środa, 30 października 2024 14:00, aktualizacja 22 dni temu

Jako dziecko nie pałała miłością do książek. Wszystko zmieniło pojawienie się córki. Teraz debiutuje powieścią

Autor Mirosław Haładyj
Jako dziecko nie pałała miłością do książek. Wszystko zmieniło pojawienie się córki. Teraz debiutuje powieścią

– Wszystko tak „na poważnie” zmieniło się po urodzeniu Matyldy. Była dzieciątkiem dosłownie przyklejonym do mnie – gdy miała drzemki, to tylko na mamusi – więc żeby troszkę też odpocząć, nie ruszałam się przez ten czas, tuląc ją do siebie. Wtedy wróciłam do czytania, a żeby szelest stron jej nie obudził, to mąż wymyślił nawet czytnik! Zatapiałam się na kartach powieści obyczajowych i nie tylko – wspomina w rozmowie z Głosem24 debiutującą powieścią „Z różą w dłoni” Jagoda Kwiecień.

Jako dziecko nie pałała zbytnią miłością do książek. Później studiowała finanse i prowadziła bloga poświęconego kosmetykom. Wszystko zmieniło pojawienie się na świecie córki. Sięgając podczas drzemek dziewczynki po kolejne książki, odkryła w sobie miłość do słowa pisanego, co nie tylko zmieniło profil prowadzonego przez nią bloga, ale również poprowadziło do literackiego debiutu. Kilka dni temu mieszkająca w Krakowie Jagoda Kwiecień wydała nakładem Wydawnictwa Esprit debiutancką powieść  zatytułowaną „Z różą w dłoni”. W rozmowie z Głosem24 opowiada o procesie powstawania książki.

Jagoda Kwiecień/Fot.: archiwum prywatne
Jagoda Kwiecień/Fot.: archiwum prywatne

Najpierw powstał blog, na którym dziś dzieli się pani z czytelnikami recenzjami. Skąd miłość do książek?

– Przyznam, że nie od razu tak było, że książki były moją ogromną pasją. Wcześniej nazwałabym to jakimiś czytelniczymi epizodami. Moja mama nawet z uśmiechem wspomina czas, kiedy byłam młodsza, że gdybym dostała w prezencie np. pod choinkę jakąś książkę, to chyba bym się rozpłakała! Wszystko tak „na poważnie” zmieniło się po urodzeniu Matyldy. Była dzieciątkiem dosłownie przyklejonym do mnie – gdy miała drzemki, to tylko na mamusi – więc żeby troszkę też odpocząć, nie ruszałam się przez ten czas, tuląc ją do siebie. Wtedy wróciłam do czytania, a żeby szelest stron jej nie obudził, to mąż wymyślił nawet czytnik! Zatapiałam się na kartach powieści obyczajowych i nie tylko, bo wiele z tych książek związanych było także z duchowością – i tak też małymi krokami zaczęłam zmieniać tematykę mojego bloga. Zobaczyłam, że to, co dawniej sprawiało mi radość i czym się interesowałam – recenzje kosmetyków, jakieś tematy bardziej „beauty” – nie karmią mnie tak bardzo, jak właśnie te przeczytane książki.

Pasja do czytania przerodziła się w pasję do pisania. Jak to się stało, że sięgnęła pani po pióro?

– Zawsze lubiłam pisać. Począwszy od wypracowań szkolnych do takich krótkich tekstów do szuflady czy pamiętników. To przelewanie myśli na papier było mi bliskie na różnych etapach mojego życia. Gdy stałam się mamą, zaczęłam sięgać po Pismo Święte, bo ta moja droga z Panem Bogiem też ma swoją historię, ale to rozbudziło we mnie pragnienie znalezienia swojego sposoby na rozważanie Słowa. Okazało się, że kreatywne tworzenie notatek do wybranych fragmentów biblijnych jest najlepszym dla mnie rozwiązaniem. Szybko w mojej głowie pojawił się pomysł na stworzenie „Boskiego Bullet Booka” – książki z moimi felietonami i miejscem na twórczą pracę ze słowem Bożym. Te teksty plus dośc intensywne pisanie bloga, prowadzenie kont w mediach społecznościowych w połączeniu z czytaniem sprawiły, że w sercu miałam pragnienie, by napisać coś swojego, dłuższego. Ale jak to w życiu – powtarzamy sobie, że to nie jest ten czas, pewnie nie jestem na tyle dobra, przygotowana, by chociaż zacząć, że z pewnością temu nie podołam. Przyszedł jednak moment – i to w dniu Miłośników Książek, co w ogóle też jest zabawne – kiedy podczas lektury kolejnej powieści doszło do mnie, o czym właściwie chciałabym pisać. I tak to się zaczęło – jeszcze tego samego wieczora spisałam wstępny plan pierwszego tomu Trylogii Różanej.

Pani debiutancka powieść cieszy się sympatią czytelników. Co czuje autorka, która dostaje tyle pochlebnych komentarzy?

– Prawdę mówiąc jestem chyba cały czas w tych emocjach premierowych, dużo się dzieje i mam momenty, gdy wciąż do mnie nie dochodzi, że rzeczywiście trzymam w dłoniach moją pierwszą powieść! Ogromne emocje od radości i zachwytu tym, jak przepięknie jest wydana (począwszy od doboru czcionek w środku, kończąc na uroczych barwionych brzegach) do takiej ekscytacji i oczekiwania na pierwsze recenzje, bo przecież właśnie to dla autora jest najważniejsze. To prawda, zainteresowanie książką „Z różą w dłoni” jest duże, co oczywiście bardzo mnie cieszy i czuję ogromną wdzięczność.

Główna bohaterka, podobnie jak pani, lubi powieści Jane Austen. Ile jest Jagody w Róży?

– A to ciekawe pytanie i spodziewałam się w końcu takiego! Myślę, że w każdym z bohaterów jest jakaś cząstka mnie. Fikcja literacka jest też na tyle wygodna i plastyczna, że możemy operować nią na potrzeby fabuły, jak nam się podoba i jaki mamy na to pomysł. Dlatego trochę Jagody jest zarówno w Róży jak i w Gabi czy Wiki. A może nawet i w Marcie, w czasach, kiedy sama byłam dalej od Boga? No a jeśli chodzi o samą Jane Austen – rzeczywiście bardzo kocham jej twórczość, wciąż sama ją dokładniej poznaję na kartach powieści czy biografii, natomiast ona – jako osoba, pisarz, kobieta – jest dla mnie ogromną inspiracją!

Główną bohaterkę poznajemy w trudnym dla niej momencie. Uchylając rąbka fabuły: ważnym elementem jest relacja Róży z matką, którą lepiej poznaje dzięki znalezionym zapiskom. Skąd ten pomysł?

– Od początku chciałam, żeby w książce był wątek starych dzienników, zapisków, wspomnień i jakiejś tajemnicy. To przyszło naturalnie, gdy zaczęłam układać plan. Wiedziałam także, że jedną z głównych, choć cichych bohaterek książki, będzie święta Rita, a więc patronka od spraw trudnych, beznadziejnych, często określanych jako te, które nie mają rozwiązania. Chciałam pokazać, że nawet w tak ciężkim momencie życia jak strata najbliższej osoby, brak pogodzenia się z tą nową rzeczywistością, w której musimy nauczyć się na nowo funkcjonować oraz nieuleczone rany z przeszłości mogą – jeśli tylko zaczniemy nad tym pracować – przekuć się w dobro. Moc w słabości się doskonali!

Czyli tytuł nie bez powodu nawiązuje do fragmentu pieśni poświęconej św. Ricie?

– Zgadza się! Właściwie pomysł na tytuł pierwszego tomu, jak i kolejnych części trylogii, narodził się podczas comiesięcznego spotkania z różą w dłoni, kiedy to w kościele pw. Św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Krakowie uczestniczę z przyjaciółką w Mszy Świętej z obrzędem poświęcenia i pobłogosławienia róż. Gdy w sierpniu wybrzmiały kolejny raz słowa tej pieśni, wszystkie moje myśli związane z pisaniem książki, pomysły, inspiracje, natchnienia ułożyły się jak rozsypane puzzle w jedną całość. „Z różą w dłoni” jest też tutaj wielowymiarowe, szczególnie dla jednego z bohaterów, ale o tym dowiedzą się już czytelnicy podczas lektury tej powieści!

Urokliwe Wrzosowo zaprasza!

Okładka powieści "Z różą w dłoni" Jagody Kwiecień/Fot.: Wydawnictwo Esprit, materiały prasowe
Okładka powieści "Z różą w dłoni" Jagody Kwiecień/Fot.: Wydawnictwo Esprit, materiały prasowe

Jagoda Kwiecień, twórczyni bloga Jagoopeppermint, zaprasza do urokliwego Wrzosowa!

Róża z przejęciem wyciągnęła coś z kieszeni swetra mamy. „Miedziany kluczyk?” – zadała w duchu pytanie dziewczyna. Nie spodziewa się nawet, że w chwili, w której otworzy nim drzwiczki do zamkniętej w sekretarzyku przeszłości zmarłej matki, jej życie po raz kolejny zacznie się rozsypywać...

Co Róża zrobi z prawdą odkrytą w pachnących różami dziennikach ukochanej mamy? Jak jej kruche serce zniesie wiadomość o nowym związku Huberta? Czy odkryje w sobie siłę, by zmierzyć się z przeszłością i na nowo odnaleźć radość życia?

Poznaj Roskę i zajrzyj do jej kwiaciarni, w której pachnie nie tylko kwiatami, ale też karmelową latte i starymi powieściami Jane Austen. Rozsiądź się wygodnie, bo to dopiero początek Trylogii Różanej...

" Z różą w dłoni"

Dzięki uprzejmości wydawnictwa Esprit publikujemy fragment powieści „Z różą w dłoni” Jagoda Kwiecień.

Róża naciągnęła kolejny raz rękawy grubego swetra do połowy palców w nadziei, że choć trochę zrobi się jej cieplej. Na próżno. Wełna nie ogrzeje przecież serca, które powoli robiło się chłodne jak lód.

A więc jednak – pomyślała, gdy broda sama zaczęła skakać w rytm bijącego jej szybciej serca. – To koniec.

Siedzieli na ławce, tuż pod tą jabłonią, która była początkiem wszystkiego. Wtedy myślała jeszcze naiwnie, że życie jest prostą, beztroską drogą. Scenariusz, który właśnie się wydarzał, dowodził jednak, że życie jest kręgiem powracających historii, od których nie da się uciec. I oni też kończą w miejscu, z którego wyszli. Co za ironia.

Ciszę przerwał niski głos Huberta, który patrzył na rytmicznie przesuwającą się wodę, unikając spojrzenia Róży. Wcale nie chciał tego spotkania, przynajmniej nie w takich okolicznościach. Musiał jednak powiedzieć jej o wydarzeniach zeszłego weekendu, które stały się jego nocnym koszmarem. Nic już nie może zrobić. Co się stało, to się nie odstanie.

– Roska, nie chciałem, żeby tak się to skończyło.

Jagoda Kwiecień

– pochodzi z Luszowic, ale od lat mieszka w Krakowie ze swoim mężem Karolem i dziećmi: Matyldą i Mikołajem.

Z wykształcenia finansistka, z zamiłowania od 2012 roku prowadzi blog znany w sieci pod nazwą Jagoopeppermint

Autorka książki Boski Bullet Book. Poczuj miętę do Słowa, właścicielka sklepu z produktami do Bible Journalingu.

W wolnym czasie czyta przy kubku aromatycznej kawy z cynamonem, pisze piórem wiecznym lub biega po krakowskich Błoniach.

Czytaj również:

Singiel z Krakowa: „One nie są jak moja mama. Tego im brakuje!”
– W Krakowie zamieszkałem na pierwszym roku studiów. Rodzice wynajęli mi pokój blisko uczelni i od tej pory moim jedynym prawdziwym obowiązkiem była nauka. Ja jednak od początku marzyłem o czymś więcej – mówi w rozmowie z Głosem24 26-letni Michał, który opowiedział o swoich miłosnych perypetiach. D…
Dobra książka

Dobra książka - najnowsze informacje

Rozrywka