Policjanci ustalili nowe okoliczności wypadku, do którego doszło w sobotę, 8 września w masywie leśnym Magurki Wilkowickiej. Padający deszcz i gęsta mgła zmusiły pilota wiatrakowca do lądowania zapobiegawczego. W czasie tego manewru maszyna zahaczyła o drzewo i uległa uszkodzeniu, spadając na ziemię. Okazało się, że pilot maszyny kłamał.
Wiatrakowiec leciał z Zakopanego do Bielska-Białej, a spadł w rejonie Magurki Wilkowickiej między Chatką na Rogaczu a schroniskiem. Okoliczności wypadku lotniczego, do którego doszło w sobote tuż po godz. 12 wyjaśniają policjanci z komisariatu w Szczyrku. W wypadku zostali poszkodowani 50-letni pilot, i jak się okazało, pasażerka wiatrakowca. Na szczęście nie doznali poważniejszych obrażeń ciała, jednak zostali przewiezieni do szpitala.
Policjanci wraz z technikiem kryminalistki przeprowadzili szczegółowe oględziny miejsca zdarzenia i uszkodzonej maszyny.
Wstępne ustalenia wskazują, że pilot wiatrakowca zdecydował się na tzw. lądowanie zapobiegawcze ze względu na panujące złe warunki atmosferyczne – padający deszcz i gęstą mgłę. W czasie tego manewru maszyna zahaczyła o drzewo, spadając na ziemię. Pilot początkowo utrzymywał, że podróżował samotnie, a odłamki maszyny raniły przypadkowo przechodzącą kobietę. Dopiero w czasie przesłuchania przyznał się, że lot odbywał wspólnie z 43-letnią mieszkanką Warszawy.
Okoliczności tego wypadku badają śledczy oraz specjaliści Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
inf i foto: KPP B-B