- Trzeba po prostu się przyznać, że zbyt pochopnie ta decyzja została podjęta, bez należytej konsultacji z mieszkańcami - mówi Mirosław Kuta. Mieszkańcy, przedsiębiorcy i niektórzy radni ciągle mają nadzieję, że uda się uniknąć sparaliżowania życia Woli Justowskiej i skazania przedsiębiorców na bankructwo, a uczniów na stanie w korkach.
Przedsiębiorcom z ul. Królowej Jadwigi grozi bankructwo. Mieszkańców czekają wielomiesięczne problemy z dojazdem, uczniów - stanie w korkach i objazdy. Kraków chce zamknąć 650-metrowy odcinek w centrum Woli Justowskiej na ponad pół roku. O skutkach tej decyzji i rozmowach z Miastem mówią Paweł Szcześniak, Krzysztof Kwarciak i Mirosław Kuta.
"Nikt nie policzył jaki będzie koszt społeczny"
Mieszkańcy o tym, że kolejny etap remontowanej ulicy Królowej Jadwigi będzie się wiązał z całkowitym zamknięciem jej dla ruchu na sporym odcinku, dowiedzieli się tuż przed podpisaniem przez Miasto umowy z wykonawcą. - Informację, że już zaczyna się remont otrzymaliśmy dwa dni przed podpisaniem umowy na przeprowadzenie tego remontu - mówi Paweł Szcześniak. Przedsiębiorca prowadzi lokal i sklep Na Wino przy Królowej Jadwigi.
Przypomnijmy, ul. Królowej Jadwigi to jedna z dłuższych ulic Krakowa, którą dojechać można komunikacją miejską m.in do ZOO, Lasu Wolskiego czy na lotnisko Balice. Codziennie przejeżdżają nią setki samochodów. Jej remont trwa od 20 lat. Prace remontowe zostały podzielone na sześć etapów. Niektóre odcinki, oddane do użytku kilka lat temu, wymagają już kolejnej naprawy.
Remont pierwotnie miał zakończyć się w 2009 roku, ale ta data była już przesuwana kilkukrotnie. Jeszcze niedawno przedstawiciele krakowskiego magistratu przewidywali zakończenie prac w 2020 roku. To jednak jest już nieaktualne. W czerwcu 2021 roku, gdy zaczynał się kolejny etap remontu, o to kiedy się zakończy można było się nawet zakładać na pieniądze w jednej z firmy bukmacherskich. Nowy termin to maj 2023 roku, tuż przed Igrzyskami Europejskimi.
Już rok temu, gdy zaczynał się remont kolejnego odcinka ulicy, proponowano jej częściowe zamknięcie, ale po protestach mieszkańców i radnych, skończyło się na wprowadzeniu ruchu wahadłowego, który w pewnym momencie obejmował aż cztery odcinki. Teraz ma rozpocząć się ostatni etap remontu, obejmujący newralgiczny odcinek od ul. Robla do Jesionowej, w pobliżu Parku Decjusza, Strzelnicy i ul. 28 Lipca 1943, która łączy Królowej Jadwigi (przez Starowolską i Jodłową - warto dodać, że to wąski, kręty odcinek, na którym trudno się wyminąć, a nie ma już w ogóle mowy o wyprzedzaniu) z Księcia Józefa i jest drogą dojazdową do ZOO.
Widmo zwolnień i bankructwa
Zarząd Dróg Miasta Krakowa poinformował, że w uzgodnieniu z wykonawcą chce zamknąć odcinek między Robla a 28 lipca 1943 nawet na pół roku. Na to nie zgadzają się przedsiębiorcy, którzy tam mają swoje firmy. Dlaczego? Wyjaśnia Paweł Szcześniak. - Są dwa problemy. Jeden to to, że nagle, 28 czy 29 sierpnia dowiadujemy się, że za tydzień czy za 2 tygodnie będzie wyłączony ruch. Przedsiębiorcy w ogóle nie byli przygotowani, że to będzie za chwilę - mówi przedsiębiorca.
Faktycznie miasto zorganizowało kilka spotkań mieszkańcami Woli Justowskiej. 1 września odbyło się pierwsze spotkanie informacyjne dla mieszkańców, 13 września odbyło się kolejne, 12 września miało miejsce spotkanie online z przedsiębiorcami. Padła na nim propozycja, aby swoją działalność firmy przeniosły do kontenerów, które miasto udostępni im w Parku Decjusza. Dla większości firm to żadna alternatywa. Na zamkniętym odcinku ulicy jest m.in prywatny szpital, który ma kontrakt z NFZ i zaplanowane zabiegi dla pacjentów. - Urząd Miasta powiedział, że tu jest 15 przedsiębiorców, postawią kontenery i oni się przeprowadzą. To oczywiście totalna bzdura. Po pierwsze dlatego, że przedsiębiorców bezpośrednio przy ulicy jest około 30, ale w okolicy, która jest bezpośrednio związana z dojazdami jest dwa razy tyle. Przedsiębiorca to nie jest jakaś jedna osoba. To osoba, która zatrudnia pracowników - mówi Paweł Szcześniak i wylicza, że społeczne koszty zamknięcia na czas remontu odcinka Królowej Jadwigi będą ogromne. - Koszt utrzymania takiego przedsiębiorstwa (nie mówiąc o zyskach) to jest od 20 nawet do 80 tysięcy złotych miesięcznie - mówi Szcześniak i zauważa, że przy wyliczeniach kosztu remontu zupełnie został pominięty koszt społeczny. - Jeżeli wyłączą nam tutaj ruch na pół roku, to nikt z przedsiębiorców nie jest w stanie utrzymać tych przedsiębiorstw. Nie będzie w stanie przez 8 miesięcy wypłacać pensji, bo skąd ma wziąć te pieniądze. Ten koszt społeczny powinien być uwzględniony w kosztach całego remontu - argumentuje.
Przypomina też, że stracą ci, którzy przez remont zostaną zwolnieni, zwłaszcza ci, którzy będą mieli problem ze znalezieniem nowego zajęcia, czyli osoby starsze. - To nie jest tak, że oni sobie gdzieś poszukają pracy. Jeżeli ktoś ma 60 lat i pracuje, to gdzie on ma szukać pracy - sześćdziesięcioletni człowiek - w Hucie, czy w Prokocimiu, czy na Bieżanowie? Przecież on nie będzie miał jak dojechać. To w ogóle zostało pominięte - tłumaczy. Przedstawiciel firmy z Woli Justowskiej nie kwestionuje jednak samego remontu, ale domaga się lepszego przygotowania i takiej jego organizacji, która pozwoli funkcjonować firmom. - Jeżeli od 30 lat się mówi o remoncie tej ulicy, to trzeba to przygotować. Według mnie to dotyczy każdej inwestycji w mieście, czy to będzie Bracka, czy Krupnicza, czy Kalwaryjska. Wszędzie ten sam problem się pojawia i powinna być jakaś placówka, która zabezpiecza pieniądze nie na utratę dochodów, ale dlatego, żeby ludzi nie pozbawić możliwości zarobkowania - podsumowuje.
Warto dodać, że ostatnio w Krakowie właśnie m.in. remont ul. Krupniczej doprowadził do zamknięcia znanej restauracji "Pod Norenami", która zakończyła działalność 18 września.
"Miasto chce zrealizować swój plan nie licząc się z mieszkańcami"
Problem zauważają też radni. - Sytuacja mieszkańców jest bardzo trudna - mówi Krzysztof Kwarciak, radny Dzielnicy Zwierzyniec. - Przez najbliższe miesiące, jeżeli te plany zostaną zrealizowane, życie wielu tysięcy mieszkańców zostanie zupełnie zdezorganizowane. Codzienne dojazdy do pracy, do szkoły będą się wiązały z nadłożeniem nawet godziny, więc łatwo sobie policzyć ile setek godzin każdy z mieszkańców straci. Dla lokalnych przedsiębiorców jest to po prostu dramat, bo część firm zostanie w dużym stopniu odcięta od klientów. Mało prawdopodobne, żeby klienci chcieli się przez wykopy przedostawać do poszczególnych firm. To sprawi, że firmy staną przed widmem bankructwa - mówi Kwarciak.
Radny nie zgadza się z uzasadnieniem konieczności tak długiego zamknięcia tak długiego odcinka najważniejszej ulicy Woli Justowskiej, praktycznie samego jej centrum. - Przyglądałem się harmonogramu inwestycji realizowanych w innych częściach Krakowa i zazwyczaj wymiana rur na takim odcinku trwała dużo krócej. Mówi się, że przez pół roku ma być mają być wymieniane rury na odcinku 60 metrów. Dla mnie to jest także trudne do zrozumienia, czemu to wymaga tak dużej ilości czasu. Byłbym jeszcze w stanie zrozumieć, gdyby ta ulica była zamknięta na tydzień, 10 dni, 2 tygodnie. To jeszcze może dałoby się jakoś obronić, ale w sytuacji, kiedy urzędnicy twierdzą na pół roku musi być to zamknięcie - jest to dla mnie trudne do zrozumienia - bulwersuje się radny.
Tymczasem, co podkreśla Krzysztof Kwarciak, są metody, aby inwestycję zrealizować inaczej. - Rozmawiałem ze znajomymi ekspertami z Politechniki Krakowskiej i też z niedowierzanie słuchali tych argumentów, które wypowiadali przedstawiciele Urzędu Miasta. Mam wrażenie, że tutaj nie ma dyskusji z mieszkańcami. Nawet to spotkanie, które było na początku września, było nazwane spotkaniem informacyjnym, a nie konsultacyjnym, więc odnoszę wrażenie, że ktoś już podjął decyzję, jak ta inwestycja ma wyglądać, a wszelkie pomysły, alternatywy nie są w ogóle brane pod uwagę. Miasto chce zrealizować swój plan, który będzie się wiązał z bardzo dużymi konsekwencjami dla mieszkańców, a w przypadku niektórych firm czy pracowników wręcz z dramatem, bo perspektywa utraty pracy to coś co może zdezorganizować życie wielu osób i trudno się dziwić, że towarzyszą temu tak duże emocje - podsumowuje radny. - Miasto powinno być otwarte na rozmowę i wytłumaczyć, dlaczego pewnych rzeczy się nie da zrobić, jeśli powstają jakieś alternatywne pomysły - dodaje.
Warto przypomnieć, że taki kompromis udało się znaleźć w lutym tego roku, gdy w pewnym momencie Miasto wstrzymało przejazd autobusów z powodu już prowadzonego remontu Królowej Jadwigi. Mieszkańcy wiedzą więc, z jakimi problemami przyjdzie im się mierzyć, gdy będą musieli jeździć objazdami.
ZDMK: praca 24 godziny i... kontenery dla przedsiębiorców
Pytanie o szczegóły remontu i o postulowane przez mieszkańców alternatywne rozwiązania wysłaliśmy do Zarządu Dróg Miasta Krakowa. - Ulica na fragmencie, na którym prowadzona będzie ta inwestycja, będzie zamknięta przede wszystkim ze względów bezpieczeństwa. Prace drogowe, a wcześniej głębinowe (układanie i wymiana mediów - kanalizacja, rury ciepłownicze, uzbrojenie energetyczne), dla których potrzebujemy 4 - 4,5 metra szerokości dotychczasowej jezdni (obecnie ok. 7-metrowej szerokości) nie pozwalają na wprowadzenie na tym odcinku ruchu wahadłowego, który niezależnie od rodzaju prac, utrudniałby możliwość zachowania ciągłości prac - mówi Jacek Bartlewicz, rzecznik ZDMK.
Jak wyjaśnia dojazd do ZOO i Lasku Wolskiego będzie możliwy od strony ul. 28 lipca, czyli na odcinku z ruchem wahadłowym. Dojazd uczniów do szkół ma według obecnych ustaleń odbywać się dedykowanymi autobusami, jednakże to i całość komunikacji zbiorowej to nadal analiza po spotkaniach z przedsiębiorcami, a w szczególności z mieszkańcami Dzielnicy VI Bronowice (chodzi o wprowadzenie jednego kierunku ruchu na ul. Na Błonie i puszczenie przez nią komunikacji zbiorowej). Nadal nie ma jednak jeszcze oficjalnych ustaleń czy komunikatów, jak zostanie poprowadzona organizacja ruchu w związku z remontem i zamknięciem ul. Królowej Jadwigi.
W wyjaśnianiach przedstawiciela ZDMK złożonych 14 września na sesji Rady Miasta Krakowa, padła informacja, że prace będą prowadzone 24 godziny na dobę, z wyłączeniem ciszy nocnej, natomiast w godzinach wieczornych mają nie być uciążliwe dla mieszkańców. Potwierdza to Jacek Bartlewicz. - Zadeklarowaliśmy pracę ciągłą, poza godzinami nocnymi. Oczywiście, nie daje to łącznie 24 godzin - dodaje i podkreśla, że istotą sprawy jest praca ciągłą, aby jak najszybciej skończyć tę inwestycję. Zapewnia też, że pomyślano o mieszkańcach przedsiębiorcach. - Mieszkańcy będą dojeżdżać do swoich posesji, a do przedsiębiorców docierać będzie zaopatrzenie. Jednocześnie czekamy na deklaracje przedsiębiorców dotyczące chęci skorzystania z proponowanych przez miasto kontenerów, aby w nich właśnie prowadzić czasowo działalność w trakcie realizacji tej inwestycji - dodaje rzecznik ZDMK.
Dlaczego ulica musi zostać zamknięta i to na tak długo? "Konieczność zamknięcia wspomnianego odcinka wynikała z faktu iż projektant po przeanalizowaniu zlewni i warunków dla tej inwestycji z tej analizy wynikających, możliwości terenowych oraz układu wysokościowego projektowanej kanalizacji deszczowej, zaprojektował zbiorniki retencyjne rurowe, które będą umieszczone w pasie drogowym pod istniejąca jezdnią. Tak więc do wykonania są m.in. 2 kanały deszczowe usytuowane równolegle o średnicy sięgającej nawet Ø1400, które wykonane będą w wykopach wąskoprzestrzennych o szerokości dna 2,50 m (dla DN 1400mm) dla każdego kanału z osobna. Dodatkowo równolegle do tych zbiorników zaprojektowana jest przebudowa kanalizacji sanitarnej, która biegnie równolegle do zbiorników retencyjnych. Ponieważ na przedmiotowym odcinku istniejąca jezdnia ma szerokość mniejszą niż 7 m ze względów na zaprojektowaną technologię, zakres, charakter robót oraz konieczność zachowania zasad bezpieczeństwa wykonawca nie ma możliwości wykonania robót pod ruchem (przy wykopie szer. 2,5 m oraz po ustawieniu koparki i samochodu ciężarowego na pasie ruchu szer. min. 2,5 m. pozostaje zbyt mała szerokość nawet dla prowadzenia ruchu samochodów osobowych – dla których wymagana szerokość pasa ruchu przy tymczasowej organizacji ruchu wynosi min. 2,75 m). Biorąc powyższe pod uwagę informujemy, że w celu bezpiecznej i sprawnej realizacji przebudowy tego odcinka konieczne jest jego zamknięcie na czas robót" - czytamy w przesłanej do redakcji odpowiedzi ZDMK.
"Umowę można zmienić"
Mieszkańcy nie składają jednak broni i ciągle mają nadzieję, że remont uda się przeprowadzić bez tak długiego zamknięcia Królowej Jadwigi. Petycję o niezamykanie ulicy przygotował Mirosław Kuta. Jest ona promowana na popularnej grupie na Facebooku, zrzeszającej okolicznych mieszkańców: WOLA JUSTOWSKA jako autonomiczne Państwo-Miasto. - Moje zaangażowanie wynika z tego, że chcemy, aby centrum Woli Justowskiej zachowało życie, żeby nasze dzieci mogły dojechać do szkoły - mówi mieszkaniec. - 500 dzieci dojeżdża do średnich szkół w Krakowie. Po zamknięcie ulicy Królowej Jadwigi na pół roku (zgodnie z planami miasta) będzie musiało dojeżdżać kilka kilometrów dalej, stojąc w korkach, ponieważ wszystkie okoliczne ulice już teraz są zakorkowane. Protestując staramy się też pokazać argumenty techniczne, merytoryczne władzom miasta, dając im do myślenia, aby raz jeszcze rozważyły zmianę planu zamknięcia ulicy na pół roku. Nie jest to absolutnie uzasadnione technicznie. Żadne względy inżynierskie za tym nie przemawiają. Czas, na który musi być ulica zamknięta, nie powinien wynosić więcej niż miesiąc, kiedy zostaną wykonane największe wykopy - argumentuje Mirosław Kuta.
Przedstawiciel mieszkańców nie zgadza się też z tym, że nie da się już zmienić umowy z wykonawcą, co podnosił Zarząd Dróg Miasta Krakowa na spotkaniu z mieszkańcami. - Praktycznie każda umowa na roboty budowlane jest wielokrotnie zmieniana, aneksowana. Zostaje zmieniony zakres, termin i tak prawdopodobnie też tutaj będzie, chociażby z tego względu, że nie wiadomo co odkopiemy jeszcze w trakcie realizacji, więc fakt, że w umowie jest przewidziane zamknięcie ulicy na pół roku, to nie jest rzecz ostateczna - mówi Kuta. - Umowę można zmienić. Jak piszę w swoich postach na naszej grupie WOLA JUSTOWSKA jako autonomiczne Państwo-Miasto, możemy puścić ruch wahadłowy na większości tego odcinka przez cały okres budowy, a tylko na odcinku około 100 metrów z 700 metrów całej przebudowy, są wykonywane duże szerokoprzestrzenne wykopy na kanalizację deszczową - przypomina.
Z jego argumentacją zgadza się większość mieszkańców, choć są też oczywiście i tacy, którym zamknięcie ulicy nie przeszkadza. - Mamy bardzo duże poparcie na naszym forum, na naszej stronie na Facebooku, ale chcemy też dać możliwość wypowiedzenia się osobom, które nie korzystają z mediów społecznościowych i chcemy pokazać, że za naszymi wnioskami stoją konkretni ludzie, że to konkretni mieszkańcy będą cierpieć i proszą miasto o to, żeby zmieniło swoją decyzję, którą można zweryfikować. Nie mamy dużych pretensji do miasta, że tak się stało, trzeba tylko przyznać się do małego błędu, przy całym sukcesie doprowadzenia do końcowej fazy remontu Królowej Jadwigi. Trzeba po prostu się przyznać, że zbyt pochopnie ta decyzja została podjęta, bez należytej konsultacji z mieszkańcami. I myślę, że to będzie bardzo duży sukces, jeżeli uda nam się ograniczyć czas zamknięcia ruchu na Królowej Jadwigi i dopuścić chociażby ruch autobusów MPK - podsumowuje.
fot. Bernard Szwabowski / Głos24