Do tego dramatycznego wypadku doszło w Lutago, alpejskim kurorcie niedaleko Bolzano w północnych Włoszech (Południowy Tyrol), krótko po pierwszej w nocy 5 stycznia.
Według policji, 27-letni kierowca pojazdu, który miał 1,97 promila alkoholu we krwi uderzył rozpędzonym samochodem w grupę młodych ludzi – studentów z Niemiec, którzy zbierali się, aby wsiąść do autokaru. Siedem osób zginęło, a 10 zostało rannych.
- Zobaczyłem tylko w lusterku wstecznym, jak przelatują nad jezdnią - zeznał kierowca autobusu. Natychmiast zawróciłem, chwyciłem za apteczkę i pobiegłem. To było straszne. Wyglądało tak, jakby wybuchła tam bomba. Odrzuciło ludzi na 20 metrów, wszędzie była krew, tylko krzyki i jęki
- opisywał zdarzenie kierowca autobusu, cytowany przez RMF FM.
Rannych zabrano do kilku pobliskich szpitali. 27-letni kierowca samochodu został aresztowany pod zarzutem nieumyślnego spowodowania śmierci. Jak podają włoskie media włoskie media, mężczyzna - po tym, kedy dotarło do niego to, co zrobił - próbował odebrać sobie życie. Został przewieziony do szpitala psychiatrycznego.
Włoski Czerwony Krzyż, opublikował zdjęcia z akcji ratunkowej w mediach społecznościowych.
Fot: Włoski Czerwony Krzyż