poniedziałek, 19 września 2022 13:14, aktualizacja 2 lata temu

Zatrute rzeki w Krakowie. Kiedy sprawcy zanieczyszczeń wreszcie będą ścigani?

Autor Krzysztof Kwarciak - Radny dzielnicowy
Zatrute rzeki w Krakowie. Kiedy sprawcy zanieczyszczeń wreszcie będą ścigani?

Większość rzek płynących przez Kraków jest silne skażona toksycznymi i rakotwórczymi substancjami. Woda w Wiśle, Wildze czy Rudawie nie spełnia żadnych norm i w wielu państwach Europy byłaby zakwalifikowana jako brudny ściek.

Katastrofa ekologiczna na Odrze sprawiała, że temat zanieczyszczeń stał się głośny w całej Polsce. W naszym regionie również przeprowadzono kilka pokazowych kontroli, a przedstawiciele rządowych instytucji zapewniali jak bardzo stan rzek jest dla nich ważny. Wraz ze zniknięciem problemu z medialnych jedynek, rzeczywistość powoli wraca jednak do smutnej normy. Niewydolne procedury pozostały bez większych zmian. Truciciele nadal często są bezkarni, a rządowe instytucje niewiele robią, żeby przeciwdziałać skażeniom. Nic się nie zmieni, dopóki wylewanie brudnych ścieków do rzek będzie się bardziej opłacało niż ekologiczne postępowanie.

Woda w Potoku Olszanickim często zmienia swój kolor na różowy i mocno się pieni, a silny chemiczny smród jest wyczuwalny ze sporej odległości. Otoczenie urokliwego strumienia nie jest dobrym miejscem dla osób o wrażliwym powonieniu. Zanieczyszczenia pochodzą z krakowskiego lotniska w Balicach, które w większości stanowi własność samorządu wojewódzkiego. Do rzeki wraz z deszczówką spływają duże ilości szkodliwych substancji wykorzystywanych do odladzania i oczyszczania samolotów oraz utrzymania pasa startowego, co jest efektem niewydolnego systemu gromadzenia oraz oczyszczania ścieków.  Na problem od wielu lat próbuje zwrócić uwagę Stowarzyszenie Nasza Olszanica. Kolejne apele, interwencje i pisma nie przynoszą jednak wymiernego efektu, a rządowe oraz miejskie instytucje niewiele robią, żeby problem rozwiązać.  Lokalnej społeczności niezwykle ciężko jest poruszyć do działania machnę urzędniczą. Dopiero po dłuższych staraniach udało się doprowadzić do nałożenia pierwszej kary. Pracownik firmy, która obraca setkami milinów złotych otrzymał mandat w wysokości 500 złotych. Potem w kolejnych pismach urzędnicy bardzo wyraźnie podkreślali, że sprawcy zanieczyszczeń przecież zostali już ukarani, co miało uzasadniać brak dalszych działań. Władze lotniska deklarują przeprowadzanie inwestycji, które mają poprawić sytuację. Nie wiadomo jednak, kiedy to nastąpi. Skażenia z Potoku Olszanickiego, trafiają do Rudawy, a potem do Wisły.

Unoszący się odór ekskrementów kojarzy się raczej z zacofaną wsią niż z centrum dużego europejskiego miasta. Niestety takie zapachy można poczuć w Krakowie przy Wildze. Do rzeki trafia duża ilość nieoczyszczonych ścieków. Dlatego czasem woda zmienia kolor na brązowo-zielony, a powietrze wypełnia charakterystyczna woń. Duża część zanieczyszczeń płynących w Wildze pochodzi z gminy Mogilany. Problemem jest niewydolna oczyszczalnia w Lusinie. Do zakładu trafia więcej brudnej wody niż może być uzdatnione. Dlatego część nieczystości z kanalizacji wylewana jest do rzeki. Intensywnemu rozwojowi miejscowości nie towarzyszyły niestety plany rozbudowy infrastruktury sanitarnej. Władze gminy starały się o środki na modernizację oczyszczalni w ramach ,,Polskiego Ładu”, ale wniosek został odrzucony przez rząd. Mimo wszytko wójt planuje przeprowadzić inwestycje. Nie wiadomo jednak, kiedy to nastąpi.

Do Wisły trafiają olbrzymie ilości nieczystości z zakładów przemysłowych oraz brudne ścieki z wielu tysięcy małopolskich domów. Do tego dochodzą spływające z pól pozostałości nawozów oraz woda z kanalizacji deszczowej, która zabiera ze sobą z ulic różne zanieczyszczenia. W efekcie stężenie niektórych szkodliwych substancji przekracza skalę. Swego czasu nawet żartowano, że w przypadku wpadnięcia do Wisły trudno powiedzieć, co stanowi większe zagrożenie - możliwość utonięcia czy perspektywa zatrucia. W niektórych małopolskich gminach nie ma oczyszczalni ścieków, a kanalizacja sanitarna jest dopiero w planach. Nawet w Krakowie są osiedla, gdzie miasto nie zdołało zbudować kanalizacji sanitarnej. W takiej sytuacji nieczystości teoretyczne trafiają do szamb, z których powinny być wywożone do oczyszczalni. W praktyce zapewne zawartość wielu zbiorników wylewana jest prosto do rzek.

Monitoring zanieczyszczeń rzek jest w dużym stopniu fikcją. W przypadku niektórych cieków wodnych próbki są pobierane raz na rok. Badania Wisły wykonuje się nie częściej niż co dwa tygodnie. Problemem jest też zakres kontroli. Obecność wielu szkodliwych substancji nie jest wykrywana. W efekcie państwowe instytucje nie mają pojęcia, co w danym momencie dzieje się w rzekach. Brak stałego monitoringu często uniemożliwia wykrycie sprawców zanieczyszczeń i szybkie podjęcie działań ratunkowych. Nawet sygnały o zmianie koloru wody, nieprzyjemnych zapachu, czy śmierci ryb nierzadko są ignorowane. Po dłuższym czasie trudno jest ustalić winowajców. Szybko pobrane próbki mogą być swoistym odciskiem palca, który poprzez skład chemiczny naprowadzi na dany zakład. Nieczystości mają zazwyczaj inną gęstość niż reszta rzeki. Dlatego łatwo jest przy pomocy specjalnych kamer ustalić skąd wypływają zanieczyszczenia. W wielu państwach stosuje się drony do wykrywania trucicieli.

W obecnej sytuacji sprawcy zanieczyszczeń rzek rzadko są wykrywani, a nawet jeżeli dojdzie do wpadki, to kary często mają charakter symboliczny. Oczyszczanie ścieków jest bardzo kosztownym procesem. Dlatego system premiuje cwaniaków. Na nieudolności Państwa zyskują mający duże koneksje przedsiębiorcy, a z konsekwencjami trucia będą musiały się mierzyć całe pokolenia. Niewykrycie sprawców zatrucia Odry może tylko rozzuchwalić kolejnych trucicieli. Kompletna indolencja instytucji publicznych w walce ze sprawcami zanieczyszczeń stanowi efekt polityki prowadzonej przez PiS. Istnieje wiele możliwości uszczelnienia systemu kontroli. Konieczna jest jednak wola rządzących do wprowadzenia daleko idących zmian. Niestety, obecnie mówi się raczej tylko o kosmetycznych modyfikacjach, a problem pewnie zostanie zamieciony pod dywan.

Krzysztof Kwarciak, fot. Tomasz Stępień / Głos24

Ekologia - najnowsze informacje

Rozrywka