Dariusz Kordek o sobie samym pisze tak: „Urodziłem się w latach 60-tych poprzedniego stulecia. Od najmłodszych lat miałem tzw. „parcie na szkło”. A ponieważ w sklepach nie było szkła, bo całą produkcję kryształów wysyłaliśmy na eksport do ZSRR, zagnieździłem się w tetrze amatorskim przy kościele. Tam grałem pierwsze wielkie role: Murzyna w hotelu, Bacy w jasełkach i Heroda złego...”.
Artysta telewidzom znany jest przede wszystkim z roli w serialu „W labiryncie”, do którego trafił właściwie... przypadkiem. Od początku swojej kariery aktorskiej związany jest jednak głównie z piosenką i musicalem. Występował w wielu znanych produkcjach musicalowych, takich jak: „Metro”, „Józef i cudowny płaszcz snów”, „Rocky Horror Show”, „Grease”, „Five Guys named Moe”, „Crazy for You”, „Cohen”, „Do grającej szafy Grosik wrzuć”, „Polita”, czy „Romeo i Julia”. O tym, że nie tylko talentu, ale i kondycji mu nie brakuje, przekonuje również widzów Teatru Roma, grając Dona Lockwooda, główną postać w „Deszczowej piosence”.
Prywatnie natomiast – w domu zajmuje się majsterkowaniem, z synkiem bawi się w berka, a najlepiej wypoczywa z rodziną, z daleka od telewizora, jak mówi, „w jakiejś puszczy na odludziu”.
Jak to było z tym Pana „parciem na szkło”?
– To parcie na szkło to oczywiście pół żartem pół serio. Ale w czasach, kiedy dojrzewałem, teatr był ważnym medium i ja się nim w naturalny sposób zaraziłem. Był blisko, na wyciągnięcie ręki, dostępny. Zapragnąłem być jak... aktor teatralny.
W jakie role i w jakich przedstawieniach wcielał się Pan w dzieciństwie?
– Rozpoczynałem od ruchu amatorskiego w przykościelnym teatrze. Grałem: Bacę w Jasełkach, Boya hotelowego w sztuce Brandstaettera i tak się zaczęło...
Kiedy zapadła decyzja o zdawaniu do szkoły teatralnej? Rozważał Pan też wówczas inne możliwości zawodowe?
– Pomyślałem o tym poważnie w trzeciej klasie liceum. Równolegle składałem papiery na ówczesny SGPiS, ale egzaminy do PWST były pierwsze i dostałem się, więc ta druga opcja odpadła.
Podobno w obsadzie popularnego serialu „W Labiryncie” znalazł się Pan trochę „przypadkiem”.
– Tak, towarzyszyłem koleżance na zdjęciach próbnych i też spróbowałem.
A jak wspomina Pan pracę nad tym serialem?
– Bardzo dobrze. To był zawodowy szlif dla mnie, po raz pierwszy przed kamerą telewizyjną.
Często występuje Pan w musicalach. Myśli Pan, że każdy aktor się do tego nadaje?
– Nie, nie każdy. Trzeba mieć wszystkie umiejętności sceniczne: taniec, śpiew, gra na wysokim poziomie. I nieustannie je podtrzymywać wraz z wysoką kondycją fizyczną. Musical jest domeną młodych. To, że w moim wieku wykonuję tak wyczerpującą rolę Dona Lockwooda, jest cudem...
Który z musicali jest Pana ulubionym?
– Mam duży sentyment do „Crazy For You” i „Deszczowej Piosenki”, w obu grałem i oba są stylowe. Lubię ten rodzaj muzyki i styl tamtych lat.
Pamięta Pan swoje pierwsze kroki w tańcu? Jak wyglądała nauka?
– Pierwsze kroki to szkoła teatralna i zajęcia z tańca, ale najwięcej nauczyłem się w trakcie programu „Taniec z Gwiazdami”, trenując z Blanką Winiarską.
Czy w życiu zawodowym miał/ma Pan autorytety? Który ze znanych artystów jest/był dla Pana wzorem?
– Moim autorytetem aktorskim w PWST był Mariusz Benoit i Jan Englert. Podziwiam Ala Pacino.
Na pewien czas zniknął Pan z rynku artystycznego. Jakie zmiany w polskim show-biznesie zauważył Pan powrocie?
– Nic nie jest pewne i przesądzone. Nastąpił ogromny wysyp ludzi „znikąd”, pchających się do mediów za wszelką cenę. Celebryci zawładnęli masową wyobraźnią. Idziemy w kierunku komercjalizacji wszystkiego, czy nam się to podoba, czy nie. Trudne czasy dla prawdziwych artystów...
Czym zajmował się Pan wówczas, gdy nie występował Pan na scenie i w filmie?
– Zbierałem doświadczenia w biznesie finansowym i sprzedaży wyspecjalizowanych usług marketingowych.
Dziś jest Pan szczęśliwym ojcem kilkuletniego synka. Bardzo go Pan rozpieszcza?
– Nie więcej niż inni. Ja jestem od wychowywania, od rozpieszczania są dziadkowie. Ale oczywiście często nie mogę się oprzeć jego: „Tati..., daj mi to, czy tamto...”. No i ulegam...
Macie z synem swoje ulubione zabawy?
– Tak. Bawimy się w zapasy, w zaklęcia, ganiamy berka, dużo się przy tym śmiejemy...
A jeśli chodzi o prace domowe, to woli Pan np. gotować, czy naprawiać cieknący kran? :)
– Cieknący kran i wszystko, co wiąże się z majsterkowaniem.
Jaki jest Pana przepis na wypoczynek?
– Rodzinna agroturystyka z dala od cywilizacji i bez telewizji. Najlepiej w jakiejś puszczy na odludziu...
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała
Anna Piątkowska-Borek