"Jeżeli politycy tego nie widzą, to znaczy, że są durniami. Bo jeśli Ukraina przegra, to my będziemy następni." - mówi Łukasz Wantuch. Były wiceprzewodniczący Rady Miasta Krakowa zaangażował się w pomoc Ukrainie, gdzie regularnie wyjeżdża z darami i tego w dużej części dotyczy nasza rozmowa. Tłumaczy jednak też, dlaczego, gdy wybuchła wojna, w pierwszej kolejności stanął po paszport dla synów.
W najnowszym odcinku podcastu „Ósma za siedem” gościem jest Łukasz Wantuch – były wiceprzewodniczący Rady Miasta Krakowa, radny niezależny i społecznik, który od początku wojny angażuje się w pomoc Ukrainie. Kontrowersyjny krakowianin bez ogródek mówi o politykach, którzy nie rozumieją powagi sytuacji, o własnych doświadczeniach z ewakuacją cywilów, a także o swoich planach postawienia pomnika… Lorda Vadera w Nowej Hucie i prezydenta Jacka Majchrowskiego.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałami wideo.
Kim jest rozmówca?
Łukasz Wantuch to postać doskonale znana krakowianom. Sam siebie przedstawia jako radnego „bezpartyjnego, bez zaplecza, ale z odwagą mówienia wprost”. W Radzie Miasta zasłynął z nieszablonowych pomysłów, takich jak propozycja postawienia pomnika Lorda Vadera w Nowej Hucie. Dziś marzy, by w Krakowie stanął pomnik prezydenta Jacka Majchrowskiego. "Chociaż byłem jego krytykiem, widzę ogromne rzeczy, które się zmieniły. Założę komitet, który postawi pomnik prezydentowi Majchrowskiemu" – zapowiada.
Z Krakowa w pobliże frontu
Najważniejszym tematem rozmowy jest wojna w Ukrainie i zaangażowanie Wantucha w pomoc uchodźcom. Organizuje transporty darów dla kobiet i dzieci, sprowadza potrzebujących do Polski i apeluje o solidarność. "Proszę sobie wyobrazić pociąg pełen kobiet i dzieci, które mają tylko torbę w ręku. To nie są obrazki z filmu, to się dzieje naprawdę"– opowiada.
Każdy pobyt w Ukrainie — a Wantuch zorganizował ich już 88 — to doświadczenia, które zmieniają perspektywę. "Widziałem oczy dzieci, które pytały, czy tata jeszcze żyje. Tego się nie zapomina. Ta wojna zmieniła moje życie. Nie mogę być obojętny, kiedy obok giną ludzie."
Paszport dla synów
Wantuch nie kryje, że kiedy wybuchła wojna, jego pierwszym odruchem była troska o rodzinę. I nadal uważa, po spotkaniach z kilkunastoletnimi ofiarami wojny, że dla młodych ludzi najlepsza jest ucieczka i ewakuacja. "Jeżeli by wybuchła wojna, to ja pierwsze, co robię, to ewakuuję synów w bezpieczne miejsce, bo wiem, jak wygląda młody chłopak, który ma 21 lat, bez nóg czy bez ręki. Pierwsze, co zrobiliśmy, to poszliśmy po paszporty" – przyznał.
Uważa też, że Polacy nie są narodem, który "pierwszy rzuci się do okopów": "Pierwsze, co zrobią rodzice, to ten paszport dla synów. My jesteśmy już społeczeństwem Zachodu."
„To jest nasza wojna”
Rozmowa nie mogła ominąć polskiej sceny politycznej. Wantuch zgodził się z Marzeną Gitler, że prezydent Nawrocki skorzystał na antyukraińskiej narracji. On sam nie kryje oburzenia wobec krótkowzroczności polityków: "Jeżeli politycy tego nie widzą, to znaczy, że są durniami. Bo jeśli Ukraina przegra, to my będziemy następni."
Zdaniem Wantucha Polacy nie mogą pozwolić sobie na luksus dystansu wobec wojny w Ukrainie. "To jest nasza wojna. Bo jeśli Ukraina przegra, to my będziemy następni" – powtarza kilkukrotnie.
- Zobacz/słuchaj/czytaj też: Achinger: Jeśli Nawrocki będzie kontynuował narrację, możemy mieć duży problem
Pomnik dla Jacka Majchrowskiego
Na zakończenie Wantuch wrócił do tematów lokalnych. Podkreślił, że nie był i nie jest związany z żadną partią polityczną i że swoją działalność traktuje jako obywatelską misję. Jednocześnie przyznał, że z perspektywy czasu bardzo pozytywnie ocenia dorobek prezydenta Jacka Majchrowskiego i zdradza, że marzy o powołaniu komitetu, który wieloletniego (najdłużej sprawującego swoją funkcję w historii), prezydenta chciałby uhonorować pomnikiem: "Widzę, jak miasto się ogromnie zmieniło. Trzeba mu to oddać" – podkreśla.