wtorek, 7 lutego 2023 18:06

[WIDEO] Wybraliśmy się zobaczyć największych przedstawicieli świata. Tego się nie spodziewaliśmy!

Autor Patryk Trzaska
[WIDEO] Wybraliśmy się zobaczyć największych przedstawicieli świata. Tego się nie spodziewaliśmy!

Jak w ciekawy sposób spędzić ferie w stolicy Małopolski? Postawiliśmy znaleźć odpowiedź na to pytanie! Na ciekawy pomysł wpadł w tym roku krakowski Ogród Zoologiczny. Podczas jego odwiedzin, można zobaczyć m.in. przedstawicieli największych ślimaków świata! Mięczaki, których śluz jest bardzo drogocenny były nami oczarowane prawie tak mocno, jak my nimi.

Jako rodowity krakowianin w tutejszym ZOO byłem nieraz. Za każdym razem świat zwierząt robił na mnie ogromne wrażenie. Pomimo tego, że sam od jakiegoś czasu ferii już nie posiadam, wykorzystałem ten czas aby ponownie tam zawitać. Wszystko za sprawą niecodziennej atrakcji. Jak chwali się krakowski Ogród zoologiczny, podczas odwiedzin edukatorzy oprowadzają uczestników wycieczek po „Zimowej ścieżce zwiedzania", opowiadają o gatunkach przystosowanych do trudnych, mroźnych warunków, ale także o tych egzotycznych, które można zobaczyć w ciepłych pawilonach. Największa atrakcja czeka w żyrafiarni, gdzie można stanąć oko w oko z niecodziennymi bezkręgowcami m.in. z sympatycznym ślimakiem Albinem – przedstawicielem największych ślimaków lądowych świata.

Postanowiliśmy na własne oczy zobaczyć niezwykły świat zwierząt

Moja podróż w świat natury rozpoczęła się z samego rana. Chwilę przed godziną 11:00 dotarłem pod bramę główną krakowskiego ZOO. Zimowa aura była odczuwalna z każdym krokiem, ponieważ temperatura oscylowała w okolicy 0 stopni Celsjusza. Na miejscu czekała już grupa około czternastu osób w różnym wieku. Zapytałem jednego z seniorów czemu zdecydował się wziąć wnuki akurat w to miejsce. – Szczerze nie wiem, co tu dzisiaj zobaczę. Wnuki mnie namówiły więc zapewne będzie ciekawie – powiedział mi z uśmiechem mężczyzna.

Nie było wiele czasu na rozważanie jak bardzo jest zimno, ponieważ pod bramą ZOO szybko dołączyła do nas Anna Agaciak z krakowskiego Ogrodu Zoologicznego – Kto jest gotowy, na zgłębienie świata niezwykłych bezkręgowców? – zapytała. Od razu otoczyły ją dzieci, zasypując ją masą pytań.

Świat niczym z Narnii

Ruszyliśmy Zimową ścieżką zwiedzania do żyrafiarni, gdzie zgodnie z zapowiedzią miała czekać na nas główna atrakcja. Aura zimowa w samym ZOO odbierała dech w piersiach i to nie tylko ze względu na temperaturę. Miejsce wyglądało jak wyciągnięte z Narnii, bądź innego magicznego świata. Mimo to wewnętrznie zamarzałem, jednak dzieci i zwierzęta były zdecydowanie w swoim żywiole.

Na dzieci padł blady strach

Po dotarciu do żyrafiarni zostaliśmy zaproszeni do specjalnej sali. Już na progu na dzieci padł blady strach, a wszystko za sprawą.... ogromnych modeli kilku owadów stojących na środku sali. Pomimo początkowego strachu po chwili wszyscy czekaliśmy już na creme de la creme, czyli największe ślimaki lądowe na świecie.

Ślimak Albin - fot. Małgorzata Gietner/Głos24

Może się wydawać, że każdy z nas wie, jak wygląda ślimak, jednak gdy przed tobą postawi się pojemnik z dwiema muszlami wielkości ludzkiej pięści, to robi to naprawdę duże wrażenie. Początkowo sądziłem, że to zabawkowe rekwizyty, na których Anna Agaciak będzie pokazywać budowę mięczaków. Muszle nie ruszały się w ogóle i jedynie odbijały światło. Szybko wyprowadzono mnie jednak z błędu.

Całe ręce w śluzie. Ocena 7/10

Podczas gdy pracowniczka ZOO mówiła o warunkach w jakich żyją ślimaki oraz ich budowie, z jednej z muszli powoli zaczęły wysuwać się małe białe różki. Szybko za rożkami poszła reszta ciała i już po chwili naszym oczom ukazał się właściciel skorupy w całej swojej okazałości. – To jest właśnie Albin, przedstawiciel największych ślimaków lądowych świata – przedstawiła mięczaka Anna Agaciak. Sam ślimak była prawie tak samo zachwycony obecnością ludzi jak my nim. Ciągle odwracał się do nas, "pozował do zdjęć", a także powoli sunął w naszym kierunku.   Przedstawicielka ZOO pozwoliła na wzięcie mięczaka na dłonie. Oczywiście skorzystałem z okazji pomimo początkowych oporów.

Ciężko to opisać. Czułem się, jakby ktoś przecierał mi dłoń morką gąbeczką. Sam Albin był za to zachwycony. W przeciągu kilku minut, kiedy chciałem zrobić mu kilka zdjęć, pokazał się w parunastu pozycjach, cały czas podążając za kamerą.

Ślimak Albin - fot. Małgorzata Gietner/Głos24

Po odłożeniu mięczaka z powrotem do pudełka moje całe ręce były w śluzie. Anna Agaciak powiedziała, że jest on bardzo pożądany w przemyśle kosmetycznym, a najlepsze salony płacą nie małe kwoty za taki śluz. Mimo tych zapewnień zdecydowałem się pójść umyć dłonie po odłożeniu Albina do pudełka. Nie zauważyłem, aby moja skóra nabrała nowej jakości, ale możliwe, że za krótko trzymałem na nich śluz.

Tego się nie spodziewałem!

Kiedy Albin i jego ślimaczy przyjaciel trafili z powrotem do pudełka przyszedł czas na straszyki. – małe bezkręgowce z “haczykami” na odnóżach. Jednemu z nich tak bardzo spodobała się moją ręka, że potrzebowałem pomocy w zdjęciu go.

Gdy udało mi się finalnie rozstać z wielbicielem mojego ramienia, postanowiłem obejrzeć pozostałe terraria. Uczucie niesamowite stanąć tak blisko natury i to tak niespotykanej na co dzień. Szybko dołączyło do mnie kilkoro dzieci, które żywiołowo oglądały poszczególne bezkręgowce. Nagle odskoczyły one od jednego z terrariów. Jeden z  “kawałków drewna” nagle ożył i okazał się patyczakiem. – Tego się nie spodziewałem – mówił z uśmiechem ulgi na twarzy jeden z chłopców.

Straszyk - fot. Małgorzata Gietner/Głos24

Okazja do przełamania lęków

Po zakończonych zajęciach, kiedy opiekunowie wraz z dziećmi ubierali się, zapytaliśmy przedstawicielkę ZOO skąd pomysł na tak oryginale zajęcia. – Zaczęły się ferie. Stwierdziliśmy, że ciekawym pomysłem będzie zorganizowanie zajęć dla rodzin o bezkręgowcach. Myślę, że to niecodzienne przeżycie móc przyjść i poznać m.in. afrykańskiego ślimaka Albina, który jest przedstawicielem największych ślimaków lądowych świata, ale również straszyki, krocionogi, czy karaczany z różnych zakątków świata oraz przełamać lęk wobec zwierząt, które tylko z wyglądu mogą wydawać się straszne – śmieje się Anna Agaciak.

Zmierzając do bramy ZOO, przeszliśmy się jeszcze raz alejkami. Czułem ogromny respekt do zwierząt, które wyglądały jakby żadna temperatura nie była im straszna. Ochoczo podchodziły, zabawiły się ze sobą oraz z zainteresowaniem śledziły każdy nasz ruch, kiedy ja szczękałem zębami z zimna. Mimo to był to dzień, którego na długo nie zapomnę. Gdybym miał ferie, poszedłbym jeszcze raz.

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka