niedziela, 18 września 2022 06:55

[FOTO] Tak wygląda luksus po krakowsku. "Mieliśmy zrobić coś, co będzie wyjątkowe, niepowtarzalne"

Autor Mirosław Haładyj
[FOTO] Tak wygląda luksus po krakowsku. "Mieliśmy zrobić coś, co będzie wyjątkowe, niepowtarzalne"

Wraz z początkiem września przy ul. Mikołaja Kopernika 6 zainaugurował swoją działalność Ferreus, nowy pięciogwiazdowy hotel, którego wnętrze definiuje pojęcie luksusu w krakowskim stylu. – To był ekstremalnie ambitny projekt, ale sprawiający równocześnie mnóstwo frajdy, bo robienie rzeczy wyjątkowych i nietypowych zawsze cieszy – mówi Maciej Łobos, architekt a także wspólnik i prezes zarządu rzeszowskiej pracowni MWM Architekci, która była odpowiedzialna za stworzenie unikatowych wnętrz Ferreusa. Dzięki temu hotel ma szansę stać się atrakcją sam w sobie.

Budowa hotelu trwała w sumie 7 lat, a na końcowym odcinku drogi do jego otwarcia stanęła pandemia koronawirusa, która sprawiła, że przez dwa lata obiekt pozostawał przymusowo zamknięty. Mimo przeszkód, nowy hotel otworzył swoje podwoje z dniem 1 września, dzięki czemu osoby go odwiedzające mogą podziwiać unikalny styl, w którym utrzymane są jego wnętrza. Pracowania MWM Architekci przez dwa lata opracowywała koncepcję wystroju, podjęła się ambitnego zadania stworzenia stylu, który definiowałby luksus w krakowskim wydaniu. – To było trudne zadanie, bo, gdyby się zastanowić, co dzisiaj jest charakterystycznego dla stolicy Małopolski, to mamy cały zestaw różnych słów-haseł takich jak: Rynek, gołębie, chochoły, pawie pióra, lajkonik, Wawel i Kościół Mariacki… To są skojarzenia dotyczące Krakowa, ale jak je przełożyć na wnętrze hotelu, unikając pastiszu i kiczu? Jak uniknąć prostego kopiowania form historycznych, które zawsze kończy się źle? To, co 100, 200, 300 lat temu było normą, jest dzisiaj dla nas kompletną egzotyką, a kopiowanie historycznych form odbieramy jako nieszczere i tandetne. Każda epoka ma prawo, a myślę, że nawet obowiązek, pozostawić po sobie jakiś ślad w historii i to sztuka jest tym, co nam tak naprawdę zostaje. Czymś, co jest namacalne, co możemy zobaczyć – mówi w rozmowie z Głosem24 Maciej Łobos, prezes zarządu pracowni MWM Architekci i dodaje: – Wymagania, jeśli chodzi o estetykę, były od początku bardzo wysokie. Mieliśmy zrobić coś, co będzie wyjątkowe, niepowtarzalne i nigdzie czegoś podobnego w żadnym mieście na świecie nie zobaczymy, a jeszcze do tego ma wyrastać z tradycji Krakowa. Zależało nam na wnętrzu, które nie powiela aktualnie modnych wzorców hoteli butikowych, które wszędzie na świecie są podobne i odnoszą się do aktualnych trendów bez szukania odniesień do lokalnej tradycji.

Maciej Łobos, architekt a także wspólnik i prezes zarządu rzeszowskiej pracowni MWM Architekci/Fot.: archiwum prywatne
Maciej Łobos, architekt a także wspólnik i prezes zarządu rzeszowskiej pracowni MWM Architekci/Fot.: archiwum prywatne 

Secesja i art déco

Fersseus położony jest w historycznym centrum Krakowa, bezpośrednio w sąsiedztwie Plant. Jego budynek powstał w miejscu dawnej kamienicy, z której pozostawiono jedynie frontową fasadę i część tylnej oficyny. Przy szukaniu stylu, w jakim miałyby być utrzymane wnętrza hotelu, inspirowano się charakterystycznymi dla Krakowa stylami przełomu wieków. – Secesja i art déco praktycznie po sobie następują, przez co trudno powiedzieć, gdzie przebiega granica pomiędzy nimi. Myślę, że jest ona płynna i że jest to trochę jeden okres, przypadający po prostu na koniec XIX i początek XX wieku. To była kwestia szukania dla tego hotelu pewnej tożsamości, tego, czym on ma się różnić od wszystkich innych hoteli, adresowanych do najbardziej zamożnych i najbardziej wymagających klientów. Szukaliśmy jej wspólnie z konsultantami z Instytutu Rynku Hotelarskiego, którzy tak naprawdę byli autorami samego pomysłu odniesienia się do okresu Młodej Polski i art déco – opowiada nasz rozmówca i dodaje: – Zależało nam na tym, by goście wchodzący do obiektu mogli poczuć klimaty krakowskiego mieszczańskiego saloniku, mieszczańskiej kamienicy z końca XIX wieku. Jest też trochę tradycji austrowęgierskiej, bo jest ona dla Krakowa ważna i charakterystyczna. Mamy w restauracji odniesienie do wystroju Orient Expressu, mamy „salonik kapitana Nemo”, jak nazywaliśmy jedną z sal konferencyjnych - pomieszczenie jest przeszklone i bardzo klimatyczne, można powiedzieć, że brakuje tylko ryb pływających za szybami. Projektując, bawiliśmy się trochę konwencją.

Zapytany o najtrudniejszą rzecz, z jaką przyszło mierzyć się pracowni przy projekcie, prezes zarządu rzeszowskiej firmy stwierdził, że nie było jednego problemu do rozwiązania. – Trudności nastarczało chyba wszystko po kolei. To znaczy każdy projekt jest trudny, każdy jest inny, każdy nas zaskakuje i w każdym pojawia się coś nowego. Jednocześnie nie ma tematów, które nie mają pewnych ograniczeń. Śmiejemy się, że w biznesie, niezależne od branży, zawsze jest za mało czasu, pieniędzy i ludzi do pracy. Trochę podobnie jest z projektowaniem, to znaczy zawsze są jakieś rzeczy, które stanowią ograniczenie i próba znalezienia rozwiązania jest właśnie tym, na czym nasza praca polega. W tym przypadku były to ograniczenia fizyczne, wynikające z wysokości kondygnacji, z wytycznych konserwatorskich, z sąsiedztwa innych budynków, ale również z tego, że weszliśmy do projektu, na którym już architekci i inżynierowie od jakiegoś czasu pracowali. Taka sytuacja to zawsze jest proces negocjacji, szukania pewnych kompromisów pomiędzy tym, co już zostało ustalone na poziomie funkcji czy rozwiązań inżynierskich a pomysłami, które przychodzą z kimś, kto, tak jak my, zajmuje się wnętrzami. Gdy robimy wnętrza do własnych projektów, jest nam dużo łatwiej – tłumaczy Maciej Łobos i dodaje: – Natomiast tutaj mieliśmy sytuację, gdzie stosunkowo późno weszliśmy w projekt, który był już w pewien sposób zdefiniowany, przez co wielu rzeczy nie dało się zmienić, wiele rzeczy na budowie już było wykonanych. Idea musiała się troszeczkę dopasować do tych ograniczeń.

Niezwykle kompleksowy

Efektem poszukiwań specjalistów z pracowni MWM Architekci są piękne i stylowe wnętrza, które na myśl przywodzą czasy europejskiej Belle Époque. Opracowywanie końcowej koncepcji nie było jednak wcale łatwe. Jak przyznaje rzeszowski architekt, po drodze powstało wiele projektów: – Było trudno. Było naprawdę trudno. Kolejnych podejść i prób, powstawało bardzo, bardzo dużo. Były też trudności techniczne, wynikające z wytycznych konserwatorskich i sąsiedztwa. Musieliśmy pozostawić ścianę frontową budynku i zabytkowe piwnice, a konieczność dopasowania się do poziomów okien narzucała wysokość pięter. To powodowało, że kondygnacje były zbyt niskie, jak na współczesne standardy, i wymagało to potwornej gimnastyki, np. jeśli chodzi o instalacje.

To, co decyduje o unikatowości wnętrz Ferreusa, to całościowe opracowanie, które dotyczyło nawet najdrobniejszych szczegółów. – Dla nas był to projekt niezwykle kompleksowy. Projektowane były tapety, wzory wykładzin i grafiki, które zawisły na ścianach… Wszystko, ale to naprawdę wszystko, było projektowane bardzo indywidualnie. To przykład typowo rzemieślniczego podejścia. We wnętrzach jest sporo indywidualnego detalu. Te wszystkie działania są konsekwencją wytycznych, które przekazał nam nasz bardzo wymagający klient – mówi Maciej Łobos i przyznaje, że, pomimo poziomu trudności, praca nad wystrojem Ferreusa przyniosła jego twórcom wiele satysfakcji: – To był ekstremalnie ambitny projekt, ale sprawiających równocześnie mnóstwo frajdy, bo robienie rzeczy wyjątkowych i nietypowych zawsze cieszy.

Fot. MWM Architekci

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka