z ilością zakażeń znajdują swoje odzwierciedlenie w statystykach dotyczących zgonów. Na poniższym wykresie, kolorem niebieskim zaznaczono dzienne zgony w Krakowie z powodu COVID-lub z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami. Czerwona odzwierciedla linę trendu, z którego wyraźnie widać, że raczej nie może być mowy o szybkim wyjściem z obecnej sytuacji epidemicznej.
Nie dziwi więc, że w związku ze zwiększoną liczbą pochówków, dla zachowania płynności obsługi pogrzebów wyznaczono dodatkowe terminy pochówków również w soboty. Obecnie pochówki w sobotę będą się odbywać na cmentarzu Rakowickim (15 stycznia) oraz cmentarzu Prądnik Czerwony (22 stycznia).
Jak długo sytuacja się utrzyma i czy obecnie obrana droga walki z epidemią jest właściwa? Nad tym pytaniem każdy powinien zastanowić się sam.