poniedziałek, 25 grudnia 2023 07:00, aktualizacja 10 miesięcy temu

“Święta? Najchętniej wymazałabym je z kalendarza”. Wigilia stała się dla niej synonimem nieszczęścia

Autor Katarzyna Jamróz
“Święta? Najchętniej wymazałabym je z kalendarza”. Wigilia stała się dla niej synonimem nieszczęścia

– Moim znajomym Święta Bożego Narodzenia kojarzą się z ciepłem, miłością i rodziną. Dla mnie to wieczne awantury i strach przed własnym ojcem – mówi 22-letnia Klaudia, dla której Wigilia stała się synonimem nieszczęścia.

Grudzień to ten miesiąc w roku, w którym już od pierwszych dni można poczuć unoszącą się w powietrzu atmosferę zbliżających się świąt. Galerie handlowe na ten czas przystrojone są najróżniejszymi dekoracjami, a na rynkach otwierają się urokliwe bożonarodzeniowe jarmarki. Ludzie, pełni entuzjazmu, tłumnie kierują się do sklepów w poszukiwaniach idealnych prezentów dla swoich najbliższych. Mimo tej radosnej atmosfery nie wszyscy mają okazję cieszyć się pełnią świątecznego szczęścia. Przykładem tego jest historia 22-letniej Klaudii, która, jak sama mówi, najchętniej wykreśliłaby ten czas z kalendarza.

Zaufał niewłaściwym

Ojciec Klaudii przez wiele lat z powodzeniem prowadził swój warsztat samochodowy. Niestety, kilka złych inwestycji z jego strony spowodowały, że firma zaczęła mieć duże problemy finansowe. – Tata chciał rozwinąć swój biznes. Niestety, zaufał złym ludziom, którzy postanowili wykorzystać jego naiwność i dobre serce. Perspektywa zamknięcia tego, na co uczciwe pracował przez prawie 20 lat, zmiotła go z planszy. Do tej pory nie potrafi sobie wybaczyć, że przez niego, jak twierdzi, nie poszłam na wymarzone studia. Często to powtarza, a ja nigdy nie byłam o to na niego zła. I tak nie byłam do końca przekonana, czy kierunek, na który się dostałam, rzeczywiście był dla mnie. Edukacja nie ucieknie, a jedyne, czego pragnę teraz, to żeby mój tata przestał pić – mówi 22-latka, która, by pomóc finansowo rodzicom, zdecydowała odłożyć swoje plany na później.

Rodzina z pozoru normalna

W domu kobiety alkohol pojawiał się okazjonalnie. – Rodzice nawet barku nie mieli, gdy dostali jakąś butelkę wina od znajomych w prezencie, najczęściej przekazywali ją dalej. Dziadek taty był alkoholikiem. Ojciec wielokrotnie powtarzał, że nie pije, bo w dzieciństwie naoglądał się takich scen, o których chciałby po prostu zapomnieć. Dokładnie pamiętam dzień, gdy po raz pierwszy wrócił do domu kompletnie pijany. To były moje 18. urodziny. Tata wszedł do salonu, a w ręce trzymał malutki bukiecik kwiatów. Wybełkotał krótkie “Wszystkiego najlepszego, córeczko” i runął na podłogę. To był pierwszy, ale niestety nie ostatni raz, gdy zbierałam go z podłogi – wzdycha 22-latka i dodaje: – Mimo że dla znajomych rodziców tworzymy z pozoru normalną rodzinę, wcale tak nie jest. Po prostu potrafimy świetnie grać.

Dla Klaudii i jej mamy najtrudniejszym czasem w roku są święta. To właśnie wtedy, zgodnie z tradycją, do domu jej babci zjeżdża cała rodzina, która nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, z jakim problemem na co dzień mierzy się jej ojciec. – Oni wręcz go namawiają do picia, a tata - odkąd zaczął, to nigdy nie odmawia. On nie potrafi powstrzymać się przed sięgnięciem po flaszkę nawet w święta. A babcia? Babcia, mimo że wie, iż ojciec nadużywa, uważa, że każdy facet powinien swoje wypić. To zupełnie inna mentalność. Na siłę odpiera od siebie to, że jej syn ma problem. Bo przecież w pracy nie pije, a po robocie piwko czy dwa każdemu się należy – mówi z niesmakiem kobieta.

Kiedyś było inaczej

– Rok temu, po wigilii u babci, był tak pijany, że się wręcz zataczał. Był w tak złym stanie, że zasnął na klatce schodowej, a ja mimo starań nie byłam w stanie wnieść go na 3. piętro. Około północy zapukał do drzwi nasz sąsiad. Pan Marian wraz ze swoim synem trzymał tatę pod pachą. Jeden z nich rzucił żarcikiem na rozładowanie atmosfery, że tato to chyba na pasterkę w tym roku nie pójdzie. Nigdy nie było mi tak wstyd, jak wtedy. Na następny dzień tata z uśmiechem na twarzy otwierał kolejne piwo, by wyleczyć kaca. Mama w tym czasie płakała w pokoju, klepiąc różaniec w intencji taty. Moim znajomym święta Bożego Narodzenia kojarzą się z ciepłem, miłością i rodziną. I dla mnie kiedyś też tak było… Jednak teraz to jedynie wieczne awantury i strach przed własnym ojcem – wyjaśnia 22-latka.

Nadzieja na lepsze jutro

Klaudia, jak sama podkreśla, bardzo kocha swojego tatę. Z uśmiechem na twarzy wspomina czas, gdy w jego życiu nie było alkoholu. – Nauczył mnie wszystkiego. Zawsze mogłam na niego liczyć, był moim najlepszym przyjacielem. Gdy wszyscy się ode mnie odwrócili, on zawsze był przy mnie. Nie mogę uwierzyć, że pozwolił na to, by alkohol zabrał człowieka, którego znałam przez całe moje życie. Ostatnio, gdy zobaczyłam, że otwiera lodówkę, by sięgnąć po kolejną puszkę piwa, nie wytrzymałam. Wpadłam w furię i wylałam do zlewu cały alkohol, jaki był w domu. W emocjach wykrzyczałam mu wszystko, co przez ostatnie lata gdzieś w sobie tłumiłam. Krzyczałam, że chcę mojego tatę z powrotem. Tego, z którym przy wigilijnym stole grałam w planszówki i śpiewałam kolędy, a nie tego, którego pijanego zbieram z podłogi. Tatę, z którym uwielbiałam rozmawiać, a nie wysłuchiwać jego krzyków. Tatę, który nigdy by nas nie uderzył… Wtedy pokazałam mu ślady na plecach. Tata, widząc je, zaczął płakać. Coś w nim wtedy wreszcie pękło – wyjaśnia młoda kobieta.

22-latka przyznaje, że od prawie 5 lat awantury w ich domu były na porządku dziennym. – Nie wiem, dlaczego zrozumiał to tak późno. Wcześniej ani prośby ze strony mamy nie działały, ani groźby. Zupełnie jakbyśmy były dla niego kimś obcym. Tata od 2 tygodni uczęszcza na terapię, jest pod opieką specjalisty. Nie chcę nic mówić, by nie zapeszyć, ale chcę wierzyć w to, że tym razem święta w końcu nie będą dla nas przykrym koszmarem. Chociaż… najchętniej i tak wymazałabym je z kalendarza – dodaje kobieta.

Fot. Ilustracyjne/Unsplash

Święta z Głos24 - najnowsze informacje

Rozrywka