wtorek, 1 marca 2022 12:44

Wtedy tylko zmiana geopolityczna mogła przynieść odmianę losu. Na to się Polacy nie doczekali

Autor Mirosław Haładyj
Wtedy tylko zmiana geopolityczna mogła przynieść odmianę losu. Na to się Polacy nie doczekali

– Niektórzy od początku mówili, że Sowieci nie dadzą szans na życie cywilne, że trzeba walczyć – opisuje powojenną rzeczywistość, w jakiej musieli odnaleźć się żołnierze polskiego podziemia, historyk, dr Maciej Korkuć. I w tamtej sytuacji widzi dużo podobieństw do dzisiejszej wojny w Ukrainie. – Popatrzmy dzisiaj na te małe oddziałki Ukraińców, którzy mówią: będziemy walczyć z bronią w ręku do końca. I zawsze są tacy, którzy pytają: „A co to da? Sami imperium nie pokonacie”.

Prezydent Lech Kaczyński, który podjął inicjatywę ustawodawczą upamiętnienia żołnierzy polskich, którzy po roku 45. nie złożyli broni, napisał: „Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych ma być wyrazem hołdu dla żołnierzy drugiej konspiracji za świadectwo męstwa, niezłomnej postawy patriotycznej i przywiązania do tradycji niepodległościowych, za krew przelaną w obronie ojczyzny”.

Dzień 1 marca, jako termin celebrowania Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych wybrano nieprzypadkowo. Jego pomysłodawcą był ówczesny prezes Instytutu Pamięci Narodowej Janusz Kurtyka. Data związana jest z rokiem 1951 – 1 marca w więzieniu mokotowskim wykonano wyrok śmierci na siedmiu członkach IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”: Łukaszu Cieplińskim, Mieczysławie Kawalcu, Józefie Batorym, Adamie Lazarowiczu, Franciszku Błażeju, Karolu Chmielu i Józefie Rzepce, którzy byli członkami IV Zarządu Głównego Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Inicjatorom nowego święta zależało na ustanowieniu go przed 1 marca 2011 roku, tak aby pierwszymi obchodami uczcić 60. rocznicę zamordowania dowództwa WiN-u.

Powojenne podziemne formacje niepodległościowe stawiały opór sowietyzacji Polski. Ich celem były działania na rzecz odzyskanie niepodległości państwa i wolności jego obywateli. Przez konspiracyjne szeregi przewinęło się co najmniej kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy. Zapleczem ich działalności była wielokrotnie liczniejsze rzesze współpracowników wśród ludności cywilnej.  Z danych komunistycznego MSW z lat 70. wynika, że w latach 1945-55 około 9 tys. członków konspiracji poniosło śmierć z bronią w ręku. Statystyki te są jednak niepewne, ponieważ skala oporu była znacznie większa.

O Żołnierzach Wyklętych rozmawiamy z dr Maciejem Korkuciem, historykiem, naczelnikiem Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie.

Dr Maciej Korkuć Fot. archiwum prywatne
Dr Maciej Korkuć Fot. archiwum prywatne

1 marca obchodzony jest jako Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Święto zostało uchwalone w 2011 roku, czyli ponad 20 lat od obalenia komunizmu. Nie za późno?

– Ważniejsze jest, że zostało uchwalone ponad podziałami politycznymi. Bo, tak jak pamięć o Państwie Podziemnym i o Armii Krajowej powinna Polaków łączyć, tak pamięć o oporze niepodległościowym też powinna być naszym wspólnym mianownikiem. Bo przecież to o naszą wolność i niepodległość chodziło. To powinno być święto, które łączy Polaków ponad dzisiejszymi podziałami politycznymi. Wszystkich, którzy są przywiązani do niepodległości, do szacunku dla tych, którzy zarówno metodami politycznymi, jak i z bronią w ręku stawiali opór zniewoleniu, którzy na polu walki i w komunistycznych więzieniach oddawali życie. Byli mordowani przez wrogów za ich zasługi dla Polski.
Powinno mieć wymiar symbolu, że inicjatywa ustanowienia tego święta w dniu 1 marca, sformułowana przez prezesa IPN Janusza Kurtykę, została podjęta przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego a ostateczny podpis pod ustawą w tej sprawie złożył w 2011 roku prezydent Bronisław Komorowski.
Niepodległość, pamięć o oporze przeciw zniewoleniu dokonywanemu przez moskiewski imperializm, nawet w obliczu miażdżącej przewagi wroga, powinny nas spajać jako społeczeństwo. Tym bardziej kiedy dzisiaj na Ukrainie widzimy jakie znaczenie ma wspólnota woli obrony niepodległości w obliczu silniejszego wroga.

Choć rzeczywiście święto zostało uchwalone ponad podziałami politycznymi, to nie możemy powiedzieć, żeby szeroko rozumiana scena polityczna była zgodna, co do zasług żołnierzy niezłomnych.

– Oczywiście pomijam tutaj postkomunistów, którzy wciąż opisują rzeczywistość hasłami komunistycznej propagandy.Niestety dotyczy to również tych młodych, wychowanych przez tych starszych w duchu stalinowskiej wersji historii, którzy już pod nowymi nazwami wciąż wychwalają Armię Czerwoną a także celebrują ludzi Bieruta, komunistyczną Armię Ludową, oddają cześć "bohaterom" w rodzaju Mieczysława Moczara. W takich miejscowościach jak Ewina czy Gruszka oraz innych, co roku organizowali i organizują uroczystości. Tam, ramię w ramię z oficjalnymi delegacjami Federacji Rosyjskiej, składają hołdy tym, którzy służyli Stalinowi i budowali w Polsce sowiecki totalitaryzm. Takie uroczystości organizowane były również w 2021 roku: z aktywnym udziałem i przemówieniami posłów Lewicy. Z dziećmi, ze sztandarami, ze schizofreniczną propagandą płynącą z mikrofonów. Żenujące. Może teraz jest czas opamiętania również dla nich.

Zgrupowanie mjr. Zapory w drodze na Rzeszowszczyznę, lipiec 1946 r./Fot.: wikipedia
Zgrupowanie mjr. Zapory w drodze na Rzeszowszczyznę, lipiec 1946 r./Fot.: wikipedia

Skupiając się już na samych oddziałach. Mógłby pan nakreślić ówczesną sytuację geopolityczną? Obecnie padamy chyba ofiarami skrótów i schematów myślowych według których po '45 sytuacja była jasna i klarowna: Niemcy zostali przepędzeni z Polski przez wchodzących Sowietów, którzy zaczęli zaprowadzać swoje porządki, więc żołnierze Podziemia chwycili za broń. Odpuścili dopiero w obliczu przeważającej siły wroga, gdy zaproponowano im amnestię z czego skorzystali...

– Polska przez całą wojnę walczyła przeciw Rzeszy Niemieckiej, jako państwo przynależne do obozu aliantów. Kierowały tą walką władze RP na uchodźstwie, z których upoważnienia powstały też struktury Polskiego Państwa Podziemnego. Niestety, od kiedy Związek Sowiecki przeszedł po Stalingradzie do ofensywy, Moskwa była zdeterminowana, aby nie pozwolić na odbudowę niepodległego państwa polskiego. ZSRS zagarnął ponownie ziemie wschodnie i zniewolił całą resztę na zachód od Bugu. Stalin zbudował alternatywne struktury państwowe pod egidą marionetkowego PKWN. Żołnierze podziemia niepodległościowego i ich dowódcy musieli się odnaleźć w nowej i szybko zmieniającej się sytuacji. Niepodległości nie było. Były za to represje, pacyfikacje wsi, mordy, wywózki dziesiątek tysięcy ludzi na wschód…
A jednocześnie silna była nadzieja. Przekonanie, że nie jest możliwe, aby owinięty od stóp do głów hasłami Narodów Zjednoczonych świat koalicji antyniemieckiej, w tym przede wszystkim USA i Wielka Brytania, pozwolił po rozbiciu Niemiec na pełne zniewolenie polskiego alianta. To się nie mieściło w głowie ludziom tak, jak – na szczęście nie mieści się dzisiaj w głowie –  że Zachód, w tym Polska, USA i inni machną ręką na Ukrainę i powiedzą: trudno nic się nie stało… Tak, czy inaczej podziemie niepodległościowe zostało zatomizowane w znacznym stopniu.

5 Wileńska Brygada AK/Fot.: IPN
5 Wileńska Brygada AK/Fot.: IPN

Czym owocowała te sytuacja?

– Armię Krajową rozwiązano aby żołnierzy próbować chronić przed sowieckimi represjami. Nadaremno. Jedni próbowali wracać do domu i czekać aż zmieni się sytuacja geopolityczna i zacznie się konflikt Sowietów z Zachodem. Inni chcieli przechodzić do działań politycznych. Część jednych i drugich zagrożona aresztowaniami nierzadko musiała szukać na powrót schronienia w oddziałach leśnych. Tam się spotykali z tymi, którzy od początku mówili, że Sowieci nie dadzą szans na życie cywilne, że trzeba walczyć. Tym bardziej, że trzeba było odbijać aresztowanych, likwidować szczególnie niebezpiecznych zbrodniarzy z UB i NKWD. Także demonstrować, że Polski nie da się zniewolić, tak po prostu. Ruch do lasu i z lasu zmieniał się w zależności od tego, jak zmieniały się pola nadziei. Po kilku miesiącach roku 1945 wielu uwierzyło, że powrót Mikołajczyka przyniesie wolne wybory i zakończy represje. Niestety równie szybko wielu się przekonało, że nic z tego. Komuniści mieli pełną kontrolę nad zawłaszczonym wojskiem, nad aparatem bezpieczeństwa… Były represje, był opór i celne ciosy zadawane komunistom. Ale też pojawiało się pytanie: czy małe oddziały partyzanckie są w stanie pokonać to wielkie imperium... Tylko zmiana geopolityczna mogła przynieść prawdziwą odmianę losu. I na to się Polacy nie doczekali. Po 1947 roku podziemie zbrojne to coraz częściej po prostu oddziały przetrwania, ścigane przez umocniony już reżim komunistyczny chroniony przez sowieckie garnizony.
I znowu – popatrzmy dzisiaj na te małe oddziałki Ukraińców, którzy mówią: będziemy walczyć z bronią w ręku do końca. I zawsze są tacy, którzy pytają: „A co to da? Sami imperium nie pokonacie”. Ale to materiał na oddzielną rozmowę.

Kpt. Henryk Flame ze swoimi żołnierzami niedługo po ujawnieniu się przed komisją amnestyjną/Fot.: wikipedia
Kpt. Henryk Flame ze swoimi żołnierzami niedługo po ujawnieniu się przed komisją amnestyjną/Fot.: wikipedia

O kim powinniśmy pamiętać 1 marca? Czy tylko o leśnych oddziałach ?

– Warto pamiętać, że ci,których przypominamy to żołnierze, którzy walczyli w oddziałach partyzanckich, ale też żołnierze, którzy doraźnie gromadzili się do przeprowadzenia akcji zbrojnej. To również ci, którzy połączeni służbą w szeregach AK i innych niepodległościowych organizacjach zbrojnych nadal zasilali konspirację polityczną. Taka była koncepcja działania Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, chociaż z czasem okazały się konieczne również oddziały zbrojne. 1 marca to dzień pamięci także o tych, których UB wyciągało z domów i uśmiercało za dorobek wcześniejszej walki zbrojnej o niepodległość – tak jak to było w przypadku gen. Fieldorfa „Nila”. Bo w ten sposób komuniści eliminowali ludzi, którzy wciąż byli symbolami niepodległości, przywiązanymi do ideałów wolnej Polski.
Inna rzecz, że osobiście nie lubię tego literackiego (choć przyznaję: literacko nośnego)terminu „Wyklęci”. Oni wyklęci byli dla PRL-u. Hasło „Żołnierze Wykleci” było rzucane w twarz tej propagandzie, która pochodziła od Jaruzelskiego i jego poprzedników. To miało sens w latach 80. i nawet 90., kiedy ludzi mieli w głowach wtłoczone PRL-owskie schematy myślenia. Jednak czas biegnie. Obecnie żyjemy w wolnej Polsce już od 30-tu lat. I niechcący, wbrew intencjom, jakoś wciąż ciągniemy ten ogon propagandy PRL, bo przecież to ta propaganda ich wyklinała, nazywała bandytami, tak jak wcześniej robiła to propaganda niemiecka. Warto przypominać, że chodzi po prostu o podziemie niepodległościowe. I dla mnie to jest narodowy dzień pamięci o żołnierzach podziemia niepodległościowego. O tych żołnierzach, którzy walczyli i ginęli za wierność Ojczyźnie.

Jeden z pododdziałów Józefa Kurasia "Ognia"/Fot.: IPN
Jeden z pododdziałów Józefa Kurasia "Ognia"/Fot.: IPN

Fot.: wikipedia.pl/Archiwum IPN

Polska - najnowsze informacje

Rozrywka