Sporo historycznych budynków popada w coraz większą ruinę, a cenne obiekty często są „rewitalizowane” przy pomocy buldożera. Można odnieść wrażenie, że instytucje odpowiedzialne za ochronę zabytków są w podobnej rozsypce jak wiele budynków, którymi powinny się zajmować.
Na problem od dawna zwraca uwagę Najwyższa Izba Kontroli, publikując kolejne alarmujące raporty, co jednak nie przyniosło zmian. Z każdym rokiem coraz więcej perełek architektury można oglądać już tylko na archiwalnych zdjęciach, a zabytki, zamiast mówić o historii same się nią stają.
W wielu zakątkach Krakowa rozpadające się kamienice straszą swoim wyglądem, a życie mieszkańców popadających w ruinę budynków często przypomina prawdziwą szkołę przetrwania. Nawet najstarsi lokatorzy niektórych zabytków nie pamiętają ich ostatniego porządnego remontu. Resztki rozpadającej się elewacji często nie spadają na głowę przechodniów tylko dzięki grubej warstwie zazwyczaj paskudnej siatki szczelnie owijającej zewnętrzne ściany. Zaniedbane kamienice przypominają swoiste ,,brzydkie kaczątka”, które po renowacji, zamiast straszyć, mogłyby stać się prawdziwą ozdobą swojej okolicy. Często zabytki rewitalizuje się jednak przy pomocy buldożera, a w miejscu historycznego budynku powstają blokowiska, które nieudolnie próbuje się łączyć z resztkami frontowej elewacji, czego efektem są swoiste architektoniczne oksymorony. Jednymi z bardziej spekulowanych przykładów rozpadających się zabytków w centrum Krakowa jest pałac Tarnowskich, Pałac Wodzickich czy kamienice w okolicach skrzyżowania al. Dietla i Św. Sebastiana.
W niektórych sytuacjach właściciele celowo doprowadzają kamienice do ruiny. Zdarza się, że zabytkowe budynki kupione przez deweloperów bardzo szybko niszczeją. Często powtarza się historia, że ,,nieznani sprawcy” uszkadzają dachy i rynny, żeby woda mogła łatwo penetrować zmurszałe mury, a elementy nośne są osłabiane podczas rzekomych napraw. Takie działania prowadzą do zagrożenia katastrofą budowlaną. Dzięki temu inwestor w łatwy sposób może eksmitować lokatorów i dodatkowo zyskuje argumenty przemawiające za rozbiórką kamienicy. Żeby przeciwdziałać procederowi, należałoby wprowadzić zasadę, że jeżeli w efekcie zaniedbania dojdzie do zawalenia zabytku, to właściciel ma obowiązek odbudować historyczny budynek. Zgoda na inną inwestycję powinna być wydawana tylko w naprawdę nadzwyczajnych okolicznościach.
Podejście konserwatorów zabytków do wielu inwestycji dzieli przepaść, a wydawane decyzje są nieraz bardzo uznaniowe. Zdarza się, że deweloper bez problemu uzyskuje pozwolenie na rozbiórkę cennej kamienicy, a inny inwestor nie może dostać zgody na montaż instalacji elektrycznej, bez której w dzisiejszych czasach raczej trudno jest zagospodarować nieruchomość. Każdy urząd konserwatora zabytków prowadzi swoją politykę i interpretacje przepisów w poszczególnych częściach kraju są bardzo różne. Żeby ograniczyć uznaniowość, powinno się próbować stworzyć bardziej przejrzyste kryteria, które by się odnosiły do najczęściej pojawiających się zagadnień. Być może warto rozważyć powołanie w strukturach urzędów ochrony zabytków ciał kolegialnych z udziałem zewnętrznych ekspertów, które rozstrzygałyby ważne kwestie, co zwiększyłoby transparentność procesu.
Obecnie stan wielu popadających w ruinę historycznych budynków nie jest na bieżąco monitorowany. W urzędowych dokumentach często nie ma aktualnych informacji o zagrożonych zniszczeniem obiektach, a trudne do rozwiązania sprawy nierzadko trafiają na dół szuflady. W efekcie losem wielu zabytków nikt się nie interesuje. Dlatego popadające w ruinę cenne budynki powinny zostać umieszczone w centralnej bazie, która byłaby publicznie dostępna w Internecie, żeby zwiększyć kontrolę społeczną nad tym, co się dzieje z naszym historycznym dziedzictwem. Byłaby to taka swoista czerwona lista zagrożonych zabytków.
W kontekście urzędów ochrony zabytków często pojawiają się informacje o brakach kadrowych, które paraliżują działanie Urzędów Ochrony Zabytków. Zbyt mała obsada powoduje przeciążenie pracowników, co w połączeniu z niskimi zarobkami prowadzi do rotacji wśród urzędników, która dodatkowo komplikuje prowadzenie nieraz ciągnących się latami postępowań. W obecnych warunkach instytucja ma problemy z rozpatrywaniem spraw związanych z prowadzonymi inwestycjami. Trudno się dziwić, że często nie ma już sił i środków, aby się zajmować pozostawionymi na pastwę losu zabytkami. Niektóry zabytki nie mogą się doczekać remontu przez spory prawne o własność nieruchomości. Zdarza się, że batalie sądowe ciągną się latami, a sporne budynki w tym czasie niszczeją. Urzędnicy mają wtedy często związane ręce. Potrzebne jest wprowadzenie klarownych procedur, które umożliwią skuteczniejsze interweniowanie.
Wpisane do rejestru zabytki są zwolnione z podatku od nieruchomości pod warunkiem, że się je utrzymuje w należytym stanie. Jeżeli ktoś kupuje historyczny obiekt, żeby można było skorzystać z preferencji, musi najpierw ukończyć prace. W efekcie trzeba płacić zobowiązanie, kiedy się czeka na załatwienie formalności i w czasie prowadzenia remontu, gdy się ponosi największe wydatki. Rozwiązaniem problemu mogłaby być jakaś forma kontraktów, w których właściciel zabytku by się zobowiązywał do remontu w określonym czasie, a w zamian dostawałby zwolnienie z podatku. System podatkowy, zamiast nagradzać często karze za remonty zabytków. Kłopotliwe są regulacje dotyczące VAT-u. Gdy wydatki na remont przekroczą próg 30% wartości nieruchomości, późniejsza jej sprzedaż jest traktowana jak w przypadku nowo wybudowanego lokum i trzeba naliczyć daninę, co w przypadku mieszkań ma duży wpływ na atrakcyjność zakupu i tym samym rentowność inwestowania w odnowę historycznych budynków. System podatkowy, zamiast nagradzać często niestety karze za remonty zabytków.
Żeby spróbować jakoś poruszyć do działania machinę państwa w ramach Fundacji „Można Lepiej!” w maju rozpocząłem akcje #RatujmyZabytki. Stworzyłem internetową mapę niszczejących zabytków obejmującą obiekty z całej Polski, która jest dostępna na stronie: www.ratujmyzabytki.pl. Przygotowałem również dziesięć propozycji zmian w prawie i złożyłem je w formie petycji. Przez chwilę o inicjatywie było całkiem głośno, pojawiały się nawet zapowiedzi działań, a Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przysłało podziękowania za inicjatywę. Tyle że na razie niestety nie zanosi się raczej na jakieś większe zmiany. Kropla jednak drąży skałę. Tym bardziej że wielu ludziom w Polsce los zabytków jest bardzo bliski sercu.












Fot: Radny Dzielnicowy Krzysztof Kwarciak



















