Na świecie rośnie niepokój o sytuację epidemiczną w Chinach, w których po rozluźnieniu covidowych restrykcji, sytuacja gwałtownie się pogarsza. Szpitale są przepełnione, liczba zgonów rośnie. "Dramatyczne prognozy stają się rzeczywistością" – pisze Eric Feigl-Ding, epidemiolog z Uniwersytetu Harvarda. A – jak wieszczą niektórzy epidemiolodzy – to dopiero początek.
Ba skutek protestów w wielu Chińskich regionach władze zdecydowały się w końcu odejść od polityki „zero COVID”, w ramach której nawet przy bardzo niewielkiej ilości wykrytych zakażeń izolowano całe dzielnice czy nawet miasta. Jak się okazało nie da się to pogodzić z ekonomią – szarpana ciągłymi lockdownami gospodarka funkcjonowała źle, a mieszkańcy musieli mierzyć się z niedoborami. W końcu protesty były na tyle silne, że chiński rząd zdecydował się na rozluźnienie restrykcji.
Jednak część epidemiologów już wcześniej alarmowała, że Chiny nie są przygotowane do funkcjonowania w warunkach obniżonych obostrzeń. Zwracali uwagę na to, że znaczna część populacji spośród 1,4 miliarda mieszkańców tego kraju jest niewłaściwie zaszczepiona – mniej niż połowa osób w wieku 80 lat i starszych otrzymała trzy dawki szczepionki. Sama szczepionka, którą Chiny opracowały i wyprodukowały samodzielnie, okazała się mniej skuteczna w ochronie ludzi przed zakażeniem i śmiercią niż szczepionki mRNA stosowane w większości pozostałych części świata. Jeśli na to wszystko nałoży się jakość opieki zdrowotnej w Chinach, która jest na dość niskim poziomie, nie dziwią prognozy, że fala zachorowań zabić nawet ponad milion ludzi w ciągu najbliższych tygodni! Epidemiolog Eric Feigl-Ding pisze w mediach społecznościowych, że już w tej chwili zgonów jest tak dużo, że kremacje w Pekinie prowadzone są bez przerwy, a i tak 2000 ciał czeka na swoją kolejkę do spopielenia. Kostnice są przeciążone, a kontenerów chłodniczych brak. „Brzmi znajomo? Znowu mamy wiosnę 2020 r. — ale tym razem w Chinach” – pisze epidemiolog. Jak twierdzi polityka, którą teraz stosują władze - „Niech się zarazi, kto ma się zarazić, niech umrze, kto musi umrzeć” przyniesie katastrofalne skutki w postaci nawet kilku milionów zgonów w najbliższym czasie. Cytuje także głównego epidemiologa Chin, który twierdzi, że „najgorsze dopiero nadejdzie” i zakłada, że prawdopodobnie nadejdą trzy duże fale Covid. To, z czym mamy teraz do czynienia to dopiero pierwsza. Następna duża fala miałaby nadejść pod koniec stycznia.
Choć specjaliści wątpią w to, że fala zachorowań i zgonów rozleje się po całym świecie, nie ma wątpliwości, że – jeśli w Chinach dojdzie do kolejnych lockdownów – skutki tego odczują wszyscy. Choćby w postaci braków na rynku leków na gorączkę i antybiotyków w sytuacji, gdy Chińczycy przekierują eksport na rynek wewnętrzny. Globalne skutki gospodarcze nowej fali wirusowego tsunami z Chin w obliczu nadchodzącego kryzysu mogą być naprawdę silne. Dlatego amerykańscy i europejscy urzędnicy starają się dowiedzieć, czy i w jaki sposób mogą pomóc złagodzić kryzys. – Chcemy, aby Chiny dobrze opanowały COVID – powiedział Antony Blinken, sekretarz stanu Stanów Zjednoczonych. – Leży to przede wszystkim w interesie Chińczyków, ale także w interesie ludzi na całym świecie – dodał.
⚠️THERMONUCLEAR BAD—Hospitals completely overwhelmed in China ever since restrictions dropped. Epidemiologist estimate >60% of 🇨🇳 & 10% of Earth’s population likely infected over next 90 days. Deaths likely in the millions—plural. This is just the start—🧵pic.twitter.com/VAEvF0ALg9
— Eric Feigl-Ding (@DrEricDing) December 19, 2022