wtorek, 6 sierpnia 2013 14:08, aktualizacja 12 lat temu

Dariusz Kordek: „Zapragnąłem być jak... aktor teatralny”

Autor Anna Piątkowska-Borek
Dariusz Kordek: „Zapragnąłem być jak... aktor teatralny”

Dariusz Kordek o sobie samym pisze tak: „Urodziłem się w latach 60-tych poprzedniego stulecia. Od najmłodszych lat miałem tzw. „parcie na szkło”. A ponieważ w sklepach nie było szkła, bo całą produkcję kryształów wysyłaliśmy na eksport do ZSRR, zagnieździłem się w tetrze amatorskim przy kościele. Tam grałem pierwsze wielkie role: Murzyna w hotelu, Bacy w jasełkach i Heroda złego...”.

Artysta telewidzom znany jest przede wszystkim z roli w serialu „W labiryncie”, do którego trafił właściwie... przypadkiem. Od początku swojej kariery aktorskiej związany jest jednak głównie z piosenką i musicalem. Występował w wielu znanych produkcjach musicalowych, takich jak: „Metro”, „Józef i cudowny płaszcz snów”, „Rocky Horror Show”, „Grease”, „Five Guys named Moe”, „Crazy for You”, „Cohen”, „Do grającej szafy Grosik wrzuć”, „Polita”, czy „Romeo i Julia”. O tym, że nie tylko talentu, ale i kondycji mu nie brakuje, przekonuje również widzów Teatru Roma, grając Dona Lockwooda, główną postać w „Deszczowej piosence”.
Prywatnie natomiast – w domu zajmuje się majsterkowaniem, z synkiem bawi się w berka, a najlepiej wypoczywa z rodziną, z daleka od telewizora, jak mówi, „w jakiejś puszczy na odludziu”.

Jak to było z tym Pana „parciem na szkło”?

– To parcie na szkło to oczywiście pół żartem pół serio. Ale w czasach, kiedy dojrzewałem, teatr był ważnym medium i ja się nim w naturalny sposób zaraziłem. Był blisko, na wyciągnięcie ręki, dostępny. Zapragnąłem być jak... aktor teatralny.

W jakie role i w jakich przedstawieniach wcielał się Pan w dzieciństwie?

– Rozpoczynałem od ruchu amatorskiego w przykościelnym teatrze. Grałem: Bacę w Jasełkach, Boya hotelowego w sztuce Brandstaettera i tak się zaczęło...

Kiedy zapadła decyzja o zdawaniu do szkoły teatralnej? Rozważał Pan też wówczas inne możliwości zawodowe?

– Pomyślałem o tym poważnie w trzeciej klasie liceum. Równolegle składałem papiery na ówczesny SGPiS, ale egzaminy do PWST były pierwsze i dostałem się, więc ta druga opcja odpadła.

Podobno w obsadzie popularnego serialu „W Labiryncie” znalazł się Pan trochę „przypadkiem”.

– Tak, towarzyszyłem koleżance na zdjęciach próbnych i też spróbowałem.

A jak wspomina Pan pracę nad tym serialem?

– Bardzo dobrze. To był zawodowy szlif dla mnie, po raz pierwszy przed kamerą telewizyjną.

Często występuje Pan w musicalach. Myśli Pan, że każdy aktor się do tego nadaje?

– Nie, nie każdy. Trzeba mieć wszystkie umiejętności sceniczne: taniec, śpiew, gra na wysokim poziomie. I nieustannie je podtrzymywać wraz z wysoką kondycją fizyczną. Musical jest domeną młodych. To, że w moim wieku wykonuję tak wyczerpującą rolę Dona Lockwooda, jest cudem...

Który z musicali jest Pana ulubionym?

– Mam duży sentyment do „Crazy For You” i „Deszczowej Piosenki”, w obu grałem i oba są stylowe. Lubię ten rodzaj muzyki i styl tamtych lat.

Pamięta Pan swoje pierwsze kroki w tańcu? Jak wyglądała nauka?

– Pierwsze kroki to szkoła teatralna i zajęcia z tańca, ale najwięcej nauczyłem się w trakcie programu „Taniec z Gwiazdami”, trenując z Blanką Winiarską.

Czy w życiu zawodowym miał/ma Pan autorytety? Który ze znanych artystów jest/był dla Pana wzorem?

– Moim autorytetem aktorskim w PWST był Mariusz Benoit i Jan Englert. Podziwiam Ala Pacino.

Na pewien czas zniknął Pan z rynku artystycznego. Jakie zmiany w polskim show-biznesie zauważył Pan powrocie?

– Nic nie jest pewne i przesądzone. Nastąpił ogromny wysyp ludzi „znikąd”, pchających się do mediów za wszelką cenę. Celebryci zawładnęli masową wyobraźnią. Idziemy w kierunku komercjalizacji wszystkiego, czy nam się to podoba, czy nie. Trudne czasy dla prawdziwych artystów...

Czym zajmował się Pan wówczas, gdy nie występował Pan na scenie i w filmie?

– Zbierałem doświadczenia w biznesie finansowym i sprzedaży wyspecjalizowanych usług marketingowych.

Dziś jest Pan szczęśliwym ojcem kilkuletniego synka. Bardzo go Pan rozpieszcza?

– Nie więcej niż inni. Ja jestem od wychowywania, od rozpieszczania są dziadkowie. Ale oczywiście często nie mogę się oprzeć jego: „Tati..., daj mi to, czy tamto...”. No i ulegam...

Macie z synem swoje ulubione zabawy?

– Tak. Bawimy się w zapasy, w zaklęcia, ganiamy berka, dużo się przy tym śmiejemy...

A jeśli chodzi o prace domowe, to woli Pan np. gotować, czy naprawiać cieknący kran? :)

– Cieknący kran i wszystko, co wiąże się z majsterkowaniem.

Jaki jest Pana przepis na wypoczynek?

– Rodzinna agroturystyka z dala od cywilizacji i bez telewizji. Najlepiej w jakiejś puszczy na odludziu...

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała
Anna Piątkowska-Borek

Cała prawda o... - najnowsze informacje

Rozrywka