Za nami trzecia edycja Igrzysk Europejskich, odbywających się w Krakowie. Jak przekonywali dzisiaj politycy Platformy Obywatelskiej, wydarzenie przejdzie do historii jako "igrzyska pustych trybun", ze względu na słabą promocję, która przełożyła się na niskie zainteresowanie oraz liczne wpadki, przez które nikt nie traktował imprezy poważnie. Czy wobec tego, Kraków i Małopolska coś zyskali na organizacji igrzysk?
2 lipca zakończyły się Igrzyska Europejskie. Po Azerbejdżanie i Białorusi trzecia edycja odbyła się w Krakowie. Polacy zajęli szóste miejsce w klasyfikacji medalowej, zdobywając 50 medali (13 złotych, 19 srebrnych i 18 brązowych). Po oficjalnym zakopceniu zmagań więcej niż o sukcesach sportowców mówi się o licznych wpadkach organizacyjnych i zatrważająco małej frekwencji imprezy, która według zapowiedzi, skalą miała dorównać organizowanemu w 2012 roku piłkarskiemu Euro.
Jak podkreślali politycy Platformy Obywatelskiej na zorganizowanej przed Urzędem Marszałkowskim konferencji prasowej, gwoździem do trumny Igrzysk Europejskich była słaba promocja imprezy. Okazuję się bowiem, że mało kto wiedział o odbywających się igrzyskach. – To miało być największe wydarzenie w Europie od wielu lat. Spółka miała dwa cele do zrealizowania. Pierwszym z nich było zainteresowanie formatem sportowym mieszkańców Europy i świata, aby licznie zgromadzili się przed telewizorami, odwiedzili Kraków oraz Małopolskę. Drugi cel to wymiar wewnętrzny. Chodziło o to, żeby Małopolanie i Polacy licznie odwiedzili areny zawodów. Okazało się, że pierwszego celu nie udało się zrealizować. Zainteresowanie Europy i świata, co widać choćby po ograniczonych transmisjach ceremonii otwarcia i zamknięcia było bardzo skąpe. To samo tyczy się drugiego celu. Jak widzieliśmy, frekwencja na zawodach w Tarnowie, Krynicy czy nawet na skokach narciarskich w Zakopanem, które są sportem narodowym, była zatrważająco niska – mówił Radny Województwa Małopolskiego Krzysztof Nowak.
– Pewnie na to wszystko miała wpływ słaba i licha promocja tego wydarzenia. Wydaję się, że wrzucenie ogromnych środków wyłącznie do Telewizji Polskiej i bardzo niszowych, związanych z rządzącymi portali internetowych to za mało. Trzeba było postarać się o promocję we wszystkich środkach masowego przekazu i podgrzać atmosferę tych igrzysk. Rozmawiając z mieszkańcami Krakowa i nie tylko, to pierwsze co rzucało się w oczy to brak emocji związanych z tym wydarzeniem. Jeżeli nie ma emocji, to produkt nie ma prawa się sprzedać. Wczorajsza nieobecność prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Mateusza Morawieckiego na ceremonii zakończenia igrzysk świadczy o tym, że organizacja tej imprezy rządzącym się po prostu nie udała – podsumowywał Krzysztof Nowak.
Radny Województwa Małopolskiego pokazał na konferencji prasowej film z panelu zakupu biletów na ceremonię zamknięcia igrzysk. Widać na nim ogromną ilość wolnych biletów, pomimo oświadczeń, że sprzedało się ich około 70%. – O 19:43 chciałem kupić bilet. Proszę zobaczyć, wszystkie bilety miały być wyprzedane, ale jak widać praktycznie wszystkie są dostępne. Wyjątkiem są dwa niezbyt atrakcyjne sektory. Miała być 100% frekwencja na ceremonii zamknięcia igrzysk, a zamiast tego zobaczyliśmy pustki na trybunach wypełnionych ledwie w połowie. Nazwałbym to wydarzenie Igrzyskami pustych trybun – mówił Radny Województwa Małopolskiego.
Drugą kwestią, która zdominowała debatę wokół Igrzysk Europejskich, były liczne wpadki, które miały miejsce podczas imprezy. Internet codziennie był zalewany licznymi memami, które wyśmiewały organizację wydarzenia. Sama lista wpadek jest natomiast bardzo długa.
Świętującym zwycięstwo repetentom Włoch puszczono przeróbkę utworu „Sara perche ti amo”, która jest obraźliwa dla kibiców 34-krotnego mistrza Serie A – Juventusu. Sportowcy z Półwyspu Apenińskiego mieli słuchać m.in. słów: "Bądź blisko mnie, a kto nie skacze, ten jest garbusem Juventusu”. To jednak nie koniec. Podczas zmagań w Chorzowie źle wyznaczono linie do mierzenia długości pchnięcia kulą, a następnie zawiódł pomiar elektroniczny. Z kolei podczas rywalizacji na krakowskim stadionie Wisły wiatr zdmuchnął płachtę zasłaniającą scenę, która zatrzymała się na 12-metrowej bramce do rugby. Na miejscu interweniowali strażacy, a półfinałowy mecz kobiet został przerwany. Nieplanowe problemy pojawiły się również podczas zawodów w teqballu. Podczas ćwierćfinałowego spotkania Polaków doszło do... awarii oświetlenia. Natomiast już podczas półfinału okazało się, że podłoga jest wilgotna, a rywalizacja została odłożona na następny dzień.
Podczas Igrzysk nie spisał się również tłumacz. Na tablicy z jedzeniem i piciem pojawił się bowiem do kupienia... niedźwiedź. Rzecz jasna wynika to z zabawnej wpadki właściciela w pisowni słowa piwo w języku angielskim. Zamiast poprawnego "beer" napisał "bear", co tłumaczy się właśnie jako "niedźwiedź". Czy tych wszystkich wpadek dało się uniknąć? – Wpadki zawsze są, choć oczywiście część z nich jest kompromitująca. Ta z zakupem niedźwiedzia zamiast piwa za 12 złotych jest tego dobrym przykładem. Jeżeli natomiast jest frekwencja, jest sukces, promocyjny i dużo turystów, to te wpadki nie są aż tak widoczne. Te podczas Igrzysk Europejskich były widoczne, ponieważ ta impreza organizacyjnie i marketingowo była słabo sprzedana – komentował radny.
Do niebezpiecznej sytuacji doszło za to w Tarnowie, gdzie z nowej trybuny odpadł kawałek blachy. – To jeden z małych sukcesów tych igrzysk, o których jednak wiele się nie mówi. Gdyby były one dobrze sprzedane, to na trybunach zasiadłoby więcej kibiców i komuś stałaby się krzywda, gdy ta blacha odpadła z trybuny – żartowali politycy Platformy Obywatelskiej podczas konferencji prasowej.
Jeszcze przed startem imprezy mówiono o wielu korzyściach dla Małopolski, która miała zyskać na organizacji Igrzysk Europejskich. Jak jednak wyszło to w praktyce? – Myślę, że Kraków może nie być stratny, ponieważ zyskał infrastrukturę i dołożył do imprezy ponoć 100 milionów złotych. Choć tu pojawia się pytanie, czy ta spółka ma pieniądze na spłatę zobowiązań, ponieważ mówi się, że jednak był problem w pewnym momencie z płynnością finansową. Kraków dzięki tej imprezie może wyjdzie na zero. Natomiast tego nie można powiedzieć o Małopolsce, o województwie i samorządzie. To miała być duża impreza, która da koło zamachowe do rozwoju turystyki, ale jeżeli tym wydarzenie nikt się nie interesował, to ciężko szukać tutaj jakichś pozytywów – oceniał Krzysztof Nowak.
fot. Dominik Gębka