Do grona wyniesionych na ołtarze dołączy niebawem, bo w piątek 12 września, Stefan Wyszyński, ksiądz, biskup, kardynał i wielki przywódca polskiego narodu.
Prof. Grzegorz Kucharczyk na podstawie myśli Prymasa Tysiąclecia i w nawiązaniu do jego dramatycznych losów oparł swoje niebywale przenikliwe rozważania na temat metod działania i skutków rewolucji, które opisuje w swojej najnowszej książce, wydanej nakładem Wydawnictwa Biały Kruk. Demaskuje fałszywe hasła, utopijne założenia i okrucieństwo wszystkich przewrotów; od rewolucji protestanckiej i francuskiej poprzez bolszewicką, nazistowską i lat 1960. aż po wiek XXI, w którym prowadzona jest kolejna rewolucja światopoglądowa.
12 września jest wyznaczoną datą beatyfikacji kard. Wyszyńskiego. Czy to jest główna przyczyna powstania Pańskiej książki?
– Postanowiłem wykorzystać ten czas między pierwotnym, zeszłorocznym terminem beatyfikacji a 12 września. Stwierdziłem, że być może jest to czas dany aby głębiej poznać nauczanie i myśl Prymasa. Ta książka nie jest klasyczną biografią, ani wyłącznie opowieścią o jego konfrontacji z systemem komunistycznym. Patrząc na to co pojawiło się w innych wydawnictwach stwierdziłem, że brakuje spojrzenia na jego myśl ze strony jego stosunku do rewolucji. Traktuję tę książkę jako szkic do większego dzieła, jakim będzie opracowanie całości myśli kard. Wyszyńskiego.
Dalsza część artykułu pod wideo:
O jaką rewolucję chodzi w tytule? W XX wieku nie brakowało różnego rodzaju przewrotów.
– Chodzi o kolejne emanacje przewrotu rewolucyjnego, który w różnych epokach uderzał w cywilizację powstałą dzięki Kościołowi. Pisałem o niej w mojej poprzedniej książce wydanej w Białym Kruku („Katedra i uniwersytet”, 2021). Ta cywilizacja dowartościowała na równi wiarę i rozum, tworzyła tę „szczęśliwą syntezę” między wiarą i rozumem, jak mówił Benedykt XVI. Ksiądz Prymas był żywo zainteresowany przebiegiem tych rewolucji których osobiście doświadczał bądź był ich świadkiem (komunistyczna w Rosji, czy narodowosocjalistyczna w Niemczech), ale również rewolucji ‘68 roku i kościelnej rewolucji pod szyldem tzw. reform posoborowych. Jeżeli popatrzymy na genealogie ideowe – sięgają one początku nowożytności i reformacji protestanckiej, a następnie rewolucji francuskiej i XIX-wiecznych laicyzmów. Do nich też się odnosił. Poznając dzieła Prymasa miałem przeczucie, że to jest aktualne także dla nas w XXI wieku.
Czy z idei Prymasa wynikały wyłącznie działania defensywne, obrona Kościoła?
– Prymas Tysiąclecia nie był kunktatorem. Zawsze podkreślał że jego podstawowym zadaniem jest prowadzenie ludzi ku zbawieniu, a wszystko inne jest dodatkiem. Stąd miał właściwie ustaloną hierarchię rzeczy. Mówił pod koniec swojego życia w lutym 1981 roku w Gnieźnie: „ja jestem nauczycielem narodu w Kościele, w związku z tym nie jestem tutaj po to aby komukolwiek schlebiać”. To jest credo które przyświecało mu przez cały okres pasterzowania. Konsekwencja w nauczaniu i postawie jest bardzo charakterystyczna, podobnie jak ścisły związek między tym co mówił a między tym co robił – krótko mówiąc świadectwo. Było ono najlepszą gwarancją obrony przed jakimikolwiek naciskami ze strony władz komunistycznych. Oni po prostu nie mieli na niego żadnego haka, bo był człowiekiem wolnym. Mówił on że zadaniem każdego księdza katolickiego jest być zależnym tylko od Boga, a nie od świata. Wcielał to swoim duszpasterzowaniem; nie traktował ślubów jasnogórskich czy obchodów milenijnych jako aktu defensywnego, ale jako akt powiązania wiary katolickiego narodu ze sferą życia codziennego. To był główny cel Wielkiej Nowenny: nasza wiara ma określać nasze życie. Program Nowenny znalazł swoją kulminację w obchodach milenijnych. To wtedy doszło do pierwszego wielkiego liczenia się Polaków wbrew komunistom. Wtedy ludzie głosowali nogami, jednocząc się na szlakach milenijnych wokół Prymasa; z tego narodzi się następnie pokolenie „Solidarności” lat 1980-1981. Parafrazując Jana Pawła II można powiedzieć, że nie byłoby „Solidarności” gdyby nie wielki program milenijny Prymasa Tysiąclecia. To często umyka z kart podręczników.
Czym Pana zdaniem zasłużył sobie na miano Prymasa Tysiąclecia?
– Autorem tego określenia jest Jan Paweł II. Nazywał go tak w podwójnym sensie tych słów: jako prymasa który przygotował obchody tysiąclecia Chrztu Polski, ale również w szerszym sensie, bo przez tysiąc lat państwa polskiego jest to jeden z najwybitniejszych, o ile nie najwybitniejszy z galerii prymasów polskich. Kardynał swoją posługę na stolicach prymasowskich w Gnieźnie i Warszawie pełnił w okresie przełomowym dla dziejów narodu i Kościoła w Polsce. Wojna postawiła nas na granicy biologicznego istnienia, mieliśmy przetrzebione elity, a w 1944 roku zaczęła się nowa dyktatura totalitarna wprowadzona na bagnetach Armii Czerwonej za przyzwoleniem naszych zachodnich sojuszników. Prymas przeprowadził nas przez to Morze Czerwone.
W trudnych początkach, kiedy instalowany był w Polsce system radziecki, kardynał wziął na siebie decyzję o podpisaniu porozumienia z najeźdźcą.
– Nawet jednak dzisiejsi krytycy porozumienia z 1950 nie potrafią wskazać passusu, w którym Prymas odżegnywałby się od żołnierzy powstania antykomunistycznego. Po drugie Prymas nigdy walki nie zaprzestał z czego zdawali sobie sprawę komuniści. Inaczej nie byłoby środków represyjnych podejmowanych po 1950 roku wobec całego Kościoła w Polsce i wobec samego kard. Wyszyńskiego. Jego uwięzienie we wrześniu 1953 roku i otoczenie tajnymi współpracownikami, świeckimi i duchownymi, jest najlepszym dowodem na to, że władza komunistyczna nie traktowała go bynajmniej jako swego sojusznika czy nawet nieświadomego współpracownika.
Czego od kard. Wyszyńskiego mogą się uczyć współcześni wierni i współcześni kapłani?
– Mamy do czynienia z wierzącym księdzem traktującym na serio swoje powołanie jako biskupa, prymasa, kardynała i traktującego poważnie swoje obowiązki jako Polaka. Największym skarbem jest jego świadectwo, zgodność między jego słowami i czynami. Ten dodatkowy rok oczekiwania na beatyfikację daje nam możliwość czerpania z niego przykładu i nadziei. On żył w bardzo trudnych czasach, a jednak wytrwał bo wierzył na serio. Przylgnięcie do Jezusa i Matki Bożej tak jak ma to miejsce w przypadku każdego świętego jest dla nas pomocą, czyli odsieczą z nieba.
Jak wyglądały relacje między kard. Wyszyńskim a Karolem Wojtyłą, a później Janem Pawłem II?
– Prymas nie był człowiekiem wylewnym. W jego zapiskach pro memoria wydawanych nakładem IPN-u pojawiają się wzmianki o biskupie, następnie arcybiskupie Karolu Wojtyle. Kard. Wyszyński opisuje wspólną pracę dla Kościoła w Polsce. Przyjaźń ta rodziła się przez wiele lat w warunkach frontowych. Papież mówił że uczył się Kościoła na szlakach milenijnych. Było to dla niego wielką katechezą o Kościele i narodzie w Kościele. Zważywszy na to jaką rolę odegrał Jan Paweł II, mamy do czynienia z wielką zasługą Prymasa który przygotowywał przyszłego Papieża do służby Kościołowi.
Za co najbardziej ceni pan kard. Wyszyńskiego?
– Obcowanie z jego pismami to obcowanie z człowiekiem cywilizacji która chyba ginie, a w każdym razie przeżywa poważny kryzys, czyli cywilizacji żywej wiary i zdrowego rozsądku. Kardynał określał Polaków jako naród rzymski, a więc zanurzony w cywilizacji łacińskiej. Pojawiają się w jego homiliach takie tematy, które rzadko są poruszane dzisiaj, na przykład zmartwychwstanie ciał i konsekwencje tej prawdy wiary. Obecnie w duszpasterstwie to zanika, a w swoich pismach Prymas mówi o tym wielokrotnie. Jest to kopalnia skarbów ducha i myśli, z której można czerpać pełnymi garściami, do czego wszystkich zachęcam.
Poniżej, dzięki uprzejmości Wydawnictwa Biały Kruk, prezentujemy fragment książki prof. Kucharczyka.
Zarówno św. Jan Paweł II, jak i Prymas Wyszyński zanurzeni byli w „głębi Tysiąclecia”. Dzięki temu mieli historyczną perspektywę. Nie byli ludźmi horyzontalnymi, ale głębokimi. Jak bardzo takiego spojrzenia potrzeba nam dzisiaj! Za bardzo „rozpłaszczyliśmy” nasze spojrzenie na historię, dlatego nie jesteśmy w stanie dostrzec jej głębi; tego, co naprawdę ważne. Jakże mało w rozważaniach nad wielkimi dokonaniami pontyfikatu św. Jana Pawła II zwraca się uwagę na pierwszą w naszych dziejach kanonizację polskiego króla! Przypomnijmy, że Jadwiga w 1384 roku została koronowana na króla Polski, a więc jeszcze przed ślubem z Jagiełłą. A przecież jest to na tyle znaczące w naszej historii wydarzenie, że sam Ojciec Święty traktował je jako w pewnym sensie dopełnienie obchodów milenijnych.
Kardynał Stefan Wyszyński – człowiek cywilizacji „szczęśliwych syntez” – miał żywą świadomość głębi polskich dziejów i dziejów Kościoła oraz tego, że nie jest ona oddzielona jakimś szczelnym włazem od polskiego „dziś”. Temu zanurzeniu w polskie dzieje (całkiem dosłownie sięgające fundamentów) Prymas szczególnie dawał wyraz w odniesieniu do odbudowywanych przez siebie katedr w Gnieźnie i Warszawie. Majestat polskiej historii silnie odczuwał w królewskiej katedrze na Wawelu – miejscu pochówku polskiego świętego króla, Jadwigi. Podczas homilii wygłoszonej 18 października 1973 roku w czasie uroczystości ponownego pochówku króla Kazimierza Jagiellończyka i królowej Elżbiety Habsburżanki mówił:
„W chwili takiej jak obecna człowiek wyrastający z wielkości swojego Narodu pragnąłby zamilknąć i raczej duchem ogarniać sprawy ludzkie w dziełach Bożych, aniżeli mówić o nich i kształtować je w słowa. Należałoby bazylikę królewską na Wawelu napełnić wizjami wielkiego mistrza z królewskiego grodu Krakowa i włączyć się w ubogiej siermiędze pielgrzymiego Narodu w przeżycia dnia dzisiejszego, aby w pełni odczuć Króla Ducha, który włada dziejami. Tego Ducha, który wszystko zespala, jednoczy, wiąże i na nowo ożywia, a do prochów woła: Będą żyły te kości i okryją się ciałem, albowiem wszyscy, którzy w Panu umierają, żyją wiecznie. W słowach tych zawarta jest tajemnica nieśmiertelnego życia Narodu, które jest wyrazem życia jego dzieci. Gdy stoimy tutaj, w królewskiej katedrze, pełni jesteśmy myśli, zatrzymanych niemalże w biegu; myśli, które niejako cofnęły nas o pięć wieków, a jednocześnie są tak żywotne, iż w tej chwili krążą, zda się, wokół umarłych i ożywiają ich”.
Odsiecz z nieba. Prymas Wyszyński wobec rewolucji
Rewolucja! Co naprawdę kryje się za tym pojęciem? Ta książka demaskuje fałszywe hasła, utopijne założenia i okrucieństwo wszystkich rewolucji; od protestanckiej i francuskiej poprzez bolszewicką, nazistowską i lat 1960. aż po wiek XXI, w którym prowadzona jest kolejna rewolucja światopoglądowa. Prof. Grzegorz Kucharczyk obnaża kulisy każdej rewolucji; ich brutalność, bezwzględność i bezbożność. Okazują się one za każdym razem krwawą metodą zdobywania i utrzymywania władzy, a nie drogą do obiecywanych przez przywódców wiecznego pokoju, dostatku i szczęśliwości.
Jedną z głównych postaci demaskujących rewolucje wszelkiej maści był kard. Stefan Wyszyński, Prymas Tysiąclecia. Choć mało kto o tym wie, już pod koniec II RP unaoczniał on ich fałsz. Na własnej skórze doznał „zbawiennego” działania rewolucji nazistowskiej i komunistycznej. Szczególne zagrożenie widział w ateizacji. Pisał w latach 1960.: „Program laicyzacji przynosi najbardziej opłakane skutki w dziedzinie moralności społecznej, rodzinnej i osobistej. Różnymi bowiem drogami upowszechnia się w społeczeństwie, zwłaszcza wśród młodzieży, tzw. etykę laicką, podważa się chrześcijański system wartości, głosi względność norm moralnych. W ten sposób systematycznie podkopuje się sam fundament moralności, którym dla społeczeństwa o długiej i wypróbowanej tradycji chrześcijańskiej są zasady Ewangelii. Na miejsce tych zasad program laicyzacji nie daje żadnego mocnego fundamentu, bo bez Boga, Jego świętości, sprawiedliwości i przykazań, chwieje się każda moralność”. Po upływie ponad 60 lat słowa te nic nie straciły na swej aktualności.
Autor tej książki prof. Grzegorz Kucharczyk właśnie na myśli Prymasa Tysiąclecia i w nawiązaniu do jego dramatycznych losów oparł swoje niebywale przenikliwe rozważania na temat metod działania i skutków rewolucji. Autor korzysta także z myśli i doświadczenia jakże blisko związanego z kard. Stefanem Wyszyńskim krakowskiego metropolity kard. Karola Wojtyły – papieża Jana Pawła II, a także wielu innych uczonych, świętych i męczenników różnych czasów.
Do grona wyniesionych na ołtarze dołączył właśnie Stefan Wyszyński, ksiądz, biskup, kardynał i wielki przywódca polskiego narodu. Jego beatyfikację wyznaczono na 12 września (2021), a więc w rocznicę dnia wielkiej wiktorii Polaków pod wodzą króla Jana III Sobieskiego pod murami Wiednia (1683). Autor książki nie widzi w tym przypadkowej zbieżności, lecz znak Opatrzności i szczególne wskazanie dla nas. Stąd tytuł: „Odsiecz z Nieba”. Bo jeśli w naszej walce z gwałtownie szerzącym się bezbożnictwem ma przyjść odsiecz, to na pewno tylko z Nieba. Obyśmy mogli powiedzieć za Sobieskim: venimus, vidimus, Deus vicit – przybyliśmy, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył.
Ta mądra, piękna edytorsko (62 wspaniałe ilustracje) i naprawdę bardzo ważna książka to obowiązkowa lektura zarówno dla wierzących w Boga, jak i dla tych, którzy dopiero szukają swojej drogi do Niego.
Fot. i inf. na temat książki pochodzą od wydawcy.
Zdjęcie główne: Wydawnictwo Biały Kruk