czwartek, 21 kwietnia 2022 09:05

Andriy Oliynyk: To właśnie dlatego uchodźcy, mimo trwającej wojny, wracają na Ukrainę

Autor Mirosław Haładyj
Andriy Oliynyk: To właśnie dlatego uchodźcy, mimo trwającej wojny, wracają na Ukrainę

Coraz więcej ukraińskich uchodźców decyduje się powrócić do swojej ojczyzny, w tym do Kijowa, mimo że mer stolicy odradza takie działania. Jak mówi w rozmowie z Głosem24 szef krakowskiego oddziału Związku Ukraińców w Polsce Andriy Oliynyk, ludzie "zostali oderwani od korzeni i, jeżeli mają taką możliwość, to po prostu wracają".

Witalij Kliczko, mer Kijowa, który sam bierze udział w obronie stolicy, przestrzega swoich rodaków przed powrotem do miasta, ponieważ trwająca wojna nadal stanowi poważne zagrożenie dla ich życia i zdrowia. Mimo tego, jak podaje ONZ, już blisko 900 tys. ukraińskich uchodźców wróciło do ojczyzny. Z dworca kolejowego w Przemyślu regularnie odjeżdżają do Odessy i Kijowa pociągi pełne ludzi.

– Mer Kijowa z pewnością rozumie niebezpieczeństwo, które czeka na ludzi.  Z pewnością wróg będzie robił jeszcze bardzo dużo, będzie podejmował różne działania, żeby atakować Kijów. A to stwarza spore zagrożenie i apel mera Kliczki jest po to, żeby uniknąć ofiar wśród cywilów. Prosi ludzi, żeby zaczekali z powrotem do czasu, kiedy wojsko odeprze wroga

– mówi w rozmowie z nami Andriy Oliynyk, szef krakowskiego oddziału Związku Ukraińców w Polsce. Zapytany o powszechność tego typu decyzji wśród uchodźców wojennych ze wschodu, Oliynyk stwierdził, że będzie ona rosła.

– Jeżeli chodzi o skalę tego zjawiska, to z pewnością staje się ona coraz większa. W ośrodkach, z którymi współpracujemy, a które przyjmują uchodźców z Ukrainy, są ludzie, którzy chcą wrócić. Na przykład wczoraj byłem w Grabiu i spora część osób, z którymi rozmawialiśmy, deklarowała chęć powrotu

– mówi i dodaje:

– Ludzie wracają, chcą wracać, bo każdy chce do siebie, jakby nie było, do domu. Mimo tego zagrożenia, które jest, ludzie po prostu tęsknią, ponieważ musieli wszystko zostawić w jednej chwili. Można powiedzieć, że zostali oderwani od korzeni i jeżeli mają taką możliwość, to po prostu wracają. Moi bardzo bliscy znajomi z zachodniej Ukrainy w pierwszym dniu wojny, jak tylko usłyszeli alarmy, od razu wiedzieli, co się stało. To wisiało w powietrzu, w końcu ta wojna trwa już 8 lat. Więc chwycili małe dzieci i to, co zdążyli wrzucić do bagażnika i jeszcze w tej pierwszej dobie zdążyli przyjechać do Polski. Ale potem, po miesiącu pobytu w różnych miejscach stwierdzili: dobra, wracamy. Spakowali dzieci z powrotem i wrócili do domu. Ten znajomy powiedział, że nie może zostawić domu. Tam jest bardzo dużo rzeczy, ludzie zostawili wszystko, ich dobytek jest niezabezpieczony. Więc jeżeli ktoś ma możliwość wrócić, to wraca. Tęsknota za swoim domem, za swoim krajem przeważa, mimo tej dobroci i gościnności, którą ludzie spotykają tutaj od każdego Polaka. Mimo wszystko tęsknią za domem i podejmują decyzję o powrocie.
Druga kwestia jest taka, że widzimy, jak dzielna jest obrona i walka zbrojnych sił Ukrainy. Duch walki i morale są niesamowite. Wróg tego na szczęście nie posiada i większość osób, które tutaj spotykam, a które z różnych przyczyn nie są w stanie się zaaklimatyzować, wraca, bo też chce wspierać armię, tworząc jej zaplecze.
Andriy Oliynyk, szef krakowskiego oddziału Związku Ukraińców w Polsce/Fot.: archiwum prywatne
Andriy Oliynyk, szef krakowskiego oddziału Związku Ukraińców w Polsce/Fot.: archiwum prywatne

Według rożnych szacunków Ukrainę opuściło do tej pory około 4,5 mln uchodźców. Czy pracownikom krakowskiego oddziału Związku Ukraińców w Polsce udaje się odwieść swoich rodaków od decyzji o powrocie?

– To już jest bardzo indywidualna rzecz. Naszym zadaniem jest maksymalna pomoc osobom, które trafiają do Polski. Pomagamy również w Ukrainie, kierując tam konwoje humanitarne. Chcących wrócić prosimy, żeby przemyśleli swoją decyzję. Ale jak już się ktoś zdecyduje, to raczej jest to decyzja nieodwracalna. Jeżeli ktoś, mimo tego zagrożenia, które niesie wojna, decyduje, że wraca do swojego domu, to on mimo wszystko wróci

– mówi na zakończenie Oliynyk.

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka