czwartek, 26 maja 2022 07:58

Dziś premiera "Ćmy". Poznaj nowego retrofuturystycznego superbohatera z dwudziestolecia międzywojennego

Autor Mirosław Haładyj
Dziś premiera "Ćmy". Poznaj nowego retrofuturystycznego superbohatera z dwudziestolecia międzywojennego

Panteon polskich superbohaterów komiksowych wzbogacił się dzisiaj o nową postać - Ćmę, który swoją premierę ma dzisiaj. Pomysłodawcą i scenarzystą retrofuturystycznego superbohatera z dwudziestolecia międzywojennego jest Tomasz Grodecki a za jego narysowanie odpowiada Rafał Bąkowicz.

Ten komiks, to mieszanka wybuchowa: Warszawa dwudziestolecia międzywojennego, głęboki klimat noir i detektyw w pelerynie ćmy - superbohater bez nadludzkich mocy zmagający się z zombie i miejskimi bandytami. 26 maja zadebiutował on w panteonie polskich komiksowych herosów.

– Takim ojcem superbohaterów w sensie klasycznym, rodzimym odpowiednikiem Supermana, jest, moim zdaniem, Biały Orzeł braci Kmiołek. Przed Orłem mieliśmy na rynku choćby nastoletniego Zefira Michała Śledzińskiego, śmiałka street level w stylu Człowieka-Pająka. Poza tym warto pamiętać o takich herosach, jak krakowski Bler, warszawski Lis czy Szpak, Polski Duch, Rycerz Ciernistego Krzewu, Incognito, Jan Hardy, Ognik, Drapak, Henryk Kaydan... Długo mógłbym tak wymieniać...

– śmieje się Tomasz Grodecki i dodaje:

– Niektórzy pierwszego polskiego superbohatera dopatrują się w humorystycznym Orient Menie Tadeusza Baranowskiego. Jeszcze inni w równie komediowym Asie z filmu „Hydrozagadka” (1970) w reżyserii Andrzeja Kondratiuka. Tak więc nasze polskie komiksowe poletko dysponuje już kilkoma herosami w pelerynach. Jeżeli któregoś pominąłem, to przepraszam.

Z  pomysłodawcą i scenarzystą „Ćmy” porozmawialiśmy o jego komiksowym debiucie.

Tomasz Grodecki/Fot.: Olena Myronchuk
Tomasz Grodecki/Fot.: Olena Myronchuk

Dlaczego zdecydowałeś się na retrofuturystykę utrzymaną w czarno-białych barwach?
– „Ćma” to komiks ociekający estetyką noir. Mowa tu o gatunku kina, do którego możemy zaklasyfikować klasyki pokroju „Sokoła Maltańskiego” (1941) czy „Wielkiego snu” (1946). Filmy te cechowały gęsty klimat, kryminalna historia, specyficzna praca kamery czy właśnie kolorystyka utrzymana wyłącznie w czerni, bieli i odcieniach szarości… Po części było to wymuszone kwestiami technicznymi (większość filmów w latach 40. kręcono w czerni i bieli), po części jednak i zamierzone (nie bez powodu noir to z francuskiego czarny, ciemny). W filmach noir centralne postacie często stanowili prywatny detektyw i kobieta fatalna (femme fatale) – niebezpieczna uwodzicielka, prowadząca bohatera do zguby. Z tego nurtu czerpaliśmy i to właśnie tę estetykę i te motywy chcieliśmy ukazać czytelnikom.
A dlaczego retrofuturyzm? Z jednej strony inspirowała mnie gangsterka lat 20. Z drugiej – zdawałem sobie sprawę z ograniczeń technologicznych, jakie panowały w tamtych czasach. Przed podobnym problemem stanęli zresztą i twórcy kultowego Batman: The Animated Series. Finalnie akcję serialu osadzili na przełomie lat 40. i 50. (Batman może już używać choćby swojego bat-komputera).
Retrofuturyzm daje też natomiast niesamowite pole do popisu. Tutaj nic nie jest oczywiste. Stare przeplata się z nowym. Dzięki temu udało się zachować klimat dwudziestolecia międzywojennego, ale równocześnie unowocześnić je dzięki ekstrawaganckim gadżetom. No i przedstawić takie historie jak „Selfie trumienne”, które stanowi komentarz społeczny na temat plagi smartzombie [osób uzależnionych od telefonów komórkowych – przyp. red.].

"Ćma" #1, okładka, scen. Tomasz Grodecki, rys. Rafał Bąkowicz. Timof i cisi wspólnicy 2022./Fot.: materiały prasowe
"Ćma" #1, okładka, scen. Tomasz Grodecki, rys. Rafał Bąkowicz. Timof i cisi wspólnicy 2022./Fot.: materiały prasowe

Dlaczego Warszawa lat 20. XX wieku?
– Dwudziestolecie międzywojenne to okres niesamowity z dwóch powodów. Po pierwsze, dopiero co odzyskaliśmy niepodległość. Z drugiej strony jednak ta niepodległość miała swoją cenę – demokracja w naszym kraju nie mogła się rozwinąć, prezydent Narutowicz zginął w zamachu, Piłsudski dokonał przewrotu majowego. Wciąż wisiało nad nami widmo wojny domowej.
Gdy zajrzymy do kronik, znajdziemy masę informacji o zorganizowanej i niezorganizowanej działalności przestępczej, szczególnie z początku lat 20. W swoim komiksie starałem się przedstawić Warszawę nowoczesną, powojenną, słynącą z wystawnych bankietów i ogólnego ożywienia społecznego. Ten stan utrzymywał się także w kulturze. Może właśnie dlatego Cyprian Leopold Różewicz (Ćma) to za dnia przedstawiciel artystycznej awangardy.

Skąd pomysł, żeby medium opowiadań był komiks? I to jeszcze w Polsce, gdzie gatunek jest niszowy.
– Kiedy dopiero ruszaliśmy z projektem, wiele osób pukało się w głowę, czemu ktoś chce w Polsce tworzyć komiksy. Że to niedochodowe, że nie ma czytelników, że to wymarłe medium. „Ćma” jednak powstał, a my aktualnie czytamy dziesiątki pozytywnych komentarzy na temat naszego projektu.
Szymon Kudrański, polski rysownik tworzący w Stanach, określił kiedyś komiks mianem „idealnego małżeństwa słowa i obrazu”. Całkowicie się pod tym podpisuję. Komiks to też najlepsze, bo pierwotne, medium na ukazanie przygód polskiego superbohatera. Jest to i zarazem dziedzina sztuki, którą kocham i na której się wychowałem.

"Ćma" #1, scen. Tomasz Grodecki, rys. Rafał Bąkowicz. Timof i cisi wspólnicy 2022./Fot.: materiały prasowe
"Ćma" #1, scen. Tomasz Grodecki, rys. Rafał Bąkowicz. Timof i cisi wspólnicy 2022./Fot.: materiały prasowe

Na "patrona" swojego superbohatera wybrał pan ćmę. Nie jest to oczywiste, bo ćma to stworzenie, które nie kojarzy się z siłą czy szybkością. Wręcz przeciwnie – ćmy są kruche i delikatne, a do tego mają „słabość”, bo ciągnie je do światła...
– Starałem się przedstawić superbohatera, który pełen jest ułomności; nie posiada nadnaturalnych mocy, a porażki stara się przekuć w zwycięstwa. Nie bez przyczyny to Batman, heros opierający swoją krucjatę wyłącznie na tężyźnie fizycznej i intelekcie (no i może drogich gadżetach…) bardziej rezonuje wśród czytelników niż choćby taki Superman. Ćma idzie o krok dalej. Nie posiada supermocy, ale posiada supersłabość. To właśnie pociąg do światła.
Pamiętam, jak pewien wydawca zasugerował mi, żeby Ćma został muskularnym pakerem w stylu klasycznych superbohaterów. Podpadałoby to pod autoparodię. Ćma jest krucha, ale i sprytna. Z takimi postaciami łatwiej nam się utożsamić, bo są bardziej ludzkie.

Ćma nocą jest detektywem, a w dzień artystą. Oryginalne połączenie, zwłaszcza że nie posiada nadprzyrodzonych mocy, a pretenduje do miana superbohatera. Widać wyraźnie inspirację Batmanem, biały uniform kieruje zaś skojarzenia ku innemu superherosowi – Moon Knightowi.
– Inspirowałem się bohaterami street level, nieposiadającymi supermocy, działającymi w najgorszych uliczkach miast. Niektórzy dopatrują się tu Batmana, inni Moon Knighta czy The Shadowa, jeszcze inni Złego Leopolda Tyrmanda. Wszystkie skojarzenia są zapewne słuszne.
Zależało mi, by Ćma był prawdziwie polskim, ale niekoniecznie bijącym w narodową nutę superbohaterem. To nie Kapitan Ameryka, tylko zwykły człowiek zmagający się z realnymi problemami społecznymi, realną krzywdą, realną przestępczością.

"Ćma" #1, scen. Tomasz Grodecki, rys. Rafał Bąkowicz. Timof i cisi wspólnicy 2022./Fot.: materiały prasowe
"Ćma" #1, scen. Tomasz Grodecki, rys. Rafał Bąkowicz. Timof i cisi wspólnicy 2022./Fot.: materiały prasowe

Jacy twórcy inspirowali cię w trakcie pracy nad komiksem?
– Jestem wielkim fanem komiksiarzy Toma Kinga, Franka Millera i Toma Gaulda. Po tym pierwszym odziedziczyłem pewnego rodzaju poetyckość tekstu, po tym drugim – estetykę noir, po tym trzecim – zabawę narracją graficzną. W warstwie obrazkowej na pewno czuć fascynację Davidem Ają, pionierem komiksowego minimalizmu. Niewątpliwie ogromną inspirację stanowiły też obrazy Tamary Łempickiej – polskiej artystki art deco z dwudziestolecia międzywojennego. Jej obrazy przedstawiające gangsterów z lat 20. odcisnęły ogromne piętno na projekcie.

Póki co na komiks składają się trzy mini historie. Dlaczego zdecydowaliście się na mniejsze formy?
– Pierwszy zeszyt składa się właściwie z dwóch i pół historii (śmiech). Ciąg dalszy pojawi się w zeszycie drugim. Skąd taka forma? Superbohaterowie debiutowali w szortach. Jest to dla nich naturalne środowisko. Jak zauważył pewien recenzent, przyjęty przez nas format mocno przypomina ten z lat 50. Wtedy też dominowały krótkie, zamknięte komiksowe szorty. Pozwalają one na przedstawienie większej ilości przeciwników czy przygód bez przeładowywania historii, a także na wprowadzenie pewnej epizodyczności w stylu „villain of the week” [ang. złoczyńca tygodnia, antagonista występujący tylko w jednym odcinku np. cotygodniowej serii – przyp. red.].

Nie mogę nie zapytać o zombie, które znalazły się w komiksie. Są dosyć nietypowi, bo to smart-zombie...

– Wszyscy jesteśmy uzależnieni od smartfonów. Bodaj Rafał Kosik pisał kiedyś, że smartfony to teraz taki pozaustrojowy organ. W Chinach powstają już nawet specjalne ścieżki (obok rowerowej i dla pieszych) dla osób poruszających się z telefonami w dłoniach. Jeszcze 10 lat temu nic takiego nie miało miejsca.

"Ćma" #1, scen. Tomasz Grodecki, rys. Rafał Bąkowicz. Timof i cisi wspólnicy 2022./Fot.: materiały prasowe
"Ćma" #1, scen. Tomasz Grodecki, rys. Rafał Bąkowicz. Timof i cisi wspólnicy 2022./Fot.: materiały prasowe

Co dalej będzie z Ćmą? Macie już konkretne pomysły czy czekacie na odzew ze strony czytelników?
– Pracujemy już nad drugą częścią. Mamy nadzieję, że pojawi się w sprzedaży pod koniec bieżącego roku. Komiks nie istnieje jednak bez czytelników (czy jak to mawiamy – naszych Ćmomaniaków…) i to oni zagłosują na ten projekt swoimi sercami, duszami i, miejmy nadzieję, portfelami (śmiech). Zdajemy sobie sprawę z warunków, w jakich tworzy się w Polsce komiksy, dlatego nie mamy gwarancji, ile odcinków finalnie ujrzy światło dzienne. Czy Ćma rozwinie skrzydła? Przekonamy się wkrótce.

Fot.: Olena Myronchuk

Dobra książka

Dobra książka - najnowsze informacje

Rozrywka