- Dla nas to było kluczowe, czy ten zespół zda ten egzamin dojrzałości - powiedział trener Hutnika Kraków Maciej Musiał. Odkąd drużyna z Suchych Stawów wróciła do drugiej ligi, zagrała dotąd najlepszą połowę sezonu.
Do drugiej ligi wrócili w 2020 roku. W trwającym aktualnie sezonie Hutnik zaprezentował się najlepiej jeśli chodzi o liczbę punktów. Jakie są nadzieje i oczekiwania w klubie? Jaki jest pomysł na zastąpienie Głogowskiego? Jak ważny był dla zespołu mecz z Piastem Gliwice w Pucharze Polski? Czy podobnie jak w Wieczystej, derby nie były specjalnie ważne? - to i wiele więcej w naszej rozmowie z trenerem Hutnika Kraków.
Jak pokrótce by pan podsumował tę rundę w wykonaniu Hutnika. Z perspektywy obserwatora brakowało mi pewnej regularności w wynikach. Co pan o tym sądzi?
Nie mieliśmy chyba jakiejś długiej serii bez zwycięstwa. Mieliśmy dobry moment, gdzie nie przegraliśmy chyba dziewięciu spotkań, łącznie z tym pucharowym (z Piastem Gliwice przyp. red.). Kluczem do tego, żeby osiągać dobre rezultaty jest właśnie złapanie serii. Mieliśmy taką przez chwilę, natomiast początek sezonu był słaby. Można było przypuszczać, że tak będzie, bo początki przygotowań nie były łatwe i tak naprawdę uczyliśmy się wzajemnie siebie. Ja zawodników, oni mnie. Tak naprawdę to był nowy zespół w lecie. Po urlopach sporo się zmieniło, więc nie był to łatwy początek. Nie wiem, czy faktycznie zabrakło regularności. Myślę, że jeśli chodzi o sposób grania, to mało było takich naprawdę słabych meczów w naszym wykonaniu i uważam, że to jest dobry prognostyk na przyszłość.
Chciałbym zapytać o derby z Wieczystą. Rozmawiałem z trenerem Peszko, który powiedział, że podszedł do tego jak do normalnego meczu ligowego. Jak to wyglądało od strony Hutnika? Oczywiście wynik daleki od oczekiwań (1:7), ale tak przed samym spotkaniem. Czy to było dla Was wyjątkowe wydarzenie?
Nie wierzę w to, co powiedział Sławek, że dla nich był to normalny mecz, bo z tego co wiem, to tak nie było. Oczywiście przygotowania są jak do każdego innego meczu, ale ten podtekst derbowy zawsze występuje i funkcjonuje w świadomości zawodników. Zwłaszcza jeśli jesteś underdogiem tak jak my wtedy. Graliśmy z zespołem mocniejszym, o dużo większym potencjale, więc dla nas to było spotkanie, w którym chcieliśmy pokazać, że nie jesteśmy gorsi. Do pierwszej bramki przez pół godziny meczu to było zresztą widać, graliśmy jak równy z równym. W tym momencie meczu nic nie zapowiadało, że tak to się potoczy.
Trzeba przyznać, że Wieczysta w tym meczu zagrała na bardzo wysokim procencie skuteczności, co jej się później tak naprawdę nie zdarzało w innych meczach. Była też w bardzo dobrym momencie, gdy my powoli dopiero nabieraliśmy rozpędu. Mam tutaj na myśli przede wszystkim tę wygraną ze Skrą Częstochowa 4:1, gdzie widać było, że ten zespół (Hutnik) zaczął się powolutku rozpędzać. Porażka 1:7 z Wieczystą to był mocny cios. Najważniejsze było tak naprawdę to, jak zareagujemy po tym, co się stało. Jak wejdziemy w mecz z kolejnym silnym przeciwnikiem, którym była Chojniczanka. Dla nas to było kluczowe, czy ten zespół zda ten egzamin dojrzałości, bo po takiej porażce zagrać następny mecz z silnym przeciwnikiem nie jest łatwe, a wygraliśmy wtedy z Chojniczanką 3:2.
- Zobacz też:
Porażka w derbach z Wieczystą 1:7 i z GKS-em Jastrzębie 0:5 to są takie dwie skrajności, które się wydarzyły, czy z tyłu głowy są jednak takie wpadki, gdy w meczu coś nie idzie po myśli drużyny?
Nie rozpamiętuje się długo takich meczów, bo to nie przynosi żadnych pozytywnych efektów. Oczywiście, wyciągamy wnioski, bo w ten sposób buduje się pewność siebie i się rozwija, ponieważ trzeba się uczyć na błędach. Natomiast nie należy cały czas tego rozpamiętywać, bo to niczego dobrego nie przynosi. Życie trwa, toczy się dalej i musisz patrzeć przed siebie, bo jeśli tego nie zrobisz, to w kolejnych meczach będzie jeszcze trudniej. Tak naprawdę moja przygoda jako trenera z zespołem może się szybko skończyć, bo wiadomo, że w momencie jak zespół nie funkcjonuje, tak jakby tego oczekiwali kibice i włodarze, to leci głowa trenera. Nie mogę więc myśleć cały czas o tym, co się wydarzyło. Mam to z tyłu głowy, pamiętam te sytuacje, które w tamtych spotkaniach nastąpiły. Staram się unikać już tych samych błędów i by takie mecze się nie powtórzyły.
Pomówmy o spotkaniu pucharowym z niedawnym Mistrzem Polski. To był w ciekawy mecz o tyle, że początkowo wydawało się, że Piast to po prostu wygra, gdy prowadzili już 2:0. Potem jednak Hutnik pokazał niesamowity charakter i niewiele brakowało, aby drużyna z Suchych Stawów przeszła klub z Ekstraklasy. Czy takie mecze jak właśnie z Piastem to jest przykład tego, że Hutnik jest w stanie rywalizować z każdym, nie tylko w lidze?
Z Piastem długimi fragmentami nie wyglądało to do końca tak, jakbym sobie tego życzył. Zdawałem sobie sprawę, że przeciwnik będzie lepszy. Nie zmienialiśmy swojego sposobu grania i chęci grania pod kątem przeciwnika nawet tak silnego. Najlepiej świadczy o tym druga bramka strzelona przez Piasta, kiedy graliśmy bardzo krótko od tyłu, na dużym ryzyku na własnej połowie. Chcieliśmy cały czas zrealizować nasz plan, to był nasz sposób grania. W tym meczu odnaleźliśmy się tak naprawdę w czwartej kwarcie nazwijmy to, czyli koło 75 minuty. Druga połowa to był taki moment, gdzie coś drgnęło. Zaczęliśmy grać lepiej, strzeliliśmy dwie bramki. To był taki mecz, który na pewno zapamiętali kibice, bo pokazaliśmy jakość na tle Ekstraklasowicza, ale też duży charakter, bo naprawdę niewiele zabrakło nam do tego, byśmy awansowali. To uderzenie z rzutu karnego Daniego Hoyo-Kowalskiego to były centymetry. Nie dopisało nam ostatecznie szczęście w tamtym spotkaniu, ale zostało na pewno dobrze odebrane przez kibiców.
Na jesieni świetnie sprawował się Michał Głogowski, który z początkiem stycznia odejdzie do Lechii Gdańsk. Jest już pomysł na to, jak go zastąpić?
Co do Michała, to nie był on oczywistym wyborem na pozycji numer dziewięć. Po odejściu Wróbla tak naprawdę zostaliśmy bez klasycznego napastnika. Natomiast to był tak naprawdę nasz jedyny kandydat z tego grona zawodników, których mieliśmy. Ciężko jest znaleźć skuteczną “dziewiątkę” w Polsce, pracującą w defensywie. To też musi być określony profil napastnika, żeby się zaaklimatyzował w zespole grających moim sposobem grania.
W tych grach kontrolnych wyglądało to różnie u Michała, ale postawiliśmy na niego, bo wiedzieliśmy, że po pierwsze, że jego profil pasuje idealnie, bo jest to bardzo pracowity zawodnik również w defensywie, ma dobre warunki fizyczne i jest silny. Potrafił utrzymać piłkę w trzeciej strefie, a także potrafi wygrywać pojedynki, co też jest bardzo istotne i Michał to ma. Mimo wszystko był nieoczywistym zawodnikiem, bo jego wcześniejszy okres w Hutniku był średni. Nie miał specjalnie liczb, przegrywał rywalizacje o skład wyjściowy. Nigdy nie wiesz, jak ten zawodnik będzie funkcjonował, jak się na niego postawi. Efekty przeszły najśmielsze oczekiwania wszystkich i myślę, że Michała również.
Cieszę się, że chłopak trafia do klubu grającego wyżej i życzymy mu oczywiście powodzenia i tego, żeby się rozwijał. To jest też nasz sukces, mówię tutaj o drużynie, o kolegach ze zespołu i sztabie szkoleniowym, że wypromowaliśmy tego chłopaka. Choć oczywiście przede wszystkim ten sukces jest jego.
Jeśli chodzi o zastąpienie Michała, to mamy dwie koncepcje. Zastąpimy go zawodnikiem o podobnym profilu, koniecznie młodzieżowcem, bo też musimy patrzeć na aspekty regulaminowe. Pro Junior System to dla nas istotne kryterium. Ewentualnie koncepcja grania bez dziewiątki z zawodnikiem na pozycji dziewięć i pół. To też jest jakieś rozwiązanie. Jeżeli nie znajdziemy zawodnika o podobnej jakości jak Michał, a miałby to być zawodnik, który przyjdzie i będzie tylko uzupełnieniem składu, albo właśnie młodym zawodnikiem, który ma się tutaj uczyć, to nie wiem, czy ta druga wersja nie będzie dla nas bardziej oczywista.
Czyli właśnie taka koncepcja braku ewentualnego transferu rozumiem, że jest brana pod uwagę? Jest kilku piłkarzy z dobrymi liczbami, jak Słomka, Rakels, Misak, czy ostatnio Sowiński.
W ostatnim meczu ze Świtem właśnie Mateusz Sowiński strzelił bramkę. To jest chłopak, który może grać na czterech pozycjach tak naprawdę. Możemy też spróbować tutaj jeszcze innego wariantu. Rakels też może grać na dziewiątce. W razie tego drugiego wariantu o którym wspomniałem, czyli bez klasycznej „dziewiątki”, to też mamy jakieś pomysły. Oczywiście jest też grono młodych zawodników, których będziemy na tej pozycji sprawdzać, naszych wychowanków. To też bierzemy pod uwagę.
Czy są w klubie jakieś demony zeszłego sezonu, gdy do strefy barażowej zabrakło czterech punktów?
Uważam, że nie możemy tego traktować jako demonów. Musimy sobie zdać sprawę z tego, że nie będziemy faworytem do barażów. Oczywiście jeśli ten początek rundy rewanżowej będzie korzystny, to szansa będzie cały czas bardziej realna. Musimy też zdać sobie z tego sprawę, że mamy pewne ograniczenia. Powiedziałem coś takiego po ostatnim meczu domowym, że jeżeli się wzmocnimy dwoma zawodnikami, to będziemy bardzo mocno liczyć się w walce o baraże. W tym momencie też nie mogę niczego obiecać, ani sobie tutaj robić wielkich aspiracji. My musimy mocno stąpać po ziemi i przede wszystkim patrzeć na rozwój tego zespołu i klubu.
To nie będzie żadna tragedia jak nie będziemy w barażach, bo tak jak powiedziałem, tych wzmocnień nie będzie, ten skład nie będzie mocniejszy. Ale postaramy się na tyle dobrze pracować w sztabie, żeby nasz sposób grania rozwijał tych zawodników, których mamy. Nie ukrywam, że to z czego jestem najbardziej zadowolony, to że szkielet zespołu zostanie. Ci zawodnicy doświadczeni, którzy są liderami i prowadzą grę drużyny, oni będą tutaj grali. Przy domieszce właśnie tego doświadczenia, o którym wspomniałem i młodzieży, bo też mamy tych utalentowanych zawodników, jesteśmy w stanie stworzyć silny zespół, który będzie walczył o najwyższe cele. Ale podkreślam, wiele zależy od tego, jak ruszymy na wiosnę z wynikami.
Jaki zespół rywala robi na panu największe wrażenie? Który z klubów zwrócił pana uwagę i uważa pan, że to jest bardzo ciekawy sposób gry, sposób prowadzenia spotkania?
Największe słowa uznania należą się Pogoni Grodzisk Mazowiecki bez dwóch zdań. Jest to bardzo nieoczywisty zespół, jeśli chodzi o aspiracje i to, co zrobili. Dla mnie jest to rzeczywiście fenomen. Ogromne słowa szacunku dla doświadczonego trenera Marcina Sasala, który wypracował z zespołem aż tyle punktów. To jest absolutny top, jeśli chodzi o tę drugą ligę.
Oczywiście silna jest Wieczysta, Polonia Bytom, która też wykazuje duży rozwój, jeśli chodzi o to, jak funkcjonuje ten klub i też idzie to w bardzo dobrym kierunku. Myślę, że to będzie bardzo ciekawa walka o te dwa miejsca pierwsze miejsca dające bezpośredni awans. Z kolei z zespołów, które według mnie są największym zaskoczeniem na minus, to jest Olimpia Grudziądz. Wydaje mi się, że to jest zespół, który stać na dobre granie i wielokrotnie miał dobre mecze. Przykładowo mieli dwa bardzo dobre mecze w Krakowie, bo z nami i z Wieczystą zremisowali. Zastanawiam się właśnie, dlaczego ten zespół ma tak mało punktów, bo jak mówię, gra dużo lepiej niż wskazuje na to rezultaty.
Liga jest bardzo wyrównana i tutaj nawet jak drużyna z dołu wygra z drużyną z góry, to dla mnie nie jest to jakaś wielka niespodzianka. Różnice są tak niewielkie, że czasami detal zdecyduje o losach meczu i to jest charakterystyczne dla drugiej ligi.
Między piątym w tabeli Zagłębiem Sosnowiec a Wisłą Puławy, która jest tuż nad strefą spadkową, jest różnica 7 punktów.
Właśnie dlatego o tym wspomniałem na samym początku naszej rozmowy, czyli złapanie serii. Jest to po prostu kluczowe, bo my też z samego dołu dźwignęliśmy się do strefy barażowej, dzięki serii. Przykład rezerw Łódzkiego Klubu Sportowego, które były cały czas w strefie spadkowej. Nagle złapali serię w samej końcówce i teraz już są w środku tabeli.
Czego Panu i Hutnikowi właściwie życzyć poza awansem na tę drugą rundę?
Myślę, że najważniejsza jest cierpliwość. Życzę cierpliwości wszystkim tym, którzy oglądają nasze mecze, ale i sobie też w swojej pracy, bo to jest bardzo istotne. Życzę sobie oraz moim zawodnikom zdrowia, czyli tego, żeby nie było u nas kontuzji, bo to jest klucz do wszystkiego. Nie mamy szerokiej kadry i każdy zawodnik jest na wagę złota. No i ostatnie, żebyśmy mieli jak najlepsze warunki do pracy po to, żebyśmy mogli realizować nasze pomysły jeśli chodzi o pracę z zespołem.
fot: Hutnik Kraków / Facebook