Na Sądecczyźnie znają go prawie wszyscy. Był dyrektorem Wydziału Komunikacji i Transportu w Nowym Sączu, Sekretarzem Gminy oraz Miasta, a także przewodniczącym Rady Miasta w Nowym Sączu i radnym Województwa Małopolskiego. Jak sam podkreśla, nasza tożsamość, to nie tylko my sami, ale również nasz patriotyzm i historia naszych rodzin. 26 października Piotr Lachowicz złoży oficjalne ślubowanie posła X kadencji. Kim jest pochodzący z Nowego Sącza polityk i jakie ma plany na swoją działalność parlamentarną?
Za nami wybory parlamentarne. Mimo faktu, że pierwsze posiedzenie sejmu i senatu nowej kadencji odbędzie się dopiero 13 listopada, już teraz znamy nazwiska parlamentarzystów, którzy będą nas reprezentować w parlamencie. Niedawno odebrali oni zaświadczenia o wyborze na posła i senatora. Jednym z nich był Piotr Lachowicz, wieloletni działacz z Nowego Sącza, który do sejmu wszedł z drugiego miejsca Koalicji Obywatelskiej w okręgu nr 14. Jakie plany ma nowo wybrany poseł na swoją pracę w sejmie dla regionu oraz całego kraju?
Zbliżająca się kadencja parlamentu będzie Pana pierwszą w karierze politycznej. Nie jest to jednak pierwsze spotkanie z polityką. Od lat jest Pan zaangażowany w sprawy ważne dla mieszkańców (m.in. dwa razy startował Pan na prezydenta Nowego Sącza). Co skłoniło Pan do wejścia w ten świat polityki? Co chciał Pan zmienić?
– Od dawna jestem związany z polityką samorządową. Znaczna część mojej drogi zawodowej to praca urzędnika (dyrektora Wydziału Komunikacji i Transportu, Sekretarza Gminy oraz Sekretarza Miasta). Byłem też przedsiębiorcą oraz przez trzy kadencje radnym miasta Nowego Sącza (w tym Przewodniczącym Rady) oraz radnym Województwa Małopolskiego. Chciałem oczywiście zmienić otaczającą nas rzeczywistość i nie dopuścić do powstania w naszym kraju fasadowej demokracji. Nie zgadzałem się z naruszaniem zasad trójstopniowego podział władzy, mieszaniem tradycyjnie apolitycznych instytucji takich jak Wojsko Polskie, Policja, Straż Graniczna oraz służy specjalne do polityki, zasilaniem ze środków publicznych oraz przez spółki państwowe fundacji i stowarzyszeń związanych programowo i rodzinnie z PiS. Nie akceptuję stanu, w którym pozornie wolne media narodowe prezentują program jednej partii politycznej.
Jak Pan ocenia zakończoną niedawno kampanię wyborczą? Sądecczyzna i Podhale zawsze były trudnymi terenami dla Koalicji Obywatelskiej, ponadto na liście Prawa i Sprawiedliwości znajdowało się aż ośmiu posłów, w tym trzech wiceministrów i marszałek Sejmu. Mimo to, KO udało się zdobyć dwa mandaty.
– Przedstawiciele PiS-u twierdzili, że na naszej liście jest sama młodzież a wśród kandydatów starszych nie ma osób znanych w całym kraju tylko co najwyżej lokalnie. W naszym zespole nie było tzw. „tłustych kotów”, wszyscy ciężko pracowaliśmy. Kampania bezpośrednia przyniosła efekty. Znacznie poprawiliśmy wyniki KO. W nowym Sączu z 22,5% w 2019 r. na 27,5% obecnie. W tym samym czasie poparcie dla PiS spadło z 52,4% na 43%. Jest to nadal licząca się siła polityczna, ale ten wynik jest wielkim sukcesem całego zespołu, który pracował z mieszkańcami a nie tylko przed monitorami.
Jak reagowali mieszkańcy w bastionie PiS-u, kiedy prowadziliście kampanię wyborczą? Dało się odczuć, że jest to teren Prawa i Sprawiedliwości, czy może górale zmienili swoje podeście po ostatnich 8 latach rządów PiS? Czy była jakaś sytuacja w kampanii, którą najbardziej Pan zapamiętał?
– Podejście się zmieniło. Była dużo większa kultura po obu stronach (oczywiście mówię o naszym okręgu nr 14). Podziały były widoczne, ale ja nie spotkałem się z przypadkiem niegrzecznego zachowania. Podczas pobytu w Zakopanem w ostatnim dniu kampanii rozdawaliśmy ulotki KO i podczas rozmowy kolega zapytał „Naszych Górali” czy wezmą ulotki? Stwierdził, że pewnie popierają PiS i raczej zawracamy im głowę. Usłyszeliśmy, że tak już nie jest i obecnie się zastanawiają nad tym, na kogo zagłosują.
Czy spodziewał się Pan takiego wyniku? Jakby Pan określił ludzi, którzy na Pana głosowali?
– Na wstępie bardzo dziękuję za oddane głosy i udział w głosowaniu. Oczywiście liczyłem na możliwość sukcesu, ale startując z drugiej pozycji uważałem, że pomagam w pierwszej kolejności ugrupowaniu i naszej "jedynce" Weronice Smarduch. Podkreślam, że Weronika odniosła ogromny sukces i będzie przedstawicielem młodzieży w Sejmie. Każdy nosi buławę w plecaku i najgorzej, gdy ją zgubimy. Głosowali na mnie ludzie w różnym wieku. Najwięcej głosów zdobyłem na terenie Nowego Sącza i powiatu nowosądeckiego, czyli od Lachów Sądeckich (z uwagi na miejsce mojego urodzenia i życia). Z przyjemnością będę reprezentował również naszych najbliższych sąsiadów z Podhala.
Jakie cele stawia sobie Pan na nadchodzącą kadencję sejmu zarówno w regionie, jak i w skali kraju? Czy w kwestiach związanych z Podhalem i Sądecczyzną, zamierza Pan wciąż współpracować z osobami tworzącymi małopolską Koalicję Obywatelską, którzy w tych wyborach nie dostali się do Sejmu?
– W skali kraju Koalicja Obywatelska przedstawiła obszerny program. Mamy 100 konkretów na pierwsze 100 dni rządów. Ich wdrożenie wymaga uzgodnienia z przyszłymi koalicjantami oraz uzgodnienia ewentualnych różnic programowych.
Celem kadencji jest realizacja naszych propozycji dla rodzin, młodych, seniorów, kobiet, przedsiębiorców i rolników, z zakresu edukacji, ochrony zdrowia, polityki społecznej, systemu podatkowego, mieszkalnictwa, energetyki, środowiska, bezpieczeństwa i obrony narodowej, kultury. Ważne jest też przywrócenie praworządności i poprawnych stosunków z Unią Europejską. Oczywiście wskazana kolejność jest przypadkowa i wszystkie cele są równie ważne. Nie zamierzamy rezygnować z zachowania naszej tożsamości narodowej i obrony interesów Polski, jak przedstawia to PiS.
Dla naszego regionu ważna jest poprawa dostępności komunikacyjnej, rewitalizacja Jeziora Rożnowskiego, zwiększenie lokalnego bezpieczeństwa energetycznego (czyli m. in. rozwój czystych i tanich źródeł energii), ochrona środowiska, rozwój aglomeracji sądeckiej oraz szybkich i tanich połączeń kolejowych. Wskazane cele nie zostały nagle odkryte. Były wskazywane przez mieszkańców naszego regionu bez względu na ich poglądy polityczne. Będziemy dążyć do ich realizacji ponad podziałami.
Nasi kandydaci, którzy nie dostali się do Sejmu posiadają ogromny kapitał intelektualny, którego nie zamierzamy zmarnować. Ich wiedza na temat spraw lokalnych Podhala i Sądecczyzny oraz bezpośredni kontakt z mieszkańcami są tutaj kluczowe. Poseł musi zbierać postulaty i uwagi mieszkańców i nie robi tego samotnie. Jednym z najważniejszych celów jest ciągłe dążenie do podnoszenia jakości życia mieszkańców. Powszechne zadowolenie nie jest stanem osiągalnym, ale zadowolenie większości już tak.
Na koniec, co by Pan powiedział o sobie tym, którzy nie mieszkają na Podhalu i Sądecczyźnie, albo po prostu nie znają Pana? Kim jest Piotr Lachowicz w życiu codziennym?
– Mam 56 lat. Jestem żonaty. Mam dwoje dorosłych dzieci. Jestem bezpartyjny, ale z ramienia KO zostałem wybrany do Sejmu RP. Z zawodu jestem ekonomistą. Ukończyłem studia doktoranckie na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie oraz studia podyplomowe na Politechnice Krakowskiej. Specjalizuję się w zarządzaniu jednostkami samorządu terytorialnego.
Nie jestem teoretykiem. Byłem udziałowcem spółki prawa handlowego, Dyrektorem Wydziału Komunikacji i Transportu Urzędu Miasta Nowego Sącza, Sekretarzem Gminy Podegrodzie, a obecnie (do zaprzysiężenia) pracuję na stanowisku Sekretarza Miasta Nowego Sącza. Dzięki doświadczeniu zebranemu w różnych miejscach pracy znam zarówno potrzeby mieszkańców miasta jak i wsi. Pochodzę z Nowego Sącza, ale przez kilka lat mieszkałem również w Moszczenicy Wyżnej. Od wielu lat uczestniczę aktywnie w życiu społecznym. Przez trzy kadencje byłem radnym miasta Nowego Sącza, w tym m. in. przewodniczącym Rady Miasta. W ostatnim okresie pełniłem też zaszczytną funkcję radnego Sejmiku Województwa Małopolskiego.
Nasza tożsamość, to nie tylko my sami, ale również nasz patriotyzm i historia naszych rodzin. Mój pradziadek, właściciel apteki pod „Duchem Świętym” w Łącku zmarł w wyniku pobicia przez Niemców za udział w ruchu oporu. Dziadek Wilhelm, pseudonim „Stanisław” podjął się niebezpiecznej funkcji kuriera dostarczającego leki dla żołnierzy oddziałów partyzanckich AK. W 1943 roku został przez Niemców aresztowany i zamordowany. Brat dziadka (ze strony ojca) walczył w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie (dywizja generała Stanisława Maczka). Ich siostra Bronisława, zakonnica musiała ukrywać się jak wiele osób duchownych przed NKWD. Jak zawsze podkreślam jestem dumny zarówno z nich, jak i z całej rodziny żyjącej przez kilkaset lat na kresach Rzeczypospolitej. Z tego powodu zawsze opowiadam się po stronie demokracji i wolności oraz równego traktowania bez względu na przekonania. Lubię pracować z ludźmi i dla ludzi. Nigdy nie szczędzę na to czasu. Swoją pracę zawsze traktuję jako służbę.
fot. Piotr Lachowicz