czwartek, 30 grudnia 2021 16:31

Są jak Real Madryt na swoim kontynencie. To dla nich Sousa zostawił naszą kadrę

Autor Tomasz Stępień
Są jak Real Madryt na swoim kontynencie. To dla nich Sousa zostawił naszą kadrę

Być może w przyszłości powstanie dobry serial lub książka na temat „lojalności” i ostatecznego zerwania umowy przez Paulo Sousę z naszą reprezentacją. To już jednak bez znaczenia, ponieważ nazwany w Polsce „siwym bajerantem” trener ma nowego pracodawcę i to nie byle jakiego. CR Flamengo w samej Brazylii może pochwalić się ponad 40 milionową społecznością kibicowską, a w Ameryce Południowej na próżno doszukiwać się większego klubu.

Trudne początki

Za rok powstania Flamengo przyjmuje się 1895 r., choć pierwszy oficjalny mecz rozegrali dopiero 17 lat później. A to wszystko za sprawą faktu, że początkowo miał to być klub wioślarski, który założyli: José Agostinho Pereira da Cunha, Mário Spindola, Nestor de Barros, Augusto Lopes, José Félix da Cunha Meneses oraz Felisberto Laport.

Sekcja stricte piłkarska powstała w 1911, po tym jak niezadowoleni piłkarze Fluminense (Alberto Borghert, Othon de Figueiredo Baena, Píndaro de Carvalho Rodrigues, Emmanuel Augusto Nery, Ernesto Amarante, Armando de Almeida, Orlando Sampaio Matos, Gustavo Adolpho de Carvalho, Lawrence Andrews i Arnaldo Machado Guimarães) odeszli ze swego poprzedniego klubu. Powstanie nowej sekcji kompletnie nie spodobało się wioślarzom. Dla nich Flamengo miało być zaangażowane tylko w ich dyscyplinę, a nie piłkę nożną. Niemniej musieli się pogodzić z tym faktem.

Wykorzystując kapitalne położenie geograficzne miasta, nowy zespół zaczął treningi na plaży Russel, stopniowo zdobywając poparcie mieszkańców Rio, którzy w coraz większej ilość gromadzili się na spotkaniach popularnych „Fla”. Co ciekawe, pierwszy oficjalny mecz Flamengo zapisał się w historii z dwóch powodów. Raz to oczywiście debiutancki mecz, a dwa - 3 maja 1912 r. gospodarze rozgromili drużynę Mangueira aż 16:2, co po dzień dzisiejszy stanowi najwyższe zwycięstwo w historii klubu.

Warto odnotować, że jeszcze tego samego roku - 7 lipca 1912 roku, Flamengo rozegrało pierwszy w historii mecz derbowy z Fluminense i to od razu zwycięski. Spotkanie zakończyło się wynikiem 3:2. Był to początek rywalizacji obu klubów, który trwa po dzisiaj.

Złota dekada

„Fla” od początku swojego istnienia zainteresowani byli tylko najwyższymi lokatami. Takie podejście dało tej drużynie wiele sukcesów. Dla większości kibiców najpiękniejszy okres to lata 80. minionego wieku. To właśnie wtedy Zico i spółka rządzili nie tylko w Brazylii.

W 1980 r. Flamengo po raz pierwszy sięgnęło po mistrzostwo kraju dzięki wygranej 3:2 z Atlético Mineiro na stadionie Maracanã, a legendarny Zico z 21 bramkami na koncie został królem strzelców ligi. Wygrana w tych rozgrywkach umożliwiła start w Copa Libertadores. Sezon później było jeszcze lepiej, ponieważ „Fla” w finale Copa Libertadores pokonali chilijskie Cobreloa (po 3 meczach) i wygrało te rozgrywki. Mało? No to następny cel był „prosty”! Wygrana w Pucharze Interkontynentalny, w Jokohamie ze słynnym Liverpoolem. The Reds zostali upokorzeni na oczach całego świata i przegrali aż 3:0. Następne dwa lata także należały do Flamengo, które wygrało mistrzostwo Brazylii w 1982 i 1983 roku oraz Campeonato Carioca w 1981 r.

Wszystkie tamte sukcesy nie byłyby możliwe bez wspomnianego Zico. W Brazylii jest to gracz traktowany jako jedna z największych legend w historii tego sportu. I nawet transfer w 1983 r. do włoskiego Udinese Calcio tego nie zmienił. Po dwuletniej przygodzie na płw. apenińskim bohater całego Flamengo wrócił do domu, gdzie w 1987 r. zdobył ponownie Campeonato Brasileiro. Złota era Zico, jak i całego Flamengo zakończyła się w 1989 r., gdy odszedł do japońskiej drużyny Kashima Antlers. Tam grał przez pięć lat, a następnie w 1994 r. zakończył swoją bogatą i nietuzinkową karierę.

Na uwagę zasługuje jeszcze rok 2019. To właśnie wtedy, Flamengo przeszło do historii, zdobywając jednocześnie mistrzostwo i wygrywając południowoamerykański odpowiednik Ligi Mistrzów.

Największy klub na kontynencie

Flamengo to marka budowana od wielu lat. Rio to ogromne miasto, a „Fla” to jego klub-symbol. Nawet 43 miliony Brazylijczyków deklaruje, że kibicuje temu zespołowi. Jest jednak dziwne ale… w tym całym przypadku. Mimo ogromnej popularności zdarza się – i to nie sporadycznie – że mecze Flamengo często ogląda tylko garstka fanów na trybunach. Oczywiście Maracana to największy stadion na świecie i ciężko go zawsze wypełnić, jednak porównując to do popularności europejskich gigantów, na których mecze często trzeba polować miesiącami, to naprawdę dziwny przypadek.

Flamengo jest klubem faweli Rio de Janeiro. To oznacza, że sympatyzujący z nim fani często żyją w skrajnym ubóstwie i nie stać ich na bilet. Druga sprawa to osoby, które deklarują oddanie „Fla” często żyją w innych rejonach ogromnej Brazylii – co sprawia, że nie mają szansy znaleźć się na danym meczu.

Ogromne zyski dla kasy klubowej przynoszą jednak wszystkie gadżety związane z jego barwami. Koszulki Flamengo schodzą jak ciepłe bułeczki na całym świecie, co musi się wiązać z obecnością głośnych nazwisk w drużynie. A tych nie brakuje… . Zespół złożony z takich gwiazd, jak: Diego, Felipe Luis, czy reprezentant Brazylii Gabriel Barbosa. To oczywiście jeden z czynników, ale mimo wszystko – nie główny. Flamengo to historia, o której wiedzą na całym świecie. I to nie tylko kibice… Kiedyś Mario Balotelli stwierdził, że chce zakończyć karierę we Flamengo, natomiast Lukas Podolski ostatnie mistrzostwo Brazylii zdobyte przez „Fla” celebrował umieszczając zdjęcie w ich barwach na instagramie.

Taki zespół zawsze musi walczyć o najwyższe cele, a ostatnie mistrzostwo kraju padło łupem Hulka i jego Atletico Mineiro. To oznacza, że przed Paulo Sousą naprawdę trudne zadanie. Popularnie nazywany w Polsce „siwy bajerant” już wiemy, że potrafi czarować słowem i dużo mówić o lojalności albo wizji wielkich zwycięstw. Teraz ma okazję pokazać, czy jest naprawdę niezłym trenem. Bo jakbyśmy nie byli źli na niego za to w jaki sposób zdezerterował przed tak ważnymi dla nas barażami do mundialu w Katarze, to otrzymuje ogromną szansę od losu.

fot: Wokimedia Commons

Sport

Sport - najnowsze informacje

Rozrywka