czwartek, 27 września 2018 13:47, aktualizacja 6 lat temu

„Wciąż nie wierzę, że on nie żyje”. Ruszył proces w sprawie zabójstwa 16-latka

Autor Aleksandra Bieniek
„Wciąż nie wierzę, że on nie żyje”. Ruszył proces w sprawie zabójstwa 16-latka

- Jest mi przykro w ch…, żałuje tego, co zrobiłem -  tymi słowami, przed prokuratorem Dominik B. wyraził swoją skruchę. Mężczyzna jest oskarżony o zabójstwo 16-latka i zastraszanie świadków.

Dzisiaj, podczas rozprawy w Sądzie Okręgowym w Krakowie prokurator przedstawił Dominikowi B. trzy zarzuty. Oskarżony 5 listopada 2017 roku w we wsi Rożnowa miał zadać śmiertelny cios nożem kuchennym w serce Jacka W., uszkadzając przy tym wątrobę i przeponę nastolatka. 16-latek wykrwawił się na śmierć. Dominik B. miał również grozić uszkodzeniem ciała lub śmiercią dwóm świadkom zbrodni.

Oskarżony przyznał się wyłącznie do pierwszego z zarzucanych mu czynów, a podczas rozprawy odmówił odpowiedzi na pytania prokuratora. 19-latek nie był wcześniej karany.

Listopadowa noc

Dominik B. rozpoczął niedzielny poranek od skręta. Nastolatek miał nie wychodzić już z domu i czekać na swoją dziewczynę. Około godziny 16-17 w progu jego domu zjawiła się Jola. Na chwilę wpadli również znajomi Dominika – Marta i Paweł. Kiedy po mniej więcej dwóch godzinach na zewnątrz zrobiło się ciemno, 18-latka chciała wrócić już do domu. Dominik B. postanowił załatwić dla niej transport.

Telefony

W tym samym czasie na telefon Dominika B. przyszła wiadomość od Marty, że razem z Pawłem jadą na pizzę. Chłopak odpisał znajomej, aby jemu też przywieźli jeden kawałek. Chwilę później Paweł z Martą ponownie przyjechali do domu oskarżonego. Dominik chwycił za telefon i wydzwaniał po znajomych, czy ktoś nie mógłby zawieźć jego dziewczyny do domu. Niestety nie było chętnych. Dopiero Olek, znajomy z portalu społecznościowego odpisał, że ma samochód, ale nie ma prawa jazdy. Prawo jazdy miał za to Jurek, kolega Joli. Nastolatek przebywał w pobliskim pustostanie.

Pustostan

W pustostanie nastolatkowie z Rożnowej organizowali imprezy, pili alkohol lub spotykali się ze znajomymi. Nie inaczej było tego wieczoru. Na jednym z takich spotkań przebywał Jurek. Jola wiedząc o tym, wybrała się razem z koleżanką do tego pustostanu. Po kilku minutach dziewczyny były już z powrotem w domu oskarżonego.

Gdzie jesteś ty kur…?

Kiedy Dominik B. dowiedział się, że Jurek za chwilę przyjdzie, ponownie próbował skontaktować się z kolegą. Niestety okazało się, że znajomy nie może mu oddać swojego samochodu. Wtedy telefon Dominika B. ponownie zadzwonił, a na ekranie wyświetlił się nieznany numer. – Gdzie jesteś ty kur…? – usłyszał w słuchawce oskarżony. Najprawdopodobniej były to jedne z ostatnich słów, które przed śmiercią w kierunku Dominika B. wypowiedział Jacek.

Nóż kuchenny

Oskarżony widział Jacka w życiu może ze trzy razy. Nastolatkowie nie przepadali za sobą. Jak twierdzi Dominik B., Jacek był chuliganem, który wielokrotnie nagabywał jego dziewczynę. Poszkodowany miał nawet grozić Joli, że ją zgwałci. Chłopak miał również wielokrotnie wyśmiewać się i szydzić z oskarżonego.

Damy sobie po ryju i wrócę

Dominik B. wyjął z szuflady kuchennej nóż, wsadził go za prawy rękaw kurtki i wyruszył na spotkanie z Jackiem. Za oskarżonym ruszył także jego kolega Paweł. – Damy sobie po ryju i wrócę – uspokajał znajomego. Nastolatek zawrócił do domu. Kiedy Dominik podszedł pod pustostan w środku znajdowało się 4-5 chłopaków. W pomieszczeniu było ciemno, a jedyne światło pochodziło z dwóch telefonów komórkowych. Oskarżony zatrzymał się w progu budynku. Po około 15 sekundach Jacek konał na ziemi.

Skończycie, jak on

- Który to Jacek? – zapytał oskarżony. Wtedy na jego głowie rozbił się kawałek szklanej butelki. Zmroczony nastolatek schylił się nad ziemią, jednym ruchem lewej ręki wyjął schowane ostrze i na oślep wyciągnął je przed siebie. Nóż wbił się w ciało Jacka W.. – Było ciemno, nie wiedziałem, w co go uderzyłem. Zrobiłem to w obronie własnej – zeznawał oskarżony. Po zadanym ciosie poszkodowany osunął się na ziemię. – Jeśli nie przestaniecie mi dokuczać, skończycie tak, jak on – miał powiedzieć Dominik B. Chwilę później mył już nóż w kuchennym zlewie.

Noc

Zakrwawioną rękę oskarżonego zauważyła jego dziewczyna. Kiedy zapytała  19-latka, co się stało, ten przyznał się, że zadał cios Jackowi. Informację, że ranny chłopak osunął się na ziemie, zostawił już dla siebie.

Dominik zadzwonił po koleżankę i razem odwieźli Jolę do jej babci. - Wróciłem do domu i poszedłem do siebie. W nocy przyjechała do domu policja i wtedy dowiedziałem się, że Jacek nie żyje. To nie było celowe działanie, chciałem go tylko postraszyć – zeznał oskarżony.

Dom dziecka

Kiedy oskarżony był mały jego rodzice rozwiedli się, a matka zostawiła go pod opieką byłego męża – nałogowego alkoholika. 4-letniego Dominika zabrała opieka społeczna. Oskarżony bardzo negatywnie wspominał swój pobyt w domu dziecka. - Napatrzyłem się na złe zachowania innych i nie chciałem taki być – zeznał. Dopiero po 8 latach, matka zabrała go z powrotem do domu.

Łzy

Podczas dzisiejszej rozprawy oskarżony w trakcie zeznań płakał. Cały czas powtarzał, że nie wie, jak to się mogło stać. – Wciąż nie wierzę, że on nie żyje – dodał.

W czasie następnych rozpraw przesłuchani zostaną świadkowie tego tragicznego wydarzenia. Czy wersja Domownika B. pokryje się z zeznaniami jego kolegów? Według prokuratura jego koledzy trochę inaczej zapamiętali ten wieczór. A jak? Tego dowiemy się dopiero na następnej rozprawie.

Niektóre imiona zostały zmienione.

Wieliczka - najnowsze informacje

Rozrywka