sobota, 9 października 2021 09:45

Przez pandemię w polskich sądach wzrosła ilość właśnie tych spraw

Autor Mirosław Haładyj
Przez pandemię w polskich sądach wzrosła ilość właśnie tych spraw

W wyniku pandemii koronawirusa obserwuje się wzrost spraw rozwodowych. Co za tym idzie, na pierwsze rozprawy trzeba czekać nawet rok. To znacznie dłużej niż przed pojawieniem się koronawirusa.

Ministerstwo Sprawiedliwości informuje, że w pierwszym półroczu 2021 roku do sądów okręgowych w Polsce wpłynęło 38,7 tys. spraw o rozwód w pierwszej instancji (to o prawie 14 proc. więcej niż rok wcześniej). W rozmowie z polskatimes.pl mediatorka przy sądach okręgowych specjalizująca się m.in. w prawie rodzinnym i opiekuńczym, Celina Niwald zwróciła uwagę na wzrost liczby wnoszonych spraw rozwodowych. Na pierwsze rozprawy trzeba czekać nawet rok.

-Izolacja i lockdown spowodowały, że małżonkowie więcej czasu przebywali ze sobą w domu. Nagle obnażone i wyeksponowane zostały wszystkie problemy, z którymi te osoby borykały się od dawna, ale próbowały przemilczeć lub zamieść pod dywan

-wyjaśnia ekspertka i dodaje:

-Jeśli małżonkowie od lat tkwili w toksycznym związku, to w tym ostatnim pandemicznym czasie ta toksyczność tylko przybrała na sile. Jeśli były problemy przemocy lub związane z alkoholem, to one również się nasiliły. Przede wszystkim jednak wyszło na jaw to, jak bardzo małżonkowie nie potrafią ze sobą rozmawiać. Niektórzy z nich przebywali ze sobą 24 godziny na dobę i siłą rzeczy częściej dochodziło między nimi do nieporozumień. W sytuacji, gdy frustracja i inne negatywne emocje dochodziły do głosu, i gdy te osoby nie mogły ich wyładować np. wychodząc na spacer czy na siłownię, pojawiały się konflikty, awantury a czasem poważne kryzysy. Małżonkowie mówili mi, że nawet nie byli w stanie wypłakać się i wyżalić przez telefon komuś bliskiemu, bo przecież w drugim pokoju, za drzwiami, przebywał mąż czy żona i wszystko słyszał. Z tego też względu wiele terapii prowadzonych on line przez psychologów, było nieskutecznych.

Jak mówi w rozmowie z polskatimes.pl mediatorka, pandemia okazała się pułapką dla związków:

-Największy problem polega na braku komunikacji. Gdy przed pandemią małżonkowie więcej czasu przebywali poza domem, pracowali do nocy, załatwiali różne sprawy, zajmowali się dziećmi, to tak naprawdę niewiele ze sobą rozmawiali i jakoś to było. Gdy nagle ta cała bieganina trochę przystopowała i pojawiło się więcej czasu na bycie ze sobą, to okazało się, że te osoby nie potrafią rozmawiać – nie potrafią się dogadać, mówić o swoich potrzebach, emocjach, nie są w stanie jasno formułować przekazu. Nie potrafią tego robić, bo nie robili tego na co dzień. To bycie ze sobą i przestrzeń do rozmowy stały się pewną nowością i egzotyką. Wyszło na to, że małżeństwa działają jak przedsiębiorstwa, które realizują jakieś cele, że to nie są ludzie, którzy chcą ze sobą być, kochają się i słuchają się wzajemnie. Prowadzę mediacje między osobami, które chcą się rozwieść i proszę mi wierzyć, najczęściej te osoby po prostu sobie ubliżają. Niestety, bardzo często te osoby były ze sobą z przyzwyczajenia albo dlatego, że nie miały innego pomysłu na życie. I tylko dlatego. Lockdown tylko ten fakt uwypuklił i ujawnił ogromne braki, powiedziałabym partnerskie, jakie te małżeństwa miały.

Inf.: polskatimes.pl

Polska - najnowsze informacje

Rozrywka