niedziela, 15 września 2024 06:16

„Obcy mogą być tacy jak my”, czyli komiksowy Ćma powraca i tropi UFO nad polskim Roswell

Autor Mirosław Haładyj
„Obcy mogą być tacy jak my”, czyli komiksowy Ćma powraca i tropi UFO nad polskim Roswell

– Kiedy 2 lata temu startowałem z „Ćmą”, ludzie pukali się w czoła, czemu chcę tworzyć superbohaterską serię w naszym kraju. Według nich, żeby zrealizować swoje marzenie, miałem się zadłużyć, zbankrutować i wylądować w celi (śmiech). Innymi słowy, zdaniem wielu, Ćma był skazany na śmierć i to nie po trzech numerach, a jednym – mówi w rozmowie z Głosem24 Tomasz Grodecki, pomysłodawca i scenarzysta komiksu "Ćma", nowego retrofuturystycznego superbohatera z dwudziestolecia międzywojennego. – Tymczasem wydajemy już czwarty zeszyt. Niewątpliwie ogromną rolę w promocji komiksu odegrała nominacja „Ćmy” do prestiżowej Nagrody „Nowej Fantastyki”. Dzięki niej wielu czytelników dowiedziało się o istnieniu komiksu, a sama nominacja utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie muszę się wstydzić swojego (innego) podejścia do superbohaterów – dodaje.

Obce cywilizacje, spodki na niebie, tajemne znaki – to nie tylko wizje hollywoodzkich reżyserów, ale i tematy, które poruszają wyobraźnię rodzimych twórców. W nowym odcinku bestsellerowej serii komiksowej „Ćma” polski superbohater odwiedza Emilcin, położoną w województwie lubelskim wieś, słynącą z rzekomych spotkań z przybyszami z kosmosu.

– Fundament „Ćmy” opiera się o trzy filary – noir, retrofuturyzm i pulpę. Dopiero gdzieś na drugim czy nawet trzecim planie wyłania się ta inspiracja klasyczną superbohaterszczyzną. Najnowszy zeszyt garściami czerpie z pulpy, czyli groszowych opowieści z gatunku science-fiction, fantasy czy grozy wydawanych od końca XIX wieku do połowy lat 50. wieku XX. Mam tu na myśli te wszystkie szalone historie z inwazjami obcych, lotami w kosmos czy atakami zombie. Dodatkowo inspirację stanowił nurt Kina Nowej Przygody czy w ogóle popkultura lat 80. i 90. W szczególności filmy Stevena Spielberga – tłumaczy w rozmowie z Głosem24 Grodecki i dodaje: – Nie bez przyczyny Emilcin nazywa się polskim Roswell. To właśnie w tej wsi rzekomo lądowały statki obcych. Emilcińskie lasy wydawały się więc naturalnym miejscem na osadzenie akcji komiksu. Cieszy mnie też fakt, że nareszcie Ćma wyrwał się z Warszawy (śmiech).

Jak wygląda pierwszy kontakt z obcymi w retrofuturystycznym świecie? Między innymi o tym rozmawiamy z autorami czwartego zeszytu przygód rodzimego bohatera oraz youtubowej animacji poświęconej Ćmie – pomysłodawcą i scenarzystą komiksu, Tomaszem Grodeckim,  rysownikiem Grzegorzem Kaczmarczykiem oraz animatorem Kacprem Wilkiem.

Tomku, za nami premiera kolejnego, czwartego już zeszytu „Ćmy”. Na wewnętrznej stronie okładki „Pierwszego kontaktu” możemy znaleźć takie oto stwierdzenie: „Ćma. Facet miał zejść po trzech numerach, a jednak dalej zakłada te rajtuzy!”. Możesz rozwinąć tę myśl?

Tomasz Grodecki: – Kiedy 2 lata temu startowałem z „Ćmą”, ludzie pukali się w czoła, czemu chcę tworzyć superbohaterską serię w naszym kraju. Według nich, żeby zrealizować swoje marzenie, miałem się zadłużyć, zbankrutować i wylądować w celi (śmiech). Innymi słowy, zdaniem wielu, Ćma był skazany na śmierć i to nie po trzech numerach, a jednym. Tymczasem wydajemy już czwarty zeszyt. Niewątpliwie ogromną rolę w promocji komiksu odegrała nominacja „Ćmy” do prestiżowej Nagrody „Nowej Fantastyki”. Dzięki niej wielu czytelników dowiedziało się o istnieniu komiksu, a sama nominacja utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie muszę się wstydzić swojego (innego) podejścia do superbohaterów.

Rzeczywiście, trzymając w rękach czwarty zeszyt „Ćmy”, trudno uwierzyć, że to w tym roku minęły dwa lata od debiutu tego retrofuturystycznego bohatera. Kolejne zeszyty ukazują się średnio co pół roku. Domyślam się, że to dla was dużo pracy, ale też sporo satysfakcji.

Tomasz Grodecki: – To krew, pot i łzy, nieprzespane noce, ale i ogromna satysfakcja. Jeżdżę aktualnie po całej Polsce. Spotykam Ćmomaniaków (tak pieszczotliwie nazywamy fanów komiksu) praktycznie wszędzie. Na konwentach, w księgarniach i szkołach. W radiu i telewizji. Cieszę się, że Ćma żyje własnym życiem. Czuję jednak, że spoczywa na mnie ogromna odpowiedzialność za dalsze kierowanie projektem, jak i losami tej postaci.

Grzegorz Kaczmarczyk: – Tworzenie komiksów w naszych realiach rynkowych to spory nakład pracy, jeszcze więcej wyrzeczeń, lecz finalnie ogromna radość i ulga po premierze. W moim wypadku krew, pot (no może odrobinę...) i łzy nie występowały. Raczej rysowanie komiksów traktuję jako hobby z którego czerpię przyjemność. Mam świadomość, że etap ich tworzenia kosztuje sporo czasu i nie zawsze można go mieć na tyle dużo, aby być zadowolonym z efektu końcowego. Ostatecznie to i tak czytelnik wydaje werdykt i ocenia czy ten czas został odpowiednio wykorzystany (a że do tej pory recenzje są bardzo pozytywne, nie pozostaje nic innego, tylko się cieszyć…) (śmiech).

Najnowsza „Ćma”, zatytułowana „Pierwszy kontakt”, posiada bardzo sugestywną okładkę, która nie pozostawia złudzeń co do tematyki. Ktoś tu jest chyba fanem „Z archiwum X” i innych filmów w tym klimacie?

Tomasz Grodecki: – Fundament „Ćmy” opiera się o trzy filary – noir, retrofuturyzm i pulpę. Dopiero gdzieś na drugim czy nawet trzecim planie wyłania się ta inspiracja klasyczną superbohaterszczyzną. Najnowszy zeszyt garściami czerpie z pulpy, czyli groszowych opowieści z gatunku science-fiction, fantasy czy grozy wydawanych od końca XIX wieku do połowy lat 50. wieku XX. Mam tu na myśli te wszystkie szalone historie z inwazjami obcych, lotami w kosmos czy atakami zombie. Dodatkowo inspirację stanowił nurt Kina Nowej Przygody czy w ogóle popkultura lat 80. i 90. W szczególności filmy Stevena Spielberga. A więc „Bliskie spotkania trzeciego stopnia”, ale i „Twin Peaks”, „Z archiwum X” czy z nowości – „Stranger Things”.

Domyślam się, że w tej sytuacji wybór Emilcina na miejsce akcji wydawał się poniekąd naturalny…

Tomasz Grodecki: – Nie bez przyczyny Emilcin nazywa się polskim Roswell. To właśnie w tej wsi rzekomo lądowały statki obcych. Emilcińskie lasy wydawały się więc naturalnym miejscem na osadzenie akcji komiksu. Cieszy mnie też fakt, że nareszcie Ćma wyrwał się z Warszawy (śmiech).

Tomku, tak jak wspomniałeś motyw spotkania z obcą cywilizacją nie jest nowy. Mimo tego świetnie pasuje do charakteru „Ćmy”. Wiedziałeś, że prędzej czy później po niego sięgniesz? A może natchnienie przyszło dopiero przy pracy nad nowym zeszytem?

Tomasz Grodecki: – W drugim zeszycie „Ćmy”, w rysowanej przez Rafę Janko historii „12:24”, złoczyńca Zegarmistrz pokazuje Ćmie jego przyszłość. Jako żart umieściłem tam pulpowe migawki zapowiadające dalsze losy bohatera – Ćmę w czasach Joanny d'Arc, Ćmę w towarzystwie samego hrabiego Drakuli czy właśnie... bliskie spotkania trzeciego stopnia. Ćma na tropie UFO wydawał mi się absolutnie szalonym konceptem, a zwykle takie staram się wcielać w życie (śmiech). Z drugiej strony miałem wrażenie, że o obcych napisano już wszystko. Może poza tym, że mogą być tacy jak my. I takie jest przesłanie tego komiksu.

"Ćma. Pierwszy kontakt"/ ilustr. Grzegorz Kaczmarczyk
"Ćma. Pierwszy kontakt"/ ilustr. Grzegorz Kaczmarczyk

Tym razem swoim fanom serwujecie jedną, bardziej rozbudowaną historię, co spotkało się z pozytywnym oddźwiękiem. Czy to znak, że wasz projekt wchodzi na nowe tory? Pytam, bo zdaniem fanów (i nie tylko) zeszytówki „Ćmy” mają jedną wadę – są za krótkie.

Tomasz Grodecki: – „Ćma” cały czas funkcjonuje jako food for thoughts. To one-shoty na 15-20 minut, które mają zostać w głowie czytelnika na dłużej. Czasami śmieję się z Grześkiem, że lektura takiego komiksu zajmie odbiorcy paręnaście minut, a my pracowaliśmy nad nim cały rok (śmiech). Tym razem postawiliśmy na jedną, zwartą, dwudziestoparostronicową historię i raczej już zostaniemy przy tym formacie. Tworzenie komiksów, po naprawdę ciepłym przyjęciu poprzednich numerów, wiąże się z pewnym ciężarem. Każdy ma inną wizję, w którym kierunku powinna pójść „Ćma”. I, niestety, nie zawsze jest to kierunek, który odpowiada mnie. Wiele osób, które sięgają po „Ćmę”, myśli, że to superbohaterska seria na amerykańską modłę. Osobiście  zawsze myślałem o „Ćmie” jak o artystycznym zinie. Bardziej od opowiadania klasycznych historii interesuje mnie to, co jeszcze można zrobić z medium komiksowym, czego jeszcze w nim nie pokazano. Ale podobno opowiadam klasyczne historie (śmiech). Rozpisanie „Ćmy” o dłuższym „metrażu” z pewnością stanowiło dla mnie ogromne wyzwanie. Na dwa miesiące przed premierą nie byłem zadowolony ze scenariusza. Wsparł mnie wtedy mój drogi przyjaciel, Jakub „Bukaj” Marcjasz, który finalnie został script doctorem komiksu. To właśnie Bukajowi zawdzięczamy dwa otwierające zdania kosmicznej gawędy („Było ich dwóch. A pierwszy brzydszy od drugiego” po moich zmianach). Bukaj, dziękuję Ci za wszystko! Dziękuję także z całego serca innym konsultantom i przyjaciołom projektu (Edycie „Pani Emce” Deruś, Magdalenie „Cathii” Kozłowskiej, Mateuszowi Godlewskiemu, Kamilowi Gajewskiemu, Kacprowi Wilkowi i wielu, wielu innym osobom…), a także naszemu wydawcy – Pawłowi Timofiejukowi.

Grzegorz Kaczmarczyk: – Rozpisanie epizodu na cały zeszyt dla jednego rysownika powoduje opóźnienia w realizacji. Te dwadzieścia parę stron to kilka miesięcy cierpliwej współpracy między rysownikiem a scenarzystą (oraz towarzyszeniem myśli, będącej gdzieś z tyłu głowy, o głodnych fanach serii, którzy cały czas czekają). Bycie twórcą komiksowym w Polsce to praca po pracy (wiem, że ten tekst przewija się u niemal każdego polskiego komiksiarza, ale... taka jest prawda). Chcielibyśmy dostarczać czytelnikom jak najwięcej, jak najczęściej i jak najlepszej jakości, tylko ograniczenia czasowe nas nie opuszczają (niestety). W naszej komiksowej strefie czasowej 15 minut czytelnika to w przybliżeniu kilkaset godzin u twórców...

W najnowszej odsłonie Ćma zyskuje przymusowego partnera w postaci niejakiego Motyla – Iwaszkiewicza. Jest to tym ciekawsze, że obcy szukają swojego mesjasza Ikara. W kontekście fabuły oraz opowiadania polskiego prozaika i poety, któremu zarówno grecki mit, jak i przywołany owad nie są obce, połączenie to wydaje się nader smakowite. Wychodzi, że Iwaszkiewicz jest dla Ciebie szczególnie ważny.

Tomasz Grodecki: – „Pierwszy kontakt” kontynuuje tradycję nawiązań do rodzimej literatury i poezji. W debiutanckim zeszycie były to odniesienia do Cypriana Kamila Norwida, Leopolda Staffa czy Tadeusza Różewicza. W „Hotelu Rubikon” – do „Lalki” Bolesława Prusa. „Nasiono zła” garściami czerpało z „Trenów” Jana Kochanowskiego. W przypadku „Pierwszego kontaktu” mówimy o dwóch inspiracjach – Jarosławie Iwaszkiewiczu (i jego „Ikarze”) oraz mitologii greckiej. Motyl to awanturnik „żyjący szybko i umierający młodo”. Jako referencję dla tej postaci wysłałem Grześkowi zdjęcia Davida Bowiego z trasy koncertowej Serious Moonlight. Motyl niczym Ikar leci zbyt blisko słońca. Z drugiej strony obserwujemy metamorfozę tego owada. Z awanturnika w superbohatera. Albo cytując Bowiego: „Możemy być bohaterami. Ale tylko przez jeden dzień”. Motyl dojrzewa do wymarzonej roli herosa w pelerynie, gdy już na to za późno. Z pewnością jest w tej postaci coś romantycznego. Motyl uosabia tę niczym nieskrępowaną, wręcz dziecięcą, ciekawość, która drzemie chyba w każdym z nas. Mówimy tu też o zdecydowanie najbardziej humorystycznej postaci w cyklu, która nieco rozjaśnia cały ten mrok. Motyw motyla przewija się w wierszach Iwaszkiewicza – „Do prawnuczki” oraz „Taormina”. Kluczowe okazało się jednak dla mnie przede wszystkim opowiadanie „Ikar” rozgrywające się w Warszawie w trakcie II wojny światowej. Główny bohater tej historii (chłopczyk nazywany przez narratora Michasiem) zostaje porwany przez gestapowców. O jego dramacie nie wie praktycznie nikt. Opowiadanie nawiązuje do obrazu Pietera Bruegla „Pejzaż z upadkiem Ikara”. Motyl. Głupiec, który okazał się mesjaszem. Co za przekora losu.

"Ćma. Pierwszy kontakt"/ ilustr. Grzegorz Kaczmarczyk
"Ćma. Pierwszy kontakt"/ ilustr. Grzegorz Kaczmarczyk

Tomku, na jednym z kadrów możemy zobaczyć... Ciebie.

Tomasz Grodecki: – I nie tylko mnie (uśmiech). Jest Grzesiek [Kaczmarczyk], Rafał Bąkowicz, Rafa Janko, Jakub Oleksów oraz Rafał Szłapa. Niemal wszyscy rysownicy „Ćmy” jako muzycy jazzbandu (niemal, bo Kacper [Wilk] jeszcze zaliczy swój występ na łamach). Uznałem, że zabawnie byłoby umieścić siebie w postaci demiurga, który niszczy życie bohaterom (śmiech).

Jakieś plany na przyszłość? Wypuściliście animację z Ćmą…

Kacper Wilk: – Animacja się udała. Cieszy się zainteresowaniem zarówno na YouTubie, jak i wśród fanów Ćmy. Była wyświetlana w kinie plenerowym na Pyrkonie [największy festiwal fantastyki w Polsce – przyp. red.], na którym przewinęło się prawie 60 tys. osób. Jesteśmy za to Pyrkonowi niezmiernie wdzięczni, bo to niesamowite doświadczenie – widzieć coś, nad czym pracowaliśmy przez kilka miesięcy, tym razem na wielkim ekranie. Z animacjami, podobnie jak z komiksami, nie ustępujemy i już dwie kolejne są w trakcie produkcji. Obie w formie osobnych, zamkniętych historyjek, takich stand-alone epizodów „Ćmy”. W najnowszej animacji pojawi się nawet nowy złoczyńca. Ale chyba więcej zdradzić już nie mogę, no może poza tym, że będzie ona trochę bardziej straaaszna niż zwykle (śmiech).

Grzegorz Kaczmarczyk: – Mój plan na przyszłość związany z Ćmą to… dać odpocząć fanom Ćmy od Kaczmarczyka w roli rysownika. Trzymam kciuki za nowe projekty w uniwersum i kibicuję Tomkowi, aby nadal parł do przodu, jak do tej pory, i się nie zatrzymywał. (Przy okazji chciałbym serdecznie podziękować Rafie Janko i Kacprowi Wilkowi, którzy pod moją nieobecność konwentowo-festiwalową robili wrysy do zeszytów „Ćmy” – „Nasiona zła” i „Pierwszego kontaktu”… Piona!)

Tomasz Grodecki: – Dwa komiksy. Dwie animacje. Na chwilę obecną tyle mogę obiecać. No i że będzie to absolutna jazda bez trzymanki!


Tomasz Grodecki – pomysłodawca i scenarzysta „Ćmy” nominowanej do Nagrody „Nowej Fantastyki” w kategorii Polski Komiks Roku. Dziennikarskie szlify zdobywał, prowadząc kolumnę „Comix Zone” na Portalu PSX Extreme, a także pisząc do takich miejsc jak Aleteia, Interia Muzyka czy Gotham w deszczu. Z wykształcenia prawnik. Z zamiłowania cosplayer. Naczelny dandys polskiego komiksu.

Tomasz Grodecki/Fot. Olav Nowiak
Tomasz Grodecki/Fot. Olav Nowiak

Grzegorz Kaczmarczyk – rocznik ’88. Urodzony w Myślenicach, wychowany w Kasince Małej, a obecnie mieszkający w Mszanie Dolnej. Grafik, rysownik, kolorysta. Od dekady twórca komiksów. Uczestnik i współtwórca kilku projektów komiksowych i około-komiksowych: „Rycerz Ciernistego Krzewu” (rysunki, kolory), „SuperHero Magazyn” (okładki i szorty komiksowe), „Lis” (okładki), „Jake Collins” (rysunki), „Zin Free Zone” / „Darmozin” (rysunki), „Nędzole” (rysunki), „Zgroza” (rysunki, kolory, okładki), „Wydział 7” (rysunki, kolory, okładki), „Ćma” (rysunki). Prywatnie (w wolnej chwili…) mąż i tata…

Grzegorz Kaczmarczyk/Fot. z archiwum autora
Grzegorz Kaczmarczyk/Fot. z archiwum autora

Kacper Wilk – rysownik i animator „Ćmy”. Student Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych na wydziale Grafiki / Sztuki Nowych Mediów w trakcie tworzenia komiksu multimedialnego jako głównego projektu licencjackiego. Od dziecka pasjonat komiksowy lubiący wyszukiwać coraz to dziwniejsze i mało mainstreamowe okazy. Po pracy komiksowej fotografuje i nagrywa filmy.

Kacper Wilk/ Fot. Julia Strzelecka
Kacper Wilk/ Fot. Julia Strzelecka
Dobra książka

Dobra książka - najnowsze informacje

Rozrywka