Mają w nazwie „pieron”, ale do sukcesu nie doszli gromem – tylko latami pracy, przyjaźni i szacunku do muzyki zakorzenionej w Beskidach. Zespół PoPieronie przeszedł drogę od lokalnych scen do półfinału „Must Be The Music”, pokazując, że folk to nie tylko tradycja, ale też siła, pasja i nowoczesność.
Jednym z filarów kapeli jest Maciej Ormaniec, z którym mieliśmy przyjemność porozmawiać o tym, jak zrodziła się nazwa, która dziś elektryzuje folkową scenę, jak wyglądały początki kapeli i co zmieniło się przez ponad 16 lat wspólnego grania. Poruszyliśmy też kulisy występu w „Must Be The Music” oraz wiele, wiele innych ciekawych tematów. Zapraszamy!
Skąd wziął się pomysł na nazwę "PoPieronie"? Czy za tym stoi jakaś lokalna anegdota, a może to inwencja twórcza jednego z członków?
— Nazwa zespołu, to spontaniczny zbieg okoliczności. Nazwa powstała tuż przed pierwszym koncertem w czerwcu 2009 roku w ramach festiwalu "Oscypek Fest" w Browarze - Żywcu. Do dnia dzisiejszego nie wiemy, kto zaproponował tą nazwę, ale z biegiem czasu przyjęła się i towarzyszy nam po dzień dzisiejszy. Po latach oswajania się z tą nazwą idealnie wpasowała się w naszą twórczość i w to o czym opowiadamy naszą muzyką za pośrednictwem śpiewu i gry na instrumentach.
Nazwa ta odwołuje się przede wszystkim do energii, ale także pasji, które są charakterystyczne dla naszej muzyki. Można także poszukać odniesień naszej nazwy w różnych synonimach, np. odwołując się do "pioruna", który sugeruje błyskawiczne zwroty akcji, mocne emocje i siłę, jaką niesie ze sobą muzyka. "Pieron" w kontekście polskim, czy w gwarze śląskiej może wskazywać na coś szalonego, nieprzewidywalnego, co idealnie wpisuje się w dynamiczny styl kapeli. W przestrzeni internetu spotkaliśmy się także ze sformułowaniem "pierońska muzyka" lub "pierońskie granie", co może nawiązywać do tytułowych "żywiołów" (III płyta PoPieronie "Żywioły", 2024 r.), które podkreślają naszą artystyczną ekspresję, potrafiącą wzbudzić prawdziwe emocje u słuchaczy.
Razem wszystkie ww. słowa tworzą obraz zespołu, który nie boi się eksplorować intensywnych brzmień, łącząc żywiołowość z pasją.

Czy pamiętacie ten pierwszy moment, kiedy pomyśleliście: „Cholibka, może z tego być coś większego”?
— Na samym początku chcieliśmy być najzwyczajniejszą kapelą góralską i móc występować na różnego rodzaju wydarzeniach organizowanych na terenie naszego regionu - Żywiecczyzny. Przełomem było jednak pójście dalej, docenienie przez odbiorców naszej spójnej gry, oryginalnego podejścia do aranżowania utworów i prowadzenia, wykonywania, ale także interpretacji zasłyszanych melodii.
Dzięki zawiązaniu przyjaźni przez naszą czwórkę (Bożena, Brygida, Wojciech i Maciej) na swojej drodze podjęliśmy wiele kroków do rozwoju zarówno indywidualnego, jak i zespołowego. Przyjmowaliśmy różne zlecenia do nagrań, aranżowania, czy komponowania muzyki w różnych projektach, choćby pisząc muzykę do układu tańczonego przez zespół polonijny "Tatry" w Australii, czy współpracując muzycznie z ZPiT "Szczecinianie" ze Szczecina i innymi których nie sposób tutaj wymienić. Ponadto zostaliśmy zaproszeni również jako sekcja smyczkowa do projektu "Patatajtryk Orkiestra", której premiera miała miejsce w ramach Festiwalu "Folkobranie" w Kozienicach (2017 r.), a także braliśmy udział w fuzji folkowo - popowo - hip-hopowej w ramach projektu "MOST", nagrywając i współtworząc jeden z utworów na płycie.
To zdanie, że "może z tego być coś większego" zadziało się naturalnie, ale było poprzedzone intensywną pracą, o której wspomniałem powyżej. Było także kilka przełomów na przestrzeni 16- lat naszej działalności.
Warto wspomnieć na samym początku o współpracy z Zespołem Regionalnym "Magurzanie" i napisaniu większości muzyki (zaaranżowaniu jej) na płytę "łOd Gwiozdecki do Sopecki" (2012 r.), pracy nad pierwszą autorską płytą pt. "Wierni Korzeniom" (2013 r.) - która odniosła swoje małe sukcesy na polskiej scenie folkowej i w Polskim Radiu, support przed Męskie Granie Orkiestra i wykonanie ówczesnego singla pt. "Armaty" (2014 r.) w folkowym wydaniu, udział i sukcesy na największych i najbardziej prestiżowych festiwalach muzyki folkowej w Polsce, m.in. Nowa Tradycja, Turniej Muzyków Prawdziwych, czy Mikołajki Folkowe (wszystko 2016 r.), aż po półfinał programu "Must Be the Music" (2025 r.), gdzie nasza muzyka została poddana opinii jury, a także widzów w piątkowym prime-time na antenie TV Polsat.
Wasza muzyka to fuzja rocka i folkloru beskidzkiego – co dla was znaczy być „nowoczesnym góralem”?
— Nasza muzyka to przede wszystkim folk. Można w niej dostrzec pierwiastki muzyki klasycznej i jazz'owej, okraszonej współczesnymi groove'ami, rytmizującymi "chopami" na skrzypcach, czy polirytmią i innymi zabiegami stosowanymi w sztuce jaką jest Muzyka.
Szerokie podejście do twórczości, eklektyzm, a także mnoga ilość inspiracji sprawiły, że wypracowaliśmy sobie przez te wszystkie lata "pieroński styl", co pokazuje pewną świeżość i nowoczesność. Bycie "nowoczesnym góralem", to termin który chyba do nas nie do końca pasuje.. Jesteśmy góralami, bo urodziliśmy się na terenie Beskidu Żywieckiego - ot tak, osadzonymi w obecnych czasach, świadomie podążającymi za swoimi marzeniami i pragnieniami.
Swoją twórczość utożsamiamy i łączymy z tym co przeszłe i osadzamy to w teraźniejszości, torując drogę przyszłym pokoleniom (dzieciom, wnukom, daj Boże prawnukom!). Chcemy pokazać, że nawiązanie do historii i życia naszych przodków niesie za sobą wiele wartości i są to ciągle aktualne tematy. Swoją postawą chcemy także oddać hołd naszym ojcom, matkom, a poprzez twórczość i postawę, dać wyraz wdzięczności za wychowanie i ukształtowanie nas.

Jak wyglądają codzienne próby? No i kto w zespole odpowiada za najwięcej "PoPieronowych" pomysłów?
— Z początku, gdy byliśmy już absolwentami szkół średnich, spędzaliśmy ze sobą każde wolne popołudnie, a także weekendy. Był to wspaniały i twórczy czas, który owocował coraz to nowszymi i bardziej wyrafinowanymi pomysłami.
Obecnie kiedy już większość z nas założyło rodziny i pracuje na pełne etaty, czy prowadzi działalności - spotykamy się znacznie rzadziej, jednak model pracy, który udało nam się wykrystalizować przez lata, umożliwia spotkania już z konkretnie przygotowanymi w domach zarysami form, a nawet planem całej próby. Na każdy utwór mamy przeznaczony określony czas i kilka wariantów, z których później sprawnie je wplatamy w części danego utworu.
Od początku cały proces tworzenia był wspólny, jednak z biegiem czasu każdy z nas dojrzał muzycznie i zaczął pisać swoje kompozycje, czy to zarysy utworów, solówki, itp. Dlatego już na płycie "Ż Y W I O Ł Y" nie znajdują się tylko zaaranżowane melodie, tylko autorskie kompozycje.
Dzięki różnym gustom instrumentalistów, czy też szerokim zainteresowaniom "world music", repertuar jest obficie wypełniony różnymi wprawkami, czy to frazami, zgranymi w konkretnej stylistyce.
Co sprawiło, że zgłosiliście się do Must Be The Music? Czy coś was szczególnie zaskoczyło za kulisami programu?
— Przygoda pt. "Must Be The Music" wymagała wiele poświęceń, ale także zaangażowania i konsekwencji w działaniu. Żeby móc sprawdzić się w programie tego typu, musieliśmy uwierzyć w siebie i w swoją twórczość.
Warto też tutaj wspomnieć (lekko odbiegając od tematu), że od momentu zrealizowania naszej najnowszej płyty ("Żywioły", Akademia Muzyczna im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, dn. 13/10/2023 r.), zaczęliśmy grać w poszerzonym, 13- osobowym składzie, o czym warto wspomnieć i który w obecnie tworzymy: Bożena Sokołowska - skrzypce, Brygida Sordyl - altówka, śpiew, Maciej Ormaniec - kontrabas, śpiew, Wojtek Maciejowski - skrzypce, Piotr Szczotka - skrzypce, Konrad Sadlik - perkusja, Tymoteusz Tomala - pianino.
Poliana: Agnieszka Sikora - śpiew, Adrianna Wędzel - śpiew, Martyna Drzewkowa - śpiew, Natalia Witas - śpiew, Patrycja Magiera - śpiew, Zuzanna Wandzel - śpiew.
Szczególnie cieszy nas współpraca z Grupą Śpiewaczą "Poliana". Dziewczyny wspaniale wpasowały się w naszą muzykę, nadając jej energetyczne wsparcie w warstwach wokalnych, natomiast z Piotrem, Konradem i Tymoteuszem współpracowaliśmy przy wielu, artystycznie udanych - "side projektach".

Wracając do pytania... Dokładnie pamiętam, kiedy przed oczami (podczas krótkiego przeglądania stories) pojawił mi się formularz zgłoszeniowy programu Must Be The Music. Chwila namysłu, szybki kontakt za pośrednictwem komunikatorów internetowych z resztą ekipy, zielone światło od wszystkich i... zaczęła się ta piękna przygoda.
Za kulisami programu MBTM towarzyszyła świetna atmosfera, stworzona zarówno przez artystów, jak i ekipę producentów, reżyserów i pracowników tworzących to ogromne przedsięwzięcie.
Od pierwszego kontaktu na pre castingach w Lublinie, a następnie dniu castingowym i półfinałach w studio Polsatu w Warszawie, czuć było wielkie docenienie i szacunek kierowany do wszystkich artystów/wykonawców i zespołów. My czuliśmy wsparcie całych Beskidów i przyjaciół w Polsce i za granicą na każdym kroku za co Wam wszystkim ogromnie jesteśmy wdzięczni. Cieszył też fakt, że zostaliśmy zaproszeni na backstage podczas finału programu, gdzie nawiązaliśmy kontakt ze wszystkimi uczestnikami programu.
Program tego typu wymaga całkowitego poświęcenia się, ale także dostosowania się do pewnych zasad, które gwarantowały dobrą jakość i sprawność pracy na planie. Bardzo cieszymy się, że mogliśmy wziąć udział w takiej przygodzie, a przede wszystkim, że zakończyliśmy udział z tak pochlebnymi recenzjami i docenieniem wśród jury, produkcji, ale także z tego że poszerzyliśmy grono odbiorców i fanów.
Jak zareagowała lokalna społeczność po emisji pierwszego odcinka z waszym udziałem? Czy poczuliście się bardziej rozpoznawalni – w sklepach czy pod kościołem?
— W sklepie spożywczym, u fryzjera, w kościele i gdzie tylko się pojawialiśmy czuć było, że zrobiliśmy coś na niespotykaną dotychczas skalę. Było to bardzo ciekawe uczucie i doświadczenie. Ludzie którzy kojarzyli nas dotychczas z lokalnej, ogólnopolskiej i międzynarodowej, ale jednak niszowej działalności koncertowej, czy z organizowania licznych wydarzeń kulturalnych na przestrzeni wielu lat, wreszcie mogli zobaczyć nas na wielkim ekranie.
Odebraliśmy mnóstwo gratulacji i wsparcia, co nas niewątpliwie uskrzydliło i dodało tzw. "wiatru w żagle". Wiemy też, że nasi bliscy przeżywali z nami każda sekundę naszego utworu i że dostarczyliśmy im podobno takich emocji, jak chociażby podczas oglądania finału Ligi Mistrzów, gdzie grała ich ukochana drużyna. To wspaniałe móc dostarczyć naszej społeczności - rodzinie, przyjaciołom, czy tej około folkowej, takich wrażeń.
Program z pewnością przysłużył się większej popularności dla naszego zespołu i mamy nadzieję, że to doświadczenie pozwoli nam iść dalej do przodu i realizować kolejne, ambitne cele które przed nami.
Macie już jakieś konkretne muzyczne cele na ten rok? Festiwal, debiutancki album, a może duet z kimś niespodziewanym?
— Obecnie znajdujemy się w okresie przed trasą koncertową, która potrwa aż do końca września. I już 7/06 (s), o godz. 20:00 zapraszamy na 9 sił Festiwal do Istebnej. Ponadto będziemy grać na terenie całej Polski. Z tego miejsca pragniemy zaprosić wszystkich do śledzenia nas na naszych social mediach na Facebooku, Instagramie oraz na stronę internetową - tam będą pojawiać się szczegółowe informacje nt. naszej aktywności artystycznej. Natomiast na YouTube, mogą Państwo zobaczyć i posłuchać naszych produkcji, teledysków, czy podcastu. Na tym kanale znajdą Państwo więcej informacji o naszej całej działalności.
Jest także wiele pomysłów co do najbliższej przyszłości, ale potrzymamy Państwa w małej niepewności, a o efektach będziecie mogli przeczytać na naszych socialach i stronie internetowej. Korzystając z okazji pragnę złożyć serdeczne pozdrowienia i podziękowania na ręce redakcji i wszystkich czytelników. Niech folk będzie z Wami!
Foto: Kapela PoPieronie