- Nie planowałem startu do parlamentu w tym roku, lecz oddałem się do dyspozycji, gdyż w sercu czułem, że musimy zrobić wszystko, by odsunąć PiS od władzy - mówi Grzegorz Małodobry, który w pojedynek o mandat senatora przegrał, ale zdobył olbrzymie poparcie. W okręgu nr 31 (powiaty krakowski, olkuski i miechowski) na kandydata Koalicji Obywatelskiej zagłosowało ponad 100 tysięcy osób i zabrakło niewiele ponad 5 tys. głosów, aby pokonał głównego rywala, który ubiegał się o reelekcję.
Grzegorz Małodobry to młody i niezwykle ambitny radny z powiatu krakowskiego, który minioną kampanią zyskał sobie ogrom poparcia w swoim regionie. Jak sam przyznaje – wynik 107 235 głosów przerósł jego wszelkie oczekiwania. "107 235 głosów, które Państwo na mnie oddaliście zwaliło mnie z nóg, mimo tego, że ostatecznie nie udało się zdobyć mandatu Senatora RP. Było to fantastyczne doświadczenie! W samym powiecie krakowskim, gdzie działam na co dzień, jako radny wygrałem. Na swojej drodze spotkałem setki wspaniałych ludzi, dziękuję Wam, jesteście wielcy. Mógłbym się użalać na nierówność tej walki i podszywanych kandydatów wspierających PiS ale po co? Wygraliśmy to razem, Polska rusza na nową drogę patrząc w przyszłość, a nie przeszłość. Gratulacje dla zwycięzcy Pana Senatora Marka Pęka. A w tych wyborach wybraliśmy również osoby na które będzie można liczyć. Szczególnie szczęśliwy jestem, że mamy Posłankę w powiecie krakowskim, niezwykle sumienną Dorotę Marek oraz parlamentarzystów KO Aleksandra Miszalskiego, Jagnę Marczułajtis-Walczak, Katarzynę Matusik-Lipiec, Bartłomieja Sienkiewicza a w Senacie o Nasze sprawy zadbają Bogdan Klich i Jerzy Fedorowicz. Za dużo zmian w krótkim czasie to też nie dobrze, ślub, dziecko, ten Senat to mogło być za dużo, wystarczy zmiana w Polsce. Kontynuuję misję w samorządzie ale jeszcze muszę solidnie posprzątać po kampanii, banery trafią na dobre cele, jeśli ktoś z Państwa chce sobie jakiś zabrać to nie ma sprawy" - podsumował Grzegorz Małodobry po zakończeniu liczenia głosów.
W ostatnich miesiącach na świat przyszedł malutki Jaś i to on stał się oczkiem w głowie dla młodego polityka i jego małżonki. O rzeczach „ważnych i ważniejszych” rozmawiamy z pochodzącym z Krzeszowic, sekretarzem małopolskiej Platformy Obywatelskiej.
Kiedy po raz pierwszy poczuł Pan w sobie bakcyla w stronę polityki i spraw społecznych?
- Wszystko zaczęło się bardzo dawno po prostu od działalności charytatywnej i Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, coś co w różnych trudnych momentach życia każdego z nas budzi pozytywne emocje jest po prostu potrzebne. Potem zauważyłem, że można się sporo napracować charytatywnie, mieć całą masę dobrych pomysłów ale nie są realizowane z takich nieoczywistych powodów, drogą do ich realizacji często prowadzi przez struktury samorządowe i państwowe. Jestem ogromnym orędownikiem budowy silnego sektora organizacji pozarządowych i wpływu społeczeństwa obywatelskiego na rzeczywistość, dlatego zachęcam wszystkich do aktywnego działania w organizacjach pozarządowych, zakładania i zrzeszania się, a także do startowania w wyborach samorządowych.
Taki mały przykład: na WOŚP w który angażuje się cała Polska zbieramy mniej więcej 200 mln złotych rocznie, a jednym podpisem i głosowaniem władza przeznacza na propagandę w telewizji publicznej 15 razy tyle, czyli 3 miliardy złotych.
- Zobacz:
W niedawno zakończonych wyborach startował Pan o mandat do Senatu RP. Dlaczego akurat tam, a nie tak jak większość kandydatów do Sejmu, gdzie liczba miejsc jest stosunkowo większa?
- Odpowiedź jest bardzo złożona, nie planowałem startu do parlamentu w tym roku, lecz oddałem się do dyspozycji, gdyż w sercu czułem, że musimy zrobić wszystko, by odsunąć PiS od władzy. Okazało się, że podczas rozmów o Pakcie Senackim opozycji demokratycznej padło moje nazwisko, które zostało pozytywnie przyjęte. Zawsze uważałem, że trzeba się pięknie różnić, a to właśnie uosabia Pakt Senacki, mamy inne wrażliwości ale dla dobra spraw potrafimy współpracować, co pokazaliśmy w ostatnich miesiącach. Niektórzy mówili, że za młody na Senatora ale kończymy z pewnymi stereotypami i łammy je, tylko rozmawiajmy ze sobą. Po prostu chciałem pomóc w zwycięstwie, można to było zrobić startując lub pomagając innym kandydatom, a ja połączyłem te dwa zadania.
Dodatkowo w mijającej kadencji Senatu udało się przyjąć projekt krakowskiej ustawy metropolitalnej, której byłem współautorem, co dodatkowo pokazało mi, że to dobre miejsce do realizacji dobrych dla mieszkańców działań.
Mimo ostatecznej porażki w okręgu wyborczym numer 31 – 107 235 głosów to naprawdę świetny wynik. I chyba solidna porcja motywacji do dalszych działań…
- Większość lokalnych ekspertów i działaczy samorządowych od początku skazywało mnie na porażkę, mówiąc, że przeciwnikiem jest Wicemarszałek Senatu, który ochoczo korzystał z instrumentów Państwa, jak cały jego obóz polityczny, mówiono, że przegram dwukrotnie. Ja podchodziłem do tego z dużym dystansem, znałem realia, wiedziałem jak wygląda sytuacja polityczna ale celem dla mnie było zwycięstwo drużyny, moje osobiste ambicje były na dalszym planie. Wynik przerósł najśmielsze oczekiwania, a to dzięki zaangażowaniu setek, jeśli nie tysięcy społeczników w powiecie krakowskim, olkuskim i miechowskim, wspólnie zbudowaliśmy wizję oraz program lokalny, która w tym terenie dała tak ogromny wynik. To zdecydowana motywacja, żeby mimo braku mandatu senatora i narzędzi z tego wynikających realizować postulaty, których oczekują mieszkańcy. Komunikacja zbiorowa z prawdziwego zdarzenia, dostęp do usług publicznych dla lokalnej społeczności, czy poprawa infrastruktury to sprawy, o które wspólnie z ludźmi z tych powiatów będziemy zabiegać.
Kończąc już temat wyborów, nie mógłbym Pana nie zapytać o ostateczne rezultaty w skali całego kraju. Koalicja Obywatelska może być chyba ukontentowana…
- Dzięki członkom komisji, mężom zaufania i międzynarodowym obserwatorom udało się ochronić sam proces głosowania ale wiemy, że uczciwości w kampanii nie było za grosz, miliardy ze spółek skarbu państwa, używanie państwowych instytucji to były sterydy na których PiS szedł w te wybory. Zwycięstwo opozycji to wielki sukces i taki prawdziwy oddech dla wszystkich, już nikt nie musi się bać, że jego poglądy, jego ambicję będą blokowane i szykanowane.
Pochodzi Pan z Krzeszowic, a teraz ma realny wpływ na cały powiat krakowski będąc radnym. To chyba motywuje podwójnie?
- Praca w samorządzie powiatu, jako radny sprawia całą masę satysfakcji, oczywiście nie zawsze udaje się forsować swoje pomysły. Zawsze staram się jednak sumiennie pracować i wykonywać wszystkie zadania powierzone przez mieszkańców. Bo bycie radnym to, tak naprawdę misja rzecznika. Składam interpelację, jestem dociekliwy na komisjach i tu często mam ból o złe wykorzystywanie środków publicznych.
Tu widzę również przestrzeń dla większego zaangażowania obywateli w procesy decyzyjne, choćby te dotyczące kolejności inwestycji. Mamy bardzo dojrzałe społeczeństwo, co kolejny raz udowodniliśmy w ostatnich tygodniach.
Grzegorz Małodobry wciąż jest młodą osobą, której „tuzin energii” mogliśmy zobaczyć podczas ostatniej kampanii. Łatwo jednak być nie mogło, ponieważ w ostatnich miesiącach został Pan dodatkowo… ojcem
- To było najtrudniejsze, w jednym z najważniejszych momentów życia dzielić ten wspaniały czas z kampanią wyborczą. Udało się pogodzić, wybory wygraliśmy, a Jaś rośnie jak na drożdżach. To była trudna decyzja, którą podjęliśmy wspólnie z żoną, czasem po prostu tak trzeba.
Niewątpliwie o wolny czas nie jest łatwo, jednak chciałbym zapytać o Pana dodatkowe pasję, a może jakieś nietypowe hobby?
- Największa obecnie to na pewno rower, który staram się łączyć użytkowo tj. jeździć nim do pracy w sezonie po 60 km dziennie, choć ten sezon miałem bardzo słaby. Uwielbiam podróże ale tu faktycznie problem z czasem, a nawet jak się już uda gdzieś pojechać to towarzyszy taki mały niemiły elementy, czyli telefon, który ciężko odłożyć.
Czego w takim razie Panu życzyć w najbliższej – i tej trochę dalszej - przyszłości?
- Spokoju i zgody, abyśmy potrafili ze sobą rozmawiać.