wtorek, 14 listopada 2023 14:57, aktualizacja rok temu

Robert Wardzała: Docierały do mnie sygnały o rozczarowaniu rządami PiS

Autor Marzena Gitler
Robert Wardzała: Docierały do mnie sygnały o rozczarowaniu rządami PiS

- Radość to dobre słowo, by opisać moją reakcję w chwili ogłoszenia wyników. Ale od razu pomyślałem też o odpowiedzialności, no i sporej pracy, która jest przede mną – mówi poseł z Tarnowa. Robert Wardzała wraca na Wiejską po kilkuletniej przerwie i kilku przegranych kampaniach wyborczych.

Tarnów i powiat tarnowski będzie miał silną reprezentację w Sejmie. Do Urszuli Augustyn (KO) i Anny Pieczarki (PiS) w miejsce Piotra Saka (PiS), który stracił mandat, dołączyli Piotr Górnikiewicz (Trzecia Droga, Polska2050) i Robert Wardzała (KO).

Robert Wardzała startował do Sejmu w trudnym dla opozycji okręgu tarnowskim. Prawo i Sprawiedliwość wygrało tu ze znaczna przewagą na KO - 49 do 17 proc. (cztery lata temu przewaga PiS wynosiła aż 46 punktów procentowych). Jednak Koalicji Obywatelskiej udało się zdobyć kolejny mandat.

Były żużlowiec i przedsiębiorca, prezesa Tarnowskiego Klastera Przemysłowego mandat poselski sprawował już z ramienia PO w VII kadencji. W 2011 roku zagłosowało na niego 10 437 osób. Tym razem było ich niewiele mniej - 9 265. Wraca więc do polityki.

"Wspólnymi siłami wygraliśmy wybory. Dziękuję za ogromne wsparcie, za Państwa energię popychającą mnie do działania. Dziękuję za każdy oddany na mnie głos. Reprezentując Nasz region w parlamencie, będę robił wszystko, żeby nie zawieść Państwa zaufania. Biorąc tak licznie udział w wyborach, pokazaliśmy, że zmiana na lepsze jest możliwa! Wreszcie będziemy mogli żyć w kraju prawdziwie europejskim, w którym Polacy czują się wolni i bezpieczni. To dopiero początek przełomu w Polsce. Proszę o Państwa wsparcie przez najbliższe cztery lata" - zaapelował po wyborach na Facebooku.

Wspólnymi siłami wygraliśmy wybory 🥳 Dziękuję za ogromne wsparcie, za Państwa energię popychającą mnie do działania 💪...

Opublikowany przez Roberta Wardzałę Środa, 18 października 2023

Z nowym posłem PO rozmawiamy o kampanii wyborczej, jego przygodzie z filmem i najważniejszych celach, które postawił sobie startując do Parlamentu.

Zacznijmy od tego jak to się stało, że żużlowiec zainteresował się polityką i dlaczego wybrał pan właśnie Platformę Obywatelską? Czy był to Pana pomysł, czy może ktoś ze znajomych „wciągnął” pana do grona działaczy PO?

- Wielu sportowców, przedstawicieli różnych dyscyplin angażuje się w politykę. Może sport tak nas kształtuje, że mamy potrzebę robienia czegoś więcej. Platforma Obywatelska odpowiadała mi najbardziej, jej program i moje poglądy są zbieżne, więc wątpliwości nie miałem. Otrzymałem propozycję i postanowiłem spróbować. A później czułem się zobowiązany do tego, by kontynuować różne inicjatywy, które rozpocząłem jako poseł. Mieszkańcy zwracali się z do mnie z problemami niezależnie od tego czy piastowałem akurat mandat, czy nie. No, i tak zostało.

Oprócz funkcji radnego Rady Miejskiej w Tarnowie, którą sprawował pan w latach 2006-2011 i teraz, od 2018 roku, kilka razy startował pan w wyborach i nie zawsze odnosił zwycięstwo. W 2007 roku pierwszy raz ubiegał się pan o mandat posła. Niestety zabrakło wtedy szczęścia. 6723 głosów nie wystarczyło, aby zdobyć mandat. Ma pan za sobą 5 kampanii (3 przed wyborami do sejmu i 2 do PE) z czego tylko ta w 2011 roku zakończyła się sukcesem. Czy sport pomógł panu uporać się z porażką?

- Zawsze powtarzam, że sport to świetna szkoła życia. Uczy systematycznej pracy, walki do końca, ale też pokory. Każdy zawodnik wie, że zwycięstwa i porażki się przeplatają. Żeby wygrywać, trzeba wyciągać wnioski z przegranych, nie poddawać się i mieć jasno nakreślony cel, do którego się dąży. To co mówię o sporcie, bardzo pasuje do polityki. Tutaj także sukcesy odnoszą ci, którzy wiedzą o co walczą, angażują się i grają do końca.

W październikowych wyborach zdobył pan 9265 głosów, wyprzedzając nawet prezydenta Tarnowa Romana Ciepielę. To nie był jednak pana życiowy rekord, bo w 2009 roku, w wyborach do Parlamentu Europejskiego zagłosowało na pana blisko 14 tysięcy wyborców, z czego większość w Tarnowie i powiecie tarnowskim. Wtedy się nie udało. Czy teraz był nerwy? Spodziewał pan się pan tak wysokiego wyniku Koalicji Obywatelskiej? Jak zareagował pan na informację, że wraca pan na Wiejską?

- Spodziewałem się wysokiego wyniku Koalicji Obywatelskiej. Rozmawiam z ludźmi o różnej politycznej orientacji. Coraz częściej docierały do mnie sygnały o rozczarowaniu i zmęczeniu rządami Prawa i Sprawiedliwości. Marsze organizowane w Warszawie przyciągały wielu ludzi, którzy nieśli nie tylko serca i flagi, ale i ogromną determinację do zmian. Każdym wyborom towarzyszą emocje. Tym bardziej że z reguły poprzedza je, siłą rzeczy, bardzo angażująca kampania. Ja jednak od lat cały czas staram się być aktywny. Spotykam się z mieszkańcami, prowadzę różne akcje społeczne, wspieram sport, przede wszystkim dzieci i młodzieży. Także moja praca zawodowa to wiele spotkań i rozmów, podobnie zresztą jak aktywność w charakterze eksperta sportowego. Mając wiele informacji o oczekiwaniach ludzi, starałem się dać na nie odpowiedź moim programem. Przygotowałem chyba dobrą propozycję. Choć do końca czekałem na sygnał czy rzeczywiście odpowiedziałem na oczekiwania mieszkańców okręgu nr 15. Radość to dobre słowo, by opisać moją reakcję w chwili ogłoszenia wyników. Ale od razu pomyślałem też o odpowiedzialności, no i sporej pracy, która jest przede mną.

Robert Wardzała z dyplomem Wyższej Szkoły Zarządzania i Bankowości w Krakowie - fot. arch. R. Wardzała

Gdy w 2015 nie uzyskał pan poselskiej reelekcji swoje doświadczenie i wiedzę wykorzystał pan zarządzając Małopolskim Regionalnym Funduszem Poręczeniowym. Robił to pan tak skutecznie, że przekonał pan o siebie Radę Nadzorczą Tarnowskiego Klastera Przemysłowego, która w 2019 roku powierzyła panu funkcję prezesa. Dlaczego teraz chciał pan zmierzyć się w rywalizacji o mandat poselski? Przecież miał pan intratne i prestiżowe stanowisko, a kampania wyborcza to olbrzymi i wysiłek i ryzyko przegranej.

- Zarówno fundusz, jak i tarnowski klaster to miejsca, w których mogłem wykorzystać moje umiejętności biznesowego myślenia. Generalnie wspieranie rozwoju przedsiębiorczości to kwestia, w którą zawsze chętnie się angażuję. Wynika to zarówno z mojego wykształcenia, cały czas pogłębianego, jak i z osobistego doświadczenia. Wiem jak należy biznesowi pomagać. Myślę, że efekty mojej pracy są najlepszym dowodem na to, że w tej dziedzinie jestem kompetentny. Może zabrzmi to trochę patetycznie, ale naprawdę serce przepełniają mi duma i radość, gdy idę lub jadę przez Strefę Aktywności Gospodarczej czy administrowane przez klaster parki przemysłowe. Ale tylko ja i pracownicy spółki wiemy, jak dużo pracy, zaangażowania i otwartości kosztowało doprowadzenie do takiego stanu, jaki widzimy obecnie. Trochę szkoda, że o klasterze muszę już mówić w czasie przeszłym. Ale zrobię wszystko, by doświadczenie tu zdobyte przełożyć na nowe działania, które przyczynią się do jeszcze większego rozwoju Tarnowa i regionu. Bo to jest najważniejszy cel, który mi przyświeca.

Jeszcze zanim kampania wyborcza rozkręciła się na dobre posłowie PO interweniowali w sprawie problemów Grupy Azoty i pomysłów na sprzedaż jej części Orlenowi. Jako poseł i ekonomista czy ma pan pomysł jak pomóc spółce?

- Jako prezes klastera czy działacz Koalicji Obywatelskiej mogłem jedynie protestować w sprawie Azotów. Zresztą naszych protestów i tak nikt nie brał pod uwagę. Jako poseł będę miał wpływ na to, co stanie się z tym tak ważnym dla Tarnowa i regionu przedsiębiorstwem. Myślę, że przede wszystkim trzeba odsunąć politykę od firmy. Taki model, że poważny zakład staje się folwarkiem dla partyjnych działaczy, nigdy się nie sprawdza. Azoty muszą być zarządzane przez kompetentnych menadżerów i stawiać czoła wymaganiom rynku, a nie realizować niepoważne strategie polityków. Obiecałem związkowcom, że jeśli zostanę posłem, nie dopuszczę do degradacji gospodarczej wizytówki Tarnowa i regionu. I zrobię wszystko, by z tych deklaracji się wywiązać. Na konkrety przyjdzie czas.

Jakie cele stawia pan sobie w rozpoczynającej kadencji? ? Czego pana zdaniem najbardziej potrzeba Ziemi Tarnowskiej i Małopolsce?

- Jak już powiedziałem, moim celem jest działanie na rzecz mieszkańców mojego miasta Tarnowa i całego regionu. Jest wiele problemów, których rozwiązanie umożliwi nam rozwój i podniesie komfort życia. Niestety, nie wszystko uda się załatwić od razu. Na niektóre kwestie trzeba więcej czasu. Są takie, które trzeba rozwiązać systemowo. To na pewno służba zdrowia i edukacja, a także sensowne działania na rzecz seniorów, o czym mówiłem podczas kampanii wyborczej. Rzecz jasna nie zapominam o sporcie, a zwłaszcza o koniecznym remoncie stadionu żużlowego, na który nie ma i raczej nie będzie pieniędzy w budżecie miasta. Trzeci łącznik autostradowy, o budowę którego w Tarnowie nie potrafili zadbać nasi reprezentanci z PiS-u, sprawiedliwe dofinansowywanie inwestycji i sprawna regionalna komunikacja to konkretne sprawy, którymi zamierzam się zająć.

Robert Wardzała w trakcie akcji promującej noszenie odblasków - fot. arch. R. Wardzała

Wraca pan do parlamentu z 4-letnim doświadczeniem bycia posłem. Czego nauczył się pan w sejmie? Czy były zaskoczenia, rozczarowania? Jaka radę dalby pan koleżankom i kolegom, którzy debiutują w ławach poselskich?

- Sejmowy gmach robi wrażenie i na początku nieco onieśmiela. Zwłaszcza gdy przekracza się jego progi w roli posła. Ślubowanie czy pierwsze posiedzenie to są niezapomniane chwile, uświadamiają, że coś ważnego w życiu właśnie się wydarzyło. Później człowiek się oswaja, poznaje kwestie proceduralne, wie jak to wszystko działa. Najważniejsze jest jednak to, by nie zapomnieć, że będąc posłem, jest się reprezentantem wyborców, mieszkańców okręgu i interesów regionu. Trzeba więc słuchać ludzi, rozmawiać z nimi i starać się rozwiązywać zgłaszane problemy.

Warto przypomnieć, że oprócz polityki i biznesu ma pan za sobą przygodę z aktorstwem. Widzowie TVN mogli zobaczyć pana w serialach ,,Szpital” i w ,,Szkole”. Jak do tego doszło? Jak wspomina pan pracę na planie? Chciałby pan to kiedyś powtórzyć, czy to definitywny koniec?

- To było bardzo ciekawe doświadczenie. Dla mnie zupełnie nowe, bo choć systematycznie pojawiam się w telewizji jako ekspert żużlowy, plan filmowy to jednak zupełnie co innego. Gaże przekazałem na cele charytatywne i tak naprawdę to było najważniejsze. Jeżeli kiedyś jeszcze znajdę się w takiej sytuacji i będę mógł komuś w ten sposób pomóc, to nie wykluczam powtórki.

Na koniec, co by pan powiedział o sobie tym, którzy pana jeszcze nie znają? Kim jest Robert Wardzała w życiu codziennym?

- Tarnowianinem, mościczaninem, mieszkańcem regionu, byłym żużlowcem, przedsiębiorcą, telewizyjnym ekspertem sportowym, raczej optymistą i człowiekiem, który lubi angażować się w pożyteczne przedsięwzięcia.

Kiedyś żużlowiec, dziś fan zabytkowych pojazdów - fot. R. Wardzała

Wybory 2023 - najnowsze informacje

Rozrywka