czwartek, 13 maja 2021 14:07

120. rocznica urodzin bohatera. Odsłaniamy nieznaną twarz ochotnika do Auschwitz

Autor Mirosław Haładyj
120. rocznica urodzin bohatera. Odsłaniamy nieznaną twarz ochotnika do Auschwitz

W 120. rocznicę urodzin Witolda Pileckiego przybliżamy nieznaną twarz ochotnika do Auschwitz. Rotmistrz Pilecki z własnej woli udał się do tego straszliwego miejsca kaźni, by stworzyć raport o panującej tam sytuacji i zorganizować ruch oporu. W nazistowskiej fabryce śmierci spędził 947 dni.

Do Auschwitz Pilecki dostał się w wyniku łapanki, do której doszło 19 września 1940 r. na warszawskim Żoliborzu. Podczas niemieckiej akcji dobrowolnie dołączył do schwytanych mężczyzn. W obozie znalazł się w nocy z 21 na 22 września. Otrzymał numer 4859.

Pomimo ciągłego zagrożenia życia, głodu, chorób, Pilecki zdołał zorganizować w obozie koncentracyjnym Związek Organizacji Wojskowych (ZOW). W jego szeregi wchodzili głównie byli żołnierze, którzy organizowali się w tzw. „piątki”. Każda z nich prowadziła swoją tajną działalność bez wiedzy o istnieniu pozostałych, co było oryginalnym pomysłem Pileckiego. W tym samym czasie oficer przygotował także swoją pierwszą notę na temat procederu ludobójstwa, które obywało się w obozie. Ponadto, dzięki przeprowadzonym mediacjom udało mu się doprowadzić do porozumienia konspiracyjnych organizacji politycznych działających w Auschwitz.

Prawdziwe fałszywe nazwisko

Pilecki bramy obozu koncentracyjnego przekroczył pod fałszywym nazwiskiem Tomasza Serafińskiego. Polskie Państwo Podziemne, które dostarczyło dokumenty, wystawiło je na dane człowieka, który żył przed wojną w Krakowie i miał zginać we wrześniu 1939 r. na skutek odniesionych ran. Przebywając w obozie Pilecki dowiedział się, że Serafiński jednak żyje. Ta informacja zaważyła o ucieczce, którą i tak planował, ponieważ groziło mu rozpracowanie przez Niemców i wywózka do Rzeszy. Polski oficer nie myślał jednak tylko o sobie. Zdawał sobie sprawę, że może sprowadzić kłopoty na prawdziwego Tomasza Serafińskiego.

W nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 r. Pilecki razem z dwójką towarzyszy Janem Redzejem i Edwardem Ciesielskim podjęli próbę ucieczki. Termin był nieprzypadkowy, ponieważ przypadały na ten czas święta Wielkanocne. Uciekinierzy chcieli wykorzystać rozluźnienie panujące wśród kapo i strażników, którzy mocno nadużyli alkoholu. W wielkanocny poniedziałek trzej więźniowie oddali się do pracy w piekarni. O drugiej w nocy, kiedy zarządzono krótką przerwę, Pilecki, Radzej i Ciesielski podjęli próbę ucieczki. Przecięli kabel dzwonka alarmowego, dorobionym kluczem otworzyli drzwi pomieszczenia w którym się znajdowali i ku zaskoczeniu dwójki pilnujących ich esesmanów biegiem ruszyli przed siebie. W kierunku zbiegów padło dziewięć strzałów. Żaden nie był celny.

Spotkanie

Po wielu trudach i niebezpieczeństwach Pilecki z trójką towarzyszy dotarli do Bochni, gdzie przyjęła ich rodzina Oborów. Pilecki na miejscu nawiązał kontakt z dowództwem miejscowej placówki AK. Okazało się, że zastępcą dowódcy w tym rejonie był… Tomasz Serafiński. W Nowym Wiśniczu w domu Serafińskich Pilecki przebywał w schronieniu przez trzy miesiące. W tym czasie pisał raport o sytuacji w obozie – alarmował o zbrodniach i masowej zagładzie obozowych więźniów. Jego relacja, która została przekazana do KG AK w Warszawie była jedną z pierwszych, które mówiły o Holokauście.

Harcerz, malarz, ochotnik do Auschwitz

O rotmistrzu Witoldzie Pileckim porozmawialiśmy z dr Anną Mandrelą, która w swojej książce pt. "Duchowość i charakter Witolda Pileckiego. Sylwetka ochotnika do Auschwitz" postanowiła ukazać dotychczas nieznaną twarz polskiego bohatera. Dr Mandrela, która z wykształcenia jest filozofem i historykiem idei, opowiedziała o mało znanych okresach życia rotmistrza Pileckiego - jego dzieciństwie i latach młodzieńczych. Odkryciem może być fakt, że studiował on na Akademii Sztuk Pięknych, a jego zdolnościach malarskich najlepiej świadczyć obraz św. Antoniego z Padwy, który Pilecki namalował dla kościoła w miejscowości Krupa. Nasz gość odsłonił też duchową stronę jego sylwetki.

Co panią skłoniło, żeby pochylić się nad życiem i działalnością rotmistrza Pileckiego? Wydawać by się mogło, że jego postać jest już w jakim stopniu znana i przedostała się do świadomości Polaków pod używanym często określeniem go, jako „Ochotnika do Auschwitz”.

– Cały czas jednak poznaję osoby, które nie wiedzą nic o rotmistrzu Pileckim, nawet nie kojarzą jego nazwiska. Z drugiej strony jeżdżąc po szkołach spotykam wiele młodzieży, która dosyć dobrze zna historię Witolda Pileckiego. Osobiście ucząc się w szkole nie miałam okazji, zapoznać się z tą postacią. Później, po studiach magisterskich na krótko zamieszkałam w Szkocji. Nie miałam zupełnie informacji o żołnierzach Niezłomnych, o tym, o czym się też coraz więcej mówi. Zaledwie kilka lat temu, co ciekawe w samochodzie na trasie Kraków-Katowice, ksiądz, który mnie podwoził, słuchał audiobooków Witolda Pileckiego. Zapytała się go, czego słucha, a on odpowiedział mi, że to są raporty rotmistrza Pileckiego. Gdy wróciłam do domu, zaczęłam szukać informacji a ponieważ wtedy właśnie redagowałam pewien poradnik dla seniorów, postanowiłam umieścić tam historię rotmistrza a także kilku innych bohaterów Niezłomnych. Następnie padł pomysł, żeby napisać artykuł skupiający się na jego życiu wewnętrznym. I ten artykuł tak się rozrósł, że powstała książka o duchowości Witolda Pileckiego.

Rotmistrz jest znany ze swojego patriotyzmu i odwagi, ponieważ do obozu koncentracyjnego w Auschwitz udał się na ochotnika. Wydawać by się mogło, że taka postawa jest konsekwencją wychowania i atmosfery domu rodzinnego.

– Tak. Co warto podkreślić, Witold Pilecki urodził się w Ołońcu, na terenach północno-zachodniej części Imperium Rosyjskiego. Mówi się, że tylko trzy miesiące w roku jest tam słońce, w okresie, kiedy u nas jest lato. Przez resztę roku panuje zima, bardzo mroźne warunki. Matka od samego początku starała się wychować go w duchu katolickim, w duchu patriotycznym. Dlatego, kiedy przyszedł czas na rozpoczęcie edukacji rodzice zdecydowali, że Witold i inne dzieci z matką udadzą się do Wilna. Ojciec pozostał w Ołońcu, aby pracować na rodzinę. Co ciekawe, ojciec Witolda miał trudny charakter. Wiemy o tym, jedynie z pamiętników najstarszej siostry Witolda. On sam zawsze wypowiadał się na temat swojego taty jedynie w dobrych słowach. Wiemy, że jego ojciec łatwo się załamywał, był wybuchowy i są to cechy, które, jeśli prześledzimy życie Witolda, nie zostały przejęte po nim przez syna.

Wspomniała pani o wychowaniu. Religijność jest cechą, która wybija się z osobowości rotmistrza, co znalazło też odzwierciedlenie w tytule pani książki.

– Religijność to jest właśnie ten wątek, który chciałam zbadać. Pierwsze, co wiedziałam w tym względzie, a co jest powszechnie znane dla tych osób, które choć trochę się nim interesują, to to, że Witold pozostawił w „spadku” swojej żonie, swoim dzieciom, książkę „O naśladowaniu Chrystusa” Tomasza à Kempis. Na jednym z ostatnich widzeń w więzieniu przykazał żonie, aby ją czytała. Chciałam zobaczyć, czy jest więcej takich wątków. Okazuje się, że w istocie tak jest. Pozbierałam je – od obrazów religijnych, które malował, po ciekawy tekst, który umieściłam na końcu swojej książki, tj. „Odezwę do działaczy młodzieżowych”. Nie wiemy, czy rotmistrz Pilecki był autorem tego tekstu, ale na pewno był odpowiedzialny za jego rozpowszechnianie, za wysłanie go zagranicę. Jest to tekst z jednej strony mówiący o pracy nad sobą, a z drugiej strony o tym, że to właśnie wiara, religia, przykład Jezusa pokazuje ludziom, jak być ofiarnymi. Że bez tego trudno będzie przyszłym pokoleniom i młodym Polakom zrozumieć ducha ofiary. Więc jest to bardzo ważna część jego życia. Wydaje mi się, że bez tej religijności trudno zrozumieć jego życiowe wybory.

Inną, równie mało znaną twarzą rotmistrza, którą pani odsłania jest twarz artysty. Pilecki studiował sztukę.

– Studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Wilnie, był utalentowanym malarzem, zrezygnował jednak ze studiów, ponieważ chciał pomóc rodzinie w odbudowie dworku w Sukurczach. Ale będąc tam nadal malował, głównie obrazy religijne. Podobno kilka z nich zdobiło jego dom. Niestety do dzisiaj się nie zachowały, zapewne zostały zniszczone. Ale w kościele w miejscowości Krupa, znajdującej się na terenach dzisiejszej Białorusi, zachował się obraz św. Antoniego z Padwy jego autorstwa. W książce umieściłam zdjęcie tego obrazu oraz zdjęcie rysunku, który już po wojnie, albo w jej czasie, Witold Pilecki wysłał swojej chrześnicy Zosi Serafin. Rotmistrz nie wiedział, czy ten rysunek dojedzie do adresatki, ale bardzo skrupulatnie, dokładnie naszkicował wioskę, budynki, konia, więc cały czas korzystał ze swoich talentów artystycznych. Ciekawostką jest także nie opublikowana jeszcze, choć mam nadzieje, że kiedyś się ukaże, relacja Witolda Pileckiego z Powstania Warszawskiego do której również są dołączone rysunki jego autorstwa. Są one trochę bardziej strategiczne – pokazują w którym miejscu w Warszawie co się znajdowało.

Co panią najbardziej zdziwiło podczas pracy badawczej nad duchową biografią rotmistrza?

– Najbardziej zaskakujący był tekst odnaleziony w Studium Polski Podziemnej, który w całości umieściłam w książce. To notka w którym Witold Pilecki przyznaje, że już przed wojną otrzymał stopień kapitana, prawdopodobnie działając w tzw. Dwójce, czyli prowadząc działalność wywiadowczą w Drugim Oddziale Wojska Polskiego. Nie wiemy co dokładnie robił, za co otrzymał stopień kapitana. Przez tak wiele lat w ogóle o tym nie wspominano. W archiwum jest jedna kartka zaadresowana do generała Pałczyńskiego, dołączona do raportu, na której Pilecki się zwierzył, że posiada taki stopień. To była kartka znajdująca się w teczce z raportami, ale ponieważ inni wydawcy skupili się na wydaniu raportów z Auschwitz, to jakoś było to przeoczone. Dla mnie jest to kluczowe dla zrozumienia jego postaci, jego roli i również jego wielkiej skromności. To jest naprawdę niezwykłe – już przed wojną posiadał stopień kapitana, potem ta jego bohaterska, heroiczna, wręcz samobójcza misja w obozie koncentracyjnym, za którą otrzymuje stopień rotmistrza, równy rangą temu stopniowi, który już posiada. I Pilecki na tej kartce, tak z uśmiechem pisze: „No wreszcie sam siebie dopędziłem”.

Fot.: By nieznany, kolor: old photos in color - T.Bór Komorowski "Armia podziemna" Warsaw 1990, Domena publiczna

Rozmowy na Rękawce

Rozmowy na Rękawce - najnowsze informacje

Rozrywka