W ostatnich latach wydano setki milionów złotych na rozbudowę infrastruktury kolejowej położonej w Krakowie. Olbrzymiemu rozmachowi rządowych inwestycji nie zawsze towarzyszą jednak wymierne efekty. Zbudowane za dziesiątki milinów złotych okazałe stacje często stoją puste, a czas przejazdu pociągów dalekobieżnych niewiele się zmieni, nawet gdy prowadzone obecnie prace zostaną dokończone.
Od wielu lat podnoszony jest postulat, aby kolej stała się częścią komunikacji miejskiej. Krakowianie mogliby wtedy zyskać szybki i bezkolizyjny środek transportu, który na wielu trasach byłby świetną alternatywą dla zakorkowanych ulic. Rządowej instytucje i samorządy nie potrafią jednak wykorzystać potencjału jaki daje rozległa sieć torowisk. Rzadko kursujące pociągi, absurdalna taryfa biletowa i brak możliwości dojechania miejskimi autobusami do stacji sprawiają, że mało kto wykorzystuje kolej do przemierzenia się w obrębie miasta. Czy jest jednak szansa na zmiany?
Przykładem zmarnowanego potencjału inwestycji kolejowych jest zmodernizowana za ponad 25 milionów złotych stacja ,,Kraków-Bonarka”. W ramach przedsięwzięcia powstały dwa nowoczesne perony, które zostały połączone efektowym przejściem. Wybieram się na dworzec podczas popołudniowych godzin szczytu i na stacji nikogo nie zastaję. Cały obiekt jest pusty i nie ma ani jednego pasażera, a po torach hula wiatr. W tym czasie okoliczne ulice stoją w korkach, a autobusy miejskie pękają w szwach. Z przystanku ,,Kraków-Bonarka” na Dworzec Główny koleją można dojechać w 9 minut, podczas gdy podróż komunikacją miejską na tej trasie zajmuje nawet 40 minut. W przypadku przejazdu pociągiem na północ lub zachód Krakowa oszczędność czasu jest jeszcze większa. Wydawałoby się, że przejazd koleją może być świetną alternatywą dla zakorkowanych ulic. Problemem są jednak rzadko kursujące pociągi. W ciągu dnia zdarzają się nawet półtoragodzinne przerwy pomiędzy kolejnymi odjazdami w stronę centrum. W dodatku dworzec jest słabo skomunikowany. Od strony ulicy Puszkarskiej nie zdecydowano się zbudować przystanku autobusowego przy stacji i trzeba iść spory kawałek od centrum handlowego. Jedna linia zatrzymuje się od strony Turowicza, ale kursuje ona dosyć rzadko. Przy stacji także nie ma żadnego parkingu.
Przystanki komunikacji miejskiej często położone są z dala od nowych dworców, a przy obiektach zazwyczaj jest dosłownie kilka miejsc postojowych. W przypadku przesiadki z autobusu, trzeba przejść spory dystans, żeby dojść do stacji takich jak: ,,Kraków-Olszanica”, ,,Kraków-Zakliki” czy ,,Kraków-Swoszowice”. Zdarza się, że do pokonania jest ponad kilometr drogi. W efekcie stacje stają się jedynie sensowną opcją dla niewielkiej grupy okolicznych mieszkańców.
Według danych Urzędu Transportu Kolejowego średnia liczba pasażerów na niektórych ze zmodernizowanych stacjach mieści się w przedziale 100-149 osób dzienne. Podobne obłożenie notują przystanki kolejowe w małych miejscowościach na Podkarpaciu. Warto zaznaczyć, że statyki są stosunkowo rzadko aktualizowane. Przyglądając się jednak części stacji łatwo odnieść wrażenie aktualności przytoczonych liczb.
Po wielu apelach, zostały wprowadzone łączone bilety miesięczne na kolej i komunikację miejską. Problemem jest jednak absurdalna taryfa. W przypadku osób mających kartę krakowską może się bardziej opłacać osobny zakup biletu, bo cennik nie uwzględnia zniżki jaka wtedy przysługuje na komunikację miejską. W efekcie rozwiązanie jest opcją zarezerwowaną raczej dla osób mieszkających poza Krakowem. Dodatkowo kupno karty okresowej jest skomplikowane, a ciężko jest znaleźć informacje o nowej taryfie.
Jeżeli kolej ma odgrywać rolę w transporcie wewnątrz miasta to konieczne jest znaczące zwiększenie częstotliwości kursowania pociągów i integracja pociągów z resztą komunikacji miejskiej. Potrzebne do tego inwestycje są najtańszym i najszybszym sposobem na usprawnienie transportu w Krakowie. Kolej mogłaby skrócić podróż na wielu popularnych trasach w obrębie miasta. Obecnie pociągi odgrywają tylko rolę w ramach podkrakowskiej aglomeracji. Bez zmian ciężko będzie wykorzystać potencjał już istniejącej infrastruktury, a chyba stacje nie po to były budowane, żeby stać teraz puste?
Można jednak odnotować przykłady pozytywnych zmian jak chociażby budowa parkingu P+R przy stacji ,,Kraków- Swoszowice”. Oby to był tylko początek szerszej ewolucji.
Wokół prowadzonych w Krakowie inwestycji kolejowych narosło sporo kontrowersji, których symbolem stała się rozbiórka zabytkowego wiaduktu nad ulicą Grzegórzecką i jego wątpliwa rekonstrukcja. Można odnieść wrażenie, że przy realizacji przedsięwzięć kwestie związane z estetyką czy funkcjonalnością często schodziły na dalszy plan. Natomiast ważne było, żeby po prostu odhaczyć wykonanie zadania. Jest to część szerszego problemu związanego ze sposobem prowadzenia rządowych inwestycji przez polityków PiS-u. Samo się nasuwa pytanie, czy w tym wszystkim był jakiś plan?
Koszty inwestycji kolejowych zostały pokryte ze środków Unii Europejskiej. Minister Andrzej Adamczyk roztacza pespektywę kolejnych dużych przedsięwzięć infrastrukturalnych w Krakowie. Tyle, że obecnie fundusze europejskie z nowej perspektyw finansowej są zablokowane wskutek działań polskiego rządu, a w budżet państwa świeci pustkami.
fot. Krzysztof Kwarciak