poniedziałek, 13 listopada 2023 05:45, aktualizacja rok temu

„To żenada. Jak w PRL-u. Kartki mam, ale czekolady brak”. Nauczyciele mają problemy z realizacją bonów na laptopy

Autor Mirosław Haładyj
„To żenada. Jak w PRL-u. Kartki mam, ale czekolady brak”. Nauczyciele mają problemy z realizacją bonów na laptopy

Nauczyciele przystąpili do realizacji bonów na laptopy. Jak się okazuje, pojawiły się przed nimi niemałe trudności. -Nieuczciwi sprzedawcy pozbywają się tego, co słabo się sprzedaje, a laptop wg naszego wyboru, polecony przez syna czy znającego się znajomego, nie zawsze może zostać nabyty. Jak to? Bo jak twierdzą ci sami sprzedawcy, nie ma go, niestety, na liście z dopiskiem: „Laptop dla nauczyciela” - mówi w rozmowie z Głosem24 Zbigniew Paszek, anglista z 29-letnim stażem.

W roku szkolnym 2023/2024 nauczyciele doczekali się podwójnego wsparcia od rządu. Najpierw, z okazji 250. rocznicy utworzenia Komisji Edukacji Narodowej samorządy wypłaciły im nagrodę wynoszącą 1125 zł brutto.

Pieniądze trafiły wówczas do osób, które pozostawały w stosunku pracy na dzień 20 września 2023 r. Kolejną, proponowaną przez władzę formą wsparcia był bon na laptopa w wysokości 2500 zł brutto. O jego przyznanie od 10 października mogli wnioskować nauczyciele klas IV-VIII, pedagodzy, wychowawcy świetlic szkolnych, nauczyciele bibliotekarze oraz nauczycielki na urlopach macierzyńskich i wychowawczych. Z kolei prawo do bonu nie przysługiwało nauczycielom, którzy pozostawali w stanie nieczynnym, przebywali na świadczeniu rehabilitacyjnym lub na urlopie dla poratowania zdrowia, byli zawieszeni w pełnieniu obowiązków czy przebywali na urlopie bezpłatnym, trwającym nie krócej niż 14 dni, byli urlopowani albo całkowicie zwolnieni z obowiązku świadczenia pracy na podstawie ustawy o związkach zawodowych. Warto zaznaczyć, że nauczyciele szkół średnich nie otrzymali bonów, choć, jak niektórzy donoszą, ma to nastąpić w przyszłości.

Temat bonów rozpala do czerwoności

O ile w przypadku nagrody nauczycieli zaskoczyła kwota, która faktycznie trafiła na ich konto (niespełna 800 zł), o tyle temat bonu rozpala nauczycielskie grupy do czerwoności.

-Chcę kupić konkretny model polecony przez siostrzeńca. Miałam dopłacić różnicę, ale w sklepie powiedziano mi, że ten laptop nie jest dedykowany nauczycielom. Ciekawe, skąd wiedzą, co z dzieciakami robimy na zajęciach i jakich pomocy używam?! Mieliśmy udać się we wskazane miejsca na zakupy, a nie po konkretne modele. To kpina

-żali się na jednej z grup nauczycielskich pani Lucyna.

Weryfikujemy słowa nauczycielki i dzwonimy do dwóch ogólnopolskich sieciówek, które oferują realizację bonów.

-Nie może pan zakupić tego modelu, ponieważ nie ma go na naszej liście. Za to mogę polecić sprzęt typowo biurowy. Będzie pan zadowolony

-mówi konsultant pierwszej formy.

-Niestety, nie może pan wybrać modelu, bonom dedykowany jest konkretny zestaw laptopów. Ma to związek m.in. z trzyletnią gwarancją. Oferujemy dobre laptopy w cenie do 2500 zł brutto. Klienci sobie je bardzo chwalą

-informuje drugi konsultant.

O problemach związanych z realizacją bonów rozmawiamy z pracującym w zawodzie nauczyciela od 29 lat, anglistą, Zbigniewem Paszkiem.

Jak zareagował pan, gdy dowiedział się, że dla nauczycieli przeznaczono bony na laptopy o wartości 2,5 tys. zł?

Reakcja z początku była pozytywna. W końcu przy zarobkach nauczycielskich i możliwościach systemu wsparcia zaplecza to zawsze coś. Niestety, realia okazały się troszkę inne od oczekiwań.

Na grupach nauczycielskich było spore poruszenie w związku z tym tematem. Nauczyciele nie wiedzieli, komu przysługuje bon, jakie są zasady jego realizacji i jak złożyć wniosek. Jednak to nie był największy problem.

Istotnym problemem przy przydziale bonu stał się podział między nauczycieli a nauczycieli. Ktoś, kto wybrał się akurat na urlop zdrowotny, czy pracuje w klasach 1-3, nie został „obdarowany”, a jego praca została tym samym dość powierzchownie podsumowana.

Czy 2,5 tys. to wystarczająca kwota, aby nabyć sprzęt, którego używa nauczyciel w szkole?

Kwota byłaby odpowiednia, gdyby wybór sprzętu nie był ograniczany. Nie pozwala na stosowny dobór sprzętu dla takiego obszaru pracy nauczyciela, w którym wymogi sprzętowe są często istotne. Co więcej, dzis sprzęt to nie wszystko. Niektórzy młodzi ludzie chcą się uczyć obsługi doczesnego softu, a tu mamy, jak wiadomo, licencje, abonamenty. Kto ma za to zapłacić? Ba, nawet jak są w budżecie szkoły na to pieniądze, nie ma możliwości zakupu, bo regulacje ratusza czy gminy są odmienne od popularnych zakupów i rozliczeń poprzez fakturę. Dlatego też, uważam osobiście, iż w lepszej przyszłości polskiej szkoły lepszym rozwiązaniem byłby flotowy zakup sprzętu ze stosowną zniżką dla całej placówki w województwie czy nawet w kraju. W rozliczeniu wydatek byłby tańszy, a przy dziesiątkach tysięcy sztuk mógłby sprostać wymaganiom w szerszym zakresie software’u i hardware’u, biorąc pod uwagę szybką ewolucję sprzętową i jego starzenie się. Na osobisty, wymarzony laptop oszczędza każdy obywatel. Przerzucenie jakości pracy na nauczyciela poprzez udostępnienie bonu z ograniczeniami nie jest uczciwe. Domena budżetowa-policja czy straż nie dokonuje chyba zakupów niezbędnego sprzętu z pomocą bonów. Z niewiadomego powodu nauczyciel ma wyznaczone przez państwo wyzwania. Za kilka miesięcy co trzeci rodzic będzie narzekał na jakość oferowanej wiedzy i umiejętności z odpowiednim komentarzem o tym, jak to „…dostali na sprzęt, a nadal beznadzieja”.

Nauczyciele informują, że podczas kontaktu z infolinią danego sklepu czy też wizyty w sklepie pojawia się przykra niespodzianka pod postacią nieoczekiwanych trudności z realizacją bonu…

Okazuje się, że bon nauczycielski na tzw. laptopa stał się świetnym rozwiązaniem…czyszczącym magazyny niektórych sprzedawców z wyznaczonym miesięcznym targetem. Jak? O tak - tworzą oni tzw. listę laptopów dla nauczyciela. Mimo iż zakup jest wyraźnie opisany w instrukcji korzystania z bonu i odpowiednio, gdy dokonujemy zakupu droższego modelu, powinniśmy dopłacić, naturalnie ze swojego portfela i voila. Czy tak jest? Czy tak można? No, nie zawsze… Nieuczciwi sprzedawcy pozbywają się tego, co słabo się sprzedaje, a laptop wg naszego wyboru, polecony przez syna czy znającego się znajomego, nie zawsze może zostać nabyty. Jak to? Bo jak twierdzą ci sami sprzedawcy, nie ma go, niestety, na liście z dopiskiem: „Laptop dla nauczyciela”. Sęk w tym, że to oni właśnie sami tworzą owe listy. Co ciekawe, żadnych problemów nie ma w przypadku urządzeń za ponad 8 tys. lub ze stajni Apple. Na starcie są one niezgodne, bo posiadają jedynie rok gwarancji producenta, a jednak można je nabyć w rozliczeniu za bon. Ciekawe… Konkluzja? Nigdzie na świecie, gdzie w wielu krajach nauczyciel ma dofinansowany sprzęt czy materiały, nie istnieje zakładka sklepu on-line: Laptop(y) dla nauczyciela. To żenada. Laptop, który ma „pociągnąć” w klasie czy na akademii różne prezentacje, video, audio i nie zestarzeć się po 3 latach, nie kosztuje 2.5 tys. Jak wiemy, za sprzęt w każdym miejscu pracy odpowiada szef - czytaj organ prowadzący z napisem: Nie ma na to pieniędzy. Nie każdy nauczyciel zna się na laptopach. Od tego właśnie jest, przepraszam, powinien być człowiek doradzający w sklepie pani Zosi czy innemu panu Heńkowi. Mamy jednak na ustach sprzedawcy typową żonglerkę socjotechniki typu: „Kupiłem taki sam żonie. Nie chce mi go nawet pożyczyć, hi, hi.”; „Z tych, co widzę, zostały tylko dwa. Pewnie zejdą dziś, bo jest duży popyt. Jak dla siebie, to bym od razu brał, proszę pani” albo „Moja teściowa też jest nauczycielką i sobie bardzo ten model chwali”. Człowiek odpowiedzialny za kompilację listy vel instrukcji bonu, albo nie miał pojęcia, co robi nauczyciel przy pomocy komputera, albo nie wie, że dziś niejeden tablet radzi sobie o wiele lepiej niż pełnowartościowy laptop. Tablet nie został zaliczony jako pomoc w pracy nauczyciela - to interesujące. Na jakich danych oparto takie rozwiązanie? Laptop przeglądarkowy? Dla nauczyciela? Do czego? Wyświetlania Kahoota czy odbierania maila? Jak w PRLu. Kartki mam, ale czekolady brak. Same wyroby czekoladopodobne z ceną umowną.

Ciekawe porównanie.

Moje porównanie jest przedstawieniem sytuacji, kiedy człowiek oszczędzał wiele lat na sprzęt, a finalnie albo sprzęt drożał od każdego nowego roku, z automatu, albo nie istniał. Był dostępny spod lady. Nas nauczycieli połaskotano bonem-dopłatą. Realia okazały się skurczone.

Jak, Pana zdaniem, powinna zatem wyglądać taka forma wsparcia? Czego potrzeba nauczycielom?

Każdy nauczyciel powinien bez problemu mieć możliwość zakupu dowolnego urządzenia przy wsparciu bonu. Nawet smartfona. Czy panowie w ministerstwie wiedzą, czym jest Bluetooth 5.3? Airplay2, MirrorCasting i ich możliwości? Mam obawy, że nie. Wiele tabletów sprawdziłoby się. W czasach pandemii większość nauczycieli została przez nadzwyczajną sytuację zmuszona do zakupu laptopa. Trochę za późno i byle jak przeprowadzona taka akcja bon… Tak troszkę off-topic jest marne tłumaczenie się sprzedawców z tzw. listy laptopów dla nauczyciela. Twierdzą, że blokadą jest wymagana, 3-letnia gwarancja. To dlatego nie można wybrać tego, co się chce. Mijają się z prawdą. Produkty Apple mają jedynie rok, a bez problemu można je nabyć. Przypuszczam, że jakaś firma pośrednicząca ChromeBookami chciała zdobyć spory kontrakt rządowy na dostawę tego…uzurpatora laptopa. Jak zwykle interes ponad rozsądek. A dzisiejszy rodzic, który niejednokrotnie sam nie radzi sobie z jednym dzieckiem, będzie miał argument w hejciku belfra. Dostaniemy podwyżkę i bon. Co jeszcze dać tym „nierobom”. Ale to już off-spin tematu.

Polska - najnowsze informacje

Rozrywka